wtorek, 7 lutego 2017

Wewnętrzny Wróg #4 - bydło nad Bögenhafen


Tymczasem w Bögenhafen źle się dzieje...



Dzielny MG: Smartfox
Nieustraszeni gracze:
Agnar Ognistobrody (Robson) - krasnolud o chorobliwie bladej cerze, wojownik podziemny. Podróżuje po Imperium w poszukiwaniu córki, która wykazywała chorobliwe zainteresowanie rozkopywaniem grobów i uciekła z domu. Drużyna ma nadzieję, że nekrofilia nie jest u nich rodzinna.
Bruno Gottfried Rolfson (Ungrim) - diablo sprytny człowiek, chuderlawy skryba z darem wymowy i podejrzanie haczykowatym nosem, który zdecydowanie powinien zmienić profesję przynajmniej na szarlatana. Niestety wyrzucił swoje kultowe sandały do rzeki, przez co reszta drużyny straciła wiele okazji do żartów.
Eduard (Mijau) - młody halfling o złotym serduchu i głowie nie od parady, z nadwagą i brzęczącą kiesą. Często grozi mu niebezpieczeństwo utraty cnoty, ale póki co, udaje mu się ją zachować, ku zmartwieniu niektórych dam.
Erhardt (Żuk) - człowiek, ogromnie chutliwy, szpetny jak noc eks-szczurołap z zabitej dechami dziury zwanej Wurfel. Towarzyszy mu czujny, krwiożerczy (ale słodki) terier, wabiący się Johan Rutger. Obu głównie tylko wursty w głowach.
Sigrid Ranulfsdottir (MidMad) - potężna kobieta krasnoludzka o rubensowskich kształtach, białowłosa zabójczyni trolli. Ma słabość do dzielnych krasnoludzkich wojowników. W torebuni nosi warchlaczka o wdzięcznym imieniu Ludwig von Klangerhoffen. Jest przekonana, że wyrośnie z niego kiedyś groźny knur bojowy, o ile wcześniej nie zeżreją go jej towarzysze.
Vragni Grumdisson (Parasit) - zabójczo przystojny krasnolud z Zufbaru o krzaczastych brwiach, obecnie strażnik miejski, w bojach stracił rękę, ale nie ducha walki. Sigrid pała do niego (źle) skrywanym afektem. Przeważnie w środy wieczorem.


MG opisuje drogę bohaterów poprzez uliczki miasta Bögenhafen. Jednocześnie odpala mapkę miasta jako pomoc dla siebie i graczy:
- ... skręcacie w lewo, idziecie Ostendam, dochodzicie do Hafen Strasse i idziecie, idziecie, aż miniecie po lewej stronie zielony posąg... kutasa... Ja się pytam, kto znowu dorysował na mapie kutasa?!

Gracze zastanawiają się, co począć dalej i czy drużyna ma podstawy dalej istnieć. Bruno zwraca się do Agnara per „przyjacielu”:
- Zaszczyt to dla mnie że mnie za przyjaciela uważacie… - odpowiada Agnar.
- Ano, panie krasnolud, przecie razem się biliśmy nie raz i nie dwa, więc wiecie… - zaczyna wyjaśniać Erhardt. Bruno przychodzi mu z pomocą:
- Widziałeś już latającego wursta Erhardta, to jesteś już jak z rodziny!
- A kto go nie widział? - dodaje Eduard.
- Słynny atak kiełbasy śląskiej! - rzuca MG.
- Sucha krakowska! - podsumowuje Vragni.

Agnar szuka swojej córki po całym Imperium, ma nieco młoda za uszami. Bruno stara się znaleźć sposób na pomoc dla swojego druha, myśli o wywieszeniu ogłoszenia.
- Czy twoja córka to jest piśmienna? - pyta Bruno.
- Tego to nie wiem... - przyznaje Agnar.
- Rzadko, widzę, w domu bywałeś?
- Alimenty płacił, ale nie wie, na co poszły - wyjaśnia MG.

Rozmowa o córce Agnara trwa dalej. Kolejne pomysły odnalezienia córki nie wydają mu się realne.
- Wiecie, z nami krasnoludami nie tak prosto jest. Mamy swój honor… - tłumaczy Agnar.
- Honor? - pyta zaskoczony MG.
- U rozkopywaczki grobów? - dorzuca Bruno. - Nie chcę wnikać, bo jeszcze wpierdol dostanę.

Erhardt postanawia wziąć udział w atrakcjach festiwalu, jaki właśnie odbywa się w Bögenhafen. Pierwszą okazję ma na ringu, gdzie może stanąć do walki przeciw wielkiemu zapaśnikowi. MG opisuje przeciwnika:
- Widzisz, że gość ciężko dyszy, mięśnie pulsują pod jego skórą.
- Słuchaj! - Bruno daje dobre rady. - Jest na długu tlenowym! Goń go!
Walka jeszcze się nie zaczęła, ale skryba wczuwa się w walkę mocniej niż jej uczestnicy i wykrzykuje kolejne komendy.
- Tańcz na nogach! Zmień pozycję! Lewa do przodu!

Zapaśnik jest b. wysoki, nawet jak na człowieka. Sigrid dopytuje się:
- Jest taki wysoki jak ja i Vragni czy jak ja i Agnar?
- Jak ty i Agnar - mówi MG.
- To wleź na Agnara i walczcie z nim! - rzuca ktoś pomysłem. - On będzie walił w jajka, ty po pysku!
- No tak, na Vragniego już właziła…
- Wiecie co, z Agnarem to oni przynajmniej mają cztery pięści.

Zapasy Erhardta z groźnym, wielkim zapaśnikiem trwają. Bruno podsumowuje ze znawstwem męstwo kolegi z drużyny:
- To prawie WWW! Wielki Wurst z Wurfla!



Rozmowy o wychowaniu. Drużyna z niepokojem spogląda na Sigrid, która na siłę poi swojego małego warchlaczka winem, aż się małemu ogonek z tego powodu nagle wyprostował. Krasnoludka szybko tłumaczy, że wychowuje go po krasnoludzku, to normalne i wcale nie jest na to za mały. Erhardt jest zdziwiony:
- Mówisz, że krasnoludy za dziecka mleka nie piją? Tzn. co? Z krasnoludzkich piersi piwo leci? Kochałbym!
- Z lewej browar, z prawej spirytus - dodaje Bruno.
- O matko! - zachwyca się Erhardt. - Byłbym w raju.
- Pierwsze słowo, które mówi małe krasnoludziątko, to „piwo”! - wyjaśnia Sigrid.
- A ja słyszałem - mówi Bruno - że „złoto”. Kiedyś nawet nauczyłem się krasnoludzkiej piosenki.
Bruno zaczyna nucić prostą melodyjkę:
- Złoto, złoto, złoto, złoto, złoto, złoto, złoto, złoto, złoto, złoto, złoto.

Na festiwalu spotkać można różne indywidua. Przypadkowo spotkany trubadur bretoński Guillaume okazuje się znać mistrza pędzla, Bouchera, którego poznała już drużyna. Kiedy dowiaduje się, że dzielni bohaterowie go spotkali, wybucha śmiechem.
- A to tutaj uciekł! - rzuca Guillaume.
- A tak, mówił, że z kimś miał zatarg. - mówi Vragni.
- Z kimś tak... - wyjaśnia Guillaume. - Z Delfinem.
- Macie delfiny? - dziwi się krasnoludi.
Guillaume puka się w głowę:
- Ach tak! Nomenklatura. Delfin to syn królewski.
- Wasz król delfinowi rogi przyprawił?! - dziwi się Agnar.

Wzrok Guillaume’a nagle pada na podchodząca do reszty grupy Sigrid.
- Ach, któż to taki piękny?! Czyżbyś była księżniczką z krainy krasnoludów?
Sigrid zaskoczona rozgląda się i jej wzrok pada na drużynowego niziołka:
- Nie! To mój kolega Eduard!

Na festynie drużyna ratuje z opresji kartografa z Arabii, niejakiego Riri Peisa (;)). Między nim a Brunem wywiązuje się przyjacielska rozmowa, jak to między ludźmi pergaminu, pióra i inkaustu.
- Ach! To u was się pisze od prawa do lewa? Pamiętam! - wspomina Bruno. - Bo kiedyś czytałem jeden poemat, ale od lewa do prawa i mi wyszedł przepis na krupnik.

Przed namiotem z atrakcjami stoi herold i ogłasza, że w środku można zobaczyć przedziwne stworzenia, z całego świata. Trójnogiego goblina, ptaka feniksa z gór szarych, małego smoka z gór szarych, pustynnego czerwia! Bruno zdumiewa się:
- To zastanawiające, oni nie tyle mają feniksa, oni mają PTAKA feniksa!
Cała drużyna sobie to wizualizuje i parska. Donośnie.

Pijany warchlaczek Sigrid gdzieś się zawieruszył. Krasnoludka tonie we łzach, jej towarzysze rozbiegli się w poszukiwaniu zwierzątka. Szczególnie mocno zaangażował się niziołek Eduard o wielkim sercu. Począł biegać od człowieka do człowieka i rzucać pytanie: „Widziałeś pijaną świnię”? Nagle nad tłumem unosi się oburzony głos pewnej mieszczanki. MG jako mieszczanka mówi:
- Josefie! Ten pan mnie obraża!!!
Na szczęście Josef okazuje się rozsądnym człowiekiem i nieporozumienie wkrótce zostaje wyjaśnione. Mężczyzna dopytuje o szczegóły.
- To była krasnoludzka świnia bojowa - wyjaśnia Vragni. - Uprowadzona. A wcześniej upojona alkoholem.
MG jako Josef z ledwością tłumiący oburzenie:
- Nie ma już żadnych świętości!

Warchlaczek znalazł się w namiocie wściekłego, reiklandzkiego rycerza. Wściekłość brała się stąd, że zdążył świniak nasrać panu rycerzowi w przygotowaną do turnieju zbroję. Ochroniarze rycerza, próbując złapać prosiaka, stali się ofiarami jego pijańskiego szału. Drużynowe krasnoludy nadchodzą z pomocą, jednak wejść do rycerskiego namiotu nie jest tak łatwo. Trzeba sprzedać jakąś dobrą bajkę.
- A czy ty wiesz, czyja to jest świnia?! - pyta Vragni.
- Nie. - Odpowiada żołnierz.
- A wiesz kto właśnie do Altdorfu zjechał?!
- Nie.
- Król krasnoludów!!!
- Pierdolisz! Krasnoludzki król krasnoludów?!
- I to jest jego świnia bojowa!
- W sumie, jak próbowałem ją złapać to prawie mi ręki nie upierdoliła! Wchodźcie i weźcie tę bestię!
MG jako narrator:
- Wojownik odchyla płachtę zasłaniającą wejście do namiotu, a tam wszystko porozwalane! Jakiś kufer rozpieprzony. Przewrócona karafka z drogocennym winem. Nasrane w legowisko. Wytarmoszona flaga rycerska. A na samym środku Ludwiczek, który chłepcze rozlane wino. Prawdziwe PANDEMOŚWINIUM!

Drużyna napotyka kronikarza, który chce opisać ich przygody. Jest nim niejaki Josephus Lagerglocke (;)). Bruno przedstawia drużynę badaczowi:
- To moja kompania! Już niejednej legendzie w ryj przyjebali!

Kolejne pytania kronikarza zdają się coraz trudniejsze dla bohaterów.
- Czy po drodze spotkaliście kogoś kto by wam wyznaczył kierunek podróży? Jakiegoś mentora? - pyta kronikarz.
- Tak! Starego krasnoluda z dworu króla krasnoludzkiego. - mówi Vragni.
- On powiedział: „Idę na północ i nie idźcie za mną kurwiesyny!” Więc poszliśmy na południe. - wyjaśnia Bruno.

Nagle z cyrku osobliwości ucieka trójnogi goblin. Tumult, wrzaski, ktoś wskazuje uciekiniera biegnącego w kierunku murów miejskich, ktoś inny krzyczy, żeby go łapać.
- A co robi ten krasnolud, który tam był? - pyta Agnar.
- On goni goblina - wyjaśnia MG.
 - To ja też gonię goblina!
- On jest jak chart - podsumowuje Bruno. - Ktoś goni, to on też.

Postacie wchodzą do właśnie odnalezionego pomieszczenia i jak zwykle chcą je najpierw przeszukać oraz zebrać łupy. Jest tam również magiczny krąg wykonany z miedzi. MG stwierdza z przekąsem:
- Jako Polacy pewnie będziecie chcieli ukraść tą miedź i sprzedać, co?

Podczas sesji drużyna spotyka wiele ciekawych postaci. Zbieżność ich nazwisk z pewnymi znanymi postaciami z naszego świata jest absolutnie nieprzypadkowa. Jedną z takich osobistości jest niejaki Wilhelm Schuttelnspeer, dramatopisarz. Cała drużyna od razu zaczyna przypominać sobie tytuły jego sztuk. Są to m.in.:
Wiele Wurstu o nic
Jak Wam się Wurst podoba
Poskromienie Wursta
Dwa Wursty z Wurfla
Wieczór trzech wurstów
Wurst Wenecki
Namiętny Wurst
Wesołe Wursty z Wurfla

Sesja kończy się cliffhangerem, Bruna atakuje jakiś groźny demon. Po jej zakończeniu gracze snują plany na przyszłość. W końcu śmierć towarzysza nie może iść na marne, a Agnar wciąż nie może odnaleźć córki-rozkopywaczki grobów!
- Jak już Bruno nie będzie żył...
- … to użyjemy zwłok Bruna na przynętę, żeby zwabić córkę Agnara!
- Musimy go tylko z pompą pochować jak znacznego kupca.
Wkrótce zobaczymy, czy dalekosiężne plany drużyny się powiodą…




sobota, 4 lutego 2017

Wewnętrzny Wróg #3 - pudel bojowy, perły malarstwa bretońskiego i krasnoludzka konferencja naukowa

Ponieważ jakimś cudem dzielnej drużynie udało się przeżyć ostatnie mrożące krew w żyłach wydarzenia, gracze z radością przystąpili do wypędzania kolejnych tabunów bydła z zagrody.

Dzielny MG: Smartfox
Nieustraszeni gracze:
Agnar Ognistobrody (Robson) - krasnolud o chorobliwie bladej cerze, wojownik podziemny. Podróżuje po Imperium w poszukiwaniu córki, która wykazywała chorobliwe zainteresowanie rozkopywaniem grobów i uciekła z domu. Drużyna ma nadzieję, że nekrofilia nie jest u nich rodzinna.
Bruno Gottfried Rolfson (Ungrim) - diablo sprytny człowiek, chuderlawy skryba z darem wymowy i podejrzanie haczykowatym nosem, który zdecydowanie powinien zmienić profesję przynajmniej na szarlatana. Niestety wyrzucił swoje kultowe sandały do rzeki, przez co reszta drużyny straciła wiele okazji do żartów.
Eduard (Mijau) - młody halfling o złotym serduchu i głowie nie od parady, z nadwagą i brzęczącą kiesą. Często grozi mu niebezpieczeństwo utraty cnoty, ale póki co, udaje mu się ją zachować, ku zmartwieniu niektórych dam.
Erhardt (Żuk) - człowiek, ogromnie chutliwy, szpetny jak noc eks-szczurołap z zabitej dechami dziury zwanej Wurfel. Towarzyszy mu czujny, krwiożerczy (ale słodki) terier, wabiący się Johan Rutger. Obu głównie tylko wursty w głowach.
Sigrid Ranulfsdottir (MidMad) - potężna kobieta krasnoludzka o rubensowskich kształtach, białowłosa zabójczyni trolli. Ma słabość do dzielnych krasnoludzkich wojowników. W torebuni nosi warchlaczka o wdzięcznym imieniu Ludwig von Klangerhoffen. Jest przekonana, że wyrośnie z niego kiedyś groźny knur bojowy, o ile wcześniej nie zeżreją go jej towarzysze.
Vragni Grumdisson (Parasit) - zabójczo przystojny krasnolud z Zufbaru o krzaczastych brwiach, obecnie strażnik miejski, w bojach stracił rękę, ale nie ducha walki. Sigrid pała do niego (źle) skrywanym afektem. Przeważnie w środy wieczorem.



Sesja zaczęła się nietypowo. Po kilku próbach zagnania przedsesyjnego bydła do zagrody, MG zaczyna w końcu swój opis:
- Siedzicie w… zajeździe! - skonsternowani gracze truchleją, nie wiedząc, co robić. Niczym nie zrażony MG kontynuuje:
- Ty, Eduard, będziesz miał inne wprowadzenie niż inni. Stoisz w karczmie! Ciężko o miejsca siedzące.
- Może usiądź na kolankach u Sigrid? Są takie… miękkie!
- Żebym ja na tobie nie usiadła!
- Ty uważaj -  ostrzega Eduarda Bruno - bo jak Vragni usiadł, to potem miał już tylko jedną rękę!
- Nie - prostuje sprawę MG - on do pierwszego wspólnego noclegu miał rękę, tylko ona mu się położyła na tej ręce i wdała się martwica. Musiał odciąć!


Sigrid opowiada z zachwytem o chwili, w której jej warchlak Ludwiczek wyrośnie na potężnego knura bojowego, będzie miał wielkie kły, całą mase mięśni, gęstą szczecinę i siodło.
- I będę na nim jeździła! - dodaje krasnoludka.
- Ty, a kiedy Erhardt będzie jeździł na tym swoim pudlu? - zastanawia się niewinnie Bruno.
- To jest TERRIER!!! - oburza się Erhardt.

Erhard znowu wyrywa jakąś babę siedzącą przy sąsiednim stoliku w karczmie, mrugając do niej. Jejmość jest brzydka, gruba, z pokaźnym wąsem i zalotnym pieprzykiem w kształcie serduszka na policzku. Szpetny szczurołap niczym się nie zraża, dopija piwo, wstaje i odchodzi, mówiąc:
- Dobra, panowie, czas na mnie. Kto wybrzydza, ten nie rucha!
- Wiecie, dlaczego on tak rucha wszystko co popadnie? - mówi Bruno, odprowadzając Erhardta wzrokiem. - Założę się, że ma odporność na choroby!
Erhardt na to z radością:
- No a jak! - i truchta za swoją wybranką na pięterko na szybki numerek.


Postać krasnoluda Agnara odgrywa Robson, pracownik naukowy na uczelni. Nasz miły i opanowany zazwyczaj kolega znany jest z tego, że niezwykle rzadko, tylko w jednym przypadku, wychodzi z niego straszliwa bestia o plugawym języku. MG z tęsknotą wspomina ostatnie takie wydarzenie przy okazji opisu walki, podczas której Agnar dosłownie zmiażdżył rękę przeciwnika jednym ciosem (krytyk):
- Wasz kolega Agnar zademonstrował swoją ogromną siłę podczas walki, a wcale na takiego nie wyglądał. W końcu on zawsze mówi ładnie, układnie… no, chyba że ma konferencję naukową!


Ktoś zaczyna zabijać skrytobójczo podejrzanych typów, którzy nas śledzą. Strzały padają niebezpiecznie blisko członków naszej drużyny. Dzielni poszukiwacze przygód, nie myśląc wiele, biorą nogi za pas.
- Chłopaki! - krzyczy Bruno do kolegów biegnących z przodu - dobra nowina! Przeżyjemy jeszcze jeden dzień, bo MG już wyświetlił mapkę portu, do którego mamy dobiec!


Rozmowa o napotkanych żołnierzach i jednostkach wojskowych:
- W czasie wojny formowane są z nich pułki kawaleryjskie…
- A w czasie pokoju to pewnie blokady koniom na kopyta zakładają!


Znany ze swej nieokiełznanej chuci Erhardt wchodzi do karczmy, widzi siedzących przy stole dorodnych wojskowych, a że drużyna ma trochę za uszami, chce zrobić jak najlepsze wrażenie na wojakach:
- Karczmarzu! Piwa dla naszych dzielnych obrońców!
Jego towarzysze wykrzykują zdumieni:
- Czy jemu znowu się chce ruchać?!

Wchodzimy do kolejnej karczmy. Pojawia się Hilda, żona karczmarza. Co robi Erhardt?
- To ja do niej mrugam!
Jego towarzysze wykonują mentalny facepalm.


Malarz bretoński, niejaki Francois Boucher, specjalista od aktów, obraża Sigrid, poponując jej pozowanie. Zdenerwowana krasnoludka podtyka mu topór pod nos. Bruno próbuje załagodzić sytuację.
- Już ani słowa, nie denerwuj Sigrid, zobacz jak jej się włos jeży na warchlaku!


Podczas rozmowy z pewnym NPC w gospodzie okazuje się, że ktoś może czyhać na życie drużyny oraz mieć niecne zamiary wobec barki rzecznej, którą przypłynęli, oraz jej bogu ducha winnej załogi. Bruno próbuje szybko zakończyć rozmowę, by móc szybko wrócić na barkę:
- To, tego, my już musimy iść, bo na barce zostawiliśmy... jajka na ogniu, już na pewno są twarde!
- Bruno! - dorzuca rozczarowany Erhard, który miał nadzieję na spotkanie kolejnej kobiety lekkich obyczajów w tej gospodzie - Bo moje jajka też już są twarde!
Na szczęście towarzyszom udało się wyciągnąć Erhardta z gospody na czas.


Koniec sesji. Finałowa walka. MG włącza mapkę taktyczną i opisuje:
- Tutaj znajdują się podpalacze, a tu łowca czarown… I ZNOWU KTOŚ TU KUTASA NARYSOWAŁ!
Gracze odpowiadają zgodnym chórem:
- TO NIE JA!!!

Oczywiście wszyscy byli zupełnie niewinni, więc MG zrezygnowany po zakończeniu sesji pożegnał się ze wszystkimi i udał się na zasłużony spoczynek, pozostawiając mapkę sytuacyjną do dyspozycji graczy. Z wdzięczności za wspaniałą sesję, gracze postanowili ją ociupinkę urozmaicić.

Wczesny modernizm staroświatowy. Klasyka.




Kolejna sesja rozpoczyna się od walki. Agnarowi wyrywa się z piersi okrzyk bojowy, zamierza się toporem w przeciwnika, wyprowadza uderzenie… i niestety pechowo ledwie przebija zbroję wroga. Krasnolud jest zdumiony, więc Erhard tłumaczy:
- Poślizgnąłeś się na skórce od banana. Tego banana, który on miał wcześniej w kąciku ust?
- Co mu wypadł, jak mnie zobaczył, nie? - dodaje z nadzieją Agnar, mając nadzieję, że jednak wywarł na przeciwniku jakiekolwiek wrażenie.
Bruno w tle zaczyna nucić melodię do tradycyjnej pieśni bretońskiej “Weź go do buzi…”.



Drużyna dzieli się łupem. Vragni dostał nowe odzienie i chce komuś oddać swoją zużytą kurtkę. Bruno stwierdza z niesmakiem:
- Po krasnoludzie? A co ja z niej zrobię, kołyskę dla kota?!


Drużyna płynie barką rzeczną. Podczas podróży napotkała olbrzymiego smoczego żółwia, który jednak o dziwo nie wydaje się agresywny.
- A jak byśmy go tak udomowili? - zastanawiają się pomysłowi gracze.
- Ja mam tresowanie! Rzucam mu kiełbasę i wołam: „Kici, kici, jaszczureczko!”
Okazuje się, że potwór lubi mięso i zaczyna płynąć za łodzią. Gracze zastanawiają się, co by mu jeszcze rzucić.
- Mamy tu gdzieś świnkę? - pyta całkowicie niewinnie Bruno.
- Mamy warchlaczka! - odkrzykuje Erhardt, jakby nagle przypominając sobie o Ludwiczku, pupilu Sigrid, krasnoludki o obfitych kształtach.
- W zasadzie to mamy nawet dwie świnki… - dodaje Agnar w zamyśleniu.



Drużyna podziwia rokokowe dzieła pewnego znanego malarza, bretończyka Bouchera, któremu nieco zaleźli za skórę. Tematem najnowszego dzieła są pulchne, golutkie aniołki z twarzami członków drużyny. Jurny Erhard taksuje obraz wprawnym okiem i rzecze z pełną powagą:
- A ja bym tu jeszcze takiego kutasika walnął…
Bruno jak na rozkaz ściąga spodnie i prezentuje własne przyrodzenie:
- Taki może być?
- Idźcie stąd, dajcie mi pracować! - mruczy zirytowany malarz (MG).
- A ja wyjmuję swojego! - rozochocił się jak zwykle Erhardt.
Oczywiście gracze postanowili dalej dręczyć malarza, więc ten w ramach zemsty domalował aniołkom o połowę mniejsze przyrodzenie. Ciężki jest los koneserów sztuki w Starym Świecie!


Barka dopływa do przystani w wiosce. Wioska wygląda na pierwszy rzut oka na opustoszałą. Bruno stwierdza:
- Pewnie usłyszeli, że Erhardt przyjeżdża i dupcył będzie!



c.d.n.

piątek, 3 lutego 2017

Wewnętrzny Wróg #2 - świństwa, trupy, węże i cudowne właściwości spirytusu krasnoludzkiego


Ponieważ Smartfox się jeszcze nie zraził i naprawdę chce dalej prowadzić niepełnosprytnej drużynie Wewnętrznego Wroga, gracze postanowili go nie zawieść. Bydło również.


Dzielny MG: Smartfox
Nieustraszeni gracze:
Agnar Ognistobrody (Robson) - krasnolud o chorobliwie bladej cerze, wojownik podziemny
Bruno Gottfried Rolfson (Ungrim) - człowiek, sprytny, chuderlawy skryba z darem wymowy. Chodzi w sandałach. Bez skarpet.
Eduard (Mijau) - cwany, młody halfling o złotym serduchu, z nadwagą.
Erhardt (Żuk) - człowiek, chutliwy, szpetny jak noc szczurołap z zabitej dechami dziury zwanej Wurfel. Towarzyszy mu czujny, krwiożerczy (ale słodki) terier, wabiący się Johan Rutger.
Sigrid Ranulfsdottir (MidMad) - potężna kobieta krasnoludzka o rubensowskich kształtach, białowłosa zabójczyni trolli. W torebuni nosi warchlaczka wabiącego się Ludwig von Klangerhoffen.
Vragni Grumdisson (Parasit) - przystojny krasnolud z Zufbaru o krzaczastych brwiach, obecnie strażnik miejski, stracił rękę na polu walki.




Mistrz Gry przez dłuższy czas prosił graczy, by podesłali mu portrety postaci - m.in. do tokenów na roll20. Niestety Mijau nie dosłał portretu postaci, więc MG srodze go ukarał zastępczym tokenem. Morał z tej bajki jest taki: drogie dziateczki, słuchajcie Mistrza Gry... or else!

Chyba łatwo się domyślić, który token należy do Mijaua, prawda? :)


Na samym początku sesji - walka! Mijau marudzi, że znowu gra postacią, która nie umie walczyć. Życzliwi koledzy radzą:
- No wiesz, trzeba było zrobić sobie elfa, umiałbyś walczyć, strzelać z łuku, bronić się…
- … robić laskę… - dorzuca Parasit mimochodem.



Vragni wyprowadza morderczy cios i odcina rękę mutantowi. Sigrid wzdycha, zachwycona walecznością towarzysza. Erhardt stwierdza z zazdrością:
- Oho, Vragni, ale poruchasz dziś wieczorem!
Po chwili Agnar wykazuje się jeszcze większym męstwem i walecznością, rozrąbując kolejnego mutanta na pół. Oczy Sigrid błyszczą, krasnoludka wzdycha jeszcze głośniej na ten widok. MG stwierdza filozoficznie:
- Agnar rąbie, Sigrid wzdycha, Vragni dzisiaj nie porucha!



Krasnoludy przystępują do ataku na ostatniego żyjącego mutanta, któremu został jeszcze 1 punkt Żywotności. Gracze wykonują rzuty. Sigrid nie trafia. Vragni pudłuje. Agnar trafia… w powietrze. Kolejna runda walki wygląda dokładnie tak samo. MG się niecierpliwi, chcąc zakończyć walkę:
- Moglibyście się przestać bawić jedzeniem?



Pijany woźnica przeprasza, że omyłkowo strzelał do drużyny:
- Na Sigmara, wybaczcie! Myślałem, że wy mutanci!
Bruno patrzy się na zalanych krwią, szczerzących się krasnoludów:
- No w sumie… Może częściowo są, ale to nie powód, żeby ich przezywać!



Erhardt tradycyjnie przeszukuje zwłoki, rozumiecie, to jego nowe hobby. Przy jednych trafia na sakiewkę z 15 złotymi koronami i zaczyna lubieżnie się uśmiechać.
- Oho, pewnie liczy, ile za to będzie mógł zaliczyć numerków! - koledzy wspominają przygodę Erhardta z halflińskim rodzeństwem zwanym “Gnomami Miłości”.
- 7 i pół laski!
- Nie, 7 razy u niej, 1 raz u niego!
- No co się dziwicie - wyjaśnia Bruno, przypominając sobie, co jeszcze Erhardt ma w ekwipunku - za tego szczura na patyku sobie przecież nie porucha!



Bruno został ranny w walce. Powierzchownie. Zaczyna lamentować w niebogłosy. Sigrid troskliwie udziela mu pierwszej pomocy krasnoludzkiej: raz z liścia w twarz, po czym odkażanie rany spirytusem krasnoludzkim na żywca. MG ostrzega:
- Sigrid właśnie udzieliła dwóch etapów pierwszej pomocy krasnoludzkiej. Starajcie się do trzeciego nie dopuścić, bo on tego nie przeżyje!
Eduard też cierpi z powodu rany - ręki. Niezrażony doświadczeniami towarzysza, woła do krasnoludki:
- Sigrid, Sigrid, ja tez jestem ranny!
- Ty to powinieneś teraz ukryć swoje rany! - doradza Bruno. Eduard przedrzeźnia halflinga:
- Nie nie, nic mi się nie stało, nie jestem nawet draśnięty!
- Jak ona się za ciebie zabierze, to w drużynie będziemy mieć dwóch jednorękich!



Erhardt znajduje jakieś zwłoki, które wyglądają zupełnie jak Bruno, który siedzi obok, opatruje sobie ranę i wygląda całkiem żywo.
- Bruno a ty masz rodzeństwo? - dopytuje się szczurołap.
- Tak. Siostrę!
MG zwraca się do Erhardta:
- Patrzysz na wybrzuszenie między nogami zwłok, to jednak nie siostra.
Bruno w końcu reaguje:
- Ale ty czasem nie interesuj się nią, ona ma męża!
- Ma węża? - dopytuje się ciekawska Sigrid.
Erhardt patrzy ponownie na zwłoki:
- A to by się zgadzało…



Drużyna deliberuje nad trupem wyglądającym dokładnie jak Bruno.
- Popatrz, Bruno, ja myślę, że to ty! - stwierdza inteligentnie Erhardt.
- Eee… - Bruno taksuje wzrokiem zwłoki. - Ja mam większego!



Po zakończonej walce zmęczeni, ranni bohaterowie wloką się do karczmy. MG opisuje kolejne spotkanie na trakcie:
- Widzicie nadjeżdżający duży oddział wojowników w pełnej zbroi, nad ich głowami łopocze potężny sztandar, na którym widnieje… zaraz wam powiem…
- Na proporcu stoi: “Macie przejebane” - dokańcza zrezygnowany Eduard.
Okazało się na szczęście, że nikt nie miał wobec nas złych zamiarów. Tym razem.



Bruno postanowił przejąć tożsamość zmarłego w dziwnych okolicznościach i wyglądającego zupełnie jak on osobnika zwanego Kastorem, na którego zwłoki natrafiła drużyna. Bruno usłyszał, że może w ten sposób zyskać górę pieniędzy w spadku. Od chwili podjęcia tej decyzji, bardzo się pilnuje, by nie wypaść z nowej roli.
- Ja muszę mieć nowe buty! - mówi machając palcami u stóp w swoich schodzonych sandałach. - Bo Kastor chodzi w butach!
- To dlaczegoś mu nie wziął tych butów? - pyta Vragni.
- Bo jak mu ściągnąłem jednego buta, to w środku zostały trzy palce…



Szukamy cyrulika dla rannego Bruna. W końcu znajduje się jakiś delikwent. Zapytany przez Bruna o doświadczenie, mówi:
- Mam wprawę z wielu pól bitwy, mogę amputować od ręki, jak trzeba...
- Ja sztywnieję! - rzuca od razu jednoręki Vragni na wspomnienie odniesionej przez siebie rany i związanej z tym wydarzeniem traumy. Niestety jego towarzysze nie mają za grosz współczucia i od razu zaczynają obleśnie rechotać. Cyrulik patrzy na nich dziwnym wzrokiem:
- A coście tacy weseli?
- Bo mi ta krasnoludka polała ranę spirytusem -  wyjaśnia Bruno - i jak nikt nie patrzył, to lizałem.



Warchlaczek bawi się z terrierem. Biegają razem wesoło, w pewnym momencie piesek wskakuje na warchlaczka od tyłu i zaczyna wykonywać niepokojące ruchy. Zawstydzony Erhardt odciąga psa. Sigrid marszczy brwi i przytula zmolestowanego warchlaczka, przypominając sobie łóżkowe wyczyny kolegi poprzedniej nocy. I poprzedniej. I jeszcze wcześniejszej...
- Ja już wiem, po kim ten pies jest taki chutliwy!



Wyżsi członkowie drużyny czasami pozwalają sobie na żarciki na temat wzrostu krasnoludzkich towarzyszy.
- Ja bym się za krasnoludami rozejrzał - mówi Agnar - rozpytać się ich o coś muszę.
- A to musisz nisko patrzeć - odpowiada rezolutnie Bruno.



Vragni kupuje tarczę, która jest przystosowana do ludzkiego wzrostu i ma długie rzemienie do noszenia na plecach. Zbrojmistrz patrzy na krasnoluda i mówi:
- Może skrócę panu te rzemienie, co? Żeby się po ziemi nie ciągło...
- A wpierdol chcesz? - odcina się Vragni, czuły na punkcie swojego wzrostu.



Halfling Eduard pragnie kupić sobie łuk. Sprzedawca namawia go na elfi łuk długi. Wywiązuje się dyskusja na temat technik strzeleckich ludu Pigmejów, którzy mimo niewielkiego wzrostu świetnie sobie radzą z wielkimi łukami, strzelając z nich w pozycji leżącej na plecach.
- Panie kupiec, pan mi powiedz - pyta zafascynowany Erhardt - czy jak oni tak naciągają te łuki stopami, to im cięciwa fiuta nie upierdoli?
- A gdzie tam, cięciwa najwyżej im tylko lekko smyrgnie… - wyjaśnia handlarz.
- Dlatego wszyscy obrzezani! - dodaje ze znawstwem Eduard.
- A to nie wiem, panie, ja słyszałem, że obrzezani to ci, co mieszkają tam, wiecie, w Ubersreiku, mniejszość narodowa.
Bruno, pochodzący właśnie z Ubersreiku, oburza się, nie przebierając w słowach:
- To był wypadek! Pierdol się!


Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...