niedziela, 30 grudnia 2018

Na skrzydłach Rocranon: dinozaury, mantykora i masło w pancerzu

MG: tsar
Postacie:
Błazen Feste (Mijau) - czarnoskóry młodzieniec z zamorskich krain, o pomalowanej bielidłem twarzy i lepkich rączkach. Lubi warzyć różne podejrzane mikstury, pakować drużynę w tarapaty i płatać figle (szczególnie Montcortowi).
Łowca Keffar zwany Twardzielem (Parasit) - dzielny, muskularny i waleczny Ostrojczyk (aka wiking). Niektórzy zwą go też Brunatnym, ale poza najbliższymi towarzyszami nikt nie wie, skąd wzięło się to mrożące krew w żyłach przezwisko...
Lord Montcort, sokolnik (smartf0x) - świeżo upieczony szlachcic, za plecami zwany pieszczotliwie przez towarzyszy "hrabianką". Dowódca części wojsk, które mają za zadanie bronić Sotham przed atakiem ryboludzi z głębin. Najnowszymi nabytkami podnoszącymi obronność miasta są dwa słonie, Maniek i Dolores, oraz maskotka oddziału - Sir Burgess, dzielny buldog.
Dziki łowca Nuadu (Żuk) - nieustraszony wojownik, który sieje grozę w sercach wrogów, gdy wyciąga swe dwa miecze. W lesie czuje się jak w domu. Lubi wiewiórki, szczególnie gdy nikt nie widzi...
Alchemik Simeon (Robson) - wielce mądry, a na dodatek lekko draśnięty zębem czasu uczony z zamiłowaniem do przeprowadzania eksperymentów z udziałem ognia i wybuchów.
Szamanka Mabon (MidMad) - wstydliwe, młode i niezwykle żarłoczne dziewczę z Paezurii, lubujące się w pląsaniu wśród drzew, oswajaniu zwierzątek i pieczonych kurczakach.
Eorhtweard Allilson (Ungrim) - nowy i z dawna wytęskniony nabytek drużyny - giermek Lorda Montcorta o niewymawialnym imieniu, zwany przez towarzyszy pieszczotliwie Yrtfyrtem ("Eorthweard, panie!"). 


W nowym sezonie statek bohaterów, "Kalmar", zbliża się do wybrzeży Paezurii, domu kuglarza Festego. Ten martwi się nieco swoją obecną sytuacją, która lekko się skomplikowała. Część towarzyszy nie wie, o co chodzi, ale z pomocą nadchodzi Keffar, tłumacząc w krótkich wojskowych słowach:
– Festego wyrzucili z gildii pajaców.
– Kuglarzy! – rzuca Feste z wyrzutem.

Nowy członek drużyny, giermek Lorda Montcorta, niejaki Eorhtweard Allilson, wolą dziadka ma zostać rycerzem, sam jednak ma wiele ciągot naukowych. Lord Montcort stara się przekonywać młodego wychowanka, za przykład dając drużynowego alchemika.
– Popatrz. Kiedy ponad rok temu poznałem pana Simeona, był dwumentrowym siłaczem, herosem. A potem zaczął czytać książki i patrz teraz na niego. 


Na pokładzie "Kalmara" zebrała się niezwykła grupa indywiduów. Kiedy kuglarz Feste przebiera się w swoje profesjonalne ubranie (kolorowy kombinezon i czapka z dzwoneczkami), Eorhtweard ze zrozumieniem zwraca się do Montcorta:
– Już się nie dziwię, panie, że mówiłeś, że będzie niezły cyrk.

Jeden z graczy, Ungrim/Eorthweard, liczy skład osobowy wyprawy. Wychodzi mu, że liczba nie jest okrągła, brakuje jednej osoby. Tymczasem część załogi korzysta z postoju w Porcie Nuora (a'la arabskie miasto), do zwiedzania ruin dawnego zamku. Niespodziewanie na jednym ze zrujnowanych krużganków znajdują zapłakane dziecko. Drapią się w głowę, co by tu zrobić.
– Bierzcie! – rzuca szczęśliwy Eorthweard – Będzie 40 osób! Dobierzemy małego Alibabę i będzie w pytkę!

MG tłumaczy, że większość ludzi w tych słonecznych stronach ma ciemniejszą karnację niż w krainach, z których pochodzą gracze.
– Wiecie, ludzie nawet jeśli nie są czarnoskórzy, to są wręcz mocno opaleni.
– Dużo osób hobbystycznie tu w dodatku zbiera bawełnę, od tego się ciemnieje zazwyczaj – rzuca niewinnie Nuadu.

Eohtweard nieśmiało zgłasza chęć udania się do słynnej biblioteki w Porcie Nuora. Lord Montcort, martwiąc się o jego bezpieczeństwo, natychmiast przydziela mu eskortę czterech wojowników. Simeon proponuje nieśmiało:
– Może ja bym z nim poszedł?
– Nie! – wzbrania się lord Bo ty przerobisz go na alchemika!

Lord Montcort nagle zorientował się, że wszyscy jego towarzysze uderzyli w miasto, a on został sam z załogą na statku. Widząc jego samotność, podchodzi do niego pani bosman.
– Podchodzi do ciebie bosman statku, kobieta o imieniu Eadburh. – zaczyna MG.
Mabon uczynnie podpowiada koledze, widząc jego zdziwiony wyraz twarzy:
– Eadburh to ta bosman, co była jeszcze pod poprzednim kapitanem Masymem Roge.
– Słyszałem, że nawet nie raz... – dodaje uczynnie Eorthweard.

W dziwnej świątyni czterech ostrojskich wojowników, zostało zatrudnionych do pilnowania ciała zmarłego "brata", po którego w nocy przyjść mają demony z podziemnego świata. Nikt nie tłumaczy wojownikom, że częścią rytuału jest pojawienie się przebranych za potwory kastratów. Nim postaci graczy orientują się co jest grane, jeden z kastratów już leży nieprzytomny na posadzce, a drugi, niestety, pada martwy. Montcort pogrąża się w nagłym smutku nad ciałem młodego chłopaka.
– Młody, początkujący, paezurski aktor. Już nigdy nie będzie Englertem.
Kolejnego trafia swym toporem Keffar:
– Nigdy nie lubiłem Adamczyka...
Pozostali "napastnicy" uciekają z przerażeniem. Nuadu krzyczy:
– Łap Karolaka!

Drużyna dziwi się, jak można być tak głupim, żeby nie ostrzec Ostrojczyków o przebiegu rytuału pożegnania. Eorthweard ma własną teorię.
W tym wszystkim chodzi po prostu o zachowanie odpowiedniej fluktuacji kastratów w kulcie.

Kapitan Hel, dowodzący "Kalmarem", patrzy na listę zaopatrzenia:
Nie nie, to bez sensu tyle jedzenia, dokupimy po drodze...
A on wie, ile Mabon je dziennie? – rzuca niewinnie Feste.

Giermek Eorthweard podsumowuje tradycje religijne innych nacji:
Naolejowany bóg niesie kaganek oświaty... To brzmi jak koszmar pana od BHP!

Drużyna wyruszyła zwiedzać bibliotekę. MG zaczyna:
– Dajcie mi proszę mała chwilkę, tylko na coś sobie rzucę...Wszyscy są pełni złych przeczuć.
Eorthweard rzuca scenicznym szeptem:
A w bibliotece za regałem... Mantykoooora! 

Kolejna sesja kampanii dzieje się w gorącym klimacie, na tropikalnej wyspie. Rozmowa schodzi na niezwykle ważki temat: jak to jest ze zbrojami i nagrzewaniem się – zwłaszcza u Lorda Montcorta, który niedawno nabył wspaniałą, rycerską zbroję kolczą. Montcort rzecze ze znawstwem: 
– Jasne, nie noszę mojej kolczugi na co dzień, ale chciałbym mieć informację ile czasu potrzebuję żeby ją założyć.
– No właśnie, ile się zakłada taką zbroję...? – MG zadaje sobie pytanie na głos.
Montcort bardzo szybko dorzuca, zanim MG powie coś więcej: 
– 5 sekund! Ja mam ją nasmarowaną masłem od środka i się wślizguję w nią!


Drużyna obserwuje żerującego na brzegu olbrzymiego brachiozaura. Montcort jest wyraźnie zaintrygowany.
– A jakiej długości jest ten zwierz?
– No jakbyś nie liczył ogona... – zaczyna MG.
Montcort wchodzi mu w słowo: 
– Nie liczę ogona, bo się złoży.
– ... nie liczył ogona to jakieś 30 metrów – kończy MG.
Montcort rachuje w głowie: 
– 30 metrów. 30 metrów... a mógłbyś nas przerzucić na mapkę statku, chciałem sprawdzić wymiary ładowni...
MG wykonuje mentalnego facepalma, a Montcort nadal się tłumaczy:
– Mamy słonie, ale jak byśmy mieli kawalerię na tym czymś...!
Mabon zaśpiewuje popularną od czasów nabycia słoni przez drużynę melodię "Dolores": 
– Bom bom bom bom bom! dinożarł!


Już drugi gracz dopytuje się o bestię, widocznie nie wiedząc, gdzie dokładnie widziano brachiozaura.
Keffar uprzejmie wskazuje: 
– Tu był, w zatoce.
Feste nagle olśniony rzuca: 
– Tam był! Acha!
– Wy wogóle nie słuchacie co mówi nasz umiłowany Mistrz Gry! - podlizuje się bezwstydnie Nuadu.
– Poza mną! – dorzuca wazeliny do ognia Mabon – Bo ja każde słowo z jego warg spijam właśnie!
– To tak jak ja właśnie! – szybko dodaje Nuadu.
MG lekko zmieszany przerywa pokaz podlizywania się: 
– No, no! Dość tego, gramy!
– Patrz! – Mabon szepce teatralnie do Nuadu – Zarumienił się!



Gracze planują lądowanie na małej wysepce. W ruch idzie kilkuosobowa szalupa, trzeba podzielić załogę statku na grupy do zejścia na ląd.
– Jak przystało, najpierw my. Jak w StarTreku. Cała wierchuszka, jak ktoś zginie, to nikt nie ocaleje na okręcie.
– Ja nawet oznaczyłem kilka miejsc do lądowania. –  giermek Eorthweard usłużnie zwraca się do swojego rycerza – Jedno nazwałem Utah, drugie Omaha, jedno Sword, Juno i Gold.
– To ja proszę Omaha nie! Nie będę się wspinał na żadne klify! – protestuje Montcort.
– Rzeczywiście są na jednej klify, ale nie wyglądają groźnie. – wyjaśnia giermek.
 To zwykła plaża – uśmiecha się przebiegle MG  wysoki brzeg, ale krótka plaża.
– Tak, tak! Zwykła, krótka plaża. – w Montcorcie odzywa się paranoja – Smocze zęby, bunkry i 98-ka na wprost Kalmara!



Ciągłe żarty na temat pary zakochanych, Mabon i Folkego, prowadzą do kolejnych wyjaśnień MG. Tym razem kontra rozbawionych graczy zahaczyła o zwierzęcego towarzysza Keffara, rosomaka Lumipallo.
 Jak zobaczycie w czasie rejsu, parka jest bardzo grzeczna, nawet w kajucie... – zaczyna niewinnie MG.
Eorhtweard dorzuca: 
 Bo rosomak na nich patrzy.
 Keffar specjalnie wstawił go im do kajuty – dodaje Montcort.


Folke schodząc do szalupy z okrętu o mało co nie zaliczył wpadki, zawisł na burcie, a wciągnięty do środka przez innych bohaterów rozkołysał całą szalupę, która o mało nie przewróciła się, uderzając w Kalmara. Po chwili zebrał się w sobie i uspokojony podziękował za pomoc. Montcort spojrzał na niego i lekko ironicznie rzucił.
– Zaatakowałeś jak piechota morska.
 Prawda? – mówi Mabon z zachwytem, wzdychając. – Widać, że wojskowy.
– On nawet jak się wypierdoli, to Mabon się będzie cieszyć – dodaje Eorthweard.



Gracze wylądowali na niewielkiej wysepce, szalupa wróciła na okręt po kolejnych załogantów. MG dopytuje.
 Chciecie już jakiś zwiad robić, czy czekacie na resztę?
 Poczekajmy – proponuje Montcort.
– Nie no trzeba się rozejrzeć - oponuje Keffar.
 Ja bym zrobiła tak. Najpierw zabezpieczyć perymetr. – zaczyna Mabon.
– Skąd takie mądre słowa znasz? – pyta Keffar zaciekawiony.
– Miała szkolenie w wywiadzie – podsumowuje bezlitośnie lord, nadal mając ciągle żal za zdradę Mabon z ostatniego sezonu. [Hej! To nie była żadna zdrada! Ja tylko brata szukałam i mnie oszukano! Jestem niewinna! – przyp. Mabon]


Drużyna znajduje resztki jakiegoś ludzkiego obozowiska. Mabon poszukuje zaginionego brata, więc gdy grzebiąc w ziemi coś znajduje, chce dokładnie obejrzeć znalezisko:
– Wyciągam i badam narzędzie.
– Rzuć sobie na tężec – podsumowuje Keffar, widząc, żę MG nagle wertuje jakiś podręcznik.


Na wyspie żyją wielkie łasice, Nuadu ostrzega pozostałych, aby mieli się na baczności i nie oddalali się sami. Folke trochę powątpiewa w zagrożenie.
 Po prostu – tlumaczy Nuadu  żyją tu wielkie drapieżniki, nie oddalajcie się.
Montcort idzie z pomocą: 
– Pomyślcie, jeśli łasica jest tu wielkości wilka, to jakiej wielkości jest wilk?
– Licząc prostą proporcjonalną to trochę większy od dużego konia, panie – dodaje usłużnie Eorthweard.
 Dziękuję. – Montcort chwali giermka – Tak sobie myślę, oprócz tego, że wykształcony, to jeszcze asperger.


Feste poszedł siku, o czym gracz poinformował w away-tekście na komunikatorze gry.
Montcort dopytuje się: 
– Feste poszedł siku?
 On był sprytny, nie poszedł siku do lasu bo tam łasice, tylko do morza. – wyjaśnia Eorthweard.
 Rekin mu upierdoli końcówkę – rozmarza się Keffar.
– Przecież nie wchodzi po siusiara! – oponuje MG.
A tam – prostuje Nuadu – po siusiara dla niego to trzy kroki do wody.
– Pamiętaj że, jest czarny – dodaje Montcort.


MG nagle niby bezinteresownie rzuca dobrą radą:
– Jeśli podzielicie się na kilka grup, to szybciej przeszukacie całą wyspę…
Simeon, dowodząc swojego instynktu samozachowawczego, scenicznym szeptem szybko dodaje: 
– NIE SŁUCHAJCIE GO!!!


Montcort stracił cierpliwość w czasie rozmowy z Folkem i zaordynował swojemu giermkowi wyjście na siku, gdyż dla minimalizowania niebezpieczeństwa drużyna postanowiła tę czynność wykonywać zawsze w grupkach. Eorhtweard opisuje scenkę rodzajową: 
– Stoimy w krzakach, cisza, słychać tylko, że coś kapie. Odzywam się: "Lordzie Montcort, niech się pan zastanowi. Możliwe, że od dziesiątków dni, nikt nawet nie postawił ludzkiej stopy, a tu w krzakach leje dwóch lordów. Hihihi."


Terror, orzeł lorda Montcorta polował, nażarł się i po powrocie do właściciela niechętnie reaguje na nowe zachęty do lotu zwiadowczego. Montcort z wyrzutem mówi do ptaka: 
– Wpierdalasz ciągle! Jaki ty jesteś leniuch! Wielki i nieruchawy!
 Może jest w ciąży? – pyta zatroskany Eorthweard.
 Boże. Jest w ciąży? Jest samcem! I jest ptakiem! Nie wiem co jest ważniejsze, że nie może być w ciąży! – piekli się Montcort.
 Na statku było dużo wyposzczonych marynarzy, nigdy nic nie wiadomo? – dodaje z namysłem Keffar.
– Może ma tak zwane zaparcie jaja? – wyjaśnia Nuadu.


Rozmowa o tym, czy Feste ma coś wspólnego z wrogą drużynie organizacją Kościołem Ostatecznego Porządku. MG rozwiewa wątpliwości:
– Nie, raczej nie.
 To chaotyczna bestia. – mói Montcort.
 Przez moment był taki uporządkowany, razem z alchemikiem Simeonem, bo się podotykali i się im odmieniło na moment. – wyjaśnia Nuadu, chcąc nawiązać do pewnej przygody, podczas której charakter postaci uległ zmianie pod wpływem magicznego przedmiotu.
 Bo macali kamień – tłumaczy się Simeon.
– Prawilne chłopaki – dorzuca Feste.
– Świadomy siebie mężczyzna jeśli ma ochotę na przygodę gejowską, to ma pełne prawo do niej – rzecze MG z przekonaniem.
 Ja uważam, że nie ma bardziej męskiego seksu niż seks gejowski, w końcu bierze w nim udział dwóch mężczyzn – podsumowuje Nuadu.


Drużyna szybko wycofuje się z lasu, gdzie spotkała małe, cieniste istoty, które napędziły postaciom stracha. W obozie nad morzem drużyna jest szybciej, niż można by się spodziewać. Nuadu podsumowuje: 
– A jak ktoś teraz nas zapyta w obozie "I co? Znaleźliście tam coś?" To odpowiadam: "A spierdalaj!".

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...