piątek, 7 sierpnia 2009

7th Sea - tym razem na morzu! (część I)

Ta sesja zdecydowanie zadaje kłam teorii, że tzw. Krakowska Szkoła Grania w 7th Sea polega m.in. na unikaniu morza (złośliwi dodają, że to dlatego, że MG są za leniwi, żeby nauczyć się reguł bitwy morskiej...). Cud się stał - na tej sesji była bitwa morska! I to jaka! Ale po kolei...

MG: Krakonman (tradycyjnie)
Gracze: Funio (Sven Gutlafsson, Vesten...menven... nn.. jar :P), MidMad (Karen Black, Kapitan), Raven (Gunter Skavlatsson, Drużynna Lebioda), Robert (Eiseńczyk Helmut Kohl, Milczący Twardziel), Sernik (właściwie - magiczny przedmiot: +10 do obłaskawiania Złowrrrogiego MG)


Sesja rozpoczynała się dość opieszale - najpierw niektórzy musieli ciężko pracować i gdy już na sesję dotarli (miałam wizję, że moja postać już dawno leży zabita brutalnie przez MG), okazało się, że koledzy po dżentelmeńsku czekali - robiąc przedsesyjne bydło - a gdy już wszyscy byli w komplecie, postanowiliśmy zabrać się do roboty i...
... tak minęło niepostrzeżenie kolejne 20minut, podczas których zwolennicy Wrestlingu usiłowali bezskutecznie przekonać Funia, jaki to świetny i emocjonujący system. W wolnych chwilach zerkali na ekran laptopa Krakona, gdzie odbywały się rozgrywki Piłkarzyków (zainteresowanych detalami gry odsyłam do Funia).
Krakon w pewnym momencie odszedł w miejsce, w które nawet MG chadza piechotą. Po kilku minutach Robert zerka na ekran i oznajmia, że ktoś komuś strzelił gola. "AHAAAA!", rozległ się tryumfalny krzyk Krakona z czeluści Pieczary Westchnień... To wydarzenie pozostawimy bez komentarza.

Kiedy w końcu zmobilizowaliśmy się do grania, przyszedł czas na rozdawanie dramadajsów. Raven miał jednego, MidMad - jednego, reszta drużyny dzielnie wydała swoje podczas kolejnej sesji, więc tylko westchnęli smutno.
- HA! - cieszy się Krakonek, najbardziej różowy MG po tej stronie Rio Gildio. - A ja mam 18 DD!


Już w pierwszych minutach gry powracamy do status quo z poprzedniej sesji - wszyscy leżą powaleni. Raven (którego postać jest w tym stanie najdłużej) zrezygnowany przegląda jakiś podręcznik walający się akurat po podłodze o tytule "Battlelords". Krakon opisuje, chce deklarować jakieś akcje za NPC...
- Krakon, to poprowadź tu sobie, a my w tym czasie zrobimy sobie postacie do "Battlelordsów". - stwierdza rozbrajająco Funio.
- Heroiczna gra... - wzdycha Krakon, wciąż nie mogący zrozumieć, czemu wszyscy padli pod naporem niezliczonych henchmenów.


Spoglądamy na karty postaci, żeby sobie przypomnieć, co też one w zasadzie potrafią.
- To ja umiem pływać?! - zszokował się Funio nad kartą Svena, kapitana statku zresztą. - Ale ze mnie koks!

Mały przerywnik podczas sesji - Funio i Krakon, znawcy filmów porno z fabułą (podobno są takie!), wymieniają poglądy na temat "Space Nuts"(?) i "Pirates XXX" (???).
- "Space nuts" obejrzałem tylko pierwszą płytkę, bardzo dobry film... ale więcej na raz nie mogłem... - wyznaje skromnie Krakonek.
- Krakon do drugiego CD nie doszedł... zmęczył się...


MG próbuje opanować chaos i przypomnieć graczom, co robią.
- Na morzu gramy!
- Najpierw musimy tam dojechać... - przypomina rzeczowo Robert.


Postać Funia jest lubieżna (czyt. "pies na baby") i lubuje się we wszystkich szczegółach, które pań dotyczą:
- Czy Angelina ma batystową chusteczkę z koronkami? - dopytuje się z błyskiem w oku.
- Jaką? Przełóż to na barbarzyński. - Żąda MG.
- Taką fajną... mizi-mizi. - Wyjaśnia po kobiecemu MidMad. Zadziałało.

MG, próbując rozwikłać niuanse mody vendelskiej i vesteńskiej (jakoby jedni są mniej męscy, bo noszą spódniczki), rzuca do Svena:
- Dobrze, że masz dziś brązowe spodnie...
- Jak zawsze. - stwierdza bezlitośnie Karen.


Drużyna stara się domyślić, kto jest odpowiedzialny za atak na Angelinę (i ich samych), czyżby Vendelowie? A kim w zasadzie jest Sven...?
- Nie, nie jestem jakimś Vendelem! - zapiera się Sven brutalnie, energicznie wymachując rękami, ale po chwili się poprawia i dorzuca wystudiowanym tonem. - Jestem dworzaninem, jak pani zauważyłaś, ę.... ą.... - i kontynuuje swą przydługą i obrzydliwie dworną przemowę, po czym podsumowuje: - No, już skończyłem być kulturalny. TO TE VENDELSKIE SKURWYSYNY TO ZROBIŁY?!

Funiowe (Svenowe?) libido daje znać:
- Jestem lubieżny... dlaczego nie mogę tego sobie teraz poodgrywać?
- Poodgrywaj sobie, a my idziemy do następnej sceny - rewanżuje się bezlitośnie Krakon za "Battlelordsy".

Drużyna wsiadła na statek o przygłupiej i pseudovendelsko-vesteńskiej nazwie "REVENSJ".
- Co to znaczy? - pytają Svena.
- Wyrzyg kaszalota. - odpowiada poważnie Sven.


W pewnej chwili nastąpiła przerwa na przekupienie MG sernikiem, podczas której dyskutowano o tym czy Wikingowie są blond, czy może rudzi i jak to się ma do Vendeli i Vestenów. W pewnej chwili Krakon zerka na Piłkarzyki:
- O, Piotr Jakiśtam strzelił bramkę. 0:1!
- Krakowska Szkoła Grania - rzuca MidMad w zadumie.


Sven i Karen są wściekli, że do misji nie wynajęto ich ukochanych statków.
- Dlaczego nie wynajeli mojego statku... - zastanawia się Karen.
- Albo mojego. - dodaje Sven.
- Mój jest większy!
- A mój ładniejszy!
- A mój bardziej naoliwiony...
- Czy wy na pewno o statkach rozmawiacie? - dopytuje się MG.

Przez całą sesję Raven cierpliwie znosił przytyki do mizerności jego postaci. W pewnym momencie przypomniał sobie nawet jej koncepcję - niestety w dalszym ciagu nie wyjaśniała ona tragicznie niskich najważniejszych statystyk Guntera. Z tego powodu Sven przez całą sesję jęczał, łapiąc się za głowę:
- I on jest Wikingiem... zakała rodu...
W pewnym momencie zapytał nawet:
- Czy twoja matka była Vestenką?
- Kozą! - podpowiada ktoś z graczy.
W trakcie walk Karen szarżuje na wroga z pistoletami, obrażając Vendelów ile wlezie:
- Wy parszywe psy! Wasza matka była kozą! - zastanawia się chwilę, po czym dorzuca - Czyli jesteście braćmi Guntera...

Podczas walki, Gunter nie miał wielu sukcesów i wkrótce został powalony. Od tego czasu służył jako omdlałe przyozdobienie relingu.
- Jakie ty masz statsy?! - denerwuje się Funio.
- 1.... 1.... 4... 1... - zaczyna wymieniać Raven.
Funio przeklina iście po wikińsku, zapominając że jego postać to dworzanin.
- I on jest Wikingiem?!!!


W wolnych chwilach drużyna miło spędzała czas, bratając się z załogą statku. Krakon odgrywa jednego z barczystych NPC i rzuca zachrypłym głosem:
- Graliśmy w kości... a teraz - pijemy!
Za chwilę dodaje niewinnym tonem Mistrza Gry, jak gdyby nigdy nic:
- Kto ma chirurgię?

Gunter, jak łatwo przewidzieć, został ranny. Sven jako medyk ma zająć się obrażeniami.
- Operuj - rzuca MG.
- WWW. OPERA.COM.
- Wyszło?

Przy okazji została odkryta największa tajemnica Seji'ego:
- Dlaczego Seji lubi Operę?
- Bo dają mu ładne podkoszulki z dużym dekoltem eksponującym biust.
- E, nie. To dlatego, że go tam lubią.
- Jak byście mieli 10 klientów, to też byście każdego tak miło traktowali, jak Opera Seji'ego.


Kwiatków było tym razem dość sporo, więc żeby nie nadwyrężać klawiatury, tyle na dziś. Kolejna porcja - TUTAJ! :)

2 komentarze:

Krakonman pisze...

Chciałbym tylko nadmienić, że na naszych sesjach w ogóle nie ma bydła.

MidMad pisze...

To przecież każdy wie, czytając kwiatki.

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...