środa, 28 listopada 2018

Warhammer: Granice (cierpliwości MG)

System: Warhammer 2 ed. (sandbox)

Wszechwiedzący MG: Parasit

Zagubieni w świecie gracze:

Erhardt (smartfox) - zubożały, waleczny wojak-hulaka szlacheckiego pochodzenia, co z niejednego pieca chleb jadł. Noce spędza w ramionach przygodnych niewiast, a dnie – na leczeniu kaca. Mistrz ciętej riposty.

Grundi (Jarek) - nieustraszony wojownik krasnoludzki (obecnie na posadzie gońca) z wrodzoną nienawiścią do orków i miłością do spirytusu krasnoludzkiego. W wolnych chwilach lubi porównywać halabardy z kolegami.

Heinz (Varden) - tajemniczy, na czarno odziany zabijaka, handlarz żywym towarem, typ spod ciemnej gwiazdy. Przez towarzyszy pieszczotliwe zwany "Keczupem". Nie rozstaje się ze swoją kuszą. Za złoto sprzedałby rodzoną matkę. I wujka. I pradziadka. Módlmy się, żeby tylko nie sprzedał drużyny.

Wacław (Łukasz) - wieśniak pełną gębą. Brzydki jak noc. Wychowywany na zabitej dechami wsi przez samotną matkę, która podobno miała krótki acz owocny romans z ogrem. Po domniemanym tatusiu odziedziczył maniery i inteligencję. Obecnie młody żonkoś mimo woli z potomstwem (czy aby na pewno swoim?) w drodze.

Waldemar z Wurdbadu (tsar) - bezrobotny ekonom, zasadniczy jegomość, którego na szlak wypędziła konieczność znalezienia nowego zatrudnienia. Obecnie na posadzie wojskowego skryby. Zwolennik ekspansji gatunku ludzkiego i zaciekły wróg „tych cholernych niziołków”. Nie przepada za urzędnikami miejskimi.

Vivandrel Larolindanen (MidMad) - uczona elfka (czyt. kujon i mól książkowy), która wzięła urlop dziekański na Uniwersytecie Altdorfskim akurat w momencie inwazji sił Chaosu (przypadek...?). Nie przeszkadza jej to jednak w badaniach naukowych i niekończącym się pouczaniu towarzyszy.


Waldemar rozmawia z Grundim. Okazuje się, że kontrefekt Grundiego łudząco przypomina Thorina Dębową Tarczę. Waldemar zagaja:
- E, a tą tarczę to dębową masz?
- No oczywiście! Jak każdy krasnolud! A gdzie twoja tarcza? Każdy prawdziwy krasnolud ma tarczę!
Waldemar zastanawia się, co wojowniczy towarzysz miał na myśli, ale w końcu gryzie się w język, obawiając się temperamentu krasnoluda:
- Ech.
- Chciałeś coś powiedzieć?
- A nie, już nic.
- Z tobą to zupełnie jak z babą krasnoludzką, pytasz co się stało, ona mówi, że nic, a potem budzisz się na podłodze bez dwójki na przedzie.


MG przygotowuje scenę walki. Pojawia się mapka taktyczna. Gracze jakoś nie kwapią się do stawienia czoła przeciwnikowi.
- Ustawcie się na środku mapy.
Tokeny graczy pozostają na krawędzi mapy, bez ruchu.
- No ustawcie się na środku mapy! - MG przesuwa tokeny. W tle słychać jęki "bohaterskich" graczy.
- A nie możemy ustawić się na krawędzi mapy, żeby wrogowie nie mogli nas otoczyć?
- NIE! - rzuca MG.
- *chóralny wzdych*


W trakcie potyczki: wszyscy walczą z pojawiającymi się jakby znikąd szkieletami, nagle wieśniak Wacław rzuca filozoficzne pytanie:
- A w zasadzie to dlaczego mamy z nimi walczyć?

Smartfox się spóźnia. Przychodzi akurat wtedy, gdy Grundi opisuje scenkę rodzajową:
- Podchodzę ze swoją halabardą do halabardzisty i sobie porównujemy… Muszę wiedzieć, która jest większa!
Smartfox się oburza:
- Dlaczego jak przychodzę na sesje to pierwsza scena to porównywanie halabard?!
- Przypadek? Nie sądzę!

Vivandrel martwi się o niezaliczone kursy na studiach wobec inwazji chaosu. Erhardt mówi, że są jeszcze uniwersytety w Estalii. Przystojny NPC z dalekich stron - Esteban - potwierdza:
- Tak, są w Estalii, owszem!
- Zaliczył pan tam jakieś kursy? - zaciekawiona elfka drąży temat.
- A owszem!
- A ty, Grundi - pyta zaciekawiony Erhardt - też tam zaliczałeś jakieś kur... ekhem...y?
Chcąc zaimponować elfce swoją kulturą, Grundi odpowiada:
- Nie, my drób zostawiamy w spokoju!


Eckharda obudził jego niespokojny koń.
- Uspokajam konia…
Grundi krzyczy z przestrachem:
- Tylko go nie bij!!!

Calhoun, gadatliwy NPC odratowany przez drużynę gada jak najęty, gęba mu się nie zamyka.
Eckhardt szepcze, mając już dość paplaniny:
- Wacławie, czy masz coś, co można wsadzić do uszu?
Wacław odpowiada:
- Jemu? Dwie strzały!

Grundi do Eckharda, strapionego swoją dolą, w podróży:
- Jak byś chciał na ten temat tak po krasnoludzku porozmawiać…
- NAJEBAĆ SIĘ?! Tutaj? A w sumie…

Drużyna spotkała czarnoskórego przybysza z papugą. Zaściankowy Erhard popisuje się niewybrednymi żarcikami:
- Patrz, ma system naprowadzania na plantacje bawełny!

Vivandrel zachwyca się ptakiem - papugą nowego przybysza. Heinz rzuca półgębkiem:
- A zauważyłeś, ze jak elfka spotyka faceta, to od razu na ptaka patrzy?

Drużyna wyjeżdża w dalszą drogę. Daleka podróż, trzeba prowiant zgromadzić, żeby głód nie zajrzał w oczy już i tak wychudłym śmiałkom, którzy dawno się nie najedli. Waldemar pyta mieszkańców faktorii górskiej:
- A kurę jakąś macie? Albo inne jakieś zwierzę gospodarskie?
Grundi się oblizuje.
- A po co ci?
- W celach religijnych...
Grundi robi facepalma. Jego żołądek też. A Waldemar, jak gdyby nigdy nic, składa ofiarę z ptaka Taalowi.



MG przygotował piękną mapkę, nie wiedział jednak, 
że pojawi się na niej plemię dzikich kutaczanów!


Drużyna ciągle śmieje się, że Wacław jest półogrem, a jego mama miała "przygodę" z ogrem, bo wyszedł taki brzydki. Następuje walka z orkami. Okazuje się, że Erhardt walczy z postawną ogrzycą. Wacław zwraca się do niego, przekrzykując zgiełk bitewny:

- Ej, weź jej numer telefonu!


Rozmowa z lokalnym magiem schodzi na temat tego, który uniwersytet jest najlepszy. Vivandrel dumnie stwierdza:
- Ja jestem z uniwersytetu w Altdorfie!
- Całkiem dobry… - zaczyna mag Landolf - … ale jak mi wiadomo, w Nuln jest lepszy.
Elfka robi smutną minę i chce protestować, ale Erhardt podsumowuje, przypominając, w jakich czasach żyje drużyna:
- Na razie to jałowa dyskusja, bo obecnie przoduje Lotny Chaosycki Uniwersytet Wpierdolu!

Vivandrel wybiera karczmę na podstawie oferowanego menu:
- Ale czy podają tam kurczęcinę z kurczat hodowanych ekologicznie?
- … i kurwy? - dopytuje rozmarzony Erhardt.


Waldemar próbuje zmusić do działania miejskiego skrybę, który aktualnie ma przerwę obiadową.
- Mam “Przemawianie”, jak mówię, to się mnie słucha!
- Ale wiesz - sprowadza go na ziemię MG - że on ma umiejętność specjalną “Urzędnik”?


Legendarne miasto krasnoludzkie, z którego, jak wieść niesie, pochodzi Grundi.



Grundi z Waclawem mają ciche dni, ponieważ ten pierwszy bardzo pragnął pewnej kolczugi, którą podstępnie zwinął mu Wacław. Jakiś czas później Grundi znajduje tarczę, która przypada mu do gustu... Wacław znów chce jednak zagrabić kolejny łup:
- O! Znalazłem tarczę!

Heinz znalazł dwa pistolety. Eckhard, któremu marzy się bycie rajtarem, robi maślane oczy do kolegi:
- Pane, deeej, mam hore imperjum!

Grundi kolejny raz ma pecha w rzucie na leczenie, gdy trzeba opatrzyć pewnego złodzieja. Wacław stwierdza:
- Grundi, sprawdź, może ty nie masz leczenia tylko gotowanie?
- Faktycznie ten ranny złodziej jakiś taki kościsty...

Wacław ożenił się z babą, która mu wmawia dziecko. Nasz śmiałek musiał jednak skapitulować wobec presji społecznej i urzędników miejskich, grożących mu tymi, no, alu... amu...limentami i więzieniem. Małżonka to duża, silna baba na schwał. Dzień po ślubie wyciągnęła go pijanego z knajpy brutalnie do domu, że aż stracił przytomność. MG opisuje noc:
- Budzisz się. I czujesz, że coś ci gmera w spodniach.
Wacław przez sen rzuca z przerażeniem:
- Co robisz, przecież wystarczyło poprosić...

Elfka pyta o zaginione dziecko - niejakiego Jontka - w karczmie. Podejrzewa handlarzy niewolników o porwanie go. MG odpowiada:
- Nie, o Jontku nie ma żadnych informacji.
- A czy w ogóle coś nowego wiedzą? - elfka nie daje za wygraną.
- Zadajesz zbyt ogólne pytania...
Elfka wyrzuca z siebie słowotok: 
- Czy ktoś coś mówił o dzieciach, czy pojawiło się dziecko, a może ktoś przyprowadził? Czy mówili o jakimś porwaniu dziecka, albo czy ktoś chce sprzedać lub kupić dziecko…?
MG wzdycha, na skraju cierpliwości.
- NIE.

Tymczasem wieczorem w knajpie trwa dyskusja o wadach i zaletach różnych ras. Waldemar odsłania swoje niepokojąco rasistowskie poglądy:
- Niziołki zabierają nam pracę. A elfy skupują nasze dzieci!
… na lembasy! - dorzuca ochoczo Eckardt.

Nie jest tajemnicą, że Wacław nieco obawia się swojej dorodnej małżonki i ciągle jej unika. Natomiast Heinz robi maślane oczy na jej widok i stara się z nią jak najczęściej widzieć. Elfka podsumowuje:
- Za każdym razem kiedy pojawia się żona Wacława, policzki Heinza różowieją...
- A spodnie takie sztywne! - dorzuca Grundi, rechocząc.

MG pyta, czy na czas świętych obrzędów w lesie ku czci Taala drużyna bierze ze sobą broń i cały ekwipunek.
- Oczywiście - odpowiada pewny siebie Grundi.
- Cały ekwipunek? I tak będziesz biegał po lesie?
- A co jest złego w bieganiu po lesie z halabarda, dębową tarczą na plecach, dwoma toporami, sztyletem i w kolczudze? Acha, i z włócznią?

W lesie podczas obrzędów ku czci Taala drużyna spotyka orków, również zajmujących się swoimi rytuałami. Następuje zawieszenie broni w święty czas równonocy wiosennej. Grundi jednak pała nienawiścią do zielonoskórych i wyrywa się do walki z nimi:
- Ale ja muszę! Gdzie moja broń?
Vivandrel stara się uspokoić towarzysza:
- Grundi! Nie czas teraz na przelewanie krwi!
- Chodźmy napierdalać zielonych!
- Grundi! - strofuje go elfka, podnosząc ostrzegawczo palec do góry - Bo się nadąsam!

Jednak walka z orkami jest nieuchronna. Dochodzi do starcia. Wacław entuzjastycznie wkracza do boju, atakując orka z całych sił:
- Dźgam go ile wlezie... - zerka na kartę postaci i liczbę swoich ataków - ... czyli raz!

Brak komentarzy:

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...