MG: Funio
Postacie:
Wookie o imieniu Jarrwarrr - Seji
Khall, padawan rasy Zabrak - Nelek
Twi'lekanka La'sara Fortuna - MidMad
Kaldoranin Kim Long - Tarquill
Gdy już zeżarliśmy ciasto, paluszki, ciasteczka, chipsy i wyżłopaliśmy dziwny napój do złudzenia przypominający, zarówno wizualnie, jak i smakowo, skrzyżowanie ludwika z... ludwikiem (no dobra, z czymś innym, ale wstydzę się napisać), postanowiliśmy jednak zagrać w kontynuację przygód bardzo młodych i niedoświadczonych padawanów.
Po 1,5 godz. usiłowań, by rozpocząć sesję, Funio zastosował nietypową strategię:
- Ale dlaczego w ogóle się na sesję umówiliśmy? Gdzie flaszka?
Flaszki nie było, więc jednak postanowiliśmy grać.
Na początek MG zaczął przypominać nam, co stało się na poprzedniej sesji.
- Przylecieliście na planetę Qatar, na której są bardzo ważne dla Republiki złoża pewnego rzadkiego minerału...
- Zaraz zaraz, a jak się ci tubylcy nazywają?
- Qatarzy.
- Ci heretycy?!
W chwilę później Seji
- Mówisz, że jest to odległa planeta, z rzadkim minerałem, mieszkają na niej kotowaci tubylcy, na pewno błękitnoskórzy, na planecie rośnie wiele gigantycznych drzew, które tubylcy otaczaja wielką czcią. To ten metal pewnie nazywa się "unobtainium"!
Funio w tej chwili zaczął mentalnie ostrzyć maczetę.
Gracze postanowili udobruchać MG swą dobrą pamięcią zdarzeń z poprzedniej sesji:
- Polecieliśmy na tą planetę w misji republikańskiej z senatorem... Zaraz, jak się on nazywał? Ord Mantell?
- Wiem, wiem! Ord... Old Spice!
Senator nazywał się oczywiście Ord Cantrell. A MG nas okropnie znienawidził.
Seji próbuje wczuć się w postać swojego padawana, Wookie postanawia zagłębić się w filozoficzne rozważania w następującej kwestii:
- Czy do mieczy świetlnych są szlifierki świetlne?
Niestety kwestia ta pozostała otwarta.
Zniechęcony MG postanawia jednak prowadzić sesję. Nasze postacie rozgościły się na planecie. MG zaczyna opowiadać znużonym głosem:
- Po wylądowaniu odprowadzono was do kwater gościnnych.
- PEDEKI?! - wykrzykują wszyscy gracze zgodnym chórem.
MG prowadzi niewzruszenie dalej, w końcu to jego ulubione SW D20:
- Nastał ranek...
- Ile czarów sobie przypomniałem? - pyta Seji grający Wookiem, który nie ma żadnych mocy poza umiejętnością walki mieczem świetlnym.
Następnie, po kolejnych 100 offtopach, MG stwierdza:
- Przepraszam was bardzo, ale zejdę na chwilkę z tematu.
W końcu padawani postanowili wstać z rana, ogarnąć się i spotkać senatora.
- No to umyliśmy się. Udało się? - pytają gracze, chcąc w końcu poturlać kośćmi.
- TAK! - stwierdza Funio u kresu wytrzymałości.
- PEDEKI!!! - w końcu zrobiliśmy więcej, niż przez całą ostatnią sesję!
Jedna z kocich tubylczyń przyniosła nam kosz z owocami i dała go padawanowi z rasy Zabrak (z tej samej, z której pochodzi Darth Maul, więc miał dużo rogów na głowie). Jeden z graczy stwierdza, patrząc na owoce i kolegę:
- O, przyniosła jabłko dla jeża!
Wookie przygotowuje się do wyjścia.
- Zaprasowuję Mocą futro w kantkę.
- Nie zapomnij o goździku w butonierce!
- I pamiętaj, zły Force Touch boli przez całe życie!
Zaintrygowało nas (no dobrze, nie nas, tylko moich kolegów płci męskiej), jak nazywa się piekna kocia tubylczyni. Funio objaśnia:
- Nazywa się Schizza.
- Może Schazza? I śpiewa w zespole Disco Pol... Quatar?
- Oj, to na pewno ma takie urocze ząbki?
- To kocia rasa - stwierdza z rezygnacją Funio, - To co ma mieć, fiszbiny?!
- A, to żywi się planktonem! - dochodzi do wniosku sprytny inaczej Wookie.
Senator Ord Cantrell odznaczał się niecodzienną tuszą. Jego przybycie na miejsce spotkania z lokalnymi dygnitarzami przedłużało się.Wookie pobiegł odnaleźć świtę senatora, jak najszybciej potrafił. W biegu wpadł na senatora. Okazało się, że ten... zaklinował się w dość wąskim korytarzu.
- Zaklinował się!
- Widzicie, jak cała świta pcha senatora. - opisuje Funio.
- To może Force Gripem go! - podpowiada jeden z padawanów, przypomnę, Jedi. Nie Sith.
- Nie no, lepiej Force... jak mu tam... Pull?
- Znaczy Pociągnięcie Mocy?
- To ja już go popchnę od tyłu - stwierdza Wookie z lubieżnym uśmiechem...
Dodam tylko, że senatora udało się uwolnić z krępującej sytuacji.
Wookie próbował komunikować się z kocimi tubylcami, ale mu nie wychodziło - mówił tylko w swoim języku.
- A w zasadzie, jak nazywa się język Wookieech?
- Łukasz! - wyjaśnia Seji.
Podczas ucieczki z miejsca spotkania po ataku zamachowca (mniejsza z tym, że miejsce przypominało plac w Dallas, a strzelec znajdował się w pobliskim budynku biblioteki), postanowiliśmy ewakuować senatora, i gonić zamachowca (a może ich było dwóch?). Wartka akcja, pościgi, skoki, wspinaczka, wszyscy z wypiekami twarzy włączają się do działania.
- Możesz wejść na budynek biblioteki po takich jakby pseudoschodach na zewnątrz - opisuje Funio.
- A czy po pseudoschodach można iść na nibynóżkach? - zastanawia się Wookiee.
W oddali zamuczało stado bydła.
Sytuacja się komplikuje, gdy zamachowiec - bounty hunter - zaczyna uciekać. Padawani postanawiają go gonić.
- Uważajcie, a co zrobimy jak wypadnie na nas dwudziestu Fettów...
- ... i jedEN pani Grażynka The Hutt?
- Znaczy, pani Grażynka The Hutt, plus jeden... ale +1 do sprzedaży warzyw! (patrz poprzednia sesja)
- I użyje na nas Śmiercionośny Atak Porem!
- I Onion Kick!
Mimo wszystko jakimś cudem przeżyliśmy tą sesję. Dziękujemy Ci Funiu, wspiąłeś się na szczyty wyrozumiałości i cierpliwości! ;)
2 komentarze:
Niezla trzoda :D
Force Touch...
Padawani byli uroczy. A nawet óroczy. Szacun dla MG za opanowanie:)
Prześlij komentarz