piątek, 12 kwietnia 2019

Na skrzydłach Rocranon: parmezan, gouda, remanent i cała prawda o ptaku Montcorta...

MG: tsar
Postacie: Błazen Feste (Mijau) - czarnoskóry młodzieniec z zamorskich krain, o pomalowanej bielidłem twarzy i lepkich rączkach. Lubi warzyć różne podejrzane mikstury, pakować drużynę w tarapaty i płatać figle (szczególnie Montcortowi). Łowca Keffar zwany Twardzielem (Parasit) - dzielny, muskularny i waleczny Ostrojczyk (aka wiking). Niektórzy zwą go też Brunatnym, ale poza najbliższymi towarzyszami nikt nie wie, skąd wzięło się to mrożące krew w żyłach przezwisko... Lord Montcort, sokolnik (smartf0x) - świeżo upieczony szlachcic, za plecami zwany pieszczotliwie przez towarzyszy "hrabianką". Dowódca części wojsk, które mają za zadanie bronić Sotham przed atakiem ryboludzi z głębin. Najnowszymi nabytkami podnoszącymi obronność miasta są dwa słonie, Maniek i Dolores, oraz maskotka oddziału - Sir Burgess, dzielny buldog. Dziki łowca Nuadu (Żuk) - nieustraszony wojownik, który sieje grozę w sercach wrogów, gdy wyciąga swe dwa miecze. W lesie czuje się jak w domu. Lubi wiewiórki, szczególnie gdy nikt nie widzi... Alchemik Simeon (Robson) - wielce mądry, a na dodatek lekko draśnięty zębem czasu uczony z zamiłowaniem do przeprowadzania eksperymentów z udziałem ognia i wybuchów. Szamanka Mabon (MidMad) - wstydliwe, młode i niezwykle żarłoczne dziewczę z Paezurii, lubujące się w pląsaniu wśród drzew, oswajaniu zwierzątek i pieczonych kurczakach. Eorhtweard Allilson (Ungrim) - nowy i z dawna wytęskniony nabytek drużyny - giermek Lorda Montcorta o niewymawialnym imieniu, zwany przez towarzyszy pieszczotliwie Yrtfyrtem ("Eorthweard, panie!"). I tak nadszedł koniec sezonu przygód naszych śmiałków w egzotycznych krainach, a z nim nowe kwiatki... Gracze pogubili się w zawiłościach fabuły, a na ostatniej sesji zostali zaatakowani przez groźne plemię wyspiarskich tubylców i usiłują brać nogi za pas, choć nie wiedzą kompletnie, co teraz zrobić. MG wyjaśnia dobrotliwie: - Próbuję dla was układać bardzo proste puzzle właśnie!
Puzzle. Ha. Ha. Ha. Nieśmieszne.



Montcort wysyła swojego orła Terrora z wiadomością do wiernego giermka Eorthwearda. MG zaciekawiony pyta:
- A jaki ty masz stosunek do ptaków lorda Montcorta?
Reszta graczy durnowato chichocze.
- Ja je pielęgnuję i karmię… - plącze się w zeznaniach zakłopotany giermek.
- A to w porządku - dodaje MG - nie budzą w tobie strachu.
- Lord Montcort czasami daje mi pogłaskać swojego ptaka - dorzuca w końcu z powagą Eorthweard.
Gracze pokładają się ze śmiechu. Nie wiedzieć czemu lord Montcort się dąsa...


Eorthweard pisze wiadomość do Montcorta na skrawku papieru, którą potem przymocuje do ptasiej nogi:
- Muszę się ograniczać, bo tu się zmieści najwyżej 160 znaków.
- Ale Terror ma udźwig 320 znaków! - odpowiada z dumą Montcort.


Walka w podziemiach. Na drużynę czekają trzy wrogie węże. Żeby je rozróżnić, gracze odpowiednio je nazywają… Na Keffara wskakuje wielki wąż i go gryzie w udo. Nuadu zamierza się na długi, mięsisty kształt na wysokości lędźwi towarzysza, ale Keffar ostrzega towarzysza z nieskrywaną dumą w głosie: - Uważaj! To nie wąż!!! Montcort łapie za kostkę Keffara, żeby wojownik nie działał zbyt pochopnie. Keffar jednak niewzruszenie idzie i ciągnie towarzysza za sobą: - Montcort, ale to nie noga… - szczerzy się wielki wojownik.

Tak wygląda Montcort łapiący za kostkę wojowniczego Keffara.
Walka z tubylcami. Wrogi szaman rzucił czar - paraliż. Eorthweard stwierdza: - Sparaliżowało mnie ze stresu… - przypomina sobie techniki radzenia sobie z takimi sytuacjami - ... wyobrażam sobie, że nasi wrogowie są nadzy… ale zaraz… - zerka na tubylców - przecież oni są nadzy…Sytuację ratuje Montcort: - Wyobraź sobie, że są w garniturach! Eorhtweard zerka na mapę, którą już "ktoś" tradycyjnie przyozdobił: - Ktoś już kutasa dorysował. Kutas jeden użył mojego koloru… tani chwyt… Drużyna, pokrwawiona i poszarpana, w opłakanym stanie, wraca ze zwiadu na wyspie. Kapitan statku drużyny, Hel, patrzy zdumiony. Montcort wyjaśnia niewzruszenie: - No co, negocjacje się nie udały. Drużyna dyskretnie eksploruje podziemia. Feste narobił hałasu i wrzucił pochodnie do dziury. W oddali słychać jakby znajome echo: "Fool of a Took!". Niektórzy nerwowo rozglądają się, szukając wzrokiem nadchodzącego ogromnego trolla, jednak nic takiego się nie wydarza. Drużyna oddycha z ulgą. Montcort stwierdza: - Keffar, siły o jakim rzędzie wielkości mógłbyś użyć, żeby pchnąć między łopatkami Festego, tak żeby wpadł do tej dziury? Keffar zastanawia się chwilę, po czym mówi: - Myślę, że jedną spartę. -To taka mała odległość - dodaje ze znawstwem Nuadu - że myślę, że wystarczy pół sparty... Robson jest bardzo zasadniczym graczem i jego Simeon jest świetnie na wszystko przygotowany. Drużyna schodzi głębiej w podziemia. Mogą tam być potwory. Ktoś pyta: - A czy Simeon ma jeszcze mikstury ognistego zionięcia? - W zasadzie - zaczyna wyliczać akademickim tonem Simeon Alchemik, zerkając na listę ekwipunku - to mam przy sobie takie mikstury: dwie leczenia k6+1..., jedna trucizny, jedna… - KTO ZNOWU WYWOŁAŁ DEMONA REMANENTU?! - wykrzykuje z przerażeniem Montcort. Mabon rzuca czar na rój złowrogich owadów. MG: - Słyszycie jak Mabon wypowiada pewne bardzo niepokojące słowa… Nuadu dopytuje: - “Będziesz jeszcze jadł tego kurczaka?” MG pokazuje kolejne kręgi światła na mapie podziemi: - A to jest zasięg ogniska, a to jest półmrok, a to...
- Ej, co zrobił Montcort? - widać, jak ikona Montcorta rozświetla się niczym choinka.
- To moja aura zajebistości! - wyjaśnia lord skromnie. Walka z wielkimi ropuchami. Halden, pomocnik Simeona, wywołuje czarem zwierzę do pomocy w walce… jest to bardzo jadowity wodny wąż. Niestety jego pierwsza akcja kończy się niepowodzeniem, wąż wpada do głębokiego bajorka i ślad po nim ginie. Gracze wzdychają z zawodem. Simeon rzuca w przestrzeń: - Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć… Po dokładnym zbadaniu podziemi drużyna napotyka na pokaźny skarb. MG prosi o rzuty, żeby określić jego zawartość. Drużyna gorliwie rzuca różnymi kośćmi w dowolnych kombinacjach, rzuca, rzuca i rzuca - końca nie widać, a nie wiadomo nawet, czy rzuty są korzystne. Zniecierpliwiony Montcort sam wymyśla skład skarbu: - Macie 3 kły, bramę [jednostka lokalnej waluty niezbyt wygórowanej wartości], 18 skórek po wątrobiance, dyszel od wozu, widelec złamany, włóczkę i 3 pomidory. Okazało się jednak, że skarb jest okazały, jest tam między innymi jakiś miecz… - Miecz? Magiczny miecz? - cieszą się gracze. - Długi… - mamrocze pod nosem MG, losując szczegóły. - Co? - Przeklęty Miecz Długu! Słychać chóralne, pełne rozczarowania westchnienie graczy... Walka. Eorthweard ponagla swego lorda, żeby oddał strzał: - No rzucaj! Montcort:
- Poczekaj, to trochę potrwa… Mabon wyjaśnia, robiąc aluzję do legendarnych słabych "serowych" strzał towarzysza: - Musi parmezan nadziać na łuk… Montcort w końcu trafił z "serowego" łuku, który zwykle nie trafia do celu, ale… tradycyjnie - obrażenia słabe. Eorhweard zerka ze znawstwem na ranę: - To taki gouda w połowie terminu ważności.
Keffarowi nie wyszło skradanie, sturlał się ze zbocza na zwiadzie, co było bardzo komiczne. Prosi rechoczącego Montcorta o dyskrecję, by nie stracić w oczach pozostałych towarzyszy. Wracają do obozu, jednak Montcort nie wytrzymuje i chichocząc rzuca:
- E, Fikołek, choć się ogrzać do ogniska!
Keffar odpowiada, zaciskając pięści:
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć, zanim stracisz przytomność?

Keffar, dzielny wojownik, wali swoimi magicznymi toporami jak kołowrót ale ciągle nie może trafić w skorpiona. Eorthweard myśli perspektywicznie, wspomina o spodziewanym łupie: - No dobra, damy mu trochę kasy, nawet jeśli nie zbiera fragów... Drużyna idzie przez dżunglę, przymiera głodem, ratuje się polowaniami i skrupulatnie odnotowuje kolejne porcje żywności w ekwipunku. W nocy ktoś wypatruje czającego się w krzakach tubylca. Łapie go zwinny Nuadu i przygniata swoim ciałem w solidnej zbroi. Coś chrupie. Montcort zaciera ręce: - Oho, będzie 6 porcji żywności! Wszyscy śmieją się do rozpuku. - No co? Z takiego chudego 16-latka więcej nie będzie! - wyjaśnia poważnie Montcort. MG opisuje pole walki:
- Tam widzicie, jest taka pomarańczowa linia waszego obozu za którą możecie się skryć...
- Linia Maginota! - rzuca ze znawstwem Mabon. Drużyna staje oko w oko z czarnym, wielkim skorpionem. Zupełnie takim, jakiego pancerza użyto do budowy zbroi Nuadu. Postacie przygotowują broń, a dziki Nuadu się rozmarza:
- Mistrzu Gry, czy można tą moją zbroję poprawiać, skoro będę miał więcej materiału? - E! e! e! Ty dostałeś zbroję w 1 sezonie, teraz dla mnie kolej! - oponuje Keffar. - Nie dzielcie skóry na skorpionie! - uspokaja kolegów giermek Eorthweard, widząc zbliżającą się bestię.


Nocny napad złych tubylców, ludzi-tygrysów.
- Otaczają nas! - krzyczy Keffar.
Spietrany Montcort rzuca:
- To ja strzelam… i zaraz po strzale płynę z powrotem do domu, do Sotham! Znaczy tfu, chowam się.

Gracze są bardzo zirytowani pogonią za mrzonkami i trudnościami w drodze do celu... Montcort nie wytrzymuje:
- Mam tego dość! Ludzie-orły, ludzie-tygrysy, ludzie-guźce, a my jak Gucwińscy popierdalamy za nimi!

Dziwna rozmowa o łupieżczych wyprawach i ich skutkach. Szczególnie zaskakuje głos ostrojczyka, Keffara [przedstawiciela lokalnej odmiany wikingów]: - Napadają, łupią, a potem zdziwieni! - Dziwne słowa w ustach Ostrojczyka - dodaje MG. Montcort wyjaśnia MG z politowaniem: - Ostrojczycy nie napadają. To zwykła wymiana. Przywożą dużo zła i zabierają dużo dobra. Gracze na wyprawie na Białe Małpy doznają dysonansu poznawczego. Małpy, opisane jako krwiożercze stwory, okazują się zwykłymi zwierzętami zbierającymi rośliny. Graczom do obrazu nie pasuje tylko rzekomy atak na gniazdo orłów, które nakazały drużynie krwawą zemstę na małpach. Według orła, który ocalał, małpy miały zabić jego partnerkę, młode i porozbijać ich jaja. MG pyta graczy: - Wiecie, tak naprawdę musicie się zastanowić, dlaczego małpy to zrobiły? Simeon jak zwykle błyskotliwy rzuca: - Dla jaj! Gracze nie mogą zdecydować czy atakować małpy czy zostawić je w spokoju. Impas się przedłuża. MG niecierpliwi się: - Dobra. Zaplanujcie coś szybko i działamy. - Hyhyhy - śmieje się Eorthweard, znając niezdecydowanie drużyny - ty to jesteś zabawny. Montcort wychodzi sam naprzeciwko grupie małp, starając się je sprowokować do ataku, niestety te zachowują się ostrożnie, ale zupełnie pokojowo. Pozostali bohaterowie z ukrycia nieco dalej obserwują z napięciem. Padają pierwsze, "dobre rady": - Zagadaj do nich! - proponuje Eorthweard. Keffar-Ostrojczyk pyta: - Mówisz jakoś po małpiemu? Montcort pod nosem: - Ta, znam ostrojski. Mabon jest rozdarta. Małpy okazały się zwykłymi zwierzętami, a nie krwiożerczymi istotami. Drużyna porzuciła polowanie na nie. Niestety oznacza to, że nie będzie pomocy ducha orła w przyszłych zmaganiach z wrogami, którzy porwali jej brata i nagle perspektywa odzyskania go nieco się oddaliła, zamiast przybliżyć. Montcort tradycyjnie "pociesza" koleżankę: - Mabon zobacz. Ja nie mam brata. Nie mam siostry. Jakoś żyję... I na koniec, tradycyjnie, PEDEKI! MG rozdziela je z namaszczeniem, ale Nuadu ma pewne uwagi co do enpecki z nim związanej: - Ej, a kiedy moja dziewczyna dostanie nowy level? - Ale ci enpece strasznie wolno levelują… Nuadu wyraża swoje lekkie zniecierpliwienie zaistniałą sytuacją:
 - Ch*j mnie to obchodzi! MG czyni facepalma. Kurtyna. Dziękujemy za uwagę i do zobaczenia w kolejnym sezonie!

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...