MG: Smartfox
Postacie:
Mijau - Guillermo González, meksykański deratyzator, nielegalny imigrant, przykład żywo ilustrujący powiedzenie „curiosity killed the cat”
Parasit - Derek Arslan, radiowiec o arabskich korzeniach, hodujący pogłębiające się schorzenia psychiczne
Robson - Edward Paxton, świetny haker, przedstawiciel anglosaskiej większości etnicznej, nie do końca wierzy w życie poza siecią
Tsar - James "Grouse" Murdoch, dziennikarz i miłośnik sportów ekstremalnych pochodzenia anglosaskiego, ostatnio dość zagubiony między rzeczywistością a Rzeczywistością // aka Spencer, królewski szermierz z Krain Snów
Żuk - Maxymilian Clearwater, były żołnierz po przejściach, również o korzeniach anglosaskich i z niewyjaśnionym zamiłowanem do młotka
MidMad - Catherine Jones, czarnoskóra agentka FBI, dyplomowana służbistka; ma psa, ale powoli dostaje też kotaPaxton ma problemy z zapaniętaniem imienia ważnego NPC:
- Czcigodny Athal, Athal, Al...
- Ciekawe, ile razy sie jeszcze pomyli i kiedy powie ANAL! - zastanawiają się inne postacie.
- Czcigodny Anal?
Paxton bardzo się denerwuje, bo towarzyszące drużynie inteligentne koty ciągle mu przeszkadzają, więc wpada na iście macgyverowski pomysł:
- Wyciągam laser pointer z plecaka i rzucam wiązkę na ścianę...
Dziewczynka o nadprzyrodzonych mocach mówi o swoich realistycznych snach, przedstawiających prawdziwe, przeszłe wydarzenia. Swoje słowa kieruje do Meksykanina, którego bujna przeszłość obfituje m.in. w zdradę żony i bolesny rozwód:
- Śniło mi sie, że zabito twojego ojca...
Guillermo zdziwiony chce pocieszyć dziewczynkę:
- Taaak? Ale nie, to nic takiego. To był tylko mój teść.
Guillermo nie ma pieniędzy. W Krainie Snów musi je wyśnić. MG szybko sprowadza go na ziemię:
- Przy twoich rzutach to z kieszeni co najwyżej wyciągniesz stówkę z Waryńskim.
Drużyna walczy z brzydkimi i niedobrymi przeciwnikami. Korpulentny Meksykanin chce pomóc towarzyszom w walce:
- Jak mogę ci pomóc, Max?
- Ty to lepiej stój cichutko w kącie i spokojnie czekaj - odrzuca Max, pamiętając wszystkie pechowe wejścia kolegi i ich konsekwencje.
Guillermo stwierdza po dłuższym namyśle, ucieszony:
- To akurat mogę zrobić!
Drużyna umawia się na spotkanie z niejaką Lilith, która mocno im bruździ. Wszyscy (no, prawie...) rozstawiają się taktycznie po parku i przygotowują broń. MG komentuje:
- Aha, będzie Mexican Standoff. W sumie się zgadza, Meksykanina już macie!
Po długiej rozmowie z czcigodnym, mądrym acz staromodnym królem z Krain Snów o kwiecistej wymowie i olbrzymiej wiedzy, który jednak nie zdradza żadnej ze swoich tajemnic, Arslan, osobnik pochodzenia bliskowschodniego, podsumowuje ilość zdobytej wiedzy:
- Czyli chuj wiemy...
- No tak - przyznaje MG - to, co masz w głowie, to na pewno nie są Rubajjaty.
Drużyna ma się wybrać na kolejną wizytę do króla, jednak nikt się jakoś nie kwapi, niektórzy wymyślają przeróżne wymówki. MG próbuje wybrać przymusowych ochotników:
- Czyli co, biali zostają, kolorowi idą?
- No, niech w końcu czarny zginie jako pierwszy! - rzuca jeden z „białych” graczy, zerkając niewinnie na Catherine.
Schodzimy w dół ciemnej wieży. Paxton wpada w panikę:
- Za kogo łapię? Łapię za kogoś... - wykonuje rzut.
- Za Spencera. Rozpoznajesz to, bo jest mały i szczupły.
- Łapiesz za Spencera! - echo w wieży bezlitośnie powtarza ostatnie słowo.
- Łapiesz za Spencera Spencera? - dorzuca ktoś usłużnie.
- I szybko nim potrząsam! - dorzuca radośnie Paxton.
- GET A ROOM, BOYS!
- Ależ monsieur - oponuje Spencer - może później znajdziemy sobie jakieś ustronne miejsce?
MG opisuje, że napotkane ghule kładą ręce na torbie Paxtona i chcą dorwać jej zawartość.
- I co - oburza się Bill - od pół godziny ghule macają mnie po torbie?!
MG rzuca namiętnie, puszczając oczko i nawiązując do faktu, że mieliśmy przerwę w grze:
- Tęskniłem, Robson...
Jones próbuje przekupić ghoule mięsem.
MG pyta:
- Jakie to mięso?
- Wołowina.
- Ghoule odskakują z obrzydzeniem czy też paniką - wyjaśnia MG.
Spencer ze znawstwem rzuca:
- Ludzina dała by lepszy efekt.
- Mówisz? - Jones patrzy na nieprzytomnego Arslana.
Parasit grający Arslana włącza kamerkę i pokazuje Jones środkowy paluch.
Żuk się oburza:
- Uuuu! Kobiecie pokazał fucka!
Parasit rzuca z uśmiechem:
- Gender kurrrrwa!
Jones próbuje nawiązać rozmowę z ghulami:
- Przybywamy w przyjaźni.
Spencer parska, patrząc na nieprzytomnego Arslana, co nie umyka uwadze przywódcy ghuli.
MG w roli ghula rzuca sarkastycznie, spoglądając na leżącego człowieka:
- Dziękujemy ci za znak przyjaźni „przyjaciółko”, my członkowie plemienia Świętej Krowy!
MG jako ghoul:
- Poprowadzimy was poza miasto Gugów. Co w zamian otrzymamy?
Spencer deklaruje:
- Przez krótki moment spogląda na nieprzytomnego Arslana.
MG jako ghoul błyskawicznie rzuca: - Zgoda!!!
Parasit włącza kamerkę i pokazuje środkowy palec kolegom. Wszyscy, nie wiedzieć czemu, mają deja vu.
Max handluje z ghulami, które szukają przedmiotów związanych z technologią. Wyciąga multitoola. Tsar podsumowuje, nawiązując do klasyki:
- Max rozpina rozporek i rzuca: Max Clearwater Multitool!
- Ale on jest malutki - wyjaśnia Max - więc mówię od razu: Now, you sleep!
Ghul tłumaczy warczący język drugiego psiogłowca, kierując się do Jones, której jego kolega od dłuższego czasu dziwnie się przygląda:
- Mój przyjaciel ma pytanie.
- Tak?
- Czy masz samca?
Panika Jones przyjmuje legendarne rozmiary.
Drapieżny Elektrołowca, mechaniczno-elektroniczna istota, mimo potargania okablowania przez Spencera nie może pozbyć się zafascynowania laptopem Paxtona.
- Elektrołowca wysuwa jedno z ramion i ostrym palcem stuka w pokrywę laptopa.
Spencer rzuca:
- ...a w dymku nad jego głową pojawia się jedno słowo: "KCEM".
Elektrołowca podłącza się do laptopa Paxtona i wysysa z niego dane.
- Ja mam tam wirusy... - martwi się haker.
- Pewnie porno też tam masz!
- I od teraz będzie mu się odbijało dymkami „Enlarge your penis!”
Elektrołowca zgrywa wszystkie dane z laptopa Paxtona, w końcu trafia na bazę wirusów hakera i to okazuje się być dla istoty zgubne. Wkrótce uruchomione wirusy atakują jego system i drużyna obserwuje jego powolną degradację. Max stwierdza filozoficznie:
- Być może właśnie przyczyniliśmy się do zagłady tego gatunku.
W dużym pomieszeniu z komputerami typu ENIAC ghule z werwą zabierają się za rozmontowanie bębnów i elementów komputerów. Paxton, ani przez chwilę nie zastanawiając się, postanawia się do nich przyłączyć. - Idę im pomóc! Pokażę im, jak czegoś nie potrafią, jak to zrobić. - To jawny przykład hackerplainingu! - oburza się Spencer. - Nie no, tylko chcę im pokazać, jak na czymś się nie znają! - wyjaśnia Paxton. MG stwierdza:
- Jaaaa, pierwszy raz widzę jak hacker z ghulami porównuje siusiaki!
Po spotkaniu ze złowrogim Gugiem i ucieczką, która ledwo się powiodła, dwóch członków drużyny wpada w czasowy obłęd. Ghule patrzą na nich z niepokojem. Ich przywódca konspiracyjnym szeptem, kręcąc kółeczka przy czole, szepcze do kolegów. - Mamo, tato, jestem w pralce!
Max w paranoi rzuca się w lewo i prawo, wykrzykuje rozkazy. Spencer (aka zbierający krzyżyki na umiejki manczkin tsar) pyta:
- Mistrzu Gry, jak walnę z otwartej w pysk Maxa, to będę mógł rzucić na Psychologię? MG odpowiada:
- Bardziej na unik...
Halasująca drużyna płoszy Pająka z Leng, który postanawia jednak oddalić się ku bezpieczniejszym okolicom. Paxton stwierdza z triumfem:
- Pajong z Leng się zlęk!