W ramach poszukiwania nowych i ciekawych settingów (lub pomysłów na sesje) do RPG, można natknąć się na dobre pomysły na youtube.
Jesteś MG? Masz ochotę poprowadzić wampirzą sesję WoD , a nie masz pomysłu na fabułę? Wystarczy sięgnąć do klasyki: druga połowa XIX w., południowe stany USA, Wojna Secesyjna, skomplikowany wątek miłosny, kusicielskie wampiry i ich łowcy... Jak wyglądałaby zajawka takiej sesji w klimacie "Przeminęło z wiatrem"?
Zobaczcie sami:
Jak widać, nawet z pozoru dla niektórych nudna klasyka amerykańskiej powieści to kopalnia niesamowitych i mrrrocznych pomysłów na sesje ;)
PS. Jeśli ktoś pokusi się o poprowadzenie takiej sesji RPG - dajcie znać, jak wyszło :)
Kwiatki z sesji, czyli pamiętne (i śmieszne) teksty z kultowych sesji RPG... i nie tylko.
sobota, 22 maja 2010
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
Star Wars, czy Legenda Pięciu Kręgów?
Ostatnio panuje moda na przeróżne settingi erpegowe, eksperymenty z mechanikami RPG, przystosowywanie mechaniki systemu A do systemu B, itp. Niełatwo jednak spotkać na tyle odważnego MG i graczy, którzy eksperymentują również z otoczką wizualną danego systemu, czy świata. Udało mi się swego czasu grywać w Warhammera u Mistrza, który spoglądał na Stary Świat z perspektywy steampunkowej - pełno więc na sesjach było krasnoludów-górników z parowymi kilofami, gnomów budujących kolej żelazną do Altdorfu oraz szalonych naukowców z niesamowitymi trzeszczącymi machinami, pełnymi zębatek, przekładni i śrubek (jedna nawet była napędzana energią z reaktora spaczeniowego!), ale to już zupełnie inna historia...
Dziś w ramach akcji "dobry crossover nie jest zły" przedstawiam radosną wizję pewnego pomysłowego grafika - odpowiedź na pytanie: "Co by było, gdyby grać w Gwiezdne Wojny w decorum L5K?".
(Mi osobiście te grafiki - a szczególnie pierwsza - kojarzą się również lekko z kultowym Samurai Jackiem.)
Źródła:
1. link do bloga autora grafik (Steve Bialik): http://stevapalooza.blogspot.com/
2. Star Wars meets Akira Kurosawa: http://news.cnet.com/8301-17938_105-20002558-1.html
Dziś w ramach akcji "dobry crossover nie jest zły" przedstawiam radosną wizję pewnego pomysłowego grafika - odpowiedź na pytanie: "Co by było, gdyby grać w Gwiezdne Wojny w decorum L5K?".
(Mi osobiście te grafiki - a szczególnie pierwsza - kojarzą się również lekko z kultowym Samurai Jackiem.)
Prawda, jaki ładny Chewbacca?
A co powiecie na Jabbę w wersji XXXL?;)
UPDATE.
Znalezione w sieci przez Lili - przykład, jak ładnie (?) zwizualizowano Star Warsy w klimacie Kurosawy:
Źródła:
1. link do bloga autora grafik (Steve Bialik): http://stevapalooza.blogspot.com/
2. Star Wars meets Akira Kurosawa: http://news.cnet.com/8301-17938_105-20002558-1.html
wtorek, 13 kwietnia 2010
Wiosenne Wampiry
Ponieważ słonko zaczyna pojawiać się za oknem - czas na trochę skondensowanego Mhhhroku i Cierrrpienia (TM) - oto garść kfiatków Wampirzych z sesji przeróżnych.
Na początek - Mistrz Gry opisywał ze swadą wymianę poglądów między primogenami i z miejsca stworzył bydlasty klimat, mówiąc:
- Dyskusja jest dość ożywiona... jak na nieumarłych.
Pewnego razu w połowie kampanii MG opisuje pewien dialog:
- Widzisz, że on rozmawia z Marią.
- Czyli z kim? - dopytuje się zdumiony gracz.
- Z twoją primogen... - wzdycha MG zrezygnowany.
Innemu graczowi udało się wymyślić niezwykle błyskotliwy dowcip:
- Dlaczego ghule piją wampirzą krew?
- Bo jest dobra na potencję.
Gracze prowadzą śledztwo - ofiara spłonęła w niewyjaśnionych okolicznościach:
- Nie wiem co to było, ale wyglądało na spontaniczny samozapłon.
- Ale ludzie się sami z siebie nie zapalają....
- No, ja tez podejrzewam raczej zdalny cudzozapłon.
Wampir Maskarada - co się dzieje, gdy gracz nie wytrzymuje presji rozmowy z Księciem:
- Tak?! Taki z ciebie boss? Zobaczymy, jak jutro przyjdę z latarką! - te słowa na pewno można dołączyć do działu "In Memoriam"...
BG (Wampiry) znajdują się w olbrzymiej sali z zapalonymi halogenami, wypełnionej lustrami, zostali porażeni światłem, ich stan jest krytyczny, niemal konają. Przesłuchuje ich książę lwowski, właściciel domeny w której się znajdują i w której nagminnie łamią prawa. W pewnym momencie odzywa się graczka:
- Tak właściwie, to dlaczego nam grozisz!!??
Młoda kobieta (jeszcze człowiek) spotkała się na upojnej randce z przystojnym Wampirem. MG opisuje rzucane przez uwodziciela tajemnicze, powłóczyste spojrzenia, wypowiadane przez niego romantyczne komplementy i tym podobne. Atmosfera staje się coraz gorętsza.
- Jego usta zbliżają się sie do twojej szyi... - mówi MG.
- To ja gryzę go w ucho! - deklaruje Graczka, nie dając się uwieść (i skonsumować - dosłownie) Wampirowi.
Dwóch graczy (dość zaawansowanych) stworzyło sobie "zerówki" z dużą ilością gotówki. Na wstępie postanowili kupić sobie rezydencję, a że byli wampirami, to musiała to być najbardziej gotycka i klimatyczna rezydencja w okolicy. Posiadłość znaleźli dość szybko. Była tak gotycka i klimatyczna, że nie mogła być niczym innym, jak siedzibą księcia miejscowej domeny (o tym nie wiedzieli).
BG: Czy jest jakiś alarm?
MG: Nie.
BG: Co za syf! Jak to kupimy to se założymy! Dzwonię.
MG: Nie ma dzwonka, jest kołatka.
BG: Co za syf! Jak to kupimy to se założymy! Stukam.
Otworzył ghul księcia (gracze nie sprawdzili mu aury).
BG: Dobry! Przyszliśmy kupić ten dom.
Ghul: Słucham?????!!!!!
BG: Kupić! Głuchy jesteś?
Ghul: Zechcą panowie porozmawiać z właścicielem.
Ghul zaprowadził graczy do salonu, gdzie przy kominku siedział książę i popijał krew z pucharu (gracze nie sprawdzili mu aury).
BG: Dobry! Przyszliśmy kupić ten dom.
KS: Słucham?????!!!!!
BG: Kupić! Co wy tacy niekumaci?
KS: Obawiam się, że panów nie stać.
BG: Co ty, gościu! Mamy tyle kasy, że kupimy ten dom, ciebie i całą okolicę!
KS: Ten dom ma dla mnie duże znaczenie sentymentalne. Nie stać panów.
BG: Co tam nie stać. Gadaj cenę!
KS: On nie jest na sprzedaż.
W tym momencie jeden z BG stracił cierpliwość:
- To ja mu walę w pysk!
Już po krótkiej chwili BG leżeli połamani pod ścianą.
BG (między sobą): Eee...wiesz... to chyba jest wampir...
Pewnego razu w połowie kampanii MG opisuje pewien dialog:
- Widzisz, że on rozmawia z Marią.
- Czyli z kim? - dopytuje się zdumiony gracz.
- Z twoją primogen... - wzdycha MG zrezygnowany.
Innemu graczowi udało się wymyślić niezwykle błyskotliwy dowcip:
- Dlaczego ghule piją wampirzą krew?
- Bo jest dobra na potencję.
Gracze prowadzą śledztwo - ofiara spłonęła w niewyjaśnionych okolicznościach:
- Nie wiem co to było, ale wyglądało na spontaniczny samozapłon.
- Ale ludzie się sami z siebie nie zapalają....
- No, ja tez podejrzewam raczej zdalny cudzozapłon.
Wampir Maskarada - co się dzieje, gdy gracz nie wytrzymuje presji rozmowy z Księciem:
- Tak?! Taki z ciebie boss? Zobaczymy, jak jutro przyjdę z latarką! - te słowa na pewno można dołączyć do działu "In Memoriam"...
BG (Wampiry) znajdują się w olbrzymiej sali z zapalonymi halogenami, wypełnionej lustrami, zostali porażeni światłem, ich stan jest krytyczny, niemal konają. Przesłuchuje ich książę lwowski, właściciel domeny w której się znajdują i w której nagminnie łamią prawa. W pewnym momencie odzywa się graczka:
- Tak właściwie, to dlaczego nam grozisz!!??
Młoda kobieta (jeszcze człowiek) spotkała się na upojnej randce z przystojnym Wampirem. MG opisuje rzucane przez uwodziciela tajemnicze, powłóczyste spojrzenia, wypowiadane przez niego romantyczne komplementy i tym podobne. Atmosfera staje się coraz gorętsza.
- Jego usta zbliżają się sie do twojej szyi... - mówi MG.
- To ja gryzę go w ucho! - deklaruje Graczka, nie dając się uwieść (i skonsumować - dosłownie) Wampirowi.
Dwóch graczy (dość zaawansowanych) stworzyło sobie "zerówki" z dużą ilością gotówki. Na wstępie postanowili kupić sobie rezydencję, a że byli wampirami, to musiała to być najbardziej gotycka i klimatyczna rezydencja w okolicy. Posiadłość znaleźli dość szybko. Była tak gotycka i klimatyczna, że nie mogła być niczym innym, jak siedzibą księcia miejscowej domeny (o tym nie wiedzieli).
BG: Czy jest jakiś alarm?
MG: Nie.
BG: Co za syf! Jak to kupimy to se założymy! Dzwonię.
MG: Nie ma dzwonka, jest kołatka.
BG: Co za syf! Jak to kupimy to se założymy! Stukam.
Otworzył ghul księcia (gracze nie sprawdzili mu aury).
BG: Dobry! Przyszliśmy kupić ten dom.
Ghul: Słucham?????!!!!!
BG: Kupić! Głuchy jesteś?
Ghul: Zechcą panowie porozmawiać z właścicielem.
Ghul zaprowadził graczy do salonu, gdzie przy kominku siedział książę i popijał krew z pucharu (gracze nie sprawdzili mu aury).
BG: Dobry! Przyszliśmy kupić ten dom.
KS: Słucham?????!!!!!
BG: Kupić! Co wy tacy niekumaci?
KS: Obawiam się, że panów nie stać.
BG: Co ty, gościu! Mamy tyle kasy, że kupimy ten dom, ciebie i całą okolicę!
KS: Ten dom ma dla mnie duże znaczenie sentymentalne. Nie stać panów.
BG: Co tam nie stać. Gadaj cenę!
KS: On nie jest na sprzedaż.
W tym momencie jeden z BG stracił cierpliwość:
- To ja mu walę w pysk!
Już po krótkiej chwili BG leżeli połamani pod ścianą.
BG (między sobą): Eee...wiesz... to chyba jest wampir...
"Ja się tak nie bawię!"
poniedziałek, 29 marca 2010
Cała prawda o bydle na sesjach - wyniki mrrrhocznej y plugavej sondy
Dość tego dobrego. Koniec głosowania!
W mrrrhocznej y plugavej sondzie udział wzięło miljon pieńcet;) uczestników i oto, co z tego wynika:
Nikt się nie spodziewał Hiszpańskiej Inkwizycji, nikt też nie spodziewał się, że jednak zwycięży Star Wars (nieistotne, czy chodzi o R.I.P. pamiętny system D6 Games Workshopu, czy może o, WotCowe D20 - świat to przecież świat, n'est-ce pas?). Osobiście kibicowałam L5K (ze względu na pamiętne sesje u Jaxy, kiedy to stężenie bydła na PeDek kwadratowy wynosiło 95%, zaś "bydłodajsy" sypały się obfitym deszczem w kierunku Inkiego i moim :P).
Eh, Dżordżu Lukasie, gdybyś tylko to wiedział, siedząc w 1975 nad scenariuszem do "Nowej nadziei..." ;)
W mrrrhocznej y plugavej sondzie udział wzięło miljon pieńcet;) uczestników i oto, co z tego wynika:
Nikt się nie spodziewał Hiszpańskiej Inkwizycji, nikt też nie spodziewał się, że jednak zwycięży Star Wars (nieistotne, czy chodzi o R.I.P. pamiętny system D6 Games Workshopu, czy może o, WotCowe D20 - świat to przecież świat, n'est-ce pas?). Osobiście kibicowałam L5K (ze względu na pamiętne sesje u Jaxy, kiedy to stężenie bydła na PeDek kwadratowy wynosiło 95%, zaś "bydłodajsy" sypały się obfitym deszczem w kierunku Inkiego i moim :P).
Eh, Dżordżu Lukasie, gdybyś tylko to wiedział, siedząc w 1975 nad scenariuszem do "Nowej nadziei..." ;)
środa, 17 lutego 2010
Jaką postacią z D&D jesteś, zi0m?
Bywa czasami, że człowiekowi (bynajmniej nie mi) nudzi się strasznie (to już na pewno nie ja!), więc surfuje sobie bezcelowo (to można inaczej?) po bezkresnych morzach cyfrowych naszej kochanej sieci globalnej (znaczy, po ęternecie, no!). Czasami znajduje coś ciekawego, coś kuriozalnego, a czasami...
Okazuje się, że na sieci istnieje pewna Strona. Mroczna, plugawa, o tysiącu młodych i co tam jeszcze... aha, omszała od północnej strony (zupełnie jak wściekłozielone klapki Jaxy - zainteresowanych tym magicznym przedmiotem odsyłam do właściciela :P). Strona owa była owiana nimbem tajemnicy i dotychczas tylko nieliczni Wtajemniczeni znajdowali do niej drogę. Dziś jednak wszystko się zmieni, albowiem czas, by każdy Prawdziwy Gracz RPG w owe miejsce trafił. Któż nie grał w Didy? Kto nie uwielbia tarabanienia się po podziemiach z ciężkim plecakiem i obijającą się o udo patelnią? Kto z czułością nie wspomina niezliczonej liczby rzutów milionami kości (w znienawidzonego MG)? Kto nie dopieszczał swojej postaci, koksając ją gdzie popadnie (włącznie z okolicznie kicającymi królikami i niewinnymi wiewióreczkami), by w końcu zdobyć upragniony 100000..... level?
(Na ilustracji - Prawie Goła Baba W Kusej Zbroi - czyli ulubiona postać/NPC nieletnich [i nie tylko] graczy płaci męskiej...)
Na pewno każdy kiedyś zastanawiał się też, jaką postacią z D&D mógłby być w rzeczywistości - elfim łucznikiem, rubasznym niziołkiem, nieustraszonym paladynem, a może fajtłapowatym złodziejem...? Teraz można to nareszcie sprawdzić - po odpowiedzi na jedynie 129 pytań (phi!). Gotowi? - Do dzieła:
A na deser - mój wynik (psikus!:D):
Okazuje się, że na sieci istnieje pewna Strona. Mroczna, plugawa, o tysiącu młodych i co tam jeszcze... aha, omszała od północnej strony (zupełnie jak wściekłozielone klapki Jaxy - zainteresowanych tym magicznym przedmiotem odsyłam do właściciela :P). Strona owa była owiana nimbem tajemnicy i dotychczas tylko nieliczni Wtajemniczeni znajdowali do niej drogę. Dziś jednak wszystko się zmieni, albowiem czas, by każdy Prawdziwy Gracz RPG w owe miejsce trafił. Któż nie grał w Didy? Kto nie uwielbia tarabanienia się po podziemiach z ciężkim plecakiem i obijającą się o udo patelnią? Kto z czułością nie wspomina niezliczonej liczby rzutów milionami kości (w znienawidzonego MG)? Kto nie dopieszczał swojej postaci, koksając ją gdzie popadnie (włącznie z okolicznie kicającymi królikami i niewinnymi wiewióreczkami), by w końcu zdobyć upragniony 100000..... level?
(Na ilustracji - Prawie Goła Baba W Kusej Zbroi - czyli ulubiona postać/NPC nieletnich [i nie tylko] graczy płaci męskiej...)
Na pewno każdy kiedyś zastanawiał się też, jaką postacią z D&D mógłby być w rzeczywistości - elfim łucznikiem, rubasznym niziołkiem, nieustraszonym paladynem, a może fajtłapowatym złodziejem...? Teraz można to nareszcie sprawdzić - po odpowiedzi na jedynie 129 pytań (phi!). Gotowi? - Do dzieła:
A na deser - mój wynik (psikus!:D):
I Am A: True Neutral Human Druid (4th Level) Ability Scores: Strength-12 Dexterity-13 Constitution-13 Intelligence-15 Wisdom-11 Charisma-17 Alignment: True Neutral A true neutral character does what seems to be a good idea. He doesn't feel strongly one way or the other when it comes to good vs. evil or law vs. chaos. Most true neutral characters exhibit a lack of conviction or bias rather than a commitment to neutrality. Such a character thinks of good as better than evil after all, he would rather have good neighbors and rulers than evil ones. Still, he's not personally committed to upholding good in any abstract or universal way. Some true neutral characters, on the other hand, commit themselves philosophically to neutrality. They see good, evil, law, and chaos as prejudices and dangerous extremes. They advocate the middle way of neutrality as the best, most balanced road in the long run. True neutral is the best alignment you can be because it means you act naturally, without prejudice or compulsion. However, true neutral can be a dangerous alignment because it represents apathy, indifference, and a lack of conviction. Race: Humans are the most adaptable of the common races. Short generations and a penchant for migration and conquest have made them physically diverse as well. Humans are often unorthodox in their dress, sporting unusual hairstyles, fanciful clothes, tattoos, and the like. Class: Druids gain power not by ruling nature but by being at one with it. They hate the unnatural, including aberrations or undead, and destroy them where possible. Druids receive divine spells from nature, not the gods, and can gain an array of powers as they gain experience, including the ability to take the shapes of animals. The weapons and armor of a druid are restricted by their traditional oaths, not simply training. A druid's Wisdom score should be high, as this determines the maximum spell level that they can cast. Find out What Kind of Dungeons and Dragons Character Would You Be?, courtesy of Easydamus |
wtorek, 1 grudnia 2009
Wiersz o Pierścieniu

Po tej jakże treściwej i istotnej deklaracji, przejść mogę do meritum - dziś będzie to kilka słów na temat Wiersza o Pierścieniu, jak nietrudno się domyślić. Na fali przypominania sobie książkowej i filmowej trylogii kultowego pierwowzoru wszystkich fantastycznych RPG - "Władcy Pierścieni", zaczęłam porównywać sobie polskie i szwedzkie wydania książek. Natknęłam się na trochę ciekawych różnic (może kiedyś coś więcej napiszę, jeśli taka tematyka was zainteresuje), ale najweselej mi chyba było przy "Wierszu o Pierścieniu".
(Z lewej, droga wycieczko, zaobserwować można nowy model sagana do zupy.)
Na początek chwilka przypomnienia - jedyne słuszne, mroczne i omszałe od północnej strony tłumaczenie (Marii Skibniewskiej, oczywiście) brzmi tak:
Trzy Pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem,Ani słowa o krasnalach! Tłumaczenie jest super i już!
Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach,
Dziewięć dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych,
Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie,
Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.
Anglijski oryginał *padnij* Mistrza Tolkiena *powstań*, brzmi tak, o:
Three Rings for the Elven-kings under the sky,Sami widzicie, że polski przekład jest i piękny i wierny w dodatku (a jednak, są takie!).
Seven for the Dwarf-lords in their halls of stone,
Nine for Mortal Men doomed to die,
One for the Dark Lord on his dark throne
In the Land of Mordor where the Shadows lie.
One Ring to rule them all, One Ring to find them,
One Ring to bring them all and in the darkness bind them
In the Land of Mordor where the Shadows lie.
Kuknijmy teraz na szwedzką wersję (tłumacz: Åke Ohlmarks), którą pozwoliłam sobie tłumacznąć na wesoło:
Tre ringar för älvkungarnas makt högt i det blå, = trzy pierścienie dla królów elfów naćpanych władzą w błękicie (Może jest to nawiązanie do Beatlesów i "Lucy in the Sky with Diamonds"?:>)
sju för dvärgarnas furstar i salar av sten = siedem dla książąt krasnoludów w pokojach z kamienia (Dobrze, że przynajmniej wojna nie była z kamienia...)
nio för dem dödliga som köttets väg skall gå = dziewięć dla tych, którzy są śmiertelni i podążą drogą mięsa (Zapewnie byli głodni.)
en för mörkrets herre i Mordorlandets hisnande gruva = jeden dla władcy ciemności w zapierającej-dech-w-piersiach kopalni krainy Mordor (A do Wieliczki nie łaska?!)
En ring att sämja dem = jeden pierścień, by je połączyć (W łańcuszek?)
en ring att främja dem = jeden pierścień, by je wspierać (O lasce, zapewne, w końcu mają swoje lata...)
en ring djupt i mörkrets riken tämja dem = Jeden pierścień, by je oswoić w głębi ciemnego kraju (no co, przecież są dzikie, NEI?!)
I Mordors land, där skuggorna ruva. = W krainie Mordoru, gdzie cienie sobie wysiadują. ("Świeże jaja, komu komu!" - słychać w oddali krzyk Saurona.)
PS. Tradycyjnie przypominam kultowego "Władcę przekładów" - czyli co by było, gdyby tłumaczeniem zajęli się sławni polscy pisarze i poeci: http://www.joemonster.org/art/2810/Wladca_Pierscieni_powraca_czyli_przeklady_polskie
poniedziałek, 23 listopada 2009
Karnawał Blogowy RPG #6 - Śmierć w RPG, czyli "Famous Last Words"

Tyle słowem wstępu - czas zacząć składanie literek:
Szła sobie drużyna przez zupełnie obce i dość im wrogie miasto, w którymś momencie Malkavian (który miał klaustrofobię) dostał w łeb - dość, że stracił przytomność na długo. Nad rankiem drużyna wciąż nie miała żadnego porządnego schronienia, więc postanowili przenocować we własnej ciężarówce - oczywiście odpowiednio przystosowanej. W pewnym momencie Malkavian budzi się, maca wokół siebie - a tu ciasno!
W panice rzuca się na ślepo do przodu, łapie za klamkę, otwiera drzwi... i wrzeszczy, bo świeci na niego słońce!
Zatrzaskuje drzwi i maca wokół siebie:
"Chłopaki! Chłopaki! Gdzie jesteście? Co tu kurwa tyle KURZU?!"
(W tym miejscu należy dodać, że Malkavian miał Odporność.)"Chłopaki! Chłopaki! Gdzie jesteście? Co tu kurwa tyle KURZU?!"
Z innej sesji tego samego systemu, jeden z wampirów pyta swego młodego potomka przed udaniem się na spoczynek:
- Jesteś pewien, że dobrze zasłoniłeś okno?
Z sesji Cyberpunka:
- John, czy ty jesteś hindusem?
- Nie, a co?- No bo masz taką czerwoną kropkę na czole...
Niektórzy gracze - szczególnie ci z za z zamiłowaniem do magii - wykazują się dużą dozą ciekawości, również jeśli chodzi o stare zwoje i zakurzone grimoire'y.
- Co za bezużyteczny zwój! Wszystko, co tu jest napisane to w kółko: HASTUR, HASTUR, HASTUR...
Część postaci natomiast bardzo lubi obcowanie z okoliczna florą i fauną. Szczególnie młode elfki nie mogą się powstrzymać, gdy widzą nowonarodzone maleństwa:
- Spokojnie, to przecież tylko smoczy niemowlaczek... Zobaczcie, jaki słodki...
Ciężkie jest życie zapuszkowanego Paladyna - szczególnie, jeśli postanowił uwolnić okolicznych mieszkańców od siejącego zgrozę bazyliszka:
- Bazyliszek gapi się na ciebie... - MG zaczyna opis.
- Wyzywam go patrząc mu prosto w oczy. - odpowiada spokojnie Paladyn.O tym, jak trudno jest się zorientować, co jest iluzją, a co rzeczywistością, przekonał się pewien złodziejaszek:
G: Spoglądam przez okno
MG: Pod oknem widzisz chmury.
G: Wyskakuję przez okno.
GM: Twórz nową postać.
G: CO!?! Myślałem, że to iluzja!
MG: Nie, to latający zamek. Rób nową postać.
Zdarzają się takie sytuacje, w których bycie rasistowską postacią nie popłaca. Drużyna złożona głównie z ludzi napotkała pewną szczególną rasę Elfów z nie do końca przyjaznymi zamiarami:
- Ej, to czarnuchy!
- Jesteś rasistą! To Elfowie. Co z tego, że są czarni!
Tymczasem w zatłoczonej karczmie, pewien człowiek poczuł się bohatersko, poddchodząc z miską pełną mięsiwa do ławy zajętej przez krasnoluda:
- Posuń się, ty kurduplu! - człowiek niestety nie wiedział, że rozmawia z zaprawionym w bojach Zabójcą Gigantów.
Nawet w 7th Sea, o dziwo, śmierć zagląda postaciom w oczy, gdy ich dworność przekroczy pewien poziom:
- Sram na twój honor, miłościwy panie! - wypala z galanterią pewien szermierz o nazwisku Ramirez.
Śmierć bywa nieugięta i działa na wiele sposobów. Podczas pewnej sesji systemu Neuroshima nieustraszeni najemnicy postanowili odpocząć po świetnie wykonanym zleceniu. Wyciągnęli napoje wyskokowe, a że byli głodni...
- Co gotujesz? Zjadłbym coś... - zagaja jedna z postaci, stojąc nad kociołkiem wypełnionym parującą i smakowicie pachnącą zupą.
- Grzyyyby... - odpowiada zachęcająco drugi.
W samym środku sesji Warhammera pewien gracz wykazuje się wielkim sprytem.
- Skrzydlaty demon łapie twojego przyjaciela i leci z nim aż pod powałę tej wielkiej jaskini. - opisuje MG. W międzyczasie gracz prowadzący pochwyconą postać spogląda błagalnie na towarzysza, który gra magiem.
- Ciskam w niego kulą ognia! - wpada na genialny pomysł rzeczony mag.
Z cyklu: krasnoludzcy łowcy skarbów mają ciężkie życie.
Scenka pierwsza:
- Truchtałeś dwie mile bez przystanku. Docierasz do Świątyni i widzisz puchar ofiarny na ołtarzu. - mówi MG.
- Muszę sobie ulżyć. Załatwiam się do pucharu.
Scenka druga:
- Widzisz statuę ogromnego skrzydlatego demona trzymającego ogromny, czerwony klejnot.
- Wspinam się i biorę klejnot.
Czasami na głupotę początkującej drużyny, która właśnie zadarła z największym czarnoksiężnikiem w okolicy, nie ma rady - załamanemu Mistrzowi Gry pozostaje jedno wyjście:
- Ok, potrzebuję wszystkich waszych kostek, żeby rzucić obrażenia.- rzuca MG lekkim tonem.
Niezapomniany tekst z sesji Star Wars (uważany za urban legend), gdy drużyna wędrowała po Gwieździe Śmierci w czasie jej wizytacji przez niejakiego Dartha V. Stanęli przed pancernymi drzwiami, obawiając się tego, co może ich za nimi czekać. Jeden gracz śmiało mówi, patrząc na skaner:
- Nie ma strachu... za drzwiami jest tylko dwóch szturmowców.
Przykłada ucho do drzwi i po chwili dodaje z ulgą:
- I w dodatku jeden ma astmę...
Na koniec - nie mogę nie wspomnieć genezy pewnego tekstu, kultowego w pewnym krakowskim klubie miłośników sami_wiecie_czego :)
Pewien początkujący Niziołek - Zabójca Gigantów (!) był do tego stopnia krwiożerczy, iż postanowił stanąć do walki z pierwszym przeciwnikiem, który się ukaże (licząc, iż będzie to rzeczony gigant). Niemiłosierny MG rzecze:
- Wychodzi na was... smok!
- TO JA GO TNĘ! - krzyczy uradowany Niziołek.
Ten legendarny tekst do dziś pojawia się na niektórych sesjach (szczególnie w momencie, gdy gracz nie wie, co robić, lub gdy nie lubi swej postaci:>).
Uczcijmy minutą ciszy pamięć za wszystkie powyższe, jakże bohatersko poległe postacie...
A na zakończenie, żeby się tu nikomu nie zrobiło smutno, mrocznie, powłóczyście i ogólnie - zanadto emo, powracamy do jakże uroczego języka Leonsja i jego niemniej uroczej niewolnicy przy okazji przypomnienia, jak naprawdę powinna wyglądać sesja RPG, na której trup (nie) ściele się gęsto...
El Laboratorio de Dexter - D&DD
wtorek, 10 listopada 2009
L5K, czyli czym się różni Daisho od Hirohito
W tym odcinku zadajemy kłam teoriom mówiącym, że kwiat fandomowej emigracji na obczyźnie nie grywa w RPG. Przykładem godnym naśladowania są sesje u Janki - może niezbyt częste, ale za to jakże treściwe!
Tym razem Janka postanowiła poprowadzić L5K. Sesję poprzedziły długotrwałe badania realiów Rokuganu, włącznie z dyskusjami na temat zachowań członków poszczególnych klanów w obliczu czynu tak niehonorowego, jak gwałt (które to wydarzenie miało być kanwą przygody). Sesja udała się nadzwyczajnie, o czym mówi sama MG:
Ianca: juz po sesji. ale bylo super!!!
MidMad: kto wygral? :D :D :D
Ianca: oczywiscie MG, jak zawsze :-P
MidMad: a to prawidlowo ;)
Ianca: perfidny Mg
MidMad: a gwalt sie udal?:D
Ianca: jeszcze jak...
Przejdźmy może do Kwiatków...
MG: Ianca
Gracz: Maja (Hiruma Gikawa)
Trakt Handlarzy - Peddler's Row, Teren Klanu Kraba. BG idzie wzdłuż rzędu straganów i ogląda towary.
Zbliża się do jakiegos handlarza, który stoi z zawieszonym na szyi płaskim pudłem, na którym widać rząd szarych zawiniątek. BG zbliża się i słyszy monotonny głos handlarza:
"Taniookazjaskarpetypolecam, taniookazjaskarpetypolecam, taniookazjaskarpetypolecam..."
(Kwiatek krakowsko-hermetyczny: przez kilka dobrych lat w krajobraz miasta wpisywał się pewien uliczny sprzedawca przycupnięty przy jednej z kamienic na ul. Floriańskiej, powtarzający monotonnie właśnie ten tekst.)
BG pyta bardzo cicho: Czy pojawiły się skargi na Ahira Hidę?
MG (nie słysząc): Skargi na kogo? Na Hirohito ???
Inni gracze również lubią niedopowiedzenia i gry słowne. Panterka wspomina jedne z pierwszych sesji L5K, pełne dramatyzmu. Rozmowa między postaciami tyczy się przydatności samuraja z klanu Kraba w drużynie:
Feniks do Smoka: chcesz mieć w drużynie kogoś, kto może ci wbić nóż w plecy?
Gracz grający Krabem: W plecy? W plecy? Ja?! Gdybym to słyszał, to bym od razu wyciągnął nóż...
Gracz2 kończąc: ...i wbił mu w plecy...
Dziewczyna wychodzi nieco wcześniej ze wspólnej kąpieli.
MG do reszty grupy: Co robicie?
Gracz: Poczekamy, aż mgła opadnie...
Krótkie przypomnienie słownictwa japońsko-rokugańskiego:
Daimyo jest to pan danego zamku i przyległych ziem.
Dasiho jest to zestaw broni, którym posługuje się samuraj, składa się on z katany i wakizashi.
Pewnej graczce początkującej w świecie Rokuganu (G1) udalo się spić pewnego Daimyo. W sobie tylko znanym celu chciała wykorzystaę go na tle seksualnym, ale niestety cały czas myliły jej się słowa. W decydującej chwili gwałtownie zadeklarowała swoją akcję:
G1(shugenja): To ja chcę stosunku z daisho!
Pozostałym graczon do dziś nie udalo się ustalić, jak ten stosunek miał wyglądać...
Sąsiad tymczasem ujawnia jakże po rokugańsku klimatyczne wydarzenia, jakie miały miejsce podczas zbierania się graczy na sesję L5K:
Tym razem Janka postanowiła poprowadzić L5K. Sesję poprzedziły długotrwałe badania realiów Rokuganu, włącznie z dyskusjami na temat zachowań członków poszczególnych klanów w obliczu czynu tak niehonorowego, jak gwałt (które to wydarzenie miało być kanwą przygody). Sesja udała się nadzwyczajnie, o czym mówi sama MG:
Ianca: juz po sesji. ale bylo super!!!
MidMad: kto wygral? :D :D :D
Ianca: oczywiscie MG, jak zawsze :-P
MidMad: a to prawidlowo ;)
Ianca: perfidny Mg
MidMad: a gwalt sie udal?:D
Ianca: jeszcze jak...
Przejdźmy może do Kwiatków...
MG: Ianca
Gracz: Maja (Hiruma Gikawa)
Trakt Handlarzy - Peddler's Row, Teren Klanu Kraba. BG idzie wzdłuż rzędu straganów i ogląda towary.
Zbliża się do jakiegos handlarza, który stoi z zawieszonym na szyi płaskim pudłem, na którym widać rząd szarych zawiniątek. BG zbliża się i słyszy monotonny głos handlarza:
"Taniookazjaskarpetypolecam, taniookazjaskarpetypolecam, taniookazjaskarpetypolecam..."
(Kwiatek krakowsko-hermetyczny: przez kilka dobrych lat w krajobraz miasta wpisywał się pewien uliczny sprzedawca przycupnięty przy jednej z kamienic na ul. Floriańskiej, powtarzający monotonnie właśnie ten tekst.)
BG pyta bardzo cicho: Czy pojawiły się skargi na Ahira Hidę?
MG (nie słysząc): Skargi na kogo? Na Hirohito ???
Inni gracze również lubią niedopowiedzenia i gry słowne. Panterka wspomina jedne z pierwszych sesji L5K, pełne dramatyzmu. Rozmowa między postaciami tyczy się przydatności samuraja z klanu Kraba w drużynie:
Feniks do Smoka: chcesz mieć w drużynie kogoś, kto może ci wbić nóż w plecy?
Gracz grający Krabem: W plecy? W plecy? Ja?! Gdybym to słyszał, to bym od razu wyciągnął nóż...
Gracz2 kończąc: ...i wbił mu w plecy...
Dziewczyna wychodzi nieco wcześniej ze wspólnej kąpieli.
MG do reszty grupy: Co robicie?
Gracz: Poczekamy, aż mgła opadnie...
Krótkie przypomnienie słownictwa japońsko-rokugańskiego:
Daimyo jest to pan danego zamku i przyległych ziem.
Dasiho jest to zestaw broni, którym posługuje się samuraj, składa się on z katany i wakizashi.
Pewnej graczce początkującej w świecie Rokuganu (G1) udalo się spić pewnego Daimyo. W sobie tylko znanym celu chciała wykorzystaę go na tle seksualnym, ale niestety cały czas myliły jej się słowa. W decydującej chwili gwałtownie zadeklarowała swoją akcję:
G1(shugenja): To ja chcę stosunku z daisho!
Pozostałym graczon do dziś nie udalo się ustalić, jak ten stosunek miał wyglądać...
Sąsiad tymczasem ujawnia jakże po rokugańsku klimatyczne wydarzenia, jakie miały miejsce podczas zbierania się graczy na sesję L5K:
Już od dłuższego czasu coś złowrogiego wisiało w powietrzu. Uczucie niepokoju spotęgowały kłębowiska czarnych jak czarcia smoła chmur przewalających się w potępieńczym tańcu nad rozłożonym na wzgórzu grodem. Lodowaty wiatr wzburzył wody jeziora, tworząc na jej powierzchni złudne formy gniewnych oblicz, jęcząc wśród osypujących się z liści gałęzi wysokim, przenikliwym tonem, światła wielu olejnych latarni migotały i gasły, ostatni przechodnie stawiając w pośpiechu kołnierze kierowali się w stronę zacisza domostw. Iście zimowy zmierzch pogrążył gród w posępnej zadumie, przyoblekając myśli mieszkańców całunem chłodnym jak płyta katafalku, kryjącym za nieprzeniknioną warstwą mroku niewypowiedziane błagania i niewyszeptane modlitwy.
Ale On szedł dalej. Determinacja widoczna w rzucających błyski oczach i zaciśniętych ustach silniejsza była od żądań i gróźb bezimiennych potęg usiłujących skruszyć Jego upór. Pierwsze grube krople deszczu uderzyły o nawierzchnie pustych alejek, niewyraźne grzmoty przetoczyły się nad rozciągającymi się po drugiej stronie jeziora polami, pierwsze gałęzie poczęły giąć się pod naporem wzmagającego swe wysiłki wiatru – a On nie zawahał się, nie zwolnił, wciąż krocząc w obranym kierunku. Nieprzychylne moce widząc swą bezsiłę zadygotały z wściekłości i zwielokrotniły natarcie, naginając do swej woli wszystkie dostępne żywioły, smagając Go wiatrem, uderzając pyłem i drobinkami ziemi, siecząc razami wirującej wody – wszystko na próżno. Wzgórze pogrążone było w ciemności, ale w jednym domu tliło się niewielkie źródło światła. Gdy kroki wędrowca zabrzmiały na brukowanym podjeździe stłumionym przez wycie wichru stukiem, otwarły się wrota prowadzące do podziemi budynku i jakaś sylwetka zamajaczyła w świetle zawieszonej u stropu lampy. Musiano Go oczekiwać dokładnie o tej godzinie, gdyż w panujących warunkach najczulsze nawet ucho nie wyłowiłoby dźwięku kroków. Nikły uśmiech satysfakcji zagościł w kąciku ust przybysza, gdy wchodził do małej powozowni, ciepłej i suchej. Odrzwia poczęły sunąc ku dołowi, odgradzając wnętrze od szalejącej burzy. Mężczyzna podszedł do stojącego w głębi pomieszczenia człowieka. Wymienili uścisk dłoni.
- Przybyłeś – w tym lakonicznym stwierdzeniu zaskoczenie mieszało się z podziwem. Ten, który otworzył wrota, musiał widocznie wątpić w zjawienie się gościa i teraz nie potrafił tego ukryć.
Przybysz wzruszył ramionami:
- Przecież tak ustaliliśmy.
- Słusznie, ale... – człowiek stojący w głębi zawahał się – ta pogoda... nieprzyjemnie się zrobiło. Sądziłem, że dasz sobie spokój. Że odpuścisz.
- Nie mogłem – głos przybysza ciął powietrze niczym stal – dobrze wiesz. To mój dzień.
- Tak, masz rację – pokiwał głową gospodarz – zapomniałem, ile to dla ciebie znaczy. Wybacz – położył mu rękę na ramieniu.
- Nie żywię urazy. To moje brzemię i sam muszę się z tym uporać.
Spojrzeli sobie w oczy. Mocno, po męsku. Wtem dostojną ciszę przerwał wrzask dochodzący gdzieś z korytarza:
- Sąsiad, pało!!! Gdzie moja K10?!!!
Obaj stojący uśmiechnęli się.
- Tęcza-san już jest? – zapytał przybysz.
- Tak, przybył przed parunastoma minutami. Wchodź, i niech Fortuny ci sprzyjają.
poniedziałek, 26 października 2009
Karnawał blogowy RPG #5: Najważniejsze reguły

Tym razem Zuhar proponuje, by zastanowić się nad ogólnie pojętymi i szeroko rozumianymi najważniejszymi regułami grania w RPG. Wbrew pozorom najistotniejsze zasady, czy - jak kto woli rules of engagement w RPG nie dotyczą podstaw teoretycznych świata, czy interpretacji zasad mechaniki - to wszak jedynie narzędzia służące pewnemu konkretnemu celowi. Dyskusje na te tematy, w pewnych sytuacjach zapewne niezwykle istotne, pozostawić wolę osobom posiadającym dużą ilość czasu i lubującym się w dociekliwym wertowaniu stosownych rozdziałów w podręcznikach swych ulubionych systemów.
Ja tymczasem, jakem Babcia MidMad, skorzystam z okazji i (słysząc w tle szelest przewracanych kartek tudzież turlanie kości) naszkicuję kilka uniwersalnych, bardzo podstawowych zasad, o których dobrze jest pamiętać podczas każdej sesji, niezależnie od systemu, czy stylu grania/prowadzenia. Czytajcie więc, drogie RPG-dziateczki (oraz wy, starzy wyjadacze, wspomnijcie początki swego erpegowania), tekst przetrawcie i swoją opinię poniżej odnotujcie.
I. TO TYLKO GRA
Tak. Naprawdę. Powyższy "oczywisty oczywizm" w niektórych przypadkach zostaje kompletnie zapomniany.
Pamiętacie te sesje, w których niektórzy gracze - zamiast zajmować się istotnymi działaniami - zabawiali się, na ten przykład, topieniem drogocennego sprzętu kolegi z drużyny w gnojówce? Regularnym podmienianiem jego konia na radośnie kwikającego wieprzka, tudzież jego blastera na pistolecik na wodę? A co z tą sesją, gdzie postacie kilkukrotnie już-prawie osiągały cel, lecz zawsze pojawiał się Deus Ex Machina dziwacznie krzyżujący ich plany? A jak się grało wtedy, gdy Hyzio i Zyzio śmiertelnie obrazili się na siebie i nie rozmawiali przez trzy lata, tylko dlatego, że jeden drugiemu wymazał z karty legendarne Buty Wtopy[*]. A wtedy, gdy przerwaliście sesję, bo Dyzio rozpoczął z MG dwugodzinną dyskusję na temat zasady ze strony 371 podręcznika (akapit trzeci, wraz z tabelą trafień krytycznych z procy w przelatującego wróbelka)? Poza tym, każdy pamięta tą epicką kampanię, w którą graliście piętnaście lat, aż w końcu znudzony MG zaczął torturować psychicznie postaci, na końcu wszystkie zabijając, bo znudził mu się system...
Przykłady można mnożyć bez końca. Oczywiście, nikt nie ma nic przeciwko małym żarcikom, czy "rekreacyjnym" odejściom od głównego wątku przygody (że o bydlastych sesjach[**] nie wspomnę), o ile tylko pojawiają się w stosownych ilościach i umilają czas każdemu uczestnikowi gry.
Nie sposób nie wspomnieć tutaj o szczególnym przypadku "zatracenia" w RPG, który najprościej opisać można jako "To ja wygrałem sesję!". Nie od dziś po fandomie krąży kultowy w niektórych kręgach, prześmiewczy tekst: "No i kto wygrał?" omszałymi mackami sięgający pewnych wiekopomnych i niemal już archetypowych sesji, gdy początkujący Gracz (lub MG!) chciał koniecznie wygrać z innymi. Odbywać się to może na różne sposoby - doświadczeni erpegowcy znają doskonale ten typ, który za wszelką cenę dąży całkowitego zdominowania sesji i zabieranie "czasu antenowego" innym graczom, do nadmiernego forsowania swoich pomysłów oraz rozwiązań sytuacji jako jedynie słuszne, itd.
Wybaczcie, ale w tym miejscu muszę przypomnieć przedwieczny i pokryty pajęczyną truizm, że w RPG nie ma wygranych i przegranych, jest tylko dobra zabawa.
RPG to przecież gra wyobraźni, MG oraz Gracze wspólnie tworzą świat i opowieść, w której de facto mogą dokonać wszystkiego - ogranicza ich jedynie ich własna pomysłowość w zakresie prawideł danego świata. Bawmy się konwencją, światem, ideą, nie pozwólmy sporom w rodzaju turlactwo vs emo-narracja przysłonić to, co w grach fabularnych najistotniejsze. Naprawdę warto zrobić krok do tyłu, wziąć głęboki oddech i powrócić do zabawy.
II. JEŚLI ZASADY CI PRZESZKADZAJĄ, ZMIEŃ JE
Tej prostej reguły, znanej przecież nie od dziś z kilku kultowych podręczników do RPG, nie trzeba chyba tłumaczyć. Podstawowym celem grania jest dobra zabawa (patrz pkt. I), a nie idzie to czasem w parze ze skrupulatnym przestrzeganiem zasad mechaniki, czy nawet - ku oburzeniu niektórych - realiów. Jeśli fabuła (że o drużynie nie wspomnę) skorzysta na tym, że ślamazarnemu Graczowi przypadkiem uda się wspiąć na wysokie drzewo i dojrzeć nadciągającą armię nieprzyjaciela - dlaczego by nie zignorować poziomu trudności, czy wyniku rzutu kośćmi? W każdym przypadku rzecz jasna trzeba się oprzeć na zdroworozsądkowym myśleniu i logicznej ocenie sytuacji, nie chodzi o całkowite odrzucenie zasad gry, a jedynie ich nagięcie w istotnych momentach.
Ah, nie muszę chyba dodawać Babcinym głosem (grożąc przy tym paluszkiem), że ta zasada nie oznacza zezwolenia na nagminne oszukiwanie przy losowaniu postaci, czy podczas rzutów kośćmi. Na szczęście zaradni Gracze i na to znajdą sposób - znamy osoby, których ksywki zostały rozsławione przez powiedzenie: "kantujesz jak ..."[***].
III. GRAJ POSTACIĄ, A NIE SOBĄ
Z moich wielowiekowych;) obserwacji Graczy (z dinozaurami włącznie) na milijonach sesji wynika, że problem mylenia swojej tożsamości i wiedzy z wiedzą postaci występuje bardzo często. Rzecz jasna chodzi mi o klasyczne RPG z tradycyjnie pojmowanymi postaciami. Na systemy i gry New Wave, indie, itp. spuszczę w tym miejscu koronkową i szeleszczącą zasłonę milczenia z oczywistych względów.
W wielu przypadkach postać dochodzi do pewnych wniosków bazując na aktualnej "pozagrowej" wiedzy i spostrzegawczości Gracza. By nie otrzeć się o absurd totalnego symulacjonizmu oraz przyczynę zwichnięcia nadgarstka od zbyt wielu rzutów kośćmi przy każdej decyzji postaci, doprecyzuję - nie chodzi o czerpanie z zasobów wiedzy teoretycznej Gracza - używanie jej pozostawiam osądowi i zdrowemu rozsądkowi danej osoby ("Czytałem kiedyś, że pajęczyna zagniatana z chlebem pomaga na leczenie pewnych zakażeń, więc moja postać to zastosuje."). Idzie natomiast o wiedzę instant;) wynikającą z obserwacji innych podczas sesji, czy wręcz ich podsłuchanie ("Ha, Hyzio szeptał coś z Dyziem, a Zyzio wysłał potajemny liścik do MG!"). Dana postać nie ma prawa podejrzewac czy wiedzieć, że inny członek drużyny jest szpiegiem, tylko dlatego, że co kilka chwil tamten Gracz szepcze coś do MG. W konsekwencji - drużyna dowiaduje się o pewnych sprawach zbyt wcześnie, co może nawet doprowadzić do zniszczenia osi fabuły przygody.
Tutaj nie ma jednoznacznego rozwiązania, każda sytuacja jest inna - spostrzegawczy MG po rozmowie z takim Graczem może odjąć mu część Punktów Doświadczenia, dokładniej ukrywać przed nim informacje, stosować wiele innych tricków... Można też podejść do sprawy zupełnie inaczej i zdecydować się na grę w otwarte karty. Rozegranie jednej takiej sesji "ćwiczebnej" jest bardzo ciekawym, choć czasem ryzykownym eksperymentem dla wszystkich uczestniczących w rozgrywce - gdy każdy świadomie pilnuje siebie oraz współgraczy - zauważy jeszcze wyraźniej motywacje (świadome, jak i część nieświadomych) oraz działania podejmowane przez wszystkich.
Na koniec, dbając o swój image Babci MidMad, odchrząknę w tym miejscu znacząco, przypominając o tak elementarnych zasadach erpegowego savoir vivre, jak:
- Punktualność (przychodzenie na sesje i rozpoczynanie ich na czas), wbrew pozorom czasami gromadzenie się w tym celu może potrwać nawet kilka godzin - jak wiadomo długość opóźnienia jest wprost proporcjonalna do ilości graczy, a nie każdy ma 10 godzin wolnego czasu.
- "Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe" - szacunek dla innych graczy, ich pomysłów oraz postaci (pomijam tu oczywiście specyficzne sytuacje uzasadnione fabularnie), kto wie, może o zjawisku Fali w RPG napiszę innym razem...
- Dokarmianie zwierz... yyy... zaopatrzenie żywnościowe (czasem ładnie można wpleść je w konwencję, np. wcinanie ryżu podczas sesji L5K), ze szczególnym uwzględnieniem przysmaków dla MG ;)
Arcyważne Przypisy:
[*] Buty Wtopy - wynaleziony przez Svartego podczas Krakonu A.D. 1996 (?) magiczny przedmiot, pojawiający się złowieszczo na niektórych sesjach Warhammera. Obuwie to śmierdzi w najbardziej nieodpowiednich momentach - np. podczas upojnej nocy z ukochaną lub audiencji u króla. Dodatkowa umiejętność specjalna: nie da się ich zdjąć.
[**] a.k.a. Krakowska Szkoła Grania ;)
[***] Nie, nie podam tu żadnych imion, ani ksywek. Zainteresowani sami wiedzą... :>
wtorek, 13 października 2009
Komiksy RPG - cała prawda o Władcy Pierścieni i Gwiezdnych Wojnach
Niektórzy może już te sieciowe komiksy znają, a ci, którzy nie znają - powinni w te pędy nadrobić zaległości.
Mowa o Gwiezdnych Wojnach i Władcy Pierścieni przerobionych na sesje RPG w bardzo "kfiatkowy" sposób.
Tak więc - jeśli akurat się nudzicie i przeglądacie strony w poszukiwaniu czegoś ciekawego i zarazem wesołego, warto zerknąć w oba miejsca:
No. I teraz, nareszcie, mam oba linki w miejscu, gdzie już ich nie zgubię, *mwahaha* ;)
Mowa o Gwiezdnych Wojnach i Władcy Pierścieni przerobionych na sesje RPG w bardzo "kfiatkowy" sposób.
Tak więc - jeśli akurat się nudzicie i przeglądacie strony w poszukiwaniu czegoś ciekawego i zarazem wesołego, warto zerknąć w oba miejsca:
- The DM of The Rings (@Twenty Sided Tale)

No. I teraz, nareszcie, mam oba linki w miejscu, gdzie już ich nie zgubię, *mwahaha* ;)
czwartek, 24 września 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...

-
Bywa czasami, że człowiekowi (bynajmniej nie mi) nudzi się strasznie (to już na pewno nie ja!), więc surfuje sobie bezcelowo (to można inacz...
-
MG: Krakonman Gracze: Funio, MidMad, gościnnie: Seji, Orku, et consortes... Sesji jak widać nie było, bo gracze nie dopisali, ale kwiatki ...