niedziela, 12 czerwca 2016

Rocranon: coś się kończy, coś się zaczyna

A oto ciąg dalszy wesołych przygód beztroskiej drużyny bez instynktu samozachowawczego:  

MG: tsar 
Postacie: Błazen Feste - Mijau 
Łowca Keffar zwany Twardzielem - Parasit 
Sokolnik i Lord Montcort - Smartf0x 
Dziki łowca Nuadu - Żuk 
Wojownik Wielki Wude - Robson 
Szamanka Mabon - MidMad

W wielkiej, ciemnej i pełnej złowieszczych dźwięków oraz potworów jaskini drużyna z narażeniem życia szukała kapłanów starożytnego bóstwa, a znalazła... groźne i krwiożercze ogry. Nuadu z Mabon niemal po omacku wchodzą do jakiegoś zaułka i nagle okazuje się, że siedzi tam potężnie się prezentujący ogrzy mag (a może kapłan?) z dwoma “ochroniarzami”. Wygląd każdego z nich nie nastraja postaci optymistycznie, pada na nie blady strach - nawet na dzielnego i dotychczas nieustraszonego Nuadu. Ogry piorunują nas spojrzeniem i czekają, co powiemy. Nadciąga chwila grozy. Przełykając ślinę Nuadu zbiera się jednak na odwagę i tonem “przepraszam, pomyliliśmy drzwi” mówi niewinnym, cichym głosikiem: 
- Właściwie to... my szukamy kaplanow Tileopessii… 
- I może już sobie pójdziemy - dodaje Mabon z nadzieją w głosie. 
Niestety ogry miały co do nas inne plany i wzięły całą drużynę do swego obozowiska.


W ogrzym obozowisku przed oczami maluje nam się scena jak z losowej wioski z głębi Amazonii, nagie lub półnagie dzikie ogry prowadzą życie codzienne: 
- Jeden ogr wyciera siusiora z zamiłowaniem…- opisuje MG. 
- Bo zobaczyl Mabon? 
- Stara, pomarszczona ogrzyca o oklapniętych cycach zajmuje się przygotowaniem posiłku… - kontynuuje niezrażony MG. Gracze, na przykład taki Fox, mają jednak inną wizję: 
- … i woła: synku, synku wytrzyj dobrze siusiora, bo obiad podaję!  


Okazuje się, że ogry są łase na wszelkie magiczne przedmioty. Zatroskani koledzy boją się o broń Keffara: 
- Schowaj swój magiczny topór, Keffarze. Jest mały, mozesz go skitrać w spodniach. 
- Chyba twoich - odpowiada z kamiennym wyrazem twarzy Keffar.


Montcort nie chce Bruny, a reszta drużyny zupełnie i ani trochę nie rozumie dlaczego: 
- Bo to psychofanka! - oburza się nieśmiały Montcort. Na zobrazowanie swoich słów Fox pokazuje nam swoją wizję Bruny:


Zupełnie nie wiemy, czemu Montcort nie daje się porwać tak żarliwej miłości.

Cała drużyna cieszy się ogromnie, że mamy takiego wspaniałego Mistrza Gry, który co krok pokazuje nam jak bardzo jest miły i jak bardzo się o nas troszczy. Po przeglądnięciu naszych kart postaci stwierdził:  
- Nikt z was nie umie gotować…Muszę to jakoś wykorzystać na następnej sesji! 
(Dopisek po kolejnej sesji: Uf, na szczęscie nie wykorzystał, ale teraz chyba już nie zapomnie...)


MG nie znęca się też nad graczami po sesji, szczególnie nad Foxem grającym Montcorta, na którego dybie nadobna Bruna: 
- Droga Kasiu! 
W mojej drużynie jest ócznik. Ma ładne rence i w ogóle nie pachnie stajnią. Nie potrafię zainteresować go sobą, mimo że staram się bardzo i w ogóle ówodzę go na każdym kroku. Proszę pomóż. Co robić? Nie chce mi się już żyć. 
Twoja B.  

Po tym, jak Fox się już prawie załamuje, MG dodaje bezlitośnie:  
- Fox, jakie to jest uczucie, jak uwodzi cię brodaty kolega z sąsiedniego miasta na sesji rpg? - po tym zdruzgotany Fox zamknął się w sobie.


Montcort wyjaśnia Nuadu pewne detale: 
- I słaby w walce jestem, k4 obrażeń w zwarciu… 
Podchodzi do nich zaciekawiona Mabon:  
- Wy znowu o seksie?

Nasze obozowisko pod jaskinią zaatakowały ogry, postacie zdążyły je opuścić tylko z kilkoma przedmiotami w rękach, cały ekwipunek przepadł. Jesteśmy zdruzgotani stratą. Chwilę później na sesji pojawia się Parasit, więc gracze próbują wykorzystać okazję: 
- Szybko, powiedz, że masz na sobie plecak! 
- Keffar! Pierwsza Twoja deklaracja na sesji: “zabrałem wszystkie wasze plecaki!” - mówi szybko Robson.  
- I oba osiołki! - dodaje Mabon, oblizując się.

Feste wbił kolejny poziom, więc czas na rzut na punkty życia:  
- WOW! 13 PŻ na 4d4! - tryumfuje Mijau. 
- O cholera, jaki rzut! - mówi Robson z podziwem.  
- Tak, tak, odczuwam pewien dyskomfort… - mówi MidMad, orientując się, że właśnie stała się postacią w drużynie o najniższej liczbie PŻ.

Podczas oficjalnego spotkania dyplomatycznego (khe khe) z ogrami nadszedł czas na zgodne z etykietą przedstawienie wszystkich członków drużyny. Obowiązek ten spada na Montcorta, który mówi kilka miłych słów o każdym z towarzyszy: 
- Oto Keffar zwany Twardzielem, dzielny wojownik, który wsławił się pokonaniem wielu wrogów. A oto Feste. No, to idźmy dalej. Oto Wieki Wude….  


Scenka rodzajowa z ogrzej wioski. Ogrzątka walą kijami w wodę. 
- Co oni robią? 
- Taka zabawa, wiecie… 
- Klepanie ryby.  

Szef ogrów, któremu drużyna podpadła m.in. zabiciem dwóch ogrzych strażników i wystrychnięciem go na dudka, wrócił do wioski i z miejsca straszliwie wykrzykuje w swym języku pod naszym adresem. Montcort jednak nie traci zimnej krwi i tłumaczy: 
- On mówi: Jasiu, nie wal tak kijem w wodę bo się spocisz!

Mabon robi szmacianą lalkę dla jednego z ciekawskich ogrzych dzieci. Montcort radośnie rozszyfrowuje jej działania: 
- Mabon robi z gałganków laleczkę voodoo, krótkim ruchem wbija sztylet w oko i malec umiera. Dobrze tak gnojowi!!!  


Ogry wdały się w głośną dyskusję z wodzem, teraz wszyscy wojownicy pokrzykują w swoim języku. Montcort i Nuadu tłumaczą ich wypowiedzi: 
- Te gnoje zabiły Sebastiana! 
- Strzelaj, Maciek!



Ta jakże zacna grafika z serii "Ostatnie słowa przed śmiercią" 
pochodzi z kultowych Mądrości Mistrza Gry.


Wódz ogrów zgodził się nas uwolnić, jeśli jeden z nas stanie z nim do honorowego pojedynku na śmierć i życie. Wude namawia do ucieczki od ogrów przed pojedynkiem. Montcort, w którym skądś nagle odezwało się szlachectwo i poczucie honoru, oburza się: 
- Co ty gadasz, ty… Nelson Wudela się znalazł!  

Okrog, orczy kapłan, dyskutuje z Nuadu, całkiem mądrze, jak na ogra, argumentując… w końcu Nuadu mówi: 
- No dobrze, to brzmi nawet logicznie… 
- Po raz pierwszy w historii ogr zagiął człowieka w logicznej dyskusji! 
- To duże osiągnięcie - tłumaczy Montcort - Nuadu jest wielkim myślicielem w swym narodzie... 
- Ej - oburza się Nuadu - bo ci zaraz pokażę starożytny znak naszego narodu! 
- ...i smutnym kutasem - dokańcza Montcort bezlitośnie.


Pojedynek z wodzem ogrów ma się odbyć w dole pojedynkowym. Obmyślamy najlepszą taktykę walki i zastanawiamy się, kto z nas powinien reprezentować drużynę:  
- Jak w MadMaxie walczcie, duży głupek i mały mądrala! - rzuca ktoś. MG się dziwi: 
- Ale jak Keffar wejdzie na Festego?  


Podjęliśmy decyzję, że naszym championem będzie Keffar zwany Twardzielem. Jego dodatkowym atutem w walce ma być magiczny topór, ale na miejsce pojedynku nie wolno wnosić żadnych przedmiotów. Pytanie brzmi: jak przemycić topór na arenę, żeby najpierw nie dorwały się do niego ogry? Koledzy sypią pomysłami jak z rękawa, wykazując się zdumiewającą wiedzą i niepokojącą wyobraźnią: 
- Włóż pod kilt!  
- Nie, bo jak skoczy, to torbę mu utnie! 
- Zrób jak z narkotykami na lotnisku, włóż do tylka trzonkiem, potem kucniesz, kaszlniesz i wypadnie! 
- Może niech się posmaruje trucizną, kurarą, od Festego? Ogr szybciej zginie! 
- Wiem! Niech nabierze do ust mikstury zionięcia ogniem! 
- Aha, a potem zaatakuje ogra: ogień z ust, a topor z dupy… 
- A jak się pomyli i zrobi na odwrót!? 
- To będzie pocisk kierowany ogniowo… 
- Najpierw zionie ogniem, a potem się odwróci i pierdnie! 
- Przynajmniej dzięki temu zyska nowy przydomek: Keffar dupomiot! 


Smartfox doznał przypływu weny twórczej:  
- Już wyobrażam sobie narrację MG: "Keffarze, schodzisz, nie jest fajnie, nie jest wygodnie. Nie wiesz, co jest najgorsze, czy chłód na torsie, czy podrażnienia i oparzenia od mikstury zionięcia w ustach, czy drzazgi wbite w okrężnicę od topora, czy może pierścień mocy uciskający żołądź, a może kurara na paznokciach?  
Pozostali gracze turlają się ze śmiechu. MG zachowuje pokerową minę do momentu rozpoczęcia pojedynku. Wszyscy milkną, oczekując opisu. MG zaczyna mówić: 
- Keffarze, schodzisz, nie jest fajnie, nie jest wygodnie. Nie wiesz, co jest najgorsze, czy chłód na torsie, czy podrażnienia i oparzenia od mikstury zionięcia w ustach, czy drzazgi...  


Feste przed pojedynkiem przyskakuje do Keffara i rozmasowuje mu ramiona. Potem wyskakuje przed niego i robi kilka bokserskich ruchów i uników. Montcort stwierdza: 
- Patrzcie, Festoterapeuta!  

Zagrzewamy Kefara do walki: 
- Keffar jest dzielny, on moze wszystkim walczyć, on się może się nawet posługiwać miękkim porem! - rzuca Montcort. 
- No z tego, co dziewczyny po tawernach opowiadaly, to faktycznie… - mówi Nuadu.


Drużyna zajmuje miejsca przed pojedynkiem, aby móc wszystko dobrze obserwować: 
- Gdzie stoisz, Mabon? 
- Miedzy Nuadu a Monctortem. 
- Aha, koło ogra… 
- A nie, to Bruna! 
- Nie mów tak o dziewczynie Montcorta!  
- Eeej, co robisz - oburza się Smartfox widząc, że MG ten przesuwa żetony postaci i zagrożona jest cnota jego postaci - wyjmij Brunę spod Moncorta! 
- Nie da się… zablokowała sie o jakiś...  
- ...bolec…?


Trzeba dbać o morale podczas walki, przoduje w tym Montcort: 
- Jak ogry krzyczą, skandują, to ja im pomagam: oni wołają LAKDUSH, a ja dodaję PEEDAŁ! Wiecie, jak Maximus! 
(Jak nie wiecie - to w tym miejscu się dowiecie.)  

Gnębimy Montcorta. Jedna Anonimowa Osoba przejmuje postać Bruny, po uszy zakochanej w Montcorcie: 
- Bruna szuka dloni Montcorta i mocno zaciska na niej swoje palce - na twarz Montcorta wpełza przestrach. Fox z pośpiechem deklaruje ku wielkiemu smutkowi towarzyszy:
- Montcort wciska ręce do kieszeni. Dłoń Bruny trafia w pustkę.  
Wszyscy jesteśmy bardzo zasmuceni, że znów się nie udało.


Mabon za to stoi w milczeniu, pilnie przyglądając się ruchom Keffara... Gdy ogr zamachuje się do ciosu, Mabon zamyka oczy i ukrywa twarz na ramieniu stojącego obok Nuadu.  
- Nuadu, nie masz ramienia! - opisuje MG przypominając o jej żarłoczności. 
- Ma, ale obsmarkane! - poprawia MG Moncort.  


Montcort po jednym z uderzeń skanduje: 
- Lugdush może kawał ogra! Dostał w torbę - już nie pogra!  
Nuadu się dołącza: 
- Lugdush w dziurze w łeb go wali, ale dupy nie ocali!!!  
Montcort nie chce być dłużny: 
- Lugdush, Lugdush ty chuju! 
Montcort obgryza paznokcie, martwi się, co jeśli Lugdush obróci Keffara na brzuch? Po czym skanduje: 
- Błąd Lugdusha, nas nie wzrusza. Ruch Keffara nas powala! 
- Keffar nie walcz niczem skorek, tylko szybko kop go w worek! - rzuca Nuadu. 
- Keffar, co robisz? - pyta MG. Keffar zaczyna się zastanawiać. 
- Keffar łap topora i zajeb mu w wora!!! - krzyczy Montcort. 
- Łap za stylisko! I dopuść go blisko! - precyzuje Nuadu.


Po zabiciu ogra przez Keffara Robson stwierdza: 
- Achievement unlocked: Keffar Ogrobójca.  


Po znalezieniu (tak lekko 5 sesj później, niż planowaliśmy) legendarnych, jaszczurczych kapłanów Tilleopessi, gracze nie posiadają się ze szczęścia: teraz to już na pewno misja się nam powiedzie i ocalimy miasto! Okazuje się jednak, że nic nie wskóramy bez pewnego ważnego miecza - reliktu, który najprawdopodobniej znajduje się daleko stąd. Wściekły Montcort nie wytrzymuje:  
- Kurwa, tak dymaliśmy po lesie, w deszczu, wilki, elfy, tyle niebezpieczeństw, ogry, i co? Wracamy z pustymi rękami! I teraz mamy lecieć z powrotem do Sotham, szukać miecza… a potem znowu wrócić przez lasy, deszcz i wilki, ogry… I co? I wtedy jaszczuroludzie powiedzą: “A pochweee do mieeeczaa maaaaaciiieee?”  

Koniec sesji.  
- To ile pedeków? - pytają gracze, a szczególnie Fox, bo Montcortowi brakuje tylko 98 PD do levelu. - Pewnie dostanę 97 PD, bo nie znaleźliśmy reliktu...- dodaje z zawodem w głosie, wymownie spoglądając na MG. 
Dziwnym trafem jednak udało mu się dostać kilka pedeków więcej, nawet mimo nieczułego ignorowania biednej Bruny :(

Brak komentarzy:

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...