piątek, 16 grudnia 2016

Obietnica: polowanie na lolcaty

MG: tsar
Dr Denver (Żuk) - lekarz, prawdziwy pasjonat swojej pracy, poważny człowiek i zasadniczy obywatel, nieco aspołeczny, ale hej! Kto jest ideałem?
Marv (Ungrim) - inżynier, mechanik, biznesmen (alkohol i narkotyki, wytwarzanie i sprzedaż detaliczna). Ma partnera (biznesowego!) Waltera-chemika, który gotuje najlepszą metę na statku.
Rossarian (smartfox) - oficer bezpieki, menda ale wszystkich o tym uczciwie uprzedza. Hobby: strzelanie w potylicę. Towarzyszy mu niepełnosprytny adiutant, Wowka, który ciągle pakuje się w tarapaty.
Tanya (MidMad) - belterka, górnik, mutantka, żołnierz, pilot mimo woli, żadnej pracy się nie boi. Ma za to awersję do węży.
Tyrvid (Parasit) - odprasowany w kantkę oficer floty, arystokrata posiadający własnego ordynansa-robota, nawigator extraordinaire. Wad nie stwierdzono.



Któregoś dnia, nie mogąc doczekać się sesji, drużyna dogrywa pewne szczegóły. Na poprzedniej sesji pojawił się nowy NPC, kuzyn Tyrvida, któremu gotówki nie brakuje. Postacie oczywiście chcą go uwolnić od jej nadmiaru w sobie tylko znanych celach:
- Tylko najpierw musielibyśmy wziąć głupiego NPC na pokład… - rzuca Rossarian.
- No przecież Wowkę już mamy, a oni tak szybko giną…- podrzuca Marv.
- Nie potrzebujemy takiej osoby. Ten cały kuzyn Tyrvida może nam krzywdę zrobić!
- Nam krzywdę zrobić? Sami sobie damy radę! - odcina się triumfalnie Rossarian.



Zaczynamy sesję. Dużo kombinowania i liczenia punktów, bo to ostatnia chwila aby wydać zdobyte wcześniej punkty doświadczenia. Fox liczy w pamięci, męczy się strasznie i ogarnia temat w pocie czoła, w końcu zrezygnowany rzuca:
- Nie, no ja muszę sobie to zapisać.
- Patrzcie... Polonista liczy. - komentuje nasz jak zawsze miły MG.
- Ty dupo kostropata! - odcina się Fox - Widzisz? Przynajmniej jako polonista potrafię zgrabnie cię przekląć!
Mid podstawia pod kamerkę internetową swój elektroniczny kalkulator i z miną niewiniątka proponuje:
- Foxiu, chcesz?
- Daj spokój. - odpowiada Żuk - Za Foxa żona liczy nawet wypłatę.
- 1... 2... 3... dużo!... - Mid odgrywa “umiejętności” Foxa. Żuk się dołącza:
- Pięć palców być dużo!

Aspołeczny dr Denver rozmawia z pewną panią, która zaczepiła go w kosmoporcie. Kobieta chce najwyraźniej namówić go na jakiś szemrany interes, jednak po chwili orientuje się, że on zupełnie nie rozumie jej aluzji. Chce się więc wycofać z sytuacji, coraz bardziej się plącze w zeznaniach i coraz mocniej się czerwieni. Doktor oczywiście niczego nie łapie:
- Ja zupełnie nie rozumiem o co pani chodzi… ale uważam, że powinna pani zastosować jakiś preparat leczniczy, bo pani skóra jest wręcz chorobliwie zaczerwieniona!



Tyrvid ma poważny problem. Żaden z jego załogantów nie chce wstąpić do Floty, a ta naciska żeby wybrał sobie 1-szego oficera. W końcu postanawia podejść Tanyę podstępem.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia… - zaczyna Tyrvid.
Tanya szybko i niemal na jednym wdechu odpowiada:
- Jestem górnikiem, nie nadaję się do Floty!


Tyrvid po „koszu” od Tanyi postanawia połknąć ropuchę i wziąć na swojego pierwszego oficera Rossariana.
- To ja szukam Rossariana -  deklaruje Parasit.
- Ja jestem u siebie w kajucie. - odpowiada Rossarian.
- Tak. - rzuca Mg złośliwie. - Pastuje magnetyczne buty...
Denver dołącza się:
- ...od spodu.


Rossarian ma obawy co do propozycji złożonej przez Tyrvida, kapitana statku „Renegat Ziame”, zwłaszcza że funkcją tego pierwszego jest tu nadzorowanie czy kapitan jest wystarczająco lojalny wobec swojego narodu. Rossarian zaczyna:
- Panie Tyrvid, ja nie wiem czy ja mogę być pana pierwszym oficerem. Już jestem pana alter-ego jeśli pan wie o czym mówię?
- Owszem, czuję pana ciągle za swoimi plecami. - odcina się Tyrvid z miną niewiniątka.


Drużyna zastanawia się, skąd by tu wziąć pieniądze. Rossarian przechodzi do sedna sprawy i przypomina o ofercie zorganizowania „safari” dla grupy bogaczy, polujących na dzikiego kota:
- Jeśli  chodzi o zarobki… proponuję, żebyśmy polecieli na Mot i zapolowali na tego cholernego lolcata.
- Ładny mi lolcat...




A tak wygląda ten „cholerny lolcat”, aka rocratt, 160 cm w kłębie, 280 cm długości.
Szczęki o nacisku BFQ równym 137...



Kiedy okazuje się, że otwarte w znanej restauracji „Pod palmami” piwo, aksamitnym, namiętnym kobiecym głosem zachęca aby go wypić, graczy ogarnia głupawka. Pomysły są coraz dosadniejsze. Rossarian puszcza wodze wyobraźni:
- Brakuje tylko lizaka, który mówi „Ooooo, poliż mnie”.
- Koniecznie głosem dr Denvera! - rzuca doktor, napotykając zdumione spojrzenia towarzyszy. - No, wiecie, jak byłem młody, to dorabiałem jako student… Jakoś trzeba było zarabiać na studia, nie?


Bydła już nie dało się powstrzymać. Kiedy przed postaciami stawiane są drinki z bitą śmietaną, pod wiele znaczącą nazwą „Mt. Everest”, komentarze sypią się garściami:
- Mt. Everest? Oho, zaraz usłyszymy: „Będziesz szczytować!”
- „Wejdź na mnie!”
- „Zdobądź mój szczyt!”
Niezrażony niczym MG zaczyna opisywać wygląd drinków:
- Drinki wyglądają prawie jak lody z bitą śmietaną… - zaczyna.
Rossarian rzuca w popłochu:
- Z bitą śmietaną? NIE JEM TEGO!!!
Pozostali się jednak skusili. MG bardzo wyraziście opisuje doznania smakowe. Postaci upajają się smakiem, aż wreszcie ktoś nie wytrzymuje:
- … I po zębach czuję jak zapierdalają Szerpowie z Hillarym!
- Jest jeszcze polska wersja z wódką! Nazywa się Baca na Rysach...
- Tak! A tam lachony w szpilkach na ścianie!

Bliska przyjaciółka Tyrvida, Naomi, wymusza na nim, żeby pokazał jej statek, którym będzie latać. Po wejściu na pokład, dziewczyna rozgląda się i mówi:
- Fiu fiu… Myślałam, że jest większy… ale i tak robi wrażenie.
Rossarian, znając stopień zażyłości Tyrvida z koleżanką, rzuca do niego:
- Już drugi raz to słyszysz, prawda?


Naomi z ciekawością ogląda wszystkie zakamarki i poznaje całą załogę, która chyba za wszelką cenę chce zrobić obciach Tyrvidowi, zachowując się wielce osobliwie. Tyrvid tłumaczącym tonem wyjaśnia przyjaciółce:
- To samo najlepsi specjaliści, najwyższej klasy! Niestety sami autystyczni…


Załoga idzie na proszoną kolację na najlepszym pokładzie Arkologii Invictus. Niestety Tanya nie bardzo ma co ubrać. W szafie wybierać może między poplamionym smarem kombinezonem, a jeszcze bardziej poplamionym smarem kombinezonem. Rossarian załamany rzuca:
- Dziewczyno! Ty nie masz jakichś normalnych ubrań?! Jak ty będziesz wyglądała? Weź przynajmniej żałobę spod paznokci usuń!
Tanya zniesmaczona odpowiada:
- Żebym potem znów musiała nową warstwę smaru nakładać?


Dziewiczy lot „Renegata Ziame” pod nową załogą ma służyć działaniu poszczególnych systemów, w tym również uzbrojenia pokładowego. Siedząca przy komputerze gunnera Tanya pudłuje przy pierwszej próbie zniszczenia kosmicznej bryły lodu. Denver od razu zauważa okazję, by nawiązać do pewnej dawno zapomnianej walki:
- Mówię wam. Jak napotkamy kosmiczne węże, to mamy przejebane…


Lądujemy na księżycu Mot, znanym nam nie od dziś z dwóch poprzednich, nienajszczęśliwszych wizyt. Rossarian wzdycha filozoficznie:
- I znów przylecieliśmy na Mot. I znów zmienimy bieg historii
- Do trzech razy sztuka! - odpowiada Tanya.



MG opisuje sytuację:
- Przylatujecie do dżungli, w pobliże góry wskazanej wam przez lorda. Góra nazywa się Coxand Mountain.
Wyposzczony Rossarian dopytuje się:
- Cocksuck mountain?      



Nadszedł czas na safari. Drużyna zostaje na pokładzie statku i ma czekać na powrót szlachty z polowania. Rossarian, oficer bezpieki, wykazuje jakieś minimum ludzkich odruchów (czyt. robi sobie dupochron) i pyta wyruszających na wyprawę myśliwych:
- Na pewno nie chcecie żadnej pomocy?
- A co, chcesz jednak z nami iść, żałujesz? - pyta lord, który wynajął drużynę.
- Nie, ja jestem przyzwyczajony do strzałów w potylicę, a nie do zwierząt…
Zupełnie nie wiedzieć czemu, po drugiej stronie komunikatora zapada nagle niezręczna cisza.



Statek „zaparkowany” w dżungli księżyca Mot oblazły jakieś dziwne stworzenia. Pałąkowate ciało i sześć kończyn wyglądają jakby zostały splecione z gałęzi grubości nadgarstka dorosłego mężczyzny. Kiedy jedna z istot zaczyna się wspinać po płozie statku, Tanya nie wytrzymuje. Razem z Rossarianem wygarniają do stworzenia z laserowych karabinów, rozwalając je w proch i pył. Tanya, spluwając, rzuca przez zęby:
- Pierdolone Enty! Co z nimi robimy, Rossarian?


Polująca w dżungli szlachta, pracodawcy załogi, obiecujący sowitą zapłatę po powrocie, wpadają w srogie kłopoty. Przez radio słychać nawoływania o pomoc. Wygląda na to, że mogą nie wyjść z tego cało, mimo że statek leci już im z odsieczą. Rossarian nagle zdaje sobie z czegoś sprawę i wściekły na siebie wali otwartą dłonią w czoło.
- Kurwa Mać! Note to Myself! Następnym razem przelew przed akcją!


Rosssarian wkurza się, że ma niską umiejętność gunnery, niższą niż znana ze swojej „celności” mutantka Tanya. Puszczają mu nerwy:
- Dobra, ty pomyłko genetyczna, weź sobie to gunnery! Jak będziesz strzelać, to laser się zakrzywi i trafi z powrotem w nasz statek! To już lepiej żeby robot kamerdyner Tyrvida siadł przy dziale!
- No tak - odpowiada ze stoickim spokojem Tyrvid - on przynajmniej trafi w tego węża…



Rossarian w końcu nie wytrzymuje i zaczyna krytykować niemal nieludzki, analityczny sposób bycia doktora, którego bardziej interesują podejrzane eksperymenty medyczne niż życie pacjentów:
- Panie doktorze, pan to by tylko kroił mięso... pan się zachowuje jak aspołeczny psychopata, badał się pan na Aspergera może?
- Nie… - odpowiada zdumiony doktor z pokerową twarzą - Ale przecież mam kwalifikacje… to wszystko w porządku!
  

Polowanie kończy się nienajlepiej dla zblazowanych myśliwych. Dwóch z nich rozszarpały dzikie zwierzęta, a trzech, poranionych, z cudem uszło z życiem. Doktor bierze najciężej rannego na stół i operuje:
- Usunięcie palców jednej ręki, amputacja kończyny, resekcja jelita… ale będzie żył. - mówi z dumą po zakończonym zabiegu.
Rossarian, który parę minut wcześniej wytykał doktorowi aspołeczność, wzdycha:
- Weź go dobij.


piątek, 9 grudnia 2016

Obietnica: to boldly go where no one has… mooed before!

MG: tsar
Dr Denver (Żuk) - lekarz, prawdziwy pasjonat swojej pracy, poważny człowiek i zasadniczy obywatel, nieco aspołeczny, ale hej! Kto jest ideałem?
Marv (Ungrim) - inżynier, mechanik, biznesmen (alkohol i narkotyki, wytwarzanie i sprzedaż detaliczna).
Rossarian (smartfox) - oficer bezpieki, menda ale wszystkich o tym uczciwie uprzedza.
Tanya (MidMad) - belterka, górnik, mutantka, żołnierz, pilot mimo woli, żadnej pracy się nie boi.
Tyrvid (Parasit) - odprasowany w kantkę oficer floty, arystokrata posiadający własnego ordynansa-robota, nawigator extraordinaire. Wad nie stwierdzono.


Zaczęliśmy z przytupem. Jednego gracza miało nie być na sesji, ale jednak się pojawił, ku zaskoczeniu wszystkich. Ungrim nie może wyjść z podziwu:
- Ale w ogóle skąd ty się tu wziąłeś?
Fox od razu spieszy z pomocą:
- No więc mama i tata pewnego razu... - i zaczyna znacząco gestykulować rękami.


Nie jest dobrze. Na stacji na asteroidzie rozszalała się epidemia. Przebywający tam Rossarian i jego adiutant, Wowka, są zarażeni. Rossarian wyjaśnia podwładnemu:
- Musimy iść do doktora, wiesz… On jest jebnięty, trochę za poważny, ale na pewno coś na naszą chorobę poradzi…
Dr Denver rzuca mściwie z offu:
- Lewatywę…
- Ech, zupełnie jak nasza służba zdrowia, weźmie w chuj kasy i wyrucha! - odcina się filozoficznie Fox.


Denver Naoomi Apache znalazł w ciele Rossariana pająki-pasożyty nazwane Triangula Apache, od jego nazwiska. Fox, zasmucony chorobą swojej postaci, stwierdza:
- Mam nadzieję, że nie nazwiecie tej przypadłości chorobą Rossariana?
- Nie, Twoim imieniem nazywamy tylko choroby weneryczne… - odpowiada Denver z morderczą, nomen omen, szczerością.
- Poza tym, gdyby miała być nazwana twoim imieniem, musiałaby być to “zaraza Rossariana”, nie jakaśtam zwykła “choroba” - kończy spór MG.



Tanya zajmuje się naprawą urządzeń górniczych i sprawdza wytrzymałość materiału jednego z elementów. MG opisuje:
- Czujesz lekkie naprężenie pod dłonią...
Pozostali gracze nie chcą, żeby Tanya przypadkiem zapomniała o nieporadnych zakusach Wowki na jej cnotę na którejś z poprzednich sesji. Denwer dorzuca:
-  ...lekkie naprężenie pod dłonią... prawie jakbyś Wowki dotykała!
- E nie, nie jest mokro - dorzuca Marv ze znawstwem.


Marv i Tanya ratują ciężko rannego górnika. Marv prosi o pomoc przez radio:
- Sytuacja jest poważna, prosimy o wsparcie, mamy tu człowieka, który wygina się w drugą stronę...


Wielkie wiertło wyzwoliło się z mocowań i odleciało w głąb szybu w asteroidzie górniczej, czyniąc duże szkody. Marv tylko wzdycha i stwierdza ze stoickim spokojem:
- No, to się nam teraz kopalnia pogłębi...


W ciele Rossariana są pasożyty powodujące chorobę. W celu ich usunięcia z organizmu, został poddany napromieniowaniu przez doktora. Odgrywany przez MG Wowka rzuca z rozbrajającą szczerością:
- Napromieniowano pana, panie poruczniku, jak bombę atomową! Widziałem, wszystkie wskaźniki na czerwono!
- Jądra nie będą już panu potrzebne, prawda? Mogę od razu usunąć… - pyta się troskliwie doktor.


Górnik Johnny, kochanek Tanyi otarł się o śmierć, ale jednak udało się go uratować. Poturbowany przebywał w szpitalu u doktora przez dłuższy czas. Rossarian rozmyśla z triumfem:
-  Fujara w gipsie… palce połamane… biedak nawet język przygryzł… została wam przyjaźń...
- ...      a i tak lepiej sobie radzi w łóżku od Rossariana! - bezlitośnie podsumowuje Dr Denver, wspominając nieporadne techniki podrywu, jakie prezentował Rossarian na księżycu Mot w stosunku do pewnej pani.


Przed kolejną misją drużyna dostaje do wyboru dwa statki. Jeden z nich jest duży, ale musieliby go dzielić z wieloma wyższymi stopniem towarzyszami, a drugi - nieco mniejszy - to statek zwiadowczy, tylko dla nich.
- Myślicie, że który statek wybrać? MG daje nam wybór, lądujemy w gównie albo w szambie. - zastanawia się na głos Fox.
- Weźmy ten mniejszy, już jest przynajmniej jest brązowy, to nie zrobi różnicy…
Tak też zrobiliśmy.


A oto nasz statek, ten brązowy (kopirajt baj tsar):



Na początku kolejnej sesji gracze dostają do dyspozycji w/w statek po remoncie. Właśnie zaczynają go urządzać pod własne potrzeby, żeby jakoś rozlokować po kajutach wszystkich członków załogi. W Tyrvidzie budzi się żyłka dekoratora wnętrz:
- Ja bym oddzielił górną część cargo...
- Tak, kurwa. Antresolę będziecie robić?! - rzuca Tanya.
- Wowka będzie spał w pawlaczu - dodaje Rossarian.



Drużyna nie daje za wygraną i nadal pracuje nad zagospodarowywaniem przestrzeni.
- Może w magazynku zrobimy ambulatorium.
- Chcecie zlikwidować schowek na szczotki? - pyta oburzona Tanya.
- Tak, a do pomieszczenia z komputerem pokładowym wstawimy mopy - snuje wizję Tyrvid.
- Już to widzę! - rzuca Fox - Wpadasz do środka a Mistrz Gry mówi: rzuć na Akrobatykę.
- Tabela spotkań losowych w kokpicie - dodaje Mid.


Tyrvid próbuje sprowadzić na pokład Arkologii Invictus inżyniera Marva razem z jego niezwykle zdolnym współpracownikiem, chemikiem Walterem. Jakoś tak między słowami, zupełnie „niechcący“ daje do zrozumienia urzędnikowi w biurze Floty, że obaj pracownicy są partnerami życiowymi. Jest dużo śmiechu. Wkrótce gra rusza dalej i Marv planuje przeniesienie swoich biznesów z asteroidy kopalnianej na statek matkę:
- Walter nie lata z nami, będzie doglądał biznesu. Ktoś musi zarabiać w tym związku!
Rossarian smutno konstatuje:
- Ja jakbym zostawił Wowkę, to zarobiłby co najwyżej w ryj.


Tyrvid precyzuje warunki zatrudnienia z Marvem. Ten jednak szybko nudzi się rozmową, zwłaszcza że na zapleczu czeka do napełniania bimbrownik, i rzuca, wychodząc:
- Posłuchaj! Idę, bo pędzę!


Na Tyrwida mocno naciskają władze, by przynajmniej jeszcze kilku członków załogi zostało wcielonych do floty. Niestety nikt nie rwie się na ochotnika. Marv zgadza się na wylot pod jednym warunkiem:
- I mam nadzieję, że to nie znaczy, że będę we flocie, służba cywilna - maks!
Tyrvid de Spao na to:
- Dostajesz odpowiedź: „Telegram nieczytelny, witamy we flocie!“

Wymaganiem Centralnego Zarządu Kosmicznego (CZK, taka kosmiczna Służba Bezpieczeństwa) jest, aby na każdym statku znajdował się funkcjonariusz CZK. Tyrvid jako dowódca okrętu postanawia ściągnąć Rossariana, którego już zdążył nieco poznać. Marv podsumowuje z pewną rezygnacją:
- Lepszy znany ubek niż sztachetą w dupę...


Tyrvid rozmawia przez videofon z Rossarianem, którego próbuje zwerbować na swój okręt. Obaj oficerowie pilnują co mówią, sadzą straszliwie górnolotnymi stwierdzeniami, jakby wprost z podręcznika dobrego obywatela. Marv wbija się w sam środek rozmowy.
- Rozmowa kontrolowana! Rozmowa kontrolowana!


Rossarian po otrzymaniu przydziału na statek zwiadowczy otrzymuje teczki personalne pozostałych członków załogi. Przegląda je i nagle z błyskiem w oku rzuca komentarz nawiązujący do pewnej walki, z pewnym wężem, na pewnym księżycu.
- No proszę. Tanya Maru zrobiła sześć kursów strzeleckich. No i po co? Pieniądze w błoto.


Mija wiele dni, nim cała załoga znajduje się w końcu na Invictusie. MG postanawia przeprowadzić odpowiednie czynności buchalteryjne:
- Minął odpowiedni czas, niech wszyscy, którzy wykupili korzyść PENSJA, dodadzą sobie do zasobów odpowiednią ilość gotówki.
- O! Będę miał pieniądze! Mogę sobie kupić coś ładnego! - cieszy się Marv.
MG, nawiązując do pewnej plotki, rzuca:
- Mężowi kup.


Drużyna przeprowadza pierwszą inspekcję statku zwiadowczego, który ma przejąć. Szybko zauważają, że na windzie zamontowane są zaczepy na pojazd naziemny, którego nigdzie nie ma. Czujniej przeszukują pozostałą część statku. Rossarian stwierdza:
- W dwóch kajutach są puste zaczepy na „body bagi“, a ich samych nie ma.
Marv nie chce być gorszy:
- A ja w kiblu znalazłem uchwyty na papier toaletowy, ale papieru nie ma!

Marv ma swoje zdanie co do zakwaterowania na statku:
- Ale ja nie chcę kajuty! Mogę w przestrzeni cargo zamieszkać…
- Ale nie lepiej, żeby tam była bimbrownia?
- No przecież właśnie mówię! - denerwuje się Marv na niedomyślnego towarzysza.

Dyskusja trwa dalej:
- Ale cargo jest bez atmosfery!
Tu rozpoczyna się długa dyskusja na temat tego, kogo do której kajuty przydzielić i dlaczego. W końcu Rossarian rzuca zniecierpliwiony:
- No ja pierdzielę, to bedziecie gotować metę w skafandarach w tym cargo!

Inspekcji nowego statku ciąg dalszy. Gracze się cieszą, patrząc na jego plany:
- Ooo, mamy 2 silniki? Skokowy i do lotów lokalnych?
- Nie, prawy i lewy… - wyprowadza ich z błędu MG.


Kajut nie jest zbyt wiele. W końcu ktoś rzuca złośliwym pomysłem:
- Tanya może spać w pomieszczeniu nr 4 (śluza burtowa).
- Super - cieszy się Tanya - będę jak troll pobierać opłaty jak ktoś będzie chciał do niej wejść!
- Będziesz siedzieć pod mostem?
- Tak, Einsteina-Rosena. - dorzuca Rossarian, szpanując nowonabytą wiedzą z dziedziny astrofizyki.


W końcu nasz pojazd atmosferyczny, poduszkowiec, odnajduje się. MG prezentuje jego concept art z charakterystycznym logo:




Marv oburza się, widząc to logo, i szybko wysyła nam swoje, jakie powinno znaleźć się na pojeździe:






Wkrótce wieści rozchodzą się wśród dalszych i bliższych znajomych załogi. Coraz więcej interesownych ludzi pojawia się z pewnymi propozycjami. Poznany na księżycu Mot dyplomata proponuje przeprowadzenie nielegalnego polowania dla bogatych arystokratów na jego powierzchni. Drużyna ma jednak pewne obawy, których podłożem są wcześniejsze wizyty w tym zakątku wszechświata. Marv stwierdza:
- Nie wiem, czy powinniśmy to robić. Za każdym razem kiedy tam lądujemy, psujemy im 1000 lat rozwoju.


Rossarian wydaje się przekonywać do polowania dla szlachciców, którzy upatrzyli sobie za cel jakiegoś dzikiego, wielkiego kota żyjącego w dżungli.
Tanya cynicznie stara się odwieść kolegę od tego pomysłu:
- Jakie macie szczęście, chłopaki, że macie Tanyę! Ona się wybornie zna na faunie dżungli!
Rossarian chwilę myśli, po czym rzuca:
- Aha, na szczęście to będzie kot, a nie wąż!



Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...