piątek, 29 września 2017

Skrzydła Rocranon: osiołki, tajniki udanego małżeństwa i cała prawda o Staszku (nareszcie!)

MG: tsar Postacie: Błazen Feste (Mijau) - czarnoskóry młodzieniec z zamorskich krain, o pomalowanej bielidłem twarzy i lepkich rączkach. Lubi warzyć różne podejrzane mikstury, pakować drużynę w tarapaty i płatać figle (szczególnie Montcortowi). Łowca Keffar zwany Twardzielem (Parasit) - dzielny, muskularny i waleczny Ostrojczyk (aka wiking). Niektórzy zwą go też Brunatnym, ale poza najbliższymi towarzyszami nikt nie wie, skąd wzięło się to mrożące krew w żyłach przezwisko... Lord Montcort, sokolnik (smartf0x) - świeżo upieczony szlachcic, za plecami zwany pieszczotliwie przez towarzyszy "hrabianką". Dowódca części wojsk, które mają za zadanie bronić Sotham przed atakiem ryboludzi z głębin. Najnowszymi nabytkami podnoszącymi obronność miasta są dwa słonie, Maniek i Dolores, oraz maskotka oddziału - Sir Burgess, dzielny buldog. Dziki łowca Nuadu (Żuk) - nieustraszony wojownik, który sieje grozę w sercach wrogów, gdy wyciąga swe dwa miecze. W lesie czuje się jak w domu. Lubi wiewiórki, szczególnie gdy nikt nie widzi... Alchemik Simeon (Robson) - wielce mądry, a na dodatek lekko draśnięty zębem czasu uczony z zamiłowaniem do przeprowadzania eksperymentów z udziałem ognia i wybuchów. Szamanka Mabon (MidMad) - wstydliwe, młode i niezwykle żarłoczne dziewczę z Paezurii, lubujące się w pląsaniu wśród drzew, oswajaniu zwierzątek i pieczonych kurczakach.

A oto kwiatki z ostatnich sesji tego sezonu przygód na Rocranonie. Miłego czytania! :)


Książę Wanryk pisze list w warunkach polowych, prosi Festego o posłużenie za pulpit. Montcort rzecze z podziwem:
- Patrzcie, książę taki waleczny, ale meble też ładne dobiera. Teraz wybrał piękny hebanowy pulpit!

Montcort próbuje zabłysnąć wiedzą przy księciu:
- Księżę, a słyszałeś o wojnie miedzy dwoma mocarstwami, Paezurią i Argadami?
- Pewnie, że słyszałem. Wszyscy tu słyszeli.
Montcort (a raczej Fox) teatralnie wzdycha:
- Cholera. A już myślalem, że będą pedeki…


Montcort zaczyna demonstrować niezdrową ciekawość w kwestii sukcesji na Rocranonie:
- A w zasadzie to kto dziedziczy po Wanryku?
- No więc… - zaczyna MG.
- Zadałem złe pytanie - przerywa mu Montcort obcesowo - który jestem w kolejności do sukcesji?
- Osiemnasty.
-  No, z Keffarem to szybko pójdzie - uśmiecha się dotychczas prawy szlachcic z ulgą, że może skorzystać z usług wojownika.


Nuadu i Montcort wchodzą do pokoju szpiega, który mocno im podpadł. Gwałtownie otwierają drzwi:
- Dzień dobry, ktoś zamawiał wpierdol?

Szpieg, jak łatwo się domyślić, został pojmany i jest aktualnie przesłuchiwany przez drużynę. Niestety nie chce zdradzać żadnych sekretów. Montcort zwraca się do alchemika Simeona:
- Albo przygotujesz pentotal sodu, albo użyjemy keffaranu pięści.


Montcort zagaja do drużynowego trefnisia, chcąc uzyskać pewne informacje o tym, jak ktoś mógł się zachować:
- Słuchaj, Feste, bo ty masz doświadczenie w byciu na miejscu osoby na z góry przegranej pozycji…


Mabon zalewa się łzami. Montcort próbuje ją pocieszyć:
- Nie martw się, zaraz gdzieś pojedziemy, coś zajebiemy…
Do rozmowy wtrąca się zdezorientowany Feste:
- Ale miałeś na myśli, że coś ukradniemy, czy że kogoś zabijemy?
Montcort ruga kolegę z oburzeniem:
- Jak możesz tak w ogóle mówić?! Nie jestem żadnym złodziejem! Oczywiście, że zabić!


Między Folkem a Mabon nastały ciche dni. Gdy Mabon roni łzy w swym pokoju, Folke rozmawia z Montcortem i Keffarem:
- Myślicie, że zbyt surowo postąpiłem z Mabon?
Keffar, tęgi wojownik, ale średni filozof, myśli… myśli… myśli… i wreszcie mówi, przypominając sobie słabość koleżanki do jedzenia:
- Nic, czego mały pieczony prosiaczek by nie naprawił...


Montcort wychwala pod niebiosa swojego towarzysza. Robi to przed ambasadorem i znaczną kasztelanką:
- Nie mogę nawet zliczyć, ilu Keffar zwany Twardzielem zabił ryboludzi w zaciekłych walkach!
Nagle na sali audiencyjnej zamku zapada cisza, w której słychać jedynie sceniczny szept jakiegoś anonimowego trolla:
- … trzech…


Obozowisko Dzikich to plątanina namiotów, ognisk, wojowników, dzieci, zwierząt i różnorodnych zapachów. Drużynowy kuglarz Feste wykazuje niezdrowe zainteresowanie ilością i lokalizacją przebywania osiołków. Reszta drużyny już wie, do jakiego zachowania tabu pije gracz.
Montcort zrezygnowany wzdycha:
- Niech ktoś wyjmie Festego z osiołka i jedźmy dalej...
Feste tłumaczy się:
- Ależ nie, ja tylko tak orientacyjnie pytam, jakbym miał problemy z zaśnięciem w nocy i w ogóle...
- Wtedy my też będziemy mieć problemy z zaśnięciem, bo jakiś osioł będzie ryczał!


Tysiąc Dzikich ma przemaszerować przez zasiedlone ziemie. Wódz Klanu Martwych Rąk – Shebuchuu – ostrzega Lorda Montcorta, że jeśli nie zapewni jedzenia dla ludzi i zwierząt, wtedy klany na własną rękę mogą szukać zaopatrzenia. Drużyna przyznaje racje i zastanawia się jak rozwiązać problem. Simeon rzecze:
- Może po prostu kupmy w Ruczaju jedzenie dla Dzikich, na początek założymy z naszych pieniędzy...
Montcort, znając nieprzeciętne skąpstwo Keffara w panice, reaguje błyskawicznie:
- Wskakuję pomiędzy Keffara i Simeona, zasłaniając alchemika! No już Keffarze, spokojnie! To tylko niewiążąca propozycja!

Lord Montcort dyplomatycznie nakreśla powagę sytuacji z brakiem żywności Mistrzowi Eardrigowi, dowódcy gwardii miasteczka Ruczaj. Ten słucha go z powagą i zrozumieniem, nie wiedząc że szlachcic zbliża się do momentu, kiedy powie o tym, że potrzebują opróżnić spichlerze miasteczka.
- Mistrz Eardig przysłuchuje ci się uważnie i energicznie potakuje. - opisuje MG.
Montcort nie bez złośliwej satysfakcji uśmiecha się:
- Niech potakuje, zaraz go chuj trafi...


Nie wiadomo, skąd wziął się pomysł, aby na rozmowy handlowe z rajcami miejskimi Ruczaju wysłać niewinną Mabon. [Wiadomo, zrobił to złośliwy Montcort! - przyp. Mabon.] Ta dwoi się i troi, gryzie w język i zacina, starając się utargować najlepszą z możliwych cen. Efekt jest jednak przeciwny do zaplanowanego. Rajcy postanawiają zarobić na szlachcicu. Montcort się piekli i wypomina Mabon jej wcześniejszą zdradę:
- Żebyś Ty się jąkała tak, jak donosisz Paezurczykom, to by nic o sytuacji na froncie nie wiedzieli!


Montcort "poprawia" po Mabon rozmowy z mieszczanami i co tu dużo mówić, jedzie po bandzie stawiając ich w sytuacji bez wyjścia. Nuadu pełen podziwu podsumowuje ten szczyt dyplomacji pomieszanej z wymuszeniem.
- Pojechałeś go bez mydła! Nawet na rękę nie poplułeś!

Niemal przyłapany na włamaniu Feste, schronił się w szafie w sypialni domu kupca i chcąc nie chcąc jest świadkiem kłótni małżeńskiej gospodarza i jego żony. Kłótnia przeciąga się w nocy, po czym nadchodzi nieuniknione. MG opisuje:
- Niestety zaraz po tym jak się pokłócili, zaczęli się "godzić", co trwa przez kolejną godzinę.
Feste zawiedziony dorzuca:
- Eeee, myślałem, że będą się seksić, to podobno najlepsza metoda na pogodzenie się.
- Feste, ale właśnie to miałem na myśli mówiąc, że "godzą się". Nie znasz tego sformułowania?
- E!? Nie. Nie wiedziałem, że tak się mówi.
- No tak - mówi MG, klepiąc się w czoło. - Bo ty jesteś młody żonkoś kolego, to jeszcze możesz nie wiedzieć o takich sprawach.
Keffar dorzuca ze znawstwem:
- Taaa. Oni się na razie wcale nie kłócą, tylko wciąż "godzą".


Na jedną z zagród Dzikich na popasie napadły jakieś stworzenia i porwały kilka kóz. Wódz Shebuchuu z pogardą stwierdza ustami MG:
- Plwać na to, to problem Klanu Krwawych Pręg.
Drużyna jednak chce pomóc poszkodowanym. Keffar nie daje za wygraną:
- No dobra. To gdzie ja znajdę ten Klan Czerwonych Szram?


Błazen Feste skrzętnie ukrywa przed drużyną i resztą świata swoje złodziejskie umiejętności, myśląc, że jego tajemnica jest bezpieczna.
Wioska Ruczaj, do której dotarła drużyna, żąda wygórowanej ceny za prowiant dla wojska. Okazuje się jednak, że drużyna nie ma wystarczającej ilości pieniędzy. Montcort po raz pierwszy w życiu decyduje się na niecodzienny krok i mówi z pokerową miną:
- Wiesz, Feste, czas wykorzystać twoje niezwykłe umiejętności. Musisz gwizdnąć stąd równowartość 10 bram, żeby nam się wyrównało.
- Nie ma sprawy! - odpowiada bez namysłu uradowany Feste - Jako błazen chętnie skorzystam z moich złodziejsk… to jest błazeńskich umiejętności!


We wsi zaczęto bić na alarm. Podobno usiłowano kradzieży! Feste, uciekając, wbiega do obory, chcąc się ukryć. Staje twarzą w pysk z krową, która muczy na powitanie i wraca do przeżuwania sianka, wlepiając tylko w niego swoje lśniące, łagodne oczy, jak by z naganą, że przerwano jej posiłek.
- Nie przejmuj się mną, nie przeszkadzaj sobie - wciska się w kącik speszony Feste.


Trwa rozmowa o metodzie sprawdzania przedmiotów przez alchemika Simeona, skądinąd miłośnika środków wybuchowych.
- Simeon sprawdza to eksperymentalnie? - zaczyna Montcort.
- Tak - wyjaśnia zapytany - i potem może się okazać, żę gildia alchemiczna jest 800 m nad ziemią…


Nuadu na swej drodze napotkał nową wybrankę, wojowniczkę z plemienia dzikich. Wieczorem dochodzi do chwil pełnych namiętności. MG opisuje:
- Pod dłońmi czujesz szramy na jej skórze, blizny po ranach w walce…
- Zupełnie, jakbym ruchał Keffara! -  wykrzykuje uradowany Nuadu.
Cała drużyna wykonuje facepalm.


Wieśniacy z Ruczaju boją się czarnego demona Mabuloga. Zupełnie przypadkiem legendę o nim wymyślił i puścił w świat Montcort, by czanoskóry Feste, po zmyciu barwiczki z twarzy mógł ich łatwiej nastraszyć. Po wsi krążą ludzie obwieszeni czosnkiem, talizmanami chroniącymi od zła itp. Keffar dopytuje się:
- Co robicie?
- Odganiamy demona Mabuloga.
- A, słyszałem. - Odpowiada Keffar z pokerową miną. - Taki z fujarą do kolan? Nie przepuści nikomu, i mężom, i niewiastom?
- Bo Mabulog to awatar Staszka! - dorzuca złośliwie któryś z graczy, przypominając sobie, że Keffar nadal nie dopuścił drużyny do swojej tajemnicy.


Znaleźliśmy magiczne fasolki, których spożycie daje przedziwne efekty. Powstrzymała się żarłoczna Mabon, powstrzymał się ciekawski Feste… ale fasolkę zeżarł ostatecznie Keffar. I tak rozpętało się istne piekło, a wojownik stracił przytomność, puszczając wcześniej między innymi widowiskowego pawia. Po jakimś czasie budzi się bardzo, bardzo, bardzo głodny. Simeon patrzy na towarzysza i stwierdza:
- Wiecie, jak się nazywa lek na bulimię w tym świecie? Mabulon.


Nastała wiekopomna chwila. Keffar rzuca pierwszy czar w swojej karierze. Złośliwi towarzysze jednak wciąż nie chcą mu wybaczyć tego, że wciąż nie podzielił się z nimi informacjami na temat jakiejś nadprzyrodzonej istoty zwanej pieszczotliwie przez drużynę Staszkiem. Montcort mówi:
- To na pewno czar “później wam powiem”...


Część drużyny w czasie wolnym od sesji namiętnie grywa w Minecrafta i często bywa w tej grze na niebezpiecznych klifach. Tym razem MG opisuje, że skała, na której stoją postacie, jest mokra i śliska.
- Muszę jakoś stanąć na tej skale - zastanawia się Montcort - żeby nie spaść, gdy będę strzelał z łuku. Tylko jak?
- Z shiftem! - odpowiada entuzjastycznie Mabon.


Robson grający Simeonem zniknął na kilka minut. Po powrocie prosi o streszczenie wydarzeń:
- Co się działo podczas walki?
Keffar odpowiada z powagą:
- Przeżyliśmy. Teraz próbujemy to zmienić.


Feste stara się zrozumieć zawiłości mechaniki, nawiązując do pewnej dyskusji, która miała miejsce przed sesją:
- Skoro każda broń zadaje k6 obrażeń, to dlaczego moja proca zadaje k4?
- Bo cię nie lubimy - pozbawia go szybko złudzeń MG.


Walka w zwarciu. Wokół nieustraszonego Keffara staje trzech ryboludzi, groźnie potrząsając włóczniami. Feste patrzy na sytuację i, znając legendarne możliwości kolegi, mówi:
- Patrzcie, Keffar otoczył wrogów!


Keffar od dawna opowiada o tajemnej sile, która ma jakoby przyjść drużynie i całej wyspie na pomoc. Niestety nie dzieli się większą ilością informacji, więc towarzysze postanawiają złośliwie przezwać tę siłę “Staszek”. Mija kolejna sesja, Keffar wciąż nie zdradza szczegółów. Nadchodzi wielka bitwa i w końcu tajemnica się wyjaśnia: na pomoc nadlatują… SMOKI! Nuadu obserwuje stworzenia i zwraca się do towarzyszy:
- Widzicie? Staszek z kolegami przyleciał!


Podczas rozmowy przy ognisku wywiązuje się jednak dyskusja co do tego, jak naprawdę nazywają się owe smoki. Postacie ignorują imiona, które padły z ust MG i podają swoje:
- Staszek, Dżęsika, Brajanek, Janusz, Grażyna i Seba!


Następnym razem: wujek Cthulhu i jego macki!





Brak komentarzy:

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...