poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Na skrzydłach Rocranon, czyli gdyby bydło umiało fruwać...

Czasami bywa tak, że mimo najszczerszych chęci graczy, zupełnie nieoczekiwanie (i nie wiadomo skąd!) pojawiają się stada bydła...

MG: tsar
Postacie:
Błazen Feste - Mijau
Łowca Keffar zwany Twardzielem - Parasit
Sokolnik i Lord Montcort - Smartf0x
Dziki łowca Nuadu - Żuk
Alchemik Simeon / Uczeń alchemika Halden - Robson
Szamanka Mabon - MidMad


Chwilę przed sesją gracze rozprawiają na temat ekwipunku. Okazuje się, że konieczne są zakupy, ale kasę drużyny trzyma Keffar (grany przez Parasita), który dał się już poznać jako skąpiec extraordinaire.
- Zaraz przyjdzie Parasit. Spróbuję go dołączyć... - stwierdza dobrodusznie Fox.
- Czekaj! Najpierw wydamy pieniądze! - krzyczy w popłochu Żuk.


Mabon to młode, niepozorne dziewczę wyróżniające się wielkim apetytem. Ma jednak wielkie serce - gdy zobaczyła głodne dzieci, postanowiła zdobyć się na najwyższą możliwą ofiarę i podarować im trochę jedzenia. Towarzysze są zszokowani:
- Patrzcie - mówi Feste - Mabon sama oddała jedzenie...
- Bo ona tuczy te dzieci, żeby je później opierdolić! - stwierdza Keffar, zadowolony z rozwikłania zagadki.


Drużynę zaatakowały żuki w podziemiach. Jeden tryknął Keffara rogami, trafiając dzielnego bohatera w nogi. Jakiś anonimowy gracz rzuca:
- To w torbę dostał!
- No nie, na wysokości kolan dostał... - stwierdza na wpół załamany MG.
- No właśnie, on ma na tej wysokości torbę - Montcort wykazuje się niepokojącą znajomością anatomii kolegi. - Zmienimy jego przydomek na Keffar Jednojajeczny!


Leciwy alchemik Simeon przyjął na naukę kilku nowych uczniów, więc przedstawia ich drużynie. Nie do końca jednak przemyślał ich imiona...
- To jest Harder. - mówi Simeon.
- Oh! Harder! Harder! - pojawia się znikąd odpowiednio modulowany głos łudząco podobny do głosu Nuadu.
Po tej jakże niefortunnej wypadku Harder został przemianowany na Haldena. Uf! ;)



Nogli-Cuir, strażnik milicji, od dłuższej chwili stara się namówić drużynę, aby wzięła udział w obronie nabrzeża miasta. Gracze są nieco oporni... albo po prostu mało domyślni? Simeon, znany też jako „wujek dobra rada”,
 usiłuje podzielić się swoją, ekhem, mądrością:
- To może byście wynajęli jakichś milicjantów?
Dotychczas opanowany Nogli Cuir w końcu się wścieka:
 - No właśnie próbuję, ale jesteście kurewsko oporni!!!


Gracze znajdują około 100 ksiąg rozkładających się na podłodze w tajemniczym kompleksie jaskiń.
Keffar komentuje z właściwym sobie taktem i wrodzonym smakiem:
- Simeon na ten widok by się pewnie obsrał, ale mnie to trochę pierdoli.
Drużyna zostawia księgi i w milczeniu opuszcza jaskinię. Kurtyna.


Mimo odnalezionego wyjścia na zewnątrz i widocznej drogi ku wolności, Keffar postanawia wrócić i sprawdzić do reszty podziemny kompleks jaskiń. Montcort marudzi.
- Montcort, nie spazmuj - dissuje go Keffar ze stoickim spokojem.
- Wiesz jak jest Montcort, to przecież Keffar Twardziel! - przypomina MG.
- No, jak byłem mały, to wpadłem do kociołka z maścią Simeona* i tak mi już zostało - Keffar ujawnia kluczowe fakty z czasów dzieciństwa.
- Taa, legendarna maść Simeona, po niej staje nawet nieboszczyk - przypomina sobie Montcort.
- Nieboszczykowi - precyzuje Keffar.
(*) - Słynna maść Simeona, która czyni dużym i twardym. Khm khm!


Od bydła (albo podręcznikowego znęcania się nad graczami, jak kto woli) nie opędził się też Mistrz Gry.
- Nagle spod sufitu, z sieci, zeskakuje pająk! Nie jest duży. Ma półtora metra... - gracze truchleją. Postanawiają się jednak dopytać o szczegóły i jeszcze co najmniej przez 5 sekund nie uciekać. MG odpowiada z uśmiechem:
- Pająk? Tak. Jest jadowity. To słaba trucizna, choć śmiertelna.


Dzielny inaczej błazen Feste boi się elfich strzał:
- Schowam się za osiołka!
- Nie, bo nam elfy osiołka ubiją, jak będą w ciebie celować! - przypomina jeden z towarzyszy.
- Właśnie, a dużo za niego zapłaciliśmy... - mówi Keffar Pejsaty.
- Płaciliście za Feste?! 


Zapada wieczór, czas obmyśleć warty:
- A na kolejną wartę pójdzie Nuadu z tym tam, pajacem...
- Ale ja jestem certyfikowanym błaznem! - oburza się Feste.


Montcort z dumą zdradza tajemnice swojego ptaka. Takiego latającego, wiecie, sokolnikiem jest: 
- Mój orzeł nazywa się Terror. Ma wgrany program antyterrorystyczny.


Jak na sprytnego szlachcica przystało, Montcort nie zorientował się, że ślady, które widzieliśmy, to ślady elfów, a nie ludzi. Pozostali gracze nie dają mu spokoju:
- Montcort, od czasu gdy zostałeś szlachcicem, tytuł lordowski padł ci na mózg.
- Lordozy dostał!


Halden udał się w podróż do elfów wbrew zaleceniom swego mistrza Simeona, który pozostał w mieście. Montcortowi strasznie się to nie spodobało, więc na każdym kroku demonstruje swoje szlacheckie maniery, traktując nieopierzonego młodzieńca, nawykłego do ślęczenia nad księgami, jak poborowego w wojsku. Wymyśla mu najróżniejsze, najgłupsze i najnudniejsze zadania i ćwiczenia fizyczne. Pewnego razu postanawia przegonić go po lesie, by poszukać śladów elfów. Niektórzy pozostali członkowie drużyny podejrzewają jednak, że Montcort tak „wyróżnia” Haldena z zupełnie innego powodu...
- Szukacie elfów… połamanych gałązek… znaków na drzewach… - opisuje MG.
- Takich? - pyta niewinnie Mabon.


Motncort jednak nie daje za wygraną i niemiłosiernie gnębi kota-Haldena:
- Zbuduj szałas!
- Pościel nam posłania!
- Wypucuj kociołek!
Halden w końcu znajduje chwilę wytchnienia i zaczyna zajmować się swoimi sprawami. Montcort od razu to zauważa, ale obóz już rozbity, wszystko gotowe i na poczekaniu nie może wymyślić żadnego nowego sposobu znęcania się nad uczniem alchemika:
- Chodź do lasu... - zaczyna Montcort. - Muszę... Ci pokazać... rzeczy...
- Aha! - Nuadu rozszyfrowuje zamiary Montcorta. - Będziesz mu pokazywał rzeczy teraz!
Zupełnie nie wiadomo dlaczego, drużyna wybucha śmiechem. Montcort jest smutny.



Spotykamy elfy w lesie Quonyth. Brzechwy ich wymierzonych w nas strzał są żółte, przewiązane niebieską nicią, a my wciąż nie wiemy, czy elfy są przyjaźnie do nas nastawione, czy nie.
- Żółte i niebieskie?! To przecież szwedzkie elfy! - rozwiązuje zagadkę Mabon.
- DZIEŃ DOBRY! JESTEŚMY IMIGRANTAMI! - rzuca pośpiesznie Montcort.


Mabon z Keffarem chodzą po lesie, szukając Festego, który się gdzieś zawieruszył. Wkrótce spotykają elfiego strażnika. MG opisuje sytuację:
- Elf coś mówi śpiewnie w swoim języku, uśmiecha się i wskazuje wam drogę w ciemność. 
Mabon i Keffar nie znają tego języka i nic nie rozumieją. Z pomocą przychodzi im Nuadu, który udając mowę elfa, tłumaczy, szeroko się uśmiechając:
- Idźcie tam, ludzie, tam są kociołki, w których gotujemy obcych!


Nie możemy się doczekać następnej sesji. MG postanawia nam ulżyć w cierpieniu i jako teasera wysyła nam tabelkę spotkań losowych. Niestety zawartość tabelki jest zupełnie zamazana i nie da się jej odczytać:


Gracze są bardzo niepocieszeni, bo skąd będzie wiadomo, jak teraz podpiłować kostki? SmartFox staje jednak na wysokości zadania:
- Słuchajcie! Odtworzyłem treść tabelki!!!


Tak było!
Disclaimer: to wcale nie jest lokowanie produktu Spotkania Losowe.


Ciąg dalszy może nastąpi - jak nie zginiemy na kolejnej sesji... ;)
A tymczasem - zapraszamy do odwiedzin w świecie Rocranon!



4 komentarze:

Parasit pisze...

Zacne, obśmiałem się jak norka, zwłaszcza że połowy kompletnie nie pamiętam :) (A może w ogóle jej nie było?)

tsar pisze...

To na pewno jakaś trollerka panie sąsiedzie! I to szwedzka ani chybi! ;)

MidMad pisze...

Parasit, bo trzeba nie spać na sesjach ;)

smartfox pisze...

Powiedzmy, że część inaczej zapamiętałem :)

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...