piątek, 30 grudnia 2016

Obietnica: wybuchowy finał w kosmosie

MG: tsar
Dr Denver (Żuk) - lekarz, prawdziwy pasjonat swojej pracy, poważny człowiek i zasadniczy obywatel, nieco aspołeczny, ale hej! Kto jest ideałem?
Marv (Ungrim) - inżynier, mechanik, biznesmen (alkohol i narkotyki, wytwarzanie i sprzedaż detaliczna). Ma partnera (biznesowego!) Waltera-chemika, który gotuje najlepszą metę na statku.
Rossarian (smartfox) - oficer bezpieki, menda ale wszystkich o tym uczciwie uprzedza. Hobby: strzelanie w potylicę. Towarzyszy mu niepełnosprytny adiutant, Wowka, który ciągle pakuje się w tarapaty.
Tanya (MidMad) - belterka, górnik, mutantka, żołnierz, pilot mimo woli, żadnej pracy się nie boi. Ma za to awersję do węży.
Tyrvid (Parasit) - odprasowany w kantkę oficer floty, arystokrata posiadający własnego ordynansa-robota, nawigator extraordinaire. Wad nie stwierdzono.



Dwie ostatnie w tym sezonie sesje Obietnicy obfitowały w kolejne bydłogenne wydarzenia...


Rossarian postanawia wyegzekwować zapłatę za ostatnią akcję od grupy szlachciców, których drużyna zawiozła na egzotyczne safari. Pojawia się kwestia formy płatności. MG podpowiada:
- Możecie dostać kasę w postaci chipa z zakodowaną na nim odpowiednią sumą…
- Może być cipa! - decyduje się bez wahania Rossarian. W tle słychać facepalmy reszty drużyny.



Drużyna dyskutuje na temat tego, do której ligi specjalistów się zalicza, po tym, gdy ktoś nazwał jej członków „trzecioligowymi patałachami”:
- Trzecia liga jest lepsza niż pierwsza, bo wyższy numer… czy jakoś tak… - poprawia sobie humor Rossarian.
- No oczywiście - potwierdza Marv ze znawstwem - przecież większy fun masz oglądając mecz piątej ligi niż pierwszej!
- Ja nie mam funu oglądając jakikolwiek mecz… - zwierza się Rossarian.



Okazuje się, że przed wylotem drużyny na misję na nowootrzymanym statku zwiadowczym konieczne jest zaliczenie szkolenia. Na statku pojawia się pewien podporucznik, który ma je przeprowadzić. Tyrvid jako kapitan statku postanawia działać z należytą powagą i wydaje rozkaz:
- Proszę rozłożyć materiały edukacyjne, panie Rossarian!
- Skrzynkę wódki? - pyta Rossarian - w takim razie wyciągam 4 flaszki!



Chwilę później okazuje się, że Rossarian potrzebuje skrzynki wódki na łapówkę dla kogoś na statku-matce, arkologii Invictus. Zwraca się do Marva:
- Z naszego statku będzie trzeba przywieźć jeszcze skrzynkę wódki…
- To spakuję drugą - odpowiada Marv ze stoickim spokojem.



Szkolenie trwa w najlepsze. Znudzony Rossarian zaczyna chrapać. Niezrażony niczym kapitan Tyrvid spogląda na szkoleniowca i mówi:
- Panie podporuczniku, proszę wydać lekarstwo kapitanowi Rossarianowi.
W tej chwili Rossarrian imituje dźwięk uderzających o siebie kieliszków.



Szkoleniowiec jest już wprawdzie trochę podłamany postawą drużyny, ale nie daje za wygraną i postanawia omówić kolejny temat dotyczący pewnego ważnego elementu misji w kosmosie.
- A teraz zajmiemy się abortowaniem, specjalistą od abortowania…
- Specjalistą od abortowania - wpada mu w słowo Rossarian - jest Wowka, trzy razy go abortowali i nie wyszło!
- No więc abortowanie misji… - kontynuuje szkoleniowiec, udając, że nic nie słyszał. W tej samej chwili niezbyt inteligentny Wowka staje na baczność i zaczyna deklamować:
- Tak jest! Melduję, że na początek próbowano abortować mnie drutem…



Po pewnym czasie drużynie udaje się upić szkoleniowca, który z westchnieniem daje za wygraną:
- W takim razie uznajmy szkolenie za zakończone.
Wtedy odzywa się nagle dotychczas cichutko siedzący dr Denver:
- To ja się zajmę materiałami szkoleniowymi! - po czym zaczyna zbierać flaszki z błyskiem w oku.




Tyrvid podpytuje, częstując szkoleniowca wódką i licząc, że może mu się uda dopisać nowe umiejętności do CV:
- To jakie jeszcze szkolenia pan prowadzi?
Rossarian wciela się na chwilę w rolę MG:
- Kilka godzin później mamy szkolenia z:
* hodowania roślin doniczkowych w 0G
* transportu welny nieczesanej, owczej, gatunek pierwszy
* produkcji biuteynów informacyjnych fabryki zabawek z Betelgeuzy
* higieny osobistej szkoły żeńskiej mniszek Bene Gesserit
Dr Denver dorzuca z zadowoleniem:
- A z tych ostatnich będą ćwiczenia praktyczne, w końcu będziecie czyści!

Nagłe braki w składzie drużyny spowodowały, że ciężko obsadzić stanowiska bojowe na statku „Renegat Ziame”, który zaraz czeka walka. Marv naciska na Rossariana, aby użył swojego adiutanta, ten cierpliwie mu odmawia, ale w końcu rzuca nieco podniesionym tonem.
- Po co przechodzimy do Wowki, skoro zaraz będziesz rozczarowany?



Z powodu braku odpowiednio wyszkolonych specjalistów zastanawiamy się nad tym, jakie umiejętności rozwinąć:
- Ktoś powinien wziąć „Gunnery”.
- Co? Galery? Przecież to statek zwiadowczy!


Trwa przykry maraton wyczytywania nieprzydatnych umiejętności Wowki. W końcu jego dowódca nieco się ożywia:
- O! Atletykę ma wysoką!
Marv lekko zapowietrzony rzuca:
- Ojej. Zrozumiałem „napletykę“.
Rossarian pewnie odpowiada:
- Napletykę też ma.


Przemyśleń na temat umiejętności ciąg dalszy. Drużynie brakuje chwilowo pilotów, więc jeden z graczy pyta:
- Czy ja nie mam specjalizacji na piloting?
- Nie - stwierdza MG.
- A jak masz to tylko na gównobusy! - rzuca bezlitośnie Rossarian wspominając czasy, gdy cała drużyna przez miesiąc karnie latała po flocie szambolotem.


Okazuje się, że celem statku jest uciekający dokądś myśliwiec aurorański. W graczach budzą się pewne obawy, co może oznaczać rozkaz z dowództwa, nakazujący unicestwienie myśliwca. Co przeskrobał i co zamierza zrobić pechowy pilot?
Rossarian zwierza się towarzyszom:
- To jak te historie z pilotami Ludowego Wojska Polskiego, co odrzutowcami uciekali na Zachód. Zawsze chciałem brać udział w czymś takim, ale naprawdę nie sądziłem, że będę takich ścigał i do nich strzelał.


Cała ekipa zastanawia się, czy działać zgodnie z otrzymanymi rozkazami, czy może wręcz przeciwnie. Rossarian, kapitan bezpieki, kabel extraordinaire, postanawia z pokerową miną rzucić niewinną aluzją:
- Nasz statek ma bardzo dużą załogę, nie wiadomo kto może donieść o złamaniu przepisów…
Spojrzenia wszystkich kierują się równocześnie na Rossariana, pamiętając skutki jego poprzednich donosów:
- Oczyyywiście, zupełnie nie wiadomo!


Czas nawiązać kontakt radiowy z „Invictusem”. MG pyta:
- Jaki jest identyfikator radiowy waszego „Renegata Ziame”?
Zapada niezręczna cisza. Rossarian próbuje ratować sytuację:
- Coś mi podpowiada, że „Chuj-ci-w-dupe-15”!
MG wzdycha, rwąc włosy z głowy:
- Wymyślcie coś.
Drużyna próbuje zwalić winę na nieobecnego kapitana statku:
- Tyrvid miał wymyśleć!
- Właśnie!
- Dobra, wymyślmy coś. Już wiem! - rzuca pomysłem Rossarian - TTP-13, Tyrvid To Pała. I numer 13, wysokość jego IQ. Wiecie, to taka sztuczka mnemotechniczna. Teraz wszyscy zapamiętają.


Do gry dołącza Tyrvid, prywatnie zajęty świątecznymi gośćmi w swoim domu. Gdzieś po kryjomu, w jakimś składziku na szczotki łączy się z nami przez komórkę. Niestety pojawia się problem kiedy dochodzi do rzucania kośćmi.
- Niech któryś za mnie rzuci, bo nie mam jak się połączyć z Roll20 - wyjaśnia.
- A nie masz analogowych kości? - pyta Rossarian - Po prostu rzuć nimi i podaj nam wynik.
Tyrvid natychmiast odpowiada z radością w głosie:
- A to rzuciłem 2!!! (krytyczny sukces na 2k12)
Jak zawsze uczynny MG disuje gracza:
- Wiesz... Chodziło nam o kości analogowe, a nie wyimaginowane.


Dyskusja o technikach wykorzystywania czujników, dzięki którym będziemy mogli wykryć uciekający myśliwiec. Fox wypowiada się ze znawstwem:
- Opierajmy się głównie o skanery pasywne, tak będzie najlepiej. Wiem, bo czytałem Toma Clancy’ego, Polowanie na Czerwony Październik…
- Co czytales?! - zdumiewa się MG.
- Ty tam bądź cicho, jak ja czytalem Clancy’ego, to ty czytałeś Musierowicz!



Marv wspomina dawne czasy:
- Tanya pracowała w kopalni. A ja w kopalni się obijałem.
- Znając jej celność - zaczyna chichotać Rossarian - to pewnie była STRZAŁOWYM!
- A skoro o strzelaniu mowa - kontynuuje temat Marv -  nie mówcie Tanyi, ze callsign tego myśliwca to „Snake 2”, bo nie trafi!

Ciężka walka w przestrzeni z myśliwcem idzie po myśli graczy. Statek przeciwnika obrywa raz po raz i zaczyna wyglądać to nieciekawie. U nas niestety też nieciekawie, bo nadal kitrający się gdzieś po kątach Tyrvid wpada w zasięg chrapania jednego z jego gości i w słuchawkach nagle mamy poważne zakłócenia. Gracze trochę się podśmiechują, trochę próbują znaleźć rozwiązanie i tylko Rossarian jest zupełnie spokojny:
- Oj, dajcie spokój! To daje klimat! To ciąg siada temu myśliwcowi!



Rozpoczyna się pościg za myśliwcem. Udało się trafić w jego działka, ale pilot nie daje za wygraną, maksymalnie przyspiesza i kieruje się ku stacji, najwyraźniej by ją staranować. Po kilku manewrach Rossariana za sterami i strzałach (celnych!) Tanyi, z myśliwca zostaje tylko obłok metalowych odłamków. Marv przygląda się mu i filozoficznie stwierdza:
- I tak się skończyła krótka kariera usługi „pizza w mniej niż rok świetlny”.

Statek zwiadowczy „Renegat Ziame” wraca na Invictusa. Zbliżanie statku zostało rozpoczęte. Przez radio płyną kolejne komendy z portu stacji:
- ... podejście na dok 6, podaj status zniszczeń.
Rossarian oburzony rzuca:
- Jakie zniszczenia?! Tu profesjonaliści się zajęli sprawą!
Tyrvid podsumowuje puentą znanego dowcipu:
- Wowka! Oddaj granat!


Drużyna układa się do snu. MG stwierdza:
- Tanya, dziwisz się, bo Marv dostał puchową poduszkę, a ty tylko karton pod głowę.
Rossarian prostuje:
- Ona to dwa kartony dostaje, jeden pod głowę, a drugim się przykrywa.


Tanya spotyka na Invictusie znajomych belterów. Rozgląda się i niestety nie znajduje między nimi tego, z którym spędziła intymnie czas na asteroidzie kopalnianym Esperi. Nieco zawiedziona, pyta retorycznie jednego z nich:
- Nie ma z wami Johnny'ego?
Belterzy kręcą głowami, Tanya smutnieje. Marv zatroskany nastrojem koleżanki, proponuje rozwiązanie:
- Możesz puknąć tego tutaj, a on przekaże Johnny'emu?

Tanya imprezuje na pokładzie District z belterami. Zanim dociera Marv z wielkim pudłem z zapasami alkoholu, jest tuż zdrowo wstawiona i wita się z nim wylewnie.
Tanya rzucając się na szyję Marvowi:
- Hej tatuśku! Co tam masz?
Marv odsuwając przyjaciółkę na bezpieczną odległość:
- Czekaj, czekaj! Bo mi karton „mniesz”.

Impreza się rozkręca, Rossarian zdążył dołączyć do towarzyszy, Marv rozprowadzić próbki swojego towaru, a Tanya - wypić co nieco, a także przyjąć inne środki rozweselające. Marv stara się zebrać załogę w jednym miejscu:
- Ej! Chodźcie tu! Chcę z wami pogadać, dopóki jesteście trzeźwi... a Tanya jest tania.

Rossarian z Marvem odbierają kamerę pewnemu reżyserowi-amatorowi, który właśnie kręcił igraszki kompletnie pijanej Tanyi z jednym z belterów. W sprawę zamieszane były wysokie czarne szpilki, pejcz i pentagram usypany z mąki. Nieważne. Reżyser wykłóca się, żeby mu natychmiast oddać kartę pamięci, ponieważ na tym nośniku ma jeszcze nagraną komunię córki, ale przyjaciele są niezłomni i zabierają mu całość. Następnego dnia rano, kiedy przeglądają taśmę, okazuje się, że są tam jeszcze nagrane figle reżysera z małżonką.
Rossarian rechocze:
- Ej! Sprawdźmy to! Może to jest dobre i można by zarobić?!
- Nie - rozwiewa nadzieje towarzysza Marv. - Ja to przeglądałem w nocy. Misjonarz, misjonarz, piesek, mycie, misjonarz. Daj spokój. Jeśli chodzi o jego filmik z żoną, to już komunia jest ciekawsza.
- No tak, przynajmniej jest tam więcej lasek!

Nadszedł czas na podsumowanie sesji i całego sezonu gry, przeglądanie kart i ekwipunku. Nagle Rossarian zadaje niewinne pytanie:
- Mistrzu, a ile Tanya ma punktów (umiejętności) na pejczu?
Tanya korzysta z okazji:
- O! Ja chcę dostać punkty na pejcz!
MG wzdycha z rezygnacją:
- Dooobra, dopisz sobie specjalizację do „Melee”...

Specjalne pozdrowienia dla Seji’ego, Ty już wiesz za co, huncwocie jeden ;)

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...