piątek, 9 grudnia 2016

Obietnica: to boldly go where no one has… mooed before!

MG: tsar
Dr Denver (Żuk) - lekarz, prawdziwy pasjonat swojej pracy, poważny człowiek i zasadniczy obywatel, nieco aspołeczny, ale hej! Kto jest ideałem?
Marv (Ungrim) - inżynier, mechanik, biznesmen (alkohol i narkotyki, wytwarzanie i sprzedaż detaliczna).
Rossarian (smartfox) - oficer bezpieki, menda ale wszystkich o tym uczciwie uprzedza.
Tanya (MidMad) - belterka, górnik, mutantka, żołnierz, pilot mimo woli, żadnej pracy się nie boi.
Tyrvid (Parasit) - odprasowany w kantkę oficer floty, arystokrata posiadający własnego ordynansa-robota, nawigator extraordinaire. Wad nie stwierdzono.


Zaczęliśmy z przytupem. Jednego gracza miało nie być na sesji, ale jednak się pojawił, ku zaskoczeniu wszystkich. Ungrim nie może wyjść z podziwu:
- Ale w ogóle skąd ty się tu wziąłeś?
Fox od razu spieszy z pomocą:
- No więc mama i tata pewnego razu... - i zaczyna znacząco gestykulować rękami.


Nie jest dobrze. Na stacji na asteroidzie rozszalała się epidemia. Przebywający tam Rossarian i jego adiutant, Wowka, są zarażeni. Rossarian wyjaśnia podwładnemu:
- Musimy iść do doktora, wiesz… On jest jebnięty, trochę za poważny, ale na pewno coś na naszą chorobę poradzi…
Dr Denver rzuca mściwie z offu:
- Lewatywę…
- Ech, zupełnie jak nasza służba zdrowia, weźmie w chuj kasy i wyrucha! - odcina się filozoficznie Fox.


Denver Naoomi Apache znalazł w ciele Rossariana pająki-pasożyty nazwane Triangula Apache, od jego nazwiska. Fox, zasmucony chorobą swojej postaci, stwierdza:
- Mam nadzieję, że nie nazwiecie tej przypadłości chorobą Rossariana?
- Nie, Twoim imieniem nazywamy tylko choroby weneryczne… - odpowiada Denver z morderczą, nomen omen, szczerością.
- Poza tym, gdyby miała być nazwana twoim imieniem, musiałaby być to “zaraza Rossariana”, nie jakaśtam zwykła “choroba” - kończy spór MG.



Tanya zajmuje się naprawą urządzeń górniczych i sprawdza wytrzymałość materiału jednego z elementów. MG opisuje:
- Czujesz lekkie naprężenie pod dłonią...
Pozostali gracze nie chcą, żeby Tanya przypadkiem zapomniała o nieporadnych zakusach Wowki na jej cnotę na którejś z poprzednich sesji. Denwer dorzuca:
-  ...lekkie naprężenie pod dłonią... prawie jakbyś Wowki dotykała!
- E nie, nie jest mokro - dorzuca Marv ze znawstwem.


Marv i Tanya ratują ciężko rannego górnika. Marv prosi o pomoc przez radio:
- Sytuacja jest poważna, prosimy o wsparcie, mamy tu człowieka, który wygina się w drugą stronę...


Wielkie wiertło wyzwoliło się z mocowań i odleciało w głąb szybu w asteroidzie górniczej, czyniąc duże szkody. Marv tylko wzdycha i stwierdza ze stoickim spokojem:
- No, to się nam teraz kopalnia pogłębi...


W ciele Rossariana są pasożyty powodujące chorobę. W celu ich usunięcia z organizmu, został poddany napromieniowaniu przez doktora. Odgrywany przez MG Wowka rzuca z rozbrajającą szczerością:
- Napromieniowano pana, panie poruczniku, jak bombę atomową! Widziałem, wszystkie wskaźniki na czerwono!
- Jądra nie będą już panu potrzebne, prawda? Mogę od razu usunąć… - pyta się troskliwie doktor.


Górnik Johnny, kochanek Tanyi otarł się o śmierć, ale jednak udało się go uratować. Poturbowany przebywał w szpitalu u doktora przez dłuższy czas. Rossarian rozmyśla z triumfem:
-  Fujara w gipsie… palce połamane… biedak nawet język przygryzł… została wam przyjaźń...
- ...      a i tak lepiej sobie radzi w łóżku od Rossariana! - bezlitośnie podsumowuje Dr Denver, wspominając nieporadne techniki podrywu, jakie prezentował Rossarian na księżycu Mot w stosunku do pewnej pani.


Przed kolejną misją drużyna dostaje do wyboru dwa statki. Jeden z nich jest duży, ale musieliby go dzielić z wieloma wyższymi stopniem towarzyszami, a drugi - nieco mniejszy - to statek zwiadowczy, tylko dla nich.
- Myślicie, że który statek wybrać? MG daje nam wybór, lądujemy w gównie albo w szambie. - zastanawia się na głos Fox.
- Weźmy ten mniejszy, już jest przynajmniej jest brązowy, to nie zrobi różnicy…
Tak też zrobiliśmy.


A oto nasz statek, ten brązowy (kopirajt baj tsar):



Na początku kolejnej sesji gracze dostają do dyspozycji w/w statek po remoncie. Właśnie zaczynają go urządzać pod własne potrzeby, żeby jakoś rozlokować po kajutach wszystkich członków załogi. W Tyrvidzie budzi się żyłka dekoratora wnętrz:
- Ja bym oddzielił górną część cargo...
- Tak, kurwa. Antresolę będziecie robić?! - rzuca Tanya.
- Wowka będzie spał w pawlaczu - dodaje Rossarian.



Drużyna nie daje za wygraną i nadal pracuje nad zagospodarowywaniem przestrzeni.
- Może w magazynku zrobimy ambulatorium.
- Chcecie zlikwidować schowek na szczotki? - pyta oburzona Tanya.
- Tak, a do pomieszczenia z komputerem pokładowym wstawimy mopy - snuje wizję Tyrvid.
- Już to widzę! - rzuca Fox - Wpadasz do środka a Mistrz Gry mówi: rzuć na Akrobatykę.
- Tabela spotkań losowych w kokpicie - dodaje Mid.


Tyrvid próbuje sprowadzić na pokład Arkologii Invictus inżyniera Marva razem z jego niezwykle zdolnym współpracownikiem, chemikiem Walterem. Jakoś tak między słowami, zupełnie „niechcący“ daje do zrozumienia urzędnikowi w biurze Floty, że obaj pracownicy są partnerami życiowymi. Jest dużo śmiechu. Wkrótce gra rusza dalej i Marv planuje przeniesienie swoich biznesów z asteroidy kopalnianej na statek matkę:
- Walter nie lata z nami, będzie doglądał biznesu. Ktoś musi zarabiać w tym związku!
Rossarian smutno konstatuje:
- Ja jakbym zostawił Wowkę, to zarobiłby co najwyżej w ryj.


Tyrvid precyzuje warunki zatrudnienia z Marvem. Ten jednak szybko nudzi się rozmową, zwłaszcza że na zapleczu czeka do napełniania bimbrownik, i rzuca, wychodząc:
- Posłuchaj! Idę, bo pędzę!


Na Tyrwida mocno naciskają władze, by przynajmniej jeszcze kilku członków załogi zostało wcielonych do floty. Niestety nikt nie rwie się na ochotnika. Marv zgadza się na wylot pod jednym warunkiem:
- I mam nadzieję, że to nie znaczy, że będę we flocie, służba cywilna - maks!
Tyrvid de Spao na to:
- Dostajesz odpowiedź: „Telegram nieczytelny, witamy we flocie!“

Wymaganiem Centralnego Zarządu Kosmicznego (CZK, taka kosmiczna Służba Bezpieczeństwa) jest, aby na każdym statku znajdował się funkcjonariusz CZK. Tyrvid jako dowódca okrętu postanawia ściągnąć Rossariana, którego już zdążył nieco poznać. Marv podsumowuje z pewną rezygnacją:
- Lepszy znany ubek niż sztachetą w dupę...


Tyrvid rozmawia przez videofon z Rossarianem, którego próbuje zwerbować na swój okręt. Obaj oficerowie pilnują co mówią, sadzą straszliwie górnolotnymi stwierdzeniami, jakby wprost z podręcznika dobrego obywatela. Marv wbija się w sam środek rozmowy.
- Rozmowa kontrolowana! Rozmowa kontrolowana!


Rossarian po otrzymaniu przydziału na statek zwiadowczy otrzymuje teczki personalne pozostałych członków załogi. Przegląda je i nagle z błyskiem w oku rzuca komentarz nawiązujący do pewnej walki, z pewnym wężem, na pewnym księżycu.
- No proszę. Tanya Maru zrobiła sześć kursów strzeleckich. No i po co? Pieniądze w błoto.


Mija wiele dni, nim cała załoga znajduje się w końcu na Invictusie. MG postanawia przeprowadzić odpowiednie czynności buchalteryjne:
- Minął odpowiedni czas, niech wszyscy, którzy wykupili korzyść PENSJA, dodadzą sobie do zasobów odpowiednią ilość gotówki.
- O! Będę miał pieniądze! Mogę sobie kupić coś ładnego! - cieszy się Marv.
MG, nawiązując do pewnej plotki, rzuca:
- Mężowi kup.


Drużyna przeprowadza pierwszą inspekcję statku zwiadowczego, który ma przejąć. Szybko zauważają, że na windzie zamontowane są zaczepy na pojazd naziemny, którego nigdzie nie ma. Czujniej przeszukują pozostałą część statku. Rossarian stwierdza:
- W dwóch kajutach są puste zaczepy na „body bagi“, a ich samych nie ma.
Marv nie chce być gorszy:
- A ja w kiblu znalazłem uchwyty na papier toaletowy, ale papieru nie ma!

Marv ma swoje zdanie co do zakwaterowania na statku:
- Ale ja nie chcę kajuty! Mogę w przestrzeni cargo zamieszkać…
- Ale nie lepiej, żeby tam była bimbrownia?
- No przecież właśnie mówię! - denerwuje się Marv na niedomyślnego towarzysza.

Dyskusja trwa dalej:
- Ale cargo jest bez atmosfery!
Tu rozpoczyna się długa dyskusja na temat tego, kogo do której kajuty przydzielić i dlaczego. W końcu Rossarian rzuca zniecierpliwiony:
- No ja pierdzielę, to bedziecie gotować metę w skafandarach w tym cargo!

Inspekcji nowego statku ciąg dalszy. Gracze się cieszą, patrząc na jego plany:
- Ooo, mamy 2 silniki? Skokowy i do lotów lokalnych?
- Nie, prawy i lewy… - wyprowadza ich z błędu MG.


Kajut nie jest zbyt wiele. W końcu ktoś rzuca złośliwym pomysłem:
- Tanya może spać w pomieszczeniu nr 4 (śluza burtowa).
- Super - cieszy się Tanya - będę jak troll pobierać opłaty jak ktoś będzie chciał do niej wejść!
- Będziesz siedzieć pod mostem?
- Tak, Einsteina-Rosena. - dorzuca Rossarian, szpanując nowonabytą wiedzą z dziedziny astrofizyki.


W końcu nasz pojazd atmosferyczny, poduszkowiec, odnajduje się. MG prezentuje jego concept art z charakterystycznym logo:




Marv oburza się, widząc to logo, i szybko wysyła nam swoje, jakie powinno znaleźć się na pojeździe:






Wkrótce wieści rozchodzą się wśród dalszych i bliższych znajomych załogi. Coraz więcej interesownych ludzi pojawia się z pewnymi propozycjami. Poznany na księżycu Mot dyplomata proponuje przeprowadzenie nielegalnego polowania dla bogatych arystokratów na jego powierzchni. Drużyna ma jednak pewne obawy, których podłożem są wcześniejsze wizyty w tym zakątku wszechświata. Marv stwierdza:
- Nie wiem, czy powinniśmy to robić. Za każdym razem kiedy tam lądujemy, psujemy im 1000 lat rozwoju.


Rossarian wydaje się przekonywać do polowania dla szlachciców, którzy upatrzyli sobie za cel jakiegoś dzikiego, wielkiego kota żyjącego w dżungli.
Tanya cynicznie stara się odwieść kolegę od tego pomysłu:
- Jakie macie szczęście, chłopaki, że macie Tanyę! Ona się wybornie zna na faunie dżungli!
Rossarian chwilę myśli, po czym rzuca:
- Aha, na szczęście to będzie kot, a nie wąż!



1 komentarz:

Antares pisze...

W końcu znalazłem czas, aby nadrobić. Poprawiliście mi humor z rana! :-)

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...