środa, 25 lipca 2018

Wewnętrzny Wróg #8: komunikacja międzyrasowa, replikanci i do czego służy kotek?

Dzielny MG: Smartfox

Nieustraszeni gracze:
Agnar Ognistobrody (Robson) - krasnolud o chorobliwie bladej cerze, kiedyś wojownik podziemny, a obecnie kapłan krasnoludzkeigo boga śmierci. Podróżuje po Imperium w poszukiwaniu córki, która wykazywała chorobliwe zainteresowanie rozkopywaniem grobów i uciekła z domu. Drużyna ma nadzieję, że nekrofilia nie jest u nich rodzinna.
Bruno Gottfried Rolfson (Ungrim) - diablo sprytny człowiek, chuderlawy były skryba, obecnie o-mało-co aptekarz z darem wymowy i podejrzanie haczykowatym nosem. Zdecydowanie powinien zmienić profesję przynajmniej na szarlatana. Niestety wyrzucił swoje kultowe sandały do rzeki, przez co reszta drużyny straciła wiele okazji do żartów.
Eduard (Mijau) - młody halfling o złotym serduchu i głowie nie od parady, z nadwagą i brzęczącą kiesą. Często grozi mu niebezpieczeństwo utraty cnoty, ale póki co udaje mu się ją zachować, ku zmartwieniu niektórych dam. Jego hobby to obserwacja dziwnych zwyczajów ludzi i innych ras.
Erhardt (Żuk) - człowiek, ogromnie chutliwy, szpetny jak noc eks-szczurołap z zabitej dechami dziury zwanej Wurfel, zwany przez towarzyszy pieszczotliwie "Wurstem". Zawsze podąża za nim czujny, krwiożerczy (ale słodki) terier, wabiący się Johan Rutger. Obu głównie tylko wursty w głowach.
Sigrid Ranulfsdottir (MidMad) - potężna kobieta krasnoludzka o rubensowskich kształtach, białowłosa zabójczyni trolli. Ma słabość do dzielnych krasnoludzkich wojowników. W torebuni nosi warchlaczka o wdzięcznym imieniu Ludwig von Klangerhoffen. Jest przekonana, że wyrośnie z niego kiedyś groźny knur bojowy, o ile wcześniej nie zeżreją go jej towarzysze.
Vragni Grumdisson (Parasit) - zabójczo przystojny krasnolud z Zufbaru o krzaczastych brwiach, kiedyś strażnik miejski, obecnie szampierz na bezrobociu. W bojach stracił rękę, ale nie ducha walki. Sigrid pała do niego (źle) skrywanym afektem. Przeważnie w środy wieczorem.




MG przygotował nową mapkę. Ale nadworni malarze drużynowi nie próżnują!
- To jest świeża mapka, jakim cudem już jest na niej jakiś kutas?!


Drużyna płynie swoją łodzią. Nagle widać jakiś kształt unoszący się na wodzie: człowiek za burtą!
- Patrzycie, a tam trup z bełtami w ciele - wyjaśnia MG.
Bruno ma głowę na karku:
- Łapcie go, przyciągnijcie bosakiem! Bełty są przecież strasznie drogie!



Drużyna wyciąga trupa na pokład statku. Niziołek Eduardo deklaruje:
- Musimy sprawdzić, czy dycha! - Patrzy na Bruna, który niby sprawdzając, czy żyje, wyciąga bełty z ciała i dodaje:
- “Ja ci pomogę sprawdzić, czy żyje!” Schylam się mu do pasa i obmacuję, biorąc sakiewkę. “O niestety, jednak nie dycha.”


W końcu dzielni bohaterowie dopływają do Altdorfu po tygodniu w dziczy i lasach. Erhardt stwierdza:
- Po tylu dniach w dziczy czas oddać się cywilizowanym, kulturalnym rozrywkom. Czyli najebać się w cztery dupy i zamoczyć ogóra!



Chutliwy Erhardt o ksywce “Wurst”, bardzo wyposzczony, zauważa że jego pies, Johan Rutger, zapoznał się bliżej z jakąś suczką i oddaje się rozkoszom cielesnym. Jego pan filozoficznie wzdycha:
- Nawet mu zazdroszczę...
MG dopełnia opisu:
- Sunia spogląda z przestrachem na Erhardta.
- No co?! Dawno nie ruchałem…


Bruno kołuje na lewo księgi chemiczno-farmaceutyczne aptekarskie dla siebie, w celach szkoleniowych.
- Ktoś jeszcze czegoś potrzebuje?
Wszyscy patrzą na Agnara, krasnoludzkiego kapłana boga śmierci:
- Jako kapłan… ja bym potrzebował… książkę kucharską.
- Ja to bym się chyba bał próbować, to co ugotuje kapłan śmierci - dorzuca z przestrachem Bruno.


MG zerka na mapę, a tam jak zwykle kwitnie radosna twórczość:
- Na chwilę odwracam wzrok… a tu ktoś znowu mi kutasa narysował! Na świątyni Sigmara!
Ilustracja poniżej:





















Bruno rozmawia z krasnoludką, ale ją obraża. Sigrid odchodzi. Bruno rzuca filozoficznie:
- Oj muszę poćwiczyć umiejętność rozmowy z naszymi braćmi mniejszymi. - zerka na jednorękiego krasnoluda, towarzysza Sigrid i mówi:
- Vragniii, zagramy w łapkiii?
- A JEBNĄĆ CI?! - ripostuje jak zawsze zasadniczy krasnolud.



Bruno tłumaczy zachowanie towarzysza pewnej niewieście:
- Ja Erharda znam od małego wursta! - zapada niezręczna cisza, podczas której zapewne niektórzy sobie wizualizują to i owo, a niewiasta lekko się rumieni.


Drużyna dzielnie płynie swą barką przez rzekę Reik. W pewnym momencie pies Erhardta zaczyna poszczekiwać. Niestety MG troszkę pomylił sobie jego imię:
- Słyszycie jak Rutger Hauer poszczekuje... - ale szybko orientuje się co do swojego błędu i naprawia go - znaczy Johan Rutger! Wydaje się wam, że szczeka: “Wszystkie te chwile przeminą jak łzy w deszczu...”



Bohaterowie złowili wielkiego suma. Po rozebraniu tuszy w środku znaleźli nadgryzioną dłoń ludzką zaciśniętą na dziwnym kindżale. Psiak Erhardta wykazuje niezdrowe zainteresowanie szczątkami. Pan go strofuje:
- Johan! Zostaw rękę, nie gryź jej! Ie wiadomo, co to jest!
- Właśnie! To może być reka Vragniego! - dorzuca Bruno, spoglądając na jednorękiego towarzysza.
- Moja ręka! I mój stary kindżał! To tu się podział! Szukałem go! - wzrusza się krasnolud.
- Johan! - uspokaja psa Erhardt - nie gryź tej ręki, bo Vragniemu będzie przykro!
Ręka ostatecznie ląduje za burtą, a tajemniczy kindżał został z drużyną, by siać w niej zamęt…



Bruno bierze do ręki dziwny kindżał i nagle ogarnia go niewypowiedziany szał. Nadpływa łódź flisaków, których Bruno bardzo kwieciście i dosadnie obraża. Erhardt dołącza do kolegi i obraża flisaków, pokazując im swoje przyrodzenie. Flisacy pokazują im w rewanżu pośladki. Na to Bruno, zazwyczaj spokojny i stateczny jegomość, wpada w jeszcze większą wściekłość, martwiąc towarzyszy nie na żarty. Odgraża się, że wymorduje flisakom rodziny 3 pokolenia wstecz, a nawet spali budę ich psu i zamierza przeskoczyć do ich łodzi. Wygląda bardzo groźnie. Koledzy go na szczęście przytrzymują, kindżał znika w pochwie. Zdumiony niziołek Eduard stwierdza:
- Bruno, czy to obraz parówy Erharda tak na ciebie zadziałał?
- Nie - sapie Bruno, któremu wraca rozsądek. - To tylko tak dla żartów było.


Drużyna dociera do miasta, w którym mają spalić na stosie niewinną kobietę, oskarżając ją o bycie wiedźmą. Oczywiście bohaterowie o złotym sercu postanawiają ją uratować podczas egzekucji. Niestety w połowie epickiej akcji Agnarowi w tajemniczych okolicznościach strajkują wnętrzności i przeciskając się przez tłum, leci do najbliższej donicy, aby sobie ulżyć, zanim nastąpi eksplozja.
- Zdążyłeś na czas - mówi MG. - Wypróżniłeś się do donicy. Czujesz ulgę. Obok siedzi kot i przygląda ci się. Co robisz?
- Patrzę na kota i… podcieram się nim.
MG, krztusząc się ze śmiechu, opisuje:
- I nagle słyszysz chłopięcy głosik: “Prosę pana, a dlacego pan brudzi kotka?”



Finałowa walka sezonu. Wszędzie pełno złych kultystów, a drużyna pod ścianą. Jeden z wrogów rzuca ognistymi pociskami, nie ma się gdzie schować. Vragni dwoi się i troi i w wirze walki informuje towarzyszy:
- Jeszcze jedna taka kula ognia i jest po mnie!
MG jednak bezlitośnie podsumowuje jego pechowe rzuty i brak trafienia od kilku tur:
-  Dlatego musisz w końcu zacząć działać!

Śmierć i zniszczenie.
Warto zwrócić uwagę na barwne określenia kultystów po prawej ;)



Brak komentarzy:

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...