piątek, 3 lutego 2017

Wewnętrzny Wróg #2 - świństwa, trupy, węże i cudowne właściwości spirytusu krasnoludzkiego


Ponieważ Smartfox się jeszcze nie zraził i naprawdę chce dalej prowadzić niepełnosprytnej drużynie Wewnętrznego Wroga, gracze postanowili go nie zawieść. Bydło również.


Dzielny MG: Smartfox
Nieustraszeni gracze:
Agnar Ognistobrody (Robson) - krasnolud o chorobliwie bladej cerze, wojownik podziemny
Bruno Gottfried Rolfson (Ungrim) - człowiek, sprytny, chuderlawy skryba z darem wymowy. Chodzi w sandałach. Bez skarpet.
Eduard (Mijau) - cwany, młody halfling o złotym serduchu, z nadwagą.
Erhardt (Żuk) - człowiek, chutliwy, szpetny jak noc szczurołap z zabitej dechami dziury zwanej Wurfel. Towarzyszy mu czujny, krwiożerczy (ale słodki) terier, wabiący się Johan Rutger.
Sigrid Ranulfsdottir (MidMad) - potężna kobieta krasnoludzka o rubensowskich kształtach, białowłosa zabójczyni trolli. W torebuni nosi warchlaczka wabiącego się Ludwig von Klangerhoffen.
Vragni Grumdisson (Parasit) - przystojny krasnolud z Zufbaru o krzaczastych brwiach, obecnie strażnik miejski, stracił rękę na polu walki.




Mistrz Gry przez dłuższy czas prosił graczy, by podesłali mu portrety postaci - m.in. do tokenów na roll20. Niestety Mijau nie dosłał portretu postaci, więc MG srodze go ukarał zastępczym tokenem. Morał z tej bajki jest taki: drogie dziateczki, słuchajcie Mistrza Gry... or else!

Chyba łatwo się domyślić, który token należy do Mijaua, prawda? :)


Na samym początku sesji - walka! Mijau marudzi, że znowu gra postacią, która nie umie walczyć. Życzliwi koledzy radzą:
- No wiesz, trzeba było zrobić sobie elfa, umiałbyś walczyć, strzelać z łuku, bronić się…
- … robić laskę… - dorzuca Parasit mimochodem.



Vragni wyprowadza morderczy cios i odcina rękę mutantowi. Sigrid wzdycha, zachwycona walecznością towarzysza. Erhardt stwierdza z zazdrością:
- Oho, Vragni, ale poruchasz dziś wieczorem!
Po chwili Agnar wykazuje się jeszcze większym męstwem i walecznością, rozrąbując kolejnego mutanta na pół. Oczy Sigrid błyszczą, krasnoludka wzdycha jeszcze głośniej na ten widok. MG stwierdza filozoficznie:
- Agnar rąbie, Sigrid wzdycha, Vragni dzisiaj nie porucha!



Krasnoludy przystępują do ataku na ostatniego żyjącego mutanta, któremu został jeszcze 1 punkt Żywotności. Gracze wykonują rzuty. Sigrid nie trafia. Vragni pudłuje. Agnar trafia… w powietrze. Kolejna runda walki wygląda dokładnie tak samo. MG się niecierpliwi, chcąc zakończyć walkę:
- Moglibyście się przestać bawić jedzeniem?



Pijany woźnica przeprasza, że omyłkowo strzelał do drużyny:
- Na Sigmara, wybaczcie! Myślałem, że wy mutanci!
Bruno patrzy się na zalanych krwią, szczerzących się krasnoludów:
- No w sumie… Może częściowo są, ale to nie powód, żeby ich przezywać!



Erhardt tradycyjnie przeszukuje zwłoki, rozumiecie, to jego nowe hobby. Przy jednych trafia na sakiewkę z 15 złotymi koronami i zaczyna lubieżnie się uśmiechać.
- Oho, pewnie liczy, ile za to będzie mógł zaliczyć numerków! - koledzy wspominają przygodę Erhardta z halflińskim rodzeństwem zwanym “Gnomami Miłości”.
- 7 i pół laski!
- Nie, 7 razy u niej, 1 raz u niego!
- No co się dziwicie - wyjaśnia Bruno, przypominając sobie, co jeszcze Erhardt ma w ekwipunku - za tego szczura na patyku sobie przecież nie porucha!



Bruno został ranny w walce. Powierzchownie. Zaczyna lamentować w niebogłosy. Sigrid troskliwie udziela mu pierwszej pomocy krasnoludzkiej: raz z liścia w twarz, po czym odkażanie rany spirytusem krasnoludzkim na żywca. MG ostrzega:
- Sigrid właśnie udzieliła dwóch etapów pierwszej pomocy krasnoludzkiej. Starajcie się do trzeciego nie dopuścić, bo on tego nie przeżyje!
Eduard też cierpi z powodu rany - ręki. Niezrażony doświadczeniami towarzysza, woła do krasnoludki:
- Sigrid, Sigrid, ja tez jestem ranny!
- Ty to powinieneś teraz ukryć swoje rany! - doradza Bruno. Eduard przedrzeźnia halflinga:
- Nie nie, nic mi się nie stało, nie jestem nawet draśnięty!
- Jak ona się za ciebie zabierze, to w drużynie będziemy mieć dwóch jednorękich!



Erhardt znajduje jakieś zwłoki, które wyglądają zupełnie jak Bruno, który siedzi obok, opatruje sobie ranę i wygląda całkiem żywo.
- Bruno a ty masz rodzeństwo? - dopytuje się szczurołap.
- Tak. Siostrę!
MG zwraca się do Erhardta:
- Patrzysz na wybrzuszenie między nogami zwłok, to jednak nie siostra.
Bruno w końcu reaguje:
- Ale ty czasem nie interesuj się nią, ona ma męża!
- Ma węża? - dopytuje się ciekawska Sigrid.
Erhardt patrzy ponownie na zwłoki:
- A to by się zgadzało…



Drużyna deliberuje nad trupem wyglądającym dokładnie jak Bruno.
- Popatrz, Bruno, ja myślę, że to ty! - stwierdza inteligentnie Erhardt.
- Eee… - Bruno taksuje wzrokiem zwłoki. - Ja mam większego!



Po zakończonej walce zmęczeni, ranni bohaterowie wloką się do karczmy. MG opisuje kolejne spotkanie na trakcie:
- Widzicie nadjeżdżający duży oddział wojowników w pełnej zbroi, nad ich głowami łopocze potężny sztandar, na którym widnieje… zaraz wam powiem…
- Na proporcu stoi: “Macie przejebane” - dokańcza zrezygnowany Eduard.
Okazało się na szczęście, że nikt nie miał wobec nas złych zamiarów. Tym razem.



Bruno postanowił przejąć tożsamość zmarłego w dziwnych okolicznościach i wyglądającego zupełnie jak on osobnika zwanego Kastorem, na którego zwłoki natrafiła drużyna. Bruno usłyszał, że może w ten sposób zyskać górę pieniędzy w spadku. Od chwili podjęcia tej decyzji, bardzo się pilnuje, by nie wypaść z nowej roli.
- Ja muszę mieć nowe buty! - mówi machając palcami u stóp w swoich schodzonych sandałach. - Bo Kastor chodzi w butach!
- To dlaczegoś mu nie wziął tych butów? - pyta Vragni.
- Bo jak mu ściągnąłem jednego buta, to w środku zostały trzy palce…



Szukamy cyrulika dla rannego Bruna. W końcu znajduje się jakiś delikwent. Zapytany przez Bruna o doświadczenie, mówi:
- Mam wprawę z wielu pól bitwy, mogę amputować od ręki, jak trzeba...
- Ja sztywnieję! - rzuca od razu jednoręki Vragni na wspomnienie odniesionej przez siebie rany i związanej z tym wydarzeniem traumy. Niestety jego towarzysze nie mają za grosz współczucia i od razu zaczynają obleśnie rechotać. Cyrulik patrzy na nich dziwnym wzrokiem:
- A coście tacy weseli?
- Bo mi ta krasnoludka polała ranę spirytusem -  wyjaśnia Bruno - i jak nikt nie patrzył, to lizałem.



Warchlaczek bawi się z terrierem. Biegają razem wesoło, w pewnym momencie piesek wskakuje na warchlaczka od tyłu i zaczyna wykonywać niepokojące ruchy. Zawstydzony Erhardt odciąga psa. Sigrid marszczy brwi i przytula zmolestowanego warchlaczka, przypominając sobie łóżkowe wyczyny kolegi poprzedniej nocy. I poprzedniej. I jeszcze wcześniejszej...
- Ja już wiem, po kim ten pies jest taki chutliwy!



Wyżsi członkowie drużyny czasami pozwalają sobie na żarciki na temat wzrostu krasnoludzkich towarzyszy.
- Ja bym się za krasnoludami rozejrzał - mówi Agnar - rozpytać się ich o coś muszę.
- A to musisz nisko patrzeć - odpowiada rezolutnie Bruno.



Vragni kupuje tarczę, która jest przystosowana do ludzkiego wzrostu i ma długie rzemienie do noszenia na plecach. Zbrojmistrz patrzy na krasnoluda i mówi:
- Może skrócę panu te rzemienie, co? Żeby się po ziemi nie ciągło...
- A wpierdol chcesz? - odcina się Vragni, czuły na punkcie swojego wzrostu.



Halfling Eduard pragnie kupić sobie łuk. Sprzedawca namawia go na elfi łuk długi. Wywiązuje się dyskusja na temat technik strzeleckich ludu Pigmejów, którzy mimo niewielkiego wzrostu świetnie sobie radzą z wielkimi łukami, strzelając z nich w pozycji leżącej na plecach.
- Panie kupiec, pan mi powiedz - pyta zafascynowany Erhardt - czy jak oni tak naciągają te łuki stopami, to im cięciwa fiuta nie upierdoli?
- A gdzie tam, cięciwa najwyżej im tylko lekko smyrgnie… - wyjaśnia handlarz.
- Dlatego wszyscy obrzezani! - dodaje ze znawstwem Eduard.
- A to nie wiem, panie, ja słyszałem, że obrzezani to ci, co mieszkają tam, wiecie, w Ubersreiku, mniejszość narodowa.
Bruno, pochodzący właśnie z Ubersreiku, oburza się, nie przebierając w słowach:
- To był wypadek! Pierdol się!


czwartek, 12 stycznia 2017

Wewnętrzny Wróg, czyli powrót bydła do korzeni


Smartfox postanowił mimo wszystko poprowadzić nam Warhammera, i to nie byle co, tylko Wewnętrznego Wroga. A gracze z wielkim entuzjazmem postanowili zagrać w tę kampanię. Bydło też.


Dzielny MG: Smartfox
Nieustraszeni gracze:
Agnar Ognistobrody (Robson) - krasnolud o chorobliwie bladej cerze, wojownik podziemny
Bruno Gottfried Rolfson (Ungrim) - człowiek, sprytny, chuderlawy skryba z darem wymowy. Chodzi w sandałach. Bez skarpet.
Eduard (Mijau) - cwany, młody halfling o złotym serduchu, z nadwagą.
Erhardt (Żuk) - człowiek, chutliwy, szpetny jak noc szczurołap z zabitej dechami dziury zwanej Wurfel. Towarzyszy mu czujny, krwiożerczy (ale słodki) terier, wabiący się Johan Rutger.
Sigrid Ranulfsdottir (MidMad) - potężna kobieta krasnoludzka o rubensowskich kształtach, białowłosa zabójczyni trolli. W torebuni nosi warchlaczka wabiącego się Ludwig von Klangerhoffen.
Vragni Grumdisson (Parasit) - przystojny krasnolud z Zufbaru o krzaczastych brwiach, obecnie strażnik miejski, stracił rękę w bojach.


Robimy postacie. Tak, do Warhammera. W pełni losowane. Okazuje się, że krasnoludka Sigrid będzie zabójczynią trolli, czas więc poszukać rysunku jej postaci. Robsonowi udaje się to zadanie:

- Od razu po zbroi widać, że to wieeeelka... wojowniczka! - stwierdza Mid. - Ale gdzie broda?
- W spodniach - objaśnia Parasit.



MG wczuwa się w piękny, klimatyczny opis członków drużyny na trakcie na samym początku sesji:
- Vragni stoi na błotnistym trakcie… 200 metrów przed tobą znajduje się... no i jeszcze ktoś na mapie kutasa narysował! - wzdycha z żałością MG
- JA! A nie, o nie mój. Ja rysuję większe! - z dumą oświadcza Ungrim.
- Po kolorze wnoszę, że kutasa narysował Żuk! - pada wyrok Sherlocka Foxa.

Mapka sytuacyjna wygląda tak.


Brunon chce wyruszyć na dobrze płatną, ale okrutnie niebezpieczną wyprawę. Mówi:
- Moja małżonka Gilda by się ucieszyła z nowych dochodów…
- Ona by się ucieszyła, jakby cię szlag trafił! - dorzuca ze znawstwem Vragni.
Gaduła Gotfryd, karczmarz, dodaje:
- Rozumiem. Mówię ci, z kobietami to jest masakra! Sam ten problem miałem, dopóki mnie żona nie odumarła. Dobrze, że przyszła ospa, bo tak to bym się nigdy nie wypłacił!
- Mówisz mi, ja 6 tygodni temu ze śmieciami wyszedłem! - stwierdza ze stoickim spokojem Brunon, kiwając głową.



Ciekawski karczmarz Gotfryd podpytuje Brunona, z zawodu skrybę:
- A to ty uczony jesteś?
- Nie, ja tylko pisać umiem. Ładnie. Mówię ci, jak “y”, postawię, to nie ma, ekhem, we wsi!



Bruno chwali się swoimi sukcesami czytelniczymi:
- Czytałem ostatnio taką książkę o wampirze, który się zakochał. Tak się strasznie zakochał, że aż mu krew cała wyszła.
- Sama? - pyta zdumiony karczmarz.
- No trochę se pomógł, i ona mu też trochę pomogła…


Bruno snuje swoje dalekosiężne plany wzbogacenia:
- Ja bym wydał książkę, napisał, mógłbym zarobić 10 złotych koron na jednej! Pomyśl tylko... jakbym ich 5 sprzedał!
- Ale uważaj, to niebezpieczne, drukarza ostatnio w Altdorfie spalili. - ostrzega karczmarz.
- No przecież to nie ja będę drukował! Co mnie interesuje ryzyko zawodowe drukarzy!



Zapici woźnice w karczmie łypią na Brunona, próbując nawiązać rozmowę:
- Grabarz?
- Nie grabam! A ty? - odpowiada Bruno.
- Myślałem, żeś grabarz, boś taki ponury.
- A ja myślałem, żeś minstrel, boś taki najebany.


Erhardta, człowieka, podrywają prostytuujące się niziołki, rodzeństwo Joachim i Elsa, zwane Gnomami Miłości, przystojny facet i seksowna kobietka. Piją razem piwo. W końcu Erhardt decyduje się na małe tete a tete z nadobną Elsą. Ociera usta, wstaje od stołu i mówi do niej:
- No dobra, maleńka, wurst dojrzał!


Wszyscy widzą, że brzydki jak noc Erhardt znika na pięterku z piękniutką Elsą, a za nimi biegnie łaciaty piesek szczurołapa. Wnioski nasuwają się same:
- Aha, jak nic ją na psa wyrwał!
- No bo przecież nie na wurst… - dorzuca ze współczuciem w głosie ktoś “życzliwy”, taksując wzrokiem szpetnego Erhardta.


MG opisuje po chwili, jak z pięterka dobiegają sugestywne odgłosy:
- Słyszycie jęk rozkoszy niziołki…
- I szczekanie psa!
- Co ten facet tam wyprawia?!



Eduard niziołek wspomina pewne intrygujące wydarzenia ze swojej przeszłości:
- Jak byłem młody, to goniłem zajączka, miał zgrabne rączki, zgrabne nóżki, zgrabny… yyy… Nieważne.
Z pięterka rozlega się głos szczurołapa Erhardta hasającego teraz z Elsą, Gnomką Miłości:
- To taki zajączek, jaki teraz kica po mnie?


Krasnoludzcy członkowie drużyny ujęci niedolą, głodem i nędzą głodujących chłopów, postanawiają z inicjatywy dobrego niziołka Eduarda zanieść im gar jedzenia przed karczmę. Bruno rozmyśla nad pasującym do sytuacji sloganem reklamowym:
- Dwarves’ Delivery! Nisko, solidnie, z włosami!



Poszukujący zaginionej córki krasnolud Agnar zwierza się koledze z problemów rodzinnych:
- Nie wiem czy kiedyś miałeś córkę… jak ją znajdę, nogi z dupy powyrywam… Chodzi teraz i groby rozkopuje. Wdała się w... w… - milknie, nie chcąc bardziej kompromitować swego rodu.
- Matkę? - pyta Bruno.
- Dziadków! - wyrywa się Agnarowi.
- Wy to dziwne obyczaje macie, krasnoludy… - stwierdza przysłuchujący się rozmowie żołnierz.


Erhardt schodzi po schodach zadowolony z figli z Elsą. MG przypomina:
- Ona kosztowała 2 zk. W końcu jest luksusowa. Płacisz, prawda?
- No pewnie! Wycisnęła ze mnie! -  szczerzy się Erhardt. - Poza tym teraz będę to wspominał przez 3 lata!
- A ona taka mała była...
- Wiecie, jego piesek też jest mały.



Szukamy cyrulika, który mógłby pomóc rannemu wojakowi. W karczmie siedzi podobno student sztuk medycznych. Bruno stwierdza:
- To student medycyny, może nam pomoże, oni na drugim roku mają opatrywanie.
- Znając nasze szczęście, pewnie wywalili go na pierwszym roku.
Byliśmy optymistami. Okazało się, że ten żak jeszcze nawet studiów nie zdążył zacząć.



Agnar próbuje przekonać żaka do tego, by pomógł rannemu i przysiada się do niego z piwem. Domniemany student medycyny Ernest spogląda niechętnie na kufel i odpowiada:
- Ale ja nie piję.
- Student? Nie pije? OSZUST!


Jednoręki Vragni rzuca mimochodem:
- Jak słyszę “amputacja” to sztywnieję!
- Ależ Vragni! - chichocze Sigrid, której najwyraźniej przystojny krasnolud wpadł w oko.


Zbliża się wieczór. Pojawia się problem wynajęcia pokoju i zapłaty za nocleg. Nie jest najtaniej. Krasnoludy postanawiają spać razem w trójkę w dwuosobowym pokoju i zastanawiają się, czy będzie w nim na tyle miejsca. MG stwierdza:
- Krasnoludy mogą spać po dwa w łóżku, owszem, ale na łyżeczkę.
- To ja śpię z Vragnim! - rzuca Sigrid, mrugając zalotnie do krasnoluda. Na to Vragni zaciera ręce… ups, rękę.
MG dopytuje się:
- Vragni... ty nie masz prawej czy lewej ręki?
- Lewej - odpowiada Vragni.
- Dobrze, śpisz na prawym boku, a lewą ręką i tak jej nic nie zrobisz! - triumfalnie stwierdzasz MG.
- ŚPIĘ NA LEWYM BOKU!
W tym momencie Ungrim zaczyna przedrzeźniać Sigrid i Vragniego:
- Vragni, ty na ręce śpisz? - Taaak… - No to co TO jest?!
- Moja droga Sigrid, to hak! - tym razem w rolę Vragniego wciela się Żuk.
- On ma ten kikut, prawda? Ciekawe, czy ma zmienne nakładki… - rozmarza się Bruno.


Okazuje się, że obaj ludzie, zarówno Bruno, jak i Erhardt, pochodzą z tej samej okolicy, która znana jest z tego, że, co tu dużo mówić, śmierdzi gównem. Bruno radośnie, aczkolwiek ze zdumieniem, wykrzykuje do krajana:
- Że ja ziomka z Wurfla nie wyczułem od drzwi! Długo cię chyba w domu nie było… albo się często myjesz?
- Szczurołap też się, kurwa, czasami myje!


Dywagacji nad tym, kto z kim i w jakiej konfiguracji będzie spał, nie ma końca. W którym pokoju będzie spał niziołek Eduard?
- Żeby było taniej, to możemy tego małego przygarnąć - zaczyna Erhardt, który planuje spać z Brunonem.
- Mały idzie do nas! - stwierdza kategorycznie nieco skąpawy Vragni. Wszyscy wybuchają śmiechem, podejrzewając, że lubieżny krasnolud ma niecne zamiary.
- A to ja przepraszam, panie poruchać chcieliście, to ja się nie wtrącam - wyjaśnia Erhardt.
- Ale to chyba z nami lepiej - zachęca niziołka drugi człowiek, Bruno. - Bo jak by coś, to z nami mniej boli, nie?

Strapiony Eduard wobec powyższego postanawia jednak spać z pobratymcami, Gnomami Miłości. Eduard pyta ich, ile miałby zapłacić za pokój:
- A dużo będzie to kosztować?
Erhardt rzuca ze znawstwem:
- 2 zk, ale WARTO!



Bruno próbuje namówić Erhardta na szybki powrót do pokoju, w którym czeka na nich jeżynówka domowej roboty:
- Bo ja mam tam jeszcze pół butelki tej jarzeniówki!
- Dobrze, to nie będziemy słyszeć krasnoludów w nocy.
- Owszem, tylko mam nadzieję, że twój piesek nie pije...


Eduard śpi w pokoju Joachima i Elsy. A przynajmniej próbuje. Chutliwe niziołki nie chcą jednak pozwolić mu spać i zaczynają się do niego dobierać. Eduard odrzuca kuszące awanse Elsy, więc Joachim postanawia spróbować swoich sił:
- To może chcesz, żebym ja się dołem zajął? A Elsa zajmie się górą?
Zdumiony Eduard zawiesza się na dobre pięć sekund. Po chwili ciszy wszyscy zaczynają chichotać.
- Nie…? - zaczyna Eduard niepewnie.
- Ale był namysł! - rzuca rubasznie MG.
- No przecież musiałem to przeanalizować! - tłumaczy się Eduard.
Na to MG stwierdza z błyskiem w oku:
- Anal-izowanie będzie za chwilę!


Erhardt ma pieska, który wabi się Johan Rutger the Terrier, a Sigrid ma warchlaczka - to Ludwig von Klangerhoffen. Zwierzaki rankiem wesoło hasają na pobliskiej łączce:


Pora wyruszyć w dalszą drogę, drużyna zabiera się na wóz jadący w stronę Altdorfu. Szczegóły finansowe dogaduje z woźnicami Bruno, który po chwili przypomina sobie, że niektórzy z jego towarzyszy mają czworonożnych pupili:
- Aha, nie pytałem, czy psa wezmą…
- Spokojnie - uspokaja MG - świnkę też wezmą.
- Znaczy chodzi ci o tą krasnoludkę?



Rozochocony Vragni udaje się do łóżka, w którym czeka już na niego Sigrid, i zagaja tekstem godnym Rossariana z Obietnicy, znanego z siermiężnych podrywów:
- Czy świnki protestują?
Sigrid odpowiada bez mrugnięcia okiem:
- Aha, świnkę też chcesz? Dobrze, możemy, 2 złote korony!
- Ale będzie musiał ją spiąć pasem… - dodaje z powagą MG.
- W końcu to prawdziwy krasnolud - mówi Erhardt - krótki i gruby!


Widząc, że między Vragnim a Sigrid aż się iskrzy, Agnar stwierdza:
- Idę na zewnątrz, zapalić fajkę, jak widzę, że oni mają jakieś głębsze plany.
- Głębsze? - stwierdza Erhardt, przypominając sobie, co się mówi o krasnoludach - to za dużo powiedziane...


Eduard spędza noc z Gnomami Miłości, ale ostatecznie nie reflektuje na rozkosze cielesne, mimo ich natarczywych prób. Poranek nie zaczyna się za dobrze, MG mówi:
- Budzisz się, Eduard, rzucaj…
Rzut niestety niezbyt mu wychodzi. Ungrim tonem MG wchodzi mu w słowo:
- Masz jakiegoś halflinga owiniętego wokół penisa...
- Modlisz się, żeby to była Elsa - włącza się MG.


Zaczyna się dyskusja o tym, kto ma jakie umiejętności. Na przykład skryba Bruno jako uczony ma dużą wiedzę ogólną i umie rozpoznawać przynależność poszczególnych żołnierzy do konkretnych pułków. Erhardt nie chce wyjść na gorszego:
- A ja to... szczury rozpoznaję!
- Tak, po imieniu!
- „Stefan, Stefan, ty z Altdorfu przecież jesteś! Już raz cię zajebałem!”


Specjalne podziękowania dla Ungrima za udostępnienie audiowizualnych pomocy naukowych :)

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...