Dziś, drogie dziateczki, będzie coś z zupełnie innej beczki...
Kwiatki z sesji, czyli pamiętne (i śmieszne) teksty z kultowych sesji RPG... i nie tylko.
czwartek, 24 września 2009
poniedziałek, 31 sierpnia 2009
W stepie szerokim...
... którego wzrokiem nawet sokolim nie zmierzysz...
(podobnie jak pomysłowości tudzież oryginalności niektórych graczy).
Zbiór tekstów z różnych sesji.
Grunt to dobre wychowanie - przed pojedynkiem należy się przedstawić.
- Moje nazwisko Michałowski.
- Zaraz, zaraz, a my nie zabiliśmy Michałowskiego?
Gracze zostali wyzwani na pojedynek.
Jeden z nich rzecze:
- Mogę się pojedynkować z wami wszystkimi!
- A nie wystarczy waści jedna śmierć?
MG (opisuje, co robi wrogi rębajło): Podstawia ci szablę pod nos i rzecze "Powąchaj to, Waść..."
Gracz (jeszcze większy zabijaka): Spokojnym głosem "Ja tam rdzy na szabli po zapachu nie rozpoznaję... Aleć czuję tu gnój, nie ma rady, musiałeś ową szable chłopie z gnoju wydobyć...
Jak się łatwo domyślić - rozpoczął się pojedynek. Kto zginął - łatwo się domyslić ;)
Czasami gracze bardzo wczuwają się w system. Czasami, niestety - nie w ten co trzeba...
Gracz do pachołka: A szable żeście wzięli?
MG (odgrywając rzeczonego pachołka): Wzięliśmy...
Gracz: A aby nabite?
Niektórzy gracze wielce poważają sobie filozoficzny miejscami (od dzbana do dzbana) styl wymowy pana Zagłoby. Pewnego razu jeden ze szlachciców rzekł nad dzbanem w zadumie:
- A nudno to... Aleć niedługo nowa wojenka będzie! Ci tam na gorze: królowie, carzy, czasem sobie tak zawojują aby się ludności nie nudziło!
Niekiedy z postaci graczy wychodzi druga natura:
MG (jako BN): Pan nie wyglądasz na takiego, co kradnie...
Gracz: Zdziwiłby się Waćpan. A, yyy... nieważne....
Gracz do Mistrza Gry, w momencie gdy uśpioną drużynę otaczają żądni krwi Kozacy:
- Czy mogę się obudzić? Budzę się! Budzę się! Budzę się?!!!
Gracz zostaje wyzwany na pojedynek przez przeciwnika o posturze zgoła imponującej:
Przeciwnik (na zewnątrz budynku): Wyjdź waćpan!
Gracz: Wstaje... i wychodzę!
No i Gracz wyszedł. TylnEmi drzwiami... i w pośpiechu.
Mistrz Gry pyta Gracza:
MG: Co robisz?
Gracz: Nie mogę ci wszystkiego mówić, bo możesz wykorzystać to przeciwko mnie!
Prawda, jakie życiowe? ;)
Niektórzy Gracze wykazują wręcz rozbrajającą znajomość zwierząt:
- Bo ja wiem, jak się woła na konia... Może 'taś, taś'?
- Biorę swojego konia i robię mu małą krzywdę żeby zarżał! (Nawet MGowi nie wiadomo, skąd u gracza takie masochistyczne upodobania...)
Gracz pracowicie buduje dzielnie "palisadę" z... patyków. MG drwiącym głosem:
- Palisada z patyków zebranych na ognisko!?
Gracz odpowiada z dumą:
- Ale z tych lepszych!
Niektórzy wykazują się niebywałym flegmatyzmem i opanowaniem:
- Spokojnie biegnę. - Stwierdził gracz uciekający przed bandą napastników uzbrojonych po zęby.
MG do zagubionego w ciemnościach Gracza:
- Co widzisz? Gówno widzisz! - stwierdza z satysfakcją.
Gracz ucieszony:
- Gówno? O, to tam ludzie byli!
Po długim namyśle, Mistrz Gry odpowiada na pytanie:
- Niewątpliwie chyba tak!
W biały dzień Gracz chce za wszelka cenę ukryć szybko skrzynię z gotówką.
MG: W sieni jest zupełnie jasno.
Gracz: Niemożliwe. Musi być jakiś ciemny kat!
Nawet najspokojniejszemu graczowi puszczają nerwy, jeśli jego kolega zabiera zbyt dużo "czasu antenowego":
- Ja go zabijam, bo on za dużo gada!
Poselstwo polskie jedzie do Watykanu. Po drodze wjeżdżają do pewnego miasta w orszaku wysoko postawionego włoskiego szlachcica. Nagle z jednego z okien na wieży kościoła wynurza się ręka z pistoletem wycelowanym w księcia.
G1: Wyciągam półhak i strzelam w okno!
MG: Trafiłeś. Z okna wypada zakonnica i zawisa na parapecie.
G1: Nosz w mordę druga! (Tu nalezy nadmienić, że ów gracz miał już jeden wyrok za zabójstwo zakonnicy...)
G2 (mityguje towarzysza): Waszmość... i po co tak od razu strzelać? Nie można było bardziej dyplomatycznie?
G1: przecież chciała zastrzelić księcia!
G2: Eee ... może strzelała na wiwat?
(podobnie jak pomysłowości tudzież oryginalności niektórych graczy).
Zbiór tekstów z różnych sesji.
Grunt to dobre wychowanie - przed pojedynkiem należy się przedstawić.
- Moje nazwisko Michałowski.
- Zaraz, zaraz, a my nie zabiliśmy Michałowskiego?
Gracze zostali wyzwani na pojedynek.
Jeden z nich rzecze:
- Mogę się pojedynkować z wami wszystkimi!
- A nie wystarczy waści jedna śmierć?
MG (opisuje, co robi wrogi rębajło): Podstawia ci szablę pod nos i rzecze "Powąchaj to, Waść..."
Gracz (jeszcze większy zabijaka): Spokojnym głosem "Ja tam rdzy na szabli po zapachu nie rozpoznaję... Aleć czuję tu gnój, nie ma rady, musiałeś ową szable chłopie z gnoju wydobyć...
Jak się łatwo domyślić - rozpoczął się pojedynek. Kto zginął - łatwo się domyslić ;)
Czasami gracze bardzo wczuwają się w system. Czasami, niestety - nie w ten co trzeba...
Gracz do pachołka: A szable żeście wzięli?
MG (odgrywając rzeczonego pachołka): Wzięliśmy...
Gracz: A aby nabite?
Niektórzy gracze wielce poważają sobie filozoficzny miejscami (od dzbana do dzbana) styl wymowy pana Zagłoby. Pewnego razu jeden ze szlachciców rzekł nad dzbanem w zadumie:
- A nudno to... Aleć niedługo nowa wojenka będzie! Ci tam na gorze: królowie, carzy, czasem sobie tak zawojują aby się ludności nie nudziło!
Niekiedy z postaci graczy wychodzi druga natura:
MG (jako BN): Pan nie wyglądasz na takiego, co kradnie...
Gracz: Zdziwiłby się Waćpan. A, yyy... nieważne....
Gracz do Mistrza Gry, w momencie gdy uśpioną drużynę otaczają żądni krwi Kozacy:
- Czy mogę się obudzić? Budzę się! Budzę się! Budzę się?!!!
Gracz zostaje wyzwany na pojedynek przez przeciwnika o posturze zgoła imponującej:
Przeciwnik (na zewnątrz budynku): Wyjdź waćpan!
Gracz: Wstaje... i wychodzę!
No i Gracz wyszedł. TylnEmi drzwiami... i w pośpiechu.
Mistrz Gry pyta Gracza:
MG: Co robisz?
Gracz: Nie mogę ci wszystkiego mówić, bo możesz wykorzystać to przeciwko mnie!
Prawda, jakie życiowe? ;)
Niektórzy Gracze wykazują wręcz rozbrajającą znajomość zwierząt:
- Bo ja wiem, jak się woła na konia... Może 'taś, taś'?
- Biorę swojego konia i robię mu małą krzywdę żeby zarżał! (Nawet MGowi nie wiadomo, skąd u gracza takie masochistyczne upodobania...)
Gracz pracowicie buduje dzielnie "palisadę" z... patyków. MG drwiącym głosem:
- Palisada z patyków zebranych na ognisko!?
Gracz odpowiada z dumą:
- Ale z tych lepszych!
Niektórzy wykazują się niebywałym flegmatyzmem i opanowaniem:
- Spokojnie biegnę. - Stwierdził gracz uciekający przed bandą napastników uzbrojonych po zęby.
MG do zagubionego w ciemnościach Gracza:
- Co widzisz? Gówno widzisz! - stwierdza z satysfakcją.
Gracz ucieszony:
- Gówno? O, to tam ludzie byli!
Po długim namyśle, Mistrz Gry odpowiada na pytanie:
- Niewątpliwie chyba tak!
W biały dzień Gracz chce za wszelka cenę ukryć szybko skrzynię z gotówką.
MG: W sieni jest zupełnie jasno.
Gracz: Niemożliwe. Musi być jakiś ciemny kat!
Nawet najspokojniejszemu graczowi puszczają nerwy, jeśli jego kolega zabiera zbyt dużo "czasu antenowego":
- Ja go zabijam, bo on za dużo gada!
Poselstwo polskie jedzie do Watykanu. Po drodze wjeżdżają do pewnego miasta w orszaku wysoko postawionego włoskiego szlachcica. Nagle z jednego z okien na wieży kościoła wynurza się ręka z pistoletem wycelowanym w księcia.
G1: Wyciągam półhak i strzelam w okno!
MG: Trafiłeś. Z okna wypada zakonnica i zawisa na parapecie.
G1: Nosz w mordę druga! (Tu nalezy nadmienić, że ów gracz miał już jeden wyrok za zabójstwo zakonnicy...)
G2 (mityguje towarzysza): Waszmość... i po co tak od razu strzelać? Nie można było bardziej dyplomatycznie?
G1: przecież chciała zastrzelić księcia!
G2: Eee ... może strzelała na wiwat?
czwartek, 13 sierpnia 2009
7th Sea - tym razem na morzu! (część II)
Ciąg dalszy "radosnej słowotwórczości" graczy na tej sesji...
(Część I kwiatków - TU.)
MG: Krakonman (tradycyjnie)
Gracze: Funio (Sven Gutlafsson, Vesten...menven... nn.. jar :P), MidMad (Karen Black, Kapitan), Raven (Gunter Skavlatsson, Drużynna Lebioda), Robert (Eiseńczyk Helmut Kohl, Milczący Twardziel)
Gracze poznali pania kapitan statku, którym mieli pływać - dorodną Ingwil Olafsdottir. Sven zapałał tym, co zwykle, gdy w okolicy pojawiają się panie:
- A dwa warkocze ma? - wzdycha.
- Nie, jeden. - miażdży go MG bezlitośnie.
- A biust?
- Ma.
- Duży?
- ...
- Nogi jak sarenka?
- Takie owłosione...
Bosman, niejaki Red (?), skacze po pokładzie.
- Co on jest, piłeczka?
- Nie, ADHD. - kwitują gracze niecodzienne zachowanie żeglarza.
Gunther zemdlał (znowu) i został przewieszony przez reling, celem wywietrzenia. Załoga w tym czasie przygotowuje się do abordażu.
- Sven, zabierz mnie stąd, zanim na mnie trap położą... - szepcze bezsilnie.
- To może do hamaka? - oferuje się Sven.
- Nie, pod schody...
- Ale tam ludzie biegają, jak nadepną, to umrzesz.
- To do beczki...
- I posypać solą! - dorzuca ktoś radośnie.
Kilka chwil później ktoś rzuca, gdy przygotowujemy się do abordażu:
- Uwaga, to nie kładka, to Gunther!
Walka się rozpoczyna, Sven staje zwarty i gotowy.
- Czy mój "brat bliźniak" Red już walczy?
- Tak, wali młotkiem... -zaczyna MG.
- ...się po głowie...
- ...oburęcznym. - precyzują gracze.
- Bo bije na alarm!
W samym środku zaciętej walki:
- Abordaż! Skakać!
- Czy tu jest umiejętność "skok"? - pyta Funio niepewnie.
- Masz "swinging"? - pyta Krakonek.
- Chyba jaja sobie robisz...
- I ty nazywasz się piratem?
W końcu MG lituje się nad postacią Ravena i pozwala mu uczestniczyć w akcji, wbrew zasadom (widzicie jaki z niego dobry MG?).
- Budzisz się, Gunther... Dostałeś kubłem zimnej wody.
- I co, znowu stracił przytomność? - dopytują się gracze troskliwie.
Chwilę później, podczas biadolenia nad kartą Ravena i niektórymi tragicznymi statystykami, ktoś stwierdza:
- Wiecie co? Raven jest manczkinem!
Karen Black lży wrogów:
- Gińcie, sprzedajne zapchlone świnie! Wasza matka była kozłem! - Chwilę myśli i przypomina sobie jedno ze stwierdzeń padających pod kątem rodziców Gunthera. - Tak jak mego znajomka o przydomu "Trap"!
Sven patrzy z podziwem, jak Karen wymachuje rapierem:
- Kurpiowskie wycinanki z wątroby mu zrobiła...
Z rozmów graczy:
- Te rzuty mamy lepsze, niż podczas ostatniej sesji...
- Albo mamy dziś lepiej spiłowane kostki!
Postać Funia dziesiątkuje wrogów zuchwale. MG w końcu się lituje:
- No dobra, nie wyślę ci więcej henchmenów.
- Nieee? - smuci się Funio.
- No, doobra... - zaczyna Krakon i z uśmiechem bierze wielką garść K10.
- I po co się odzywałem... - Funio snuje refleksję.
Postać Roberta dzielnie walczy, aż wreszcie przychodzi czas na kontratak wroga:
- Ha, nie trafili! - cieszy się Robert.
- A tam, nie trafili... - stwierdza Evil MG i dorzuca kolejne kości dramy do swoich przebrzydłych rzutów.
- No, dobra... - wzdycha Robert.
Zacięta walka trwa dalej, słychać palbę z pistoletów i muszkietów, szczęk szabli i rapierów, okrzyki bojowe i obelgi. Wypieki na twarzach graczy... Znienacka MG stwierdza patrząc na ekran laptopa, bynajmniej nie w celu sprawdzenia statystyk wroga:
- Małecki strzelił dwie! 4:1! Jasiński samobój!
Głupie te Piłkarzyki. Sesję w tym momencie niektórzy panowie przerwali na 15 minut :P
Funio zawzięcie turla, rekordowa ilość eksplodujących kości i DD.
- Niestety tylko 57. - stwierdza skromnie.
Teraz MG turla kości w imieniu wroga (Wydając 18 DD! Sama liczyłam!):
- A ja 59!
Funio zawiedziony turla dalej.
- No, 93. Tyle chyba już nie rzuci?
MG opisuje radość załogi statku:
- Załoga śmieje się prawie tak, jak wtedy, gdy Gunther stracił przytomność...
W tym momencie Raven zasłonił się podręcznikiem do Battlelordsów. Bidulek.
Robert w niewyjaśnionych okolicznościach chwilowo zagubił pół swojej karty postaci.
- Czy umiesz Vendelski? - pyta MG.
- Yyy... języki miałem na tej drugiej połowie karty... - odpowiada Robert wymijająco.
Kapitan Ingwild wkracza do akcji:
- Ingwild unosi miecz, jego ostrze się zbliża... - opisuje MG.
- Oho, będe dobity! - cieszy się Raven. - A, jednak nie... - dodaje po chwili, gdy okazuje się, że miecz celuje w jednego z wrogów.
Wszystko wskazuje, że NPC (Lome Mokk, brat Vala, bynajmniej nie Kilmera) będzie zabity. Raven (Gunther) krzyczy w ostatniej chwili:
- Ratujcie go, to mój kontakt w Interpolu!
MG zaczyna opisywać ubiór jednego z groźniejszych hanchmanów. Gracze oczywiście dodają swoje elementy ubioru:
- Jest ubrany w kilt... - zaczyna Krakon.
- ... i bardotkę...
- ...kaberetki!
- I kapelusz z piórami!
Nie ma jak bujna wyobrażnia erpegowców...
I na koniec - pedeki i punkty Reputacji. MG wyjaśnia:
- Punkty przyznaje się np. za Romans z postacią..
- A za romans z MG? -pyta się MidMad zalotnie trzepocząc rzęsami w kierunku MG.
- Możemy ponegocjować... - uśmiecha się Krakonek.
- Słyszysz, Funiu? - MidMad upewnia się, że Funio ma szanse.
Sesja zakończyła się nietypowo - Krakon zaczął pokazywać filmiki, na których nie do końca ubrane panie (jeśli nie liczyć kilogramów silikonu) uprawiały wrestling. Panowie się zaciekawili, więc poszłam do domu i... nie wiem co oni tam później robili ;)
(Część I kwiatków - TU.)
MG: Krakonman (tradycyjnie)
Gracze: Funio (Sven Gutlafsson, Vesten...menven... nn.. jar :P), MidMad (Karen Black, Kapitan), Raven (Gunter Skavlatsson, Drużynna Lebioda), Robert (Eiseńczyk Helmut Kohl, Milczący Twardziel)
Gracze poznali pania kapitan statku, którym mieli pływać - dorodną Ingwil Olafsdottir. Sven zapałał tym, co zwykle, gdy w okolicy pojawiają się panie:
- A dwa warkocze ma? - wzdycha.
- Nie, jeden. - miażdży go MG bezlitośnie.
- A biust?
- Ma.
- Duży?
- ...
- Nogi jak sarenka?
- Takie owłosione...
Bosman, niejaki Red (?), skacze po pokładzie.
- Co on jest, piłeczka?
- Nie, ADHD. - kwitują gracze niecodzienne zachowanie żeglarza.
Gunther zemdlał (znowu) i został przewieszony przez reling, celem wywietrzenia. Załoga w tym czasie przygotowuje się do abordażu.
- Sven, zabierz mnie stąd, zanim na mnie trap położą... - szepcze bezsilnie.
- To może do hamaka? - oferuje się Sven.
- Nie, pod schody...
- Ale tam ludzie biegają, jak nadepną, to umrzesz.
- To do beczki...
- I posypać solą! - dorzuca ktoś radośnie.
Kilka chwil później ktoś rzuca, gdy przygotowujemy się do abordażu:
- Uwaga, to nie kładka, to Gunther!
Walka się rozpoczyna, Sven staje zwarty i gotowy.
- Czy mój "brat bliźniak" Red już walczy?
- Tak, wali młotkiem... -zaczyna MG.
- ...się po głowie...
- ...oburęcznym. - precyzują gracze.
- Bo bije na alarm!
W samym środku zaciętej walki:
- Abordaż! Skakać!
- Czy tu jest umiejętność "skok"? - pyta Funio niepewnie.
- Masz "swinging"? - pyta Krakonek.
- Chyba jaja sobie robisz...
- I ty nazywasz się piratem?
W końcu MG lituje się nad postacią Ravena i pozwala mu uczestniczyć w akcji, wbrew zasadom (widzicie jaki z niego dobry MG?).
- Budzisz się, Gunther... Dostałeś kubłem zimnej wody.
- I co, znowu stracił przytomność? - dopytują się gracze troskliwie.
Chwilę później, podczas biadolenia nad kartą Ravena i niektórymi tragicznymi statystykami, ktoś stwierdza:
- Wiecie co? Raven jest manczkinem!
Karen Black lży wrogów:
- Gińcie, sprzedajne zapchlone świnie! Wasza matka była kozłem! - Chwilę myśli i przypomina sobie jedno ze stwierdzeń padających pod kątem rodziców Gunthera. - Tak jak mego znajomka o przydomu "Trap"!
Sven patrzy z podziwem, jak Karen wymachuje rapierem:
- Kurpiowskie wycinanki z wątroby mu zrobiła...
Z rozmów graczy:
- Te rzuty mamy lepsze, niż podczas ostatniej sesji...
- Albo mamy dziś lepiej spiłowane kostki!
Postać Funia dziesiątkuje wrogów zuchwale. MG w końcu się lituje:
- No dobra, nie wyślę ci więcej henchmenów.
- Nieee? - smuci się Funio.
- No, doobra... - zaczyna Krakon i z uśmiechem bierze wielką garść K10.
- I po co się odzywałem... - Funio snuje refleksję.
Postać Roberta dzielnie walczy, aż wreszcie przychodzi czas na kontratak wroga:
- Ha, nie trafili! - cieszy się Robert.
- A tam, nie trafili... - stwierdza Evil MG i dorzuca kolejne kości dramy do swoich przebrzydłych rzutów.
- No, dobra... - wzdycha Robert.
Zacięta walka trwa dalej, słychać palbę z pistoletów i muszkietów, szczęk szabli i rapierów, okrzyki bojowe i obelgi. Wypieki na twarzach graczy... Znienacka MG stwierdza patrząc na ekran laptopa, bynajmniej nie w celu sprawdzenia statystyk wroga:
- Małecki strzelił dwie! 4:1! Jasiński samobój!
Głupie te Piłkarzyki. Sesję w tym momencie niektórzy panowie przerwali na 15 minut :P
Funio zawzięcie turla, rekordowa ilość eksplodujących kości i DD.
- Niestety tylko 57. - stwierdza skromnie.
Teraz MG turla kości w imieniu wroga (Wydając 18 DD! Sama liczyłam!):
- A ja 59!
Funio zawiedziony turla dalej.
- No, 93. Tyle chyba już nie rzuci?
MG opisuje radość załogi statku:
- Załoga śmieje się prawie tak, jak wtedy, gdy Gunther stracił przytomność...
W tym momencie Raven zasłonił się podręcznikiem do Battlelordsów. Bidulek.
Robert w niewyjaśnionych okolicznościach chwilowo zagubił pół swojej karty postaci.
- Czy umiesz Vendelski? - pyta MG.
- Yyy... języki miałem na tej drugiej połowie karty... - odpowiada Robert wymijająco.
Kapitan Ingwild wkracza do akcji:
- Ingwild unosi miecz, jego ostrze się zbliża... - opisuje MG.
- Oho, będe dobity! - cieszy się Raven. - A, jednak nie... - dodaje po chwili, gdy okazuje się, że miecz celuje w jednego z wrogów.
Wszystko wskazuje, że NPC (Lome Mokk, brat Vala, bynajmniej nie Kilmera) będzie zabity. Raven (Gunther) krzyczy w ostatniej chwili:
- Ratujcie go, to mój kontakt w Interpolu!
MG zaczyna opisywać ubiór jednego z groźniejszych hanchmanów. Gracze oczywiście dodają swoje elementy ubioru:
- Jest ubrany w kilt... - zaczyna Krakon.
- ... i bardotkę...
- ...kaberetki!
- I kapelusz z piórami!
Nie ma jak bujna wyobrażnia erpegowców...
I na koniec - pedeki i punkty Reputacji. MG wyjaśnia:
- Punkty przyznaje się np. za Romans z postacią..
- A za romans z MG? -pyta się MidMad zalotnie trzepocząc rzęsami w kierunku MG.
- Możemy ponegocjować... - uśmiecha się Krakonek.
- Słyszysz, Funiu? - MidMad upewnia się, że Funio ma szanse.
Sesja zakończyła się nietypowo - Krakon zaczął pokazywać filmiki, na których nie do końca ubrane panie (jeśli nie liczyć kilogramów silikonu) uprawiały wrestling. Panowie się zaciekawili, więc poszłam do domu i... nie wiem co oni tam później robili ;)
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Trivial Pursuit
Wpis niecodzienny - z wczorajszej rozgrywki w Trivial Pursuit. Wersja amerykańska. Nie tykać, jeśli nie czujecie się USA-filami, bo gra w tej wersji ma naprawdę durnowate pytania (na szczęście polska wersja jest o wiele lepsza dla Polaków... i inteligentniejsza :P).
Seji, Funio i Drake namówili mnie do spisania "kfiatków" z naszej radosnej gry... Najlepiej podsumował to Seji:
- Napisz po prostu: "ŻAL.PL" i wystarczy!
Po pierwsze, co drugie pytanie zaczynało się tak: "Which US state...", więc zanim ktoś wyciągnął kartkę z pytaniem, wszyscy chórem zaczynaliśmy właśnie to zdanie. Zazwyczaj okazywało się to zgodne ze stanem faktycznym ;)
Po drugie, absolutnym hitem były miny Funia czytającego pytania ukazujące na przemian: zgrozę, przerażenie, intelektualne zgorszenie, panikę ("Bo to pytanie o Skandynawię..."), bezbrzeżne zdziwienie, a także wszystko powyższe naraz i w dowolnej konfiguracji proporcjonalnej. Zdjęć nie ma, ale pozostanie to w naszej pamięci na wieki...
Po trzecie, przy nastroju bydłowo-głupawkowym, nie dało się grać na poważnie. Takie oto mądrości padały z ust naszych:
- Wybrać pole zielone, czy brązowe? Tak czy siak, kolor kupy...
- Różowe, różowe, albo różowe. Jesteś gejem.
Podsumowując, wynieśliśmy z gry w TP bardzo ważną lekcję:
- Historia to wszystko to, co działo się w polityce OD 2000 roku do dziś. Są to głównie kompromitujące wydarzenia z życia amerykańskich polityków oraz pustosłowne cytaty.
Najlepiej odpowiadać mówiąc: "Ronald Reagan" albo "Jefferson".
- Sports and Leisure zajmuje się baseballem, koszykówką, baseballem, golfem, hokejem oraz - uwaga - baseballem. Większość pytań dotyczy wydarzeń SPRZED 1980 roku, wbrew pozorom nie jest to historia.
Najlepiej odpowiadać na pytania słowami: "Ozzy Smith" i "Wayne Gretzky".
- W pytaniach z dziedziny Arts and Entertainment (oznaczonych różowym kolorem - cytując jednego z panów: "...czyli pytania gejowskie":P) próżno szukać odniesień do sztuki "wysokiej", klasycznej. Sztuka, drogie dzieci, to głównie sztuka mięsa. Są pytania o Titanica i o telewizyjne sitcomy z lat 1950-65, a szczególnie o imiona nazwiska dzieci aktorów.
Najlepsza odpowiedź na większość pytań to: "Gilligan's Island" albo kultowe "Gibson", względnie "Laura Dern".
- People and places, czyli po naszemu - geografia. Myliłby się ten, kto myślałby, że będą tam prawdziwie geograficzne pytania. Hitem sezonu było pytanie o to, co widać z Jakiegośtam Amerykańskiego Nieznanego Pagórka (zapewne to samo, co z okrąglaka na ul. Bociana :P), a także "Jakie państwo powstało z dawnych kolonii francuskich w środkowej Afryce" (Odpowiedź to nie Kongo, Zair, itp., ale "Republika Środkowej Afryki", prawda, że porażające?)
- Wildcards - pytania losowe, niekiedy fajne, innym razem bzdurne (kogo obchodzi co w roku 1960 miała w menu jakaś sieć fast foodów), ale czasem dało się wymyślić odpowiedź. CZASEM.
- Science and Nature - z tego działu dostaniemy pytania w rodzaju: co się stało, gdy pewien amerykański leśniczy spalił liścik od małżonki w 1990 r., a także który kraj zamyka do więzienia ludzi, którzy nie pogłaskają upolowanego zwierzaczka i nie dadzą buzi właśnie złowionej rybce.
I co, nie znacie odpowiedzi? ŻAL.PL...
PS. Ale ciasteczka były pyszne :)
Seji, Funio i Drake namówili mnie do spisania "kfiatków" z naszej radosnej gry... Najlepiej podsumował to Seji:
- Napisz po prostu: "ŻAL.PL" i wystarczy!
Po pierwsze, co drugie pytanie zaczynało się tak: "Which US state...", więc zanim ktoś wyciągnął kartkę z pytaniem, wszyscy chórem zaczynaliśmy właśnie to zdanie. Zazwyczaj okazywało się to zgodne ze stanem faktycznym ;)
Po drugie, absolutnym hitem były miny Funia czytającego pytania ukazujące na przemian: zgrozę, przerażenie, intelektualne zgorszenie, panikę ("Bo to pytanie o Skandynawię..."), bezbrzeżne zdziwienie, a także wszystko powyższe naraz i w dowolnej konfiguracji proporcjonalnej. Zdjęć nie ma, ale pozostanie to w naszej pamięci na wieki...
Po trzecie, przy nastroju bydłowo-głupawkowym, nie dało się grać na poważnie. Takie oto mądrości padały z ust naszych:
- Wybrać pole zielone, czy brązowe? Tak czy siak, kolor kupy...
- Różowe, różowe, albo różowe. Jesteś gejem.
Podsumowując, wynieśliśmy z gry w TP bardzo ważną lekcję:
- Historia to wszystko to, co działo się w polityce OD 2000 roku do dziś. Są to głównie kompromitujące wydarzenia z życia amerykańskich polityków oraz pustosłowne cytaty.
Najlepiej odpowiadać mówiąc: "Ronald Reagan" albo "Jefferson".
- Sports and Leisure zajmuje się baseballem, koszykówką, baseballem, golfem, hokejem oraz - uwaga - baseballem. Większość pytań dotyczy wydarzeń SPRZED 1980 roku, wbrew pozorom nie jest to historia.
Najlepiej odpowiadać na pytania słowami: "Ozzy Smith" i "Wayne Gretzky".
- W pytaniach z dziedziny Arts and Entertainment (oznaczonych różowym kolorem - cytując jednego z panów: "...czyli pytania gejowskie":P) próżno szukać odniesień do sztuki "wysokiej", klasycznej. Sztuka, drogie dzieci, to głównie sztuka mięsa. Są pytania o Titanica i o telewizyjne sitcomy z lat 1950-65, a szczególnie o imiona nazwiska dzieci aktorów.
Najlepsza odpowiedź na większość pytań to: "Gilligan's Island" albo kultowe "Gibson", względnie "Laura Dern".
- People and places, czyli po naszemu - geografia. Myliłby się ten, kto myślałby, że będą tam prawdziwie geograficzne pytania. Hitem sezonu było pytanie o to, co widać z Jakiegośtam Amerykańskiego Nieznanego Pagórka (zapewne to samo, co z okrąglaka na ul. Bociana :P), a także "Jakie państwo powstało z dawnych kolonii francuskich w środkowej Afryce" (Odpowiedź to nie Kongo, Zair, itp., ale "Republika Środkowej Afryki", prawda, że porażające?)
- Wildcards - pytania losowe, niekiedy fajne, innym razem bzdurne (kogo obchodzi co w roku 1960 miała w menu jakaś sieć fast foodów), ale czasem dało się wymyślić odpowiedź. CZASEM.
- Science and Nature - z tego działu dostaniemy pytania w rodzaju: co się stało, gdy pewien amerykański leśniczy spalił liścik od małżonki w 1990 r., a także który kraj zamyka do więzienia ludzi, którzy nie pogłaskają upolowanego zwierzaczka i nie dadzą buzi właśnie złowionej rybce.
I co, nie znacie odpowiedzi? ŻAL.PL...
PS. Ale ciasteczka były pyszne :)
piątek, 7 sierpnia 2009
7th Sea - tym razem na morzu! (część I)
Ta sesja zdecydowanie zadaje kłam teorii, że tzw. Krakowska Szkoła Grania w 7th Sea polega m.in. na unikaniu morza (złośliwi dodają, że to dlatego, że MG są za leniwi, żeby nauczyć się reguł bitwy morskiej...). Cud się stał - na tej sesji była bitwa morska! I to jaka! Ale po kolei...
MG: Krakonman (tradycyjnie)
Gracze: Funio (Sven Gutlafsson, Vesten...menven... nn.. jar :P), MidMad (Karen Black, Kapitan), Raven (Gunter Skavlatsson, Drużynna Lebioda), Robert (Eiseńczyk Helmut Kohl, Milczący Twardziel), Sernik (właściwie - magiczny przedmiot: +10 do obłaskawiania Złowrrrogiego MG)
Sesja rozpoczynała się dość opieszale - najpierw niektórzy musieli ciężko pracować i gdy już na sesję dotarli (miałam wizję, że moja postać już dawno leży zabita brutalnie przez MG), okazało się, że koledzy po dżentelmeńsku czekali - robiąc przedsesyjne bydło - a gdy już wszyscy byli w komplecie, postanowiliśmy zabrać się do roboty i...
... tak minęło niepostrzeżenie kolejne 20minut, podczas których zwolennicy Wrestlingu usiłowali bezskutecznie przekonać Funia, jaki to świetny i emocjonujący system. W wolnych chwilach zerkali na ekran laptopa Krakona, gdzie odbywały się rozgrywki Piłkarzyków (zainteresowanych detalami gry odsyłam do Funia).
Krakon w pewnym momencie odszedł w miejsce, w które nawet MG chadza piechotą. Po kilku minutach Robert zerka na ekran i oznajmia, że ktoś komuś strzelił gola. "AHAAAA!", rozległ się tryumfalny krzyk Krakona z czeluści Pieczary Westchnień... To wydarzenie pozostawimy bez komentarza.
Kiedy w końcu zmobilizowaliśmy się do grania, przyszedł czas na rozdawanie dramadajsów. Raven miał jednego, MidMad - jednego, reszta drużyny dzielnie wydała swoje podczas kolejnej sesji, więc tylko westchnęli smutno.
- HA! - cieszy się Krakonek, najbardziej różowy MG po tej stronie Rio Gildio. - A ja mam 18 DD!
Już w pierwszych minutach gry powracamy do status quo z poprzedniej sesji - wszyscy leżą powaleni. Raven (którego postać jest w tym stanie najdłużej) zrezygnowany przegląda jakiś podręcznik walający się akurat po podłodze o tytule "Battlelords". Krakon opisuje, chce deklarować jakieś akcje za NPC...
- Krakon, to poprowadź tu sobie, a my w tym czasie zrobimy sobie postacie do "Battlelordsów". - stwierdza rozbrajająco Funio.
- Heroiczna gra... - wzdycha Krakon, wciąż nie mogący zrozumieć, czemu wszyscy padli pod naporem niezliczonych henchmenów.
Spoglądamy na karty postaci, żeby sobie przypomnieć, co też one w zasadzie potrafią.
- To ja umiem pływać?! - zszokował się Funio nad kartą Svena, kapitana statku zresztą. - Ale ze mnie koks!
Mały przerywnik podczas sesji - Funio i Krakon, znawcy filmów porno z fabułą (podobno są takie!), wymieniają poglądy na temat "Space Nuts"(?) i "Pirates XXX" (???).
- "Space nuts" obejrzałem tylko pierwszą płytkę, bardzo dobry film... ale więcej na raz nie mogłem... - wyznaje skromnie Krakonek.
- Krakon do drugiego CD nie doszedł... zmęczył się...
MG próbuje opanować chaos i przypomnieć graczom, co robią.
- Na morzu gramy!
- Najpierw musimy tam dojechać... - przypomina rzeczowo Robert.
Postać Funia jest lubieżna (czyt. "pies na baby") i lubuje się we wszystkich szczegółach, które pań dotyczą:
- Czy Angelina ma batystową chusteczkę z koronkami? - dopytuje się z błyskiem w oku.
- Jaką? Przełóż to na barbarzyński. - Żąda MG.
- Taką fajną... mizi-mizi. - Wyjaśnia po kobiecemu MidMad. Zadziałało.
MG, próbując rozwikłać niuanse mody vendelskiej i vesteńskiej (jakoby jedni są mniej męscy, bo noszą spódniczki), rzuca do Svena:
- Dobrze, że masz dziś brązowe spodnie...
- Jak zawsze. - stwierdza bezlitośnie Karen.
Drużyna stara się domyślić, kto jest odpowiedzialny za atak na Angelinę (i ich samych), czyżby Vendelowie? A kim w zasadzie jest Sven...?
- Nie, nie jestem jakimś Vendelem! - zapiera się Sven brutalnie, energicznie wymachując rękami, ale po chwili się poprawia i dorzuca wystudiowanym tonem. - Jestem dworzaninem, jak pani zauważyłaś, ę.... ą.... - i kontynuuje swą przydługą i obrzydliwie dworną przemowę, po czym podsumowuje: - No, już skończyłem być kulturalny. TO TE VENDELSKIE SKURWYSYNY TO ZROBIŁY?!
Funiowe (Svenowe?) libido daje znać:
- Jestem lubieżny... dlaczego nie mogę tego sobie teraz poodgrywać?
- Poodgrywaj sobie, a my idziemy do następnej sceny - rewanżuje się bezlitośnie Krakon za "Battlelordsy".
Drużyna wsiadła na statek o przygłupiej i pseudovendelsko-vesteńskiej nazwie "REVENSJ".
- Co to znaczy? - pytają Svena.
- Wyrzyg kaszalota. - odpowiada poważnie Sven.
W pewnej chwili nastąpiła przerwa na przekupienie MG sernikiem, podczas której dyskutowano o tym czy Wikingowie są blond, czy może rudzi i jak to się ma do Vendeli i Vestenów. W pewnej chwili Krakon zerka na Piłkarzyki:
- O, Piotr Jakiśtam strzelił bramkę. 0:1!
- Krakowska Szkoła Grania - rzuca MidMad w zadumie.
Sven i Karen są wściekli, że do misji nie wynajęto ich ukochanych statków.
- Dlaczego nie wynajeli mojego statku... - zastanawia się Karen.
- Albo mojego. - dodaje Sven.
- Mój jest większy!
- A mój ładniejszy!
- A mój bardziej naoliwiony...
- Czy wy na pewno o statkach rozmawiacie? - dopytuje się MG.
Przez całą sesję Raven cierpliwie znosił przytyki do mizerności jego postaci. W pewnym momencie przypomniał sobie nawet jej koncepcję - niestety w dalszym ciagu nie wyjaśniała ona tragicznie niskich najważniejszych statystyk Guntera. Z tego powodu Sven przez całą sesję jęczał, łapiąc się za głowę:
- I on jest Wikingiem... zakała rodu...
W pewnym momencie zapytał nawet:
- Czy twoja matka była Vestenką?
- Kozą! - podpowiada ktoś z graczy.
W trakcie walk Karen szarżuje na wroga z pistoletami, obrażając Vendelów ile wlezie:
- Wy parszywe psy! Wasza matka była kozą! - zastanawia się chwilę, po czym dorzuca - Czyli jesteście braćmi Guntera...
Podczas walki, Gunter nie miał wielu sukcesów i wkrótce został powalony. Od tego czasu służył jako omdlałe przyozdobienie relingu.
- Jakie ty masz statsy?! - denerwuje się Funio.
- 1.... 1.... 4... 1... - zaczyna wymieniać Raven.
Funio przeklina iście po wikińsku, zapominając że jego postać to dworzanin.
- I on jest Wikingiem?!!!
W wolnych chwilach drużyna miło spędzała czas, bratając się z załogą statku. Krakon odgrywa jednego z barczystych NPC i rzuca zachrypłym głosem:
- Graliśmy w kości... a teraz - pijemy!
Za chwilę dodaje niewinnym tonem Mistrza Gry, jak gdyby nigdy nic:
- Kto ma chirurgię?
Gunter, jak łatwo przewidzieć, został ranny. Sven jako medyk ma zająć się obrażeniami.
- Operuj - rzuca MG.
- WWW. OPERA.COM.
- Wyszło?
Przy okazji została odkryta największa tajemnica Seji'ego:
- Dlaczego Seji lubi Operę?
- Bo dają mu ładne podkoszulki z dużym dekoltem eksponującym biust.
- E, nie. To dlatego, że go tam lubią.
- Jak byście mieli 10 klientów, to też byście każdego tak miło traktowali, jak Opera Seji'ego.
Kwiatków było tym razem dość sporo, więc żeby nie nadwyrężać klawiatury, tyle na dziś. Kolejna porcja - TUTAJ! :)
MG: Krakonman (tradycyjnie)
Gracze: Funio (Sven Gutlafsson, Vesten...menven... nn.. jar :P), MidMad (Karen Black, Kapitan), Raven (Gunter Skavlatsson, Drużynna Lebioda), Robert (Eiseńczyk Helmut Kohl, Milczący Twardziel), Sernik (właściwie - magiczny przedmiot: +10 do obłaskawiania Złowrrrogiego MG)
Sesja rozpoczynała się dość opieszale - najpierw niektórzy musieli ciężko pracować i gdy już na sesję dotarli (miałam wizję, że moja postać już dawno leży zabita brutalnie przez MG), okazało się, że koledzy po dżentelmeńsku czekali - robiąc przedsesyjne bydło - a gdy już wszyscy byli w komplecie, postanowiliśmy zabrać się do roboty i...
... tak minęło niepostrzeżenie kolejne 20minut, podczas których zwolennicy Wrestlingu usiłowali bezskutecznie przekonać Funia, jaki to świetny i emocjonujący system. W wolnych chwilach zerkali na ekran laptopa Krakona, gdzie odbywały się rozgrywki Piłkarzyków (zainteresowanych detalami gry odsyłam do Funia).
Krakon w pewnym momencie odszedł w miejsce, w które nawet MG chadza piechotą. Po kilku minutach Robert zerka na ekran i oznajmia, że ktoś komuś strzelił gola. "AHAAAA!", rozległ się tryumfalny krzyk Krakona z czeluści Pieczary Westchnień... To wydarzenie pozostawimy bez komentarza.
Kiedy w końcu zmobilizowaliśmy się do grania, przyszedł czas na rozdawanie dramadajsów. Raven miał jednego, MidMad - jednego, reszta drużyny dzielnie wydała swoje podczas kolejnej sesji, więc tylko westchnęli smutno.
- HA! - cieszy się Krakonek, najbardziej różowy MG po tej stronie Rio Gildio. - A ja mam 18 DD!
Już w pierwszych minutach gry powracamy do status quo z poprzedniej sesji - wszyscy leżą powaleni. Raven (którego postać jest w tym stanie najdłużej) zrezygnowany przegląda jakiś podręcznik walający się akurat po podłodze o tytule "Battlelords". Krakon opisuje, chce deklarować jakieś akcje za NPC...
- Krakon, to poprowadź tu sobie, a my w tym czasie zrobimy sobie postacie do "Battlelordsów". - stwierdza rozbrajająco Funio.
- Heroiczna gra... - wzdycha Krakon, wciąż nie mogący zrozumieć, czemu wszyscy padli pod naporem niezliczonych henchmenów.
Spoglądamy na karty postaci, żeby sobie przypomnieć, co też one w zasadzie potrafią.
- To ja umiem pływać?! - zszokował się Funio nad kartą Svena, kapitana statku zresztą. - Ale ze mnie koks!
Mały przerywnik podczas sesji - Funio i Krakon, znawcy filmów porno z fabułą (podobno są takie!), wymieniają poglądy na temat "Space Nuts"(?) i "Pirates XXX" (???).
- "Space nuts" obejrzałem tylko pierwszą płytkę, bardzo dobry film... ale więcej na raz nie mogłem... - wyznaje skromnie Krakonek.
- Krakon do drugiego CD nie doszedł... zmęczył się...
MG próbuje opanować chaos i przypomnieć graczom, co robią.
- Na morzu gramy!
- Najpierw musimy tam dojechać... - przypomina rzeczowo Robert.
Postać Funia jest lubieżna (czyt. "pies na baby") i lubuje się we wszystkich szczegółach, które pań dotyczą:
- Czy Angelina ma batystową chusteczkę z koronkami? - dopytuje się z błyskiem w oku.
- Jaką? Przełóż to na barbarzyński. - Żąda MG.
- Taką fajną... mizi-mizi. - Wyjaśnia po kobiecemu MidMad. Zadziałało.
MG, próbując rozwikłać niuanse mody vendelskiej i vesteńskiej (jakoby jedni są mniej męscy, bo noszą spódniczki), rzuca do Svena:
- Dobrze, że masz dziś brązowe spodnie...
- Jak zawsze. - stwierdza bezlitośnie Karen.
Drużyna stara się domyślić, kto jest odpowiedzialny za atak na Angelinę (i ich samych), czyżby Vendelowie? A kim w zasadzie jest Sven...?
- Nie, nie jestem jakimś Vendelem! - zapiera się Sven brutalnie, energicznie wymachując rękami, ale po chwili się poprawia i dorzuca wystudiowanym tonem. - Jestem dworzaninem, jak pani zauważyłaś, ę.... ą.... - i kontynuuje swą przydługą i obrzydliwie dworną przemowę, po czym podsumowuje: - No, już skończyłem być kulturalny. TO TE VENDELSKIE SKURWYSYNY TO ZROBIŁY?!
Funiowe (Svenowe?) libido daje znać:
- Jestem lubieżny... dlaczego nie mogę tego sobie teraz poodgrywać?
- Poodgrywaj sobie, a my idziemy do następnej sceny - rewanżuje się bezlitośnie Krakon za "Battlelordsy".
Drużyna wsiadła na statek o przygłupiej i pseudovendelsko-vesteńskiej nazwie "REVENSJ".
- Co to znaczy? - pytają Svena.
- Wyrzyg kaszalota. - odpowiada poważnie Sven.
W pewnej chwili nastąpiła przerwa na przekupienie MG sernikiem, podczas której dyskutowano o tym czy Wikingowie są blond, czy może rudzi i jak to się ma do Vendeli i Vestenów. W pewnej chwili Krakon zerka na Piłkarzyki:
- O, Piotr Jakiśtam strzelił bramkę. 0:1!
- Krakowska Szkoła Grania - rzuca MidMad w zadumie.
Sven i Karen są wściekli, że do misji nie wynajęto ich ukochanych statków.
- Dlaczego nie wynajeli mojego statku... - zastanawia się Karen.
- Albo mojego. - dodaje Sven.
- Mój jest większy!
- A mój ładniejszy!
- A mój bardziej naoliwiony...
- Czy wy na pewno o statkach rozmawiacie? - dopytuje się MG.
Przez całą sesję Raven cierpliwie znosił przytyki do mizerności jego postaci. W pewnym momencie przypomniał sobie nawet jej koncepcję - niestety w dalszym ciagu nie wyjaśniała ona tragicznie niskich najważniejszych statystyk Guntera. Z tego powodu Sven przez całą sesję jęczał, łapiąc się za głowę:
- I on jest Wikingiem... zakała rodu...
W pewnym momencie zapytał nawet:
- Czy twoja matka była Vestenką?
- Kozą! - podpowiada ktoś z graczy.
W trakcie walk Karen szarżuje na wroga z pistoletami, obrażając Vendelów ile wlezie:
- Wy parszywe psy! Wasza matka była kozą! - zastanawia się chwilę, po czym dorzuca - Czyli jesteście braćmi Guntera...
Podczas walki, Gunter nie miał wielu sukcesów i wkrótce został powalony. Od tego czasu służył jako omdlałe przyozdobienie relingu.
- Jakie ty masz statsy?! - denerwuje się Funio.
- 1.... 1.... 4... 1... - zaczyna wymieniać Raven.
Funio przeklina iście po wikińsku, zapominając że jego postać to dworzanin.
- I on jest Wikingiem?!!!
W wolnych chwilach drużyna miło spędzała czas, bratając się z załogą statku. Krakon odgrywa jednego z barczystych NPC i rzuca zachrypłym głosem:
- Graliśmy w kości... a teraz - pijemy!
Za chwilę dodaje niewinnym tonem Mistrza Gry, jak gdyby nigdy nic:
- Kto ma chirurgię?
Gunter, jak łatwo przewidzieć, został ranny. Sven jako medyk ma zająć się obrażeniami.
- Operuj - rzuca MG.
- WWW. OPERA.COM.
- Wyszło?
Przy okazji została odkryta największa tajemnica Seji'ego:
- Dlaczego Seji lubi Operę?
- Bo dają mu ładne podkoszulki z dużym dekoltem eksponującym biust.
- E, nie. To dlatego, że go tam lubią.
- Jak byście mieli 10 klientów, to też byście każdego tak miło traktowali, jak Opera Seji'ego.
Kwiatków było tym razem dość sporo, więc żeby nie nadwyrężać klawiatury, tyle na dziś. Kolejna porcja - TUTAJ! :)
piątek, 24 lipca 2009
Smaczne kąski dla wampirów
Kompilacja śmiesznych (i strasznych) tekstów z różnych sesji - zasłyszane, zapamiętane, z sieci wygrzebane. Ostrzegam, że niektóre teksty datują się na Głębokie Lata '90 , więc przygotujcie się na niewysłowione cierrrpienie... ;)
MG opisuje postać NPC:
- Taki typowy Żyd. Pejsy, broda, jarmułka, Koran pod pachą...
Dyskusje z Malkavianem:
- Nie róbcie ze mnie wariata! - rzecze Malkavian. Po jakimś czasie zaczął zastanawiać się nad problemami egzystencjanymi:
- Gdzie według ciebie jest miejsce wampira?
- Tam gdzie stoi. - rzecze ze stoickim spokojem 3miś.
Z sesji Vampire: The Dark Ages:
Pewien gracz wygrał w kości od wieśniaka cały jego dobytek, łącznie z kołkami od płotu, które niósł uradowany po udanej grze.
- Po ile te kołki? - pyta drugi gracz.
- Jak dla ciebie to za darmo. Tylko nie bierz sobie tego za bardzo do serca...
Sprzed lat - w czasach, gdy graczom było wolno (prawie) wszystko:
Po nocnej akcji. Jeden z graczy (człowiek) jest wielce zmieszany zdarzeniami , które były jego udziałem.
- Tak? To rzucam mikrofalówkę w jego głowę i sprawdzam czy się zrasta!
Gracz po przejściach (to już kilka sesji) przygląda się przez ramię karcie innego gracza (pierwsza sesja) i dodaje z rozbawieniem:
- Mienie? Kontakty? Sprzymierzeńcy? Ech, naiwny...
Pewne wydarzenia zasiały wśród graczy wielką nieufność względem siebie nawzajem. Dało się to zauważyć, gdy doszło do prezentacji graczy:
- Smith - przedstawia się jeden.
- Brown - odpowiada drugi z niewzruszonym wyrazem twarzy.
Niektórzy gracze na sesjach wykazują wielki entuzjazm z powodu posiadania postaci wampirzej o niezwykłych umiejętnościach:
- To ja wychodzę na parkiet i tańczę dopóki nie zmęczę się
i nie spocę. - wykazał się pomysłowością jeden z graczy.
Oto, co się dzieje, gdy MG próbuje wprowadzić zbyt przerażający nastrój...
Było to późno w nocy. Około 3:00 nad ranem, gracze lekko śpiący. MG prowadzi z wielkim zaangażowaniem, zadowolony, że udało mu się zbudować nastrój grozy, gracze lekko wystraszeni... Dla spotęgowania emocji MG opisuje rytuał i wypowiada czar - przypadkowe słowa po łacinie mające udawać jakas starożytną inkantację. Nagle jeden z graczy pyta:
- Co to jest? przepis na sernik z rodzynkami?
I to był już koniec sesji ;)
Kolejna sesja z czasów, gdy graczy frapował każdy aspekt wampirzego życia:
Jeden z graczy(nowy w RPG), śpiąc w trumnie, z jakiegoś powodu się przebudził. MG zaczyna opis:
- Otwierasz wieko trumny w pokoju, widzisz w szparach między deskami okiennic delikatne promienie słońca...
Nowy gracz wykrzykuje na to z entuzjazmem:
- Otwieram okno, żeby sprawdzić!!!
- Co Ty robisz, Łysy Cię zabije! - ostrzegają go inni ("Łysy" w slangu tamtejszych wampirów oznaczał słońce).
- Jak to!? - nowy gracz nie posiada się ze zdziwienia - To łysi goście nie lubią wampirów...!?
Wampir: Mroczne Wieki. Fabuła kręciła się wokół krwawych łowów na niejakiego Ravenosa - Brujaha, w Paryżu, w XII w. Graczy była trójka. MG opisuje uroki miasta po zmroku:
- Stoicie przed wielką katedrą. Ty, Tremere, podziwiasz jej kształt, zachwycasz się witrażami i architekturą...
- Eee tam! - przerywa opis Tremere.
- Co? - pyta się zaskoczony MG.
- Eee tam... idę do muzeum. - wyjaśnia cierpliwie Tremere.
- Jakiego K**** muzeum?!!! - poddenerwował się lekko MG.
- Nie wiem. - Tremere namyśla się. - Myślisz, że Luwr jeszcze otwarty?
MG opisuje poczynania gracza podczas tej samej sesji:
- Wpadasz do karczmy, wszystko zdaje się być normalne, prócz zakapturzonej, podejrzanej postaci w kącie. Wiesz, że to Wampir.
- Rzucam w niego sztyletem. - entuzjazmuje się gracz.
- Rzuć 4k10. Trudność 7.
- 10! 5! 8! 9! Dostał! Mamy go! - gracz w euforii, myśląc, że dorwali uciekiniera.
- Ale ty nawet nie wiesz kto to jest... - wyjaśnia skonsternowany MG.
- No i? - inteligentnie dopytuje się gracz.
- Nie możesz tak po prostu mordować ludzi... ani wampirów. Ogłoszą na ciebie krwawe łowy... - wyjaśnia cierpliwie załamany MG.
- Och... To... Próbuję trafić go rękojeścią! - błyska inteligencją gracz, nie tracąc rezonu.
Gracze wpadają do rzekomej kryjówki poszukiwanego. MG opisuje:
- Widzicie otwartą trumnę, a obok niej ponętną Brujahkę. Ravenosa nigdzie nie widać.
- Ch** z tym! Bierzemy, co jest! - wykrzykuje ten sam gracz.
Finałowa walka - Gracze stają naprzeciw Ravenosa i wszystkich wzięło na cytowanie klasyki filmowej:
- Celuję z łuku w jego głowę. "Hasta la vista, Baby." - mówi jeden gracz.
- Rzucam w niego sztyletem, wyciągam nastepny i biegnę w jego stronę. "Die, Motherfucker!!!" - dorzuca drugi.
-Macham efektownie mieczem i wolno ruszam w jego stronę. - opisuje trzeci. Wszyscy patrzą na niego z wyczekiwaniem na kolejny cytat.
- Nic nie mówisz? - pyta się MG.
- Eee... POWER RANGERS!
Inna sesja - Wampir przechadza się po lesie. Nagle na drogę wyskakuje wilkołak w formie crinos, warcząc groźnie i demonstrując kły oraz pazury. Zdezorientowany wampir próbuje nawiązać nić porozumienia:
- Eee... jak się nazywasz?
I na koniec - Famous Last Words:
"Jesteś pewien, że dobrze zasłoniłeś okno?"
"Ha, ha! Zatemperowany ołówek nic mi nie zrobi!"
"Ojej, to już jest widno?"
MG opisuje postać NPC:
- Taki typowy Żyd. Pejsy, broda, jarmułka, Koran pod pachą...
Dyskusje z Malkavianem:
- Nie róbcie ze mnie wariata! - rzecze Malkavian. Po jakimś czasie zaczął zastanawiać się nad problemami egzystencjanymi:
- Gdzie według ciebie jest miejsce wampira?
- Tam gdzie stoi. - rzecze ze stoickim spokojem 3miś.
Z sesji Vampire: The Dark Ages:
Pewien gracz wygrał w kości od wieśniaka cały jego dobytek, łącznie z kołkami od płotu, które niósł uradowany po udanej grze.
- Po ile te kołki? - pyta drugi gracz.
- Jak dla ciebie to za darmo. Tylko nie bierz sobie tego za bardzo do serca...
Sprzed lat - w czasach, gdy graczom było wolno (prawie) wszystko:
Po nocnej akcji. Jeden z graczy (człowiek) jest wielce zmieszany zdarzeniami , które były jego udziałem.
- Tak? To rzucam mikrofalówkę w jego głowę i sprawdzam czy się zrasta!
Gracz po przejściach (to już kilka sesji) przygląda się przez ramię karcie innego gracza (pierwsza sesja) i dodaje z rozbawieniem:
- Mienie? Kontakty? Sprzymierzeńcy? Ech, naiwny...
Pewne wydarzenia zasiały wśród graczy wielką nieufność względem siebie nawzajem. Dało się to zauważyć, gdy doszło do prezentacji graczy:
- Smith - przedstawia się jeden.
- Brown - odpowiada drugi z niewzruszonym wyrazem twarzy.
Niektórzy gracze na sesjach wykazują wielki entuzjazm z powodu posiadania postaci wampirzej o niezwykłych umiejętnościach:
- To ja wychodzę na parkiet i tańczę dopóki nie zmęczę się
i nie spocę. - wykazał się pomysłowością jeden z graczy.
Oto, co się dzieje, gdy MG próbuje wprowadzić zbyt przerażający nastrój...
Było to późno w nocy. Około 3:00 nad ranem, gracze lekko śpiący. MG prowadzi z wielkim zaangażowaniem, zadowolony, że udało mu się zbudować nastrój grozy, gracze lekko wystraszeni... Dla spotęgowania emocji MG opisuje rytuał i wypowiada czar - przypadkowe słowa po łacinie mające udawać jakas starożytną inkantację. Nagle jeden z graczy pyta:
- Co to jest? przepis na sernik z rodzynkami?
I to był już koniec sesji ;)
Kolejna sesja z czasów, gdy graczy frapował każdy aspekt wampirzego życia:
Jeden z graczy(nowy w RPG), śpiąc w trumnie, z jakiegoś powodu się przebudził. MG zaczyna opis:
- Otwierasz wieko trumny w pokoju, widzisz w szparach między deskami okiennic delikatne promienie słońca...
Nowy gracz wykrzykuje na to z entuzjazmem:
- Otwieram okno, żeby sprawdzić!!!
- Co Ty robisz, Łysy Cię zabije! - ostrzegają go inni ("Łysy" w slangu tamtejszych wampirów oznaczał słońce).
- Jak to!? - nowy gracz nie posiada się ze zdziwienia - To łysi goście nie lubią wampirów...!?
Wampir: Mroczne Wieki. Fabuła kręciła się wokół krwawych łowów na niejakiego Ravenosa - Brujaha, w Paryżu, w XII w. Graczy była trójka. MG opisuje uroki miasta po zmroku:
- Stoicie przed wielką katedrą. Ty, Tremere, podziwiasz jej kształt, zachwycasz się witrażami i architekturą...
- Eee tam! - przerywa opis Tremere.
- Co? - pyta się zaskoczony MG.
- Eee tam... idę do muzeum. - wyjaśnia cierpliwie Tremere.
- Jakiego K**** muzeum?!!! - poddenerwował się lekko MG.
- Nie wiem. - Tremere namyśla się. - Myślisz, że Luwr jeszcze otwarty?
MG opisuje poczynania gracza podczas tej samej sesji:
- Wpadasz do karczmy, wszystko zdaje się być normalne, prócz zakapturzonej, podejrzanej postaci w kącie. Wiesz, że to Wampir.
- Rzucam w niego sztyletem. - entuzjazmuje się gracz.
- Rzuć 4k10. Trudność 7.
- 10! 5! 8! 9! Dostał! Mamy go! - gracz w euforii, myśląc, że dorwali uciekiniera.
- Ale ty nawet nie wiesz kto to jest... - wyjaśnia skonsternowany MG.
- No i? - inteligentnie dopytuje się gracz.
- Nie możesz tak po prostu mordować ludzi... ani wampirów. Ogłoszą na ciebie krwawe łowy... - wyjaśnia cierpliwie załamany MG.
- Och... To... Próbuję trafić go rękojeścią! - błyska inteligencją gracz, nie tracąc rezonu.
Gracze wpadają do rzekomej kryjówki poszukiwanego. MG opisuje:
- Widzicie otwartą trumnę, a obok niej ponętną Brujahkę. Ravenosa nigdzie nie widać.
- Ch** z tym! Bierzemy, co jest! - wykrzykuje ten sam gracz.
Finałowa walka - Gracze stają naprzeciw Ravenosa i wszystkich wzięło na cytowanie klasyki filmowej:
- Celuję z łuku w jego głowę. "Hasta la vista, Baby." - mówi jeden gracz.
- Rzucam w niego sztyletem, wyciągam nastepny i biegnę w jego stronę. "Die, Motherfucker!!!" - dorzuca drugi.
-Macham efektownie mieczem i wolno ruszam w jego stronę. - opisuje trzeci. Wszyscy patrzą na niego z wyczekiwaniem na kolejny cytat.
- Nic nie mówisz? - pyta się MG.
- Eee... POWER RANGERS!
Inna sesja - Wampir przechadza się po lesie. Nagle na drogę wyskakuje wilkołak w formie crinos, warcząc groźnie i demonstrując kły oraz pazury. Zdezorientowany wampir próbuje nawiązać nić porozumienia:
- Eee... jak się nazywasz?
I na koniec - Famous Last Words:
"Jesteś pewien, że dobrze zasłoniłeś okno?"
"Ha, ha! Zatemperowany ołówek nic mi nie zrobi!"
"Ojej, to już jest widno?"
niedziela, 31 maja 2009
7th Sea - Przygoda na morzu, do którego nawet nie dotarliśmy...
MG: Krakonman (tradycyjnie)
Gracze: Elma (Isabella Conchita Wielu Imion de Rodriguez), Funio (Sven Gutlafsson), MidMad (Karen Black, Kapitan), Raven (Gunter Skavlatsson), Robert (Eiseńczyk o wiele mówiącym imieniu Helmut Kohl)
Na wstępie należy odnotować, że sesja odbyła się zaledwie 1,5 roku po poprzedniej. A jednak cuda się zdarzają;)
Miała też miejsce mała rewolucja w drużynie - Elma tym razem definitywnie zgubiła kartę postaci i zmuszona była stworzyć sobie nową postać - Kastylijkę. Raven niestety swojej starej postaci nie zdążył "zgubić", więc musiał grać chuchrowatym Vendelem z Krzepą 1, przynosząc wstyd Svenowi:
- Nawet, jak dostaniesz wazonem, to od razu padniesz nieprzytomny. - były to, w pewnym sensie, prorocze słowa.
Tworzenie postaci Roberta i Elmy (Krakonman: "Macie 30 minut.") trwało jedynie 3 godziny (włączając w to losowo generowane stada bydła). Jesteśmy szybcy. Znudzony Krakon przechadza się po sali i znienacka atakuje MidMad:
- Pokaż mi swoją historię postaci. Minimum 10 stron A4. - wypalił z grobową miną. Aż sekundę trzeba było czekać na salwę śmiechu ze strony wszystkich graczy. Taaak, to się nazywa Krakowska Szkoła Grania...
Zamyślona Elma stara się wymyślić narodowość swojej postaci:
- Czy oni prowadzą wojnę z Kastylijczykami?
- Tak. - odpowiada Krakon.
- To ja sobie zrobię tą, no...
- LA WAGA - podpowiada MG, po czym precyzuje - Las Vagas, nie mylić z Las Vaginas.
Elma rozmyśla dalej:
- Ja chcę być członkiem Tajnego Stowarzyszenia...
- Bądź. - Zgadza się Krakon miłosiernie. Elma zastanawia się nad przynależnością.
- Córy Koryntu? - podpowiada Funio z (jak zawsze) niewinną minką.
Raven zerka na swoją kartę:
- Jestem dowcipny.
- Nie jesteś dowcipny, masz tylko duży Dowcip - wyjaśnia Funio cierpliwie - a to oznacza, że ludzie się śmieją, jak cię widzą.
- Ale mam też dużą Gibkość, a to oznacza, że udaje mi się uskakiwać przed nadlatującymi zgniłymi pomidorami!
MG usiłuje rozpocząć sesję. Niestety gracze ciągle gadają i robią bydło. W tym pierwszym przoduje Elma.
- Vodacce, piękny, słoneczny dzień... - rozpoczyna MG. Elma ciągle mówi i poprawia coś na nowo stworzonej karcie postaci.
- Elma, nie żyjesz. - stwierdza MG niemiłosiernie. Po kilku minutach spogląda na MidMad:
- Ty też.
- To już jest nas dwie! - cieszy się Elma.
- Nie, Elma, ja żartowałem. Żyłaś. Ale teraz już nie żyjesz.
Jakiś czas później Krakon znowu zwraca się do Elmy:
- Przypominam ci, że już raz dziś zginęłaś...
Elma wyciąga swój tajny terminarz:
- Ma ktoś długopis? Chcę sobie zanotować coś ważnego w notesie...
- "Zrobić KUPĘ!" - odgaduje radośnie po Orkowemu Krakonek.
- O, Jezu... - Funio łapie się za głowę. - Zapomniałem, jak to jest grać w 7th Sea z wami...
Kastylijska postać Elmy, jak zwyczaj każe, ma imię na każdy dzień tygodnia. Postacie dokonują prezentacji:
- A ja nazywam się... - zaczyna Elma.
- Trzy dni później... - kontynuuje MG.
Funio odgaduje tajną tożsamość Kastylijki:
- W dzień nosisz piękną kloszową suknię, wachlarz, kastaniety...
- A w nocy przebiera się w sombrero, poncho...
- ...bikini...
- I ma gitarę! - dopowiadają pozostali gracze.
MG opisuje akcje NPC o imieniu Angelina (zwanej przez graczy dziwnym trafem "Angelina Brad Pitt Jolie"):
- Angelina wchodzi...
- W kogo? - docieka Funio.
Drużyna wpada w zasadzkę - atakuje nas wiele sześciopaków zadziwiająco silnych najemników niewiadomej proweniencji. Kapitan Karen Black przejmuje Inicjatywę (rzuty: 1, 1, 3):
- W imieniu Jej Królewskiej Mości - GIŃCIE! - po czym strzela z dwóch pistoletów.
- Czy myślisz, że oni rozumieją po Avalońsku? - pyta się Sven.
- Muszą. Wszyscy rozumieją. - odpowiada Karen z avalońską pewnością siebie, niepomna na lingwistyczne problemy podczas ussuryjskich wojaży.
MG opisuje:
- Strzela do ciebie sześciopak brutów, którzy w poprzedniej rundzie robili "HAHAHA" na obu akcjach.
- Mieli pewnie dużo Dowcipu...
Sytuacja robi się poważniejsza:
- Karoca, w której siedzi Angelina, nie ma już drzwi.
- Niemożliwe, chyba żeby się w sześciu na nich powiesili! - Protestuje Funio wzburzony nadzwyczajną siłą sześciopaku nadzwyczaj wypasionych brutów.
- No tak, oni wszystko robią w sześciu, atakują w sześciu... - tłumaczy cierpliwie MG.
- Sikają też?
MG opisuje atak Svena:
- Zamachnął się, aż mu spódniczka zawiała...
- Dziś noszę spodnie. - poprawia Funio, obznajomiony właśnie z najnowszymi prawidłami mody vendelskiej.
- Czerwone, czy brązowe?
- Wszystko jedno, aktualny kolor jest ten sam. - stwierdza MidMad.
Elma grzechocze pudełkiem pełnym K6.
- Te kostki brzęczą, jak moje bransolety!
- To co ty masz tam w ogóle w łapie? - pyta się dociekliwie Funio - Wachlarz, rapier, kostki...
- Suszarka do włosów... - dorzuca MidMad.
- ... dildo... - kontynuuje zamyślony Funio, przypominając sobie rzekomą przynależność Conchity do pewnego Stowarzyszenia...
Pod koniec sesji wywiązała się walka, podczas której pod naporem atakujących (i w wyniku obrzydliwie słabych rzutów) padli czterej gracze. Ostała się tylko postać Elmy, Angelina - NPC, którą gracze mieli ochraniać, oraz... złowrogo chichoczący MG.
Przez jakieś 30 minut czwórka graczy miło spędzała czas - najproduktywniejszy był Raven - grał w pchełki dramadajsowym żetonem i doszedł do wielkiej wprawy ;)
W końcu ktoś filozoficznie stwierdził, widząc magiczne wyczyny Wiedźmy Angeliny:
- Okazuje się, że to Angelina się nami zajmuje, a nie na odwrót.
- My jesteśmy jak sześciopak brutów. - dorzuca Raven.
- Taaa, bez jednego... - odpowiada Funio i wzdycha.
Ogólnie sesja przyniosła nadspodziewany sukces - jesteśmy w drugiej stronie scenariusza (który liczy sobie, *fanfary*, 6 stron!).
Gracze: Elma (Isabella Conchita Wielu Imion de Rodriguez), Funio (Sven Gutlafsson), MidMad (Karen Black, Kapitan), Raven (Gunter Skavlatsson), Robert (Eiseńczyk o wiele mówiącym imieniu Helmut Kohl)
Na wstępie należy odnotować, że sesja odbyła się zaledwie 1,5 roku po poprzedniej. A jednak cuda się zdarzają;)
Miała też miejsce mała rewolucja w drużynie - Elma tym razem definitywnie zgubiła kartę postaci i zmuszona była stworzyć sobie nową postać - Kastylijkę. Raven niestety swojej starej postaci nie zdążył "zgubić", więc musiał grać chuchrowatym Vendelem z Krzepą 1, przynosząc wstyd Svenowi:
- Nawet, jak dostaniesz wazonem, to od razu padniesz nieprzytomny. - były to, w pewnym sensie, prorocze słowa.
Tworzenie postaci Roberta i Elmy (Krakonman: "Macie 30 minut.") trwało jedynie 3 godziny (włączając w to losowo generowane stada bydła). Jesteśmy szybcy. Znudzony Krakon przechadza się po sali i znienacka atakuje MidMad:
- Pokaż mi swoją historię postaci. Minimum 10 stron A4. - wypalił z grobową miną. Aż sekundę trzeba było czekać na salwę śmiechu ze strony wszystkich graczy. Taaak, to się nazywa Krakowska Szkoła Grania...
Zamyślona Elma stara się wymyślić narodowość swojej postaci:
- Czy oni prowadzą wojnę z Kastylijczykami?
- Tak. - odpowiada Krakon.
- To ja sobie zrobię tą, no...
- LA WAGA - podpowiada MG, po czym precyzuje - Las Vagas, nie mylić z Las Vaginas.
Elma rozmyśla dalej:
- Ja chcę być członkiem Tajnego Stowarzyszenia...
- Bądź. - Zgadza się Krakon miłosiernie. Elma zastanawia się nad przynależnością.
- Córy Koryntu? - podpowiada Funio z (jak zawsze) niewinną minką.
Raven zerka na swoją kartę:
- Jestem dowcipny.
- Nie jesteś dowcipny, masz tylko duży Dowcip - wyjaśnia Funio cierpliwie - a to oznacza, że ludzie się śmieją, jak cię widzą.
- Ale mam też dużą Gibkość, a to oznacza, że udaje mi się uskakiwać przed nadlatującymi zgniłymi pomidorami!
MG usiłuje rozpocząć sesję. Niestety gracze ciągle gadają i robią bydło. W tym pierwszym przoduje Elma.
- Vodacce, piękny, słoneczny dzień... - rozpoczyna MG. Elma ciągle mówi i poprawia coś na nowo stworzonej karcie postaci.
- Elma, nie żyjesz. - stwierdza MG niemiłosiernie. Po kilku minutach spogląda na MidMad:
- Ty też.
- To już jest nas dwie! - cieszy się Elma.
- Nie, Elma, ja żartowałem. Żyłaś. Ale teraz już nie żyjesz.
Jakiś czas później Krakon znowu zwraca się do Elmy:
- Przypominam ci, że już raz dziś zginęłaś...
Elma wyciąga swój tajny terminarz:
- Ma ktoś długopis? Chcę sobie zanotować coś ważnego w notesie...
- "Zrobić KUPĘ!" - odgaduje radośnie po Orkowemu Krakonek.
- O, Jezu... - Funio łapie się za głowę. - Zapomniałem, jak to jest grać w 7th Sea z wami...
Kastylijska postać Elmy, jak zwyczaj każe, ma imię na każdy dzień tygodnia. Postacie dokonują prezentacji:
- A ja nazywam się... - zaczyna Elma.
- Trzy dni później... - kontynuuje MG.
Funio odgaduje tajną tożsamość Kastylijki:
- W dzień nosisz piękną kloszową suknię, wachlarz, kastaniety...
- A w nocy przebiera się w sombrero, poncho...
- ...bikini...
- I ma gitarę! - dopowiadają pozostali gracze.
MG opisuje akcje NPC o imieniu Angelina (zwanej przez graczy dziwnym trafem "Angelina Brad Pitt Jolie"):
- Angelina wchodzi...
- W kogo? - docieka Funio.
Drużyna wpada w zasadzkę - atakuje nas wiele sześciopaków zadziwiająco silnych najemników niewiadomej proweniencji. Kapitan Karen Black przejmuje Inicjatywę (rzuty: 1, 1, 3):
- W imieniu Jej Królewskiej Mości - GIŃCIE! - po czym strzela z dwóch pistoletów.
- Czy myślisz, że oni rozumieją po Avalońsku? - pyta się Sven.
- Muszą. Wszyscy rozumieją. - odpowiada Karen z avalońską pewnością siebie, niepomna na lingwistyczne problemy podczas ussuryjskich wojaży.
MG opisuje:
- Strzela do ciebie sześciopak brutów, którzy w poprzedniej rundzie robili "HAHAHA" na obu akcjach.
- Mieli pewnie dużo Dowcipu...
Sytuacja robi się poważniejsza:
- Karoca, w której siedzi Angelina, nie ma już drzwi.
- Niemożliwe, chyba żeby się w sześciu na nich powiesili! - Protestuje Funio wzburzony nadzwyczajną siłą sześciopaku nadzwyczaj wypasionych brutów.
- No tak, oni wszystko robią w sześciu, atakują w sześciu... - tłumaczy cierpliwie MG.
- Sikają też?
MG opisuje atak Svena:
- Zamachnął się, aż mu spódniczka zawiała...
- Dziś noszę spodnie. - poprawia Funio, obznajomiony właśnie z najnowszymi prawidłami mody vendelskiej.
- Czerwone, czy brązowe?
- Wszystko jedno, aktualny kolor jest ten sam. - stwierdza MidMad.
Elma grzechocze pudełkiem pełnym K6.
- Te kostki brzęczą, jak moje bransolety!
- To co ty masz tam w ogóle w łapie? - pyta się dociekliwie Funio - Wachlarz, rapier, kostki...
- Suszarka do włosów... - dorzuca MidMad.
- ... dildo... - kontynuuje zamyślony Funio, przypominając sobie rzekomą przynależność Conchity do pewnego Stowarzyszenia...
Pod koniec sesji wywiązała się walka, podczas której pod naporem atakujących (i w wyniku obrzydliwie słabych rzutów) padli czterej gracze. Ostała się tylko postać Elmy, Angelina - NPC, którą gracze mieli ochraniać, oraz... złowrogo chichoczący MG.
Przez jakieś 30 minut czwórka graczy miło spędzała czas - najproduktywniejszy był Raven - grał w pchełki dramadajsowym żetonem i doszedł do wielkiej wprawy ;)
W końcu ktoś filozoficznie stwierdził, widząc magiczne wyczyny Wiedźmy Angeliny:
- Okazuje się, że to Angelina się nami zajmuje, a nie na odwrót.
- My jesteśmy jak sześciopak brutów. - dorzuca Raven.
- Taaa, bez jednego... - odpowiada Funio i wzdycha.
Ogólnie sesja przyniosła nadspodziewany sukces - jesteśmy w drugiej stronie scenariusza (który liczy sobie, *fanfary*, 6 stron!).
niedziela, 22 lutego 2009
Fantastyczny BarbaŻyńca!
Wygrzebane z sieci wspomnienia Superbojownika...
Sesja jakiegoś systemu fantasy, nasza dzielna grupa przejmuje władzę nad gildią kupców w jakimś mieście, zastraszając, szantażując, przekupując i likwidując jej prominentnych członków. Zwróciliśmy jednak uwagę straży, więc jedynym nie poszukiwanym "bohaterem" został nasz barbarzyńca. Tenże barbarzyńca miał na wyposażeniu:
1.Skórzane buty i krótkie gacie
2.Hełm z rogami
3.Miecz dwuręczny
4.Olejek do smarowania klaty.
Ja, jako taktyk tłumaczę mu, jak ma dokonać rozpoznania wieży wrogiego maga:
-Słuchaj, żaden z nas nie może za dnia tam pójść, więc pójdziesz ty.
-I za...ę maga.
-Wątpię, masz się rozejrzeć, popatrzyć na straże.
-I zabić?
-Nie będziesz miał szansy. Masz tylko się rozejrzeć. Powiedz, że przychodzisz jako klient. Tylko ostrożnie lebiego!
-Yhy.
Mistrz Gry nie przysłuchiwał się tej naradzie, a szkoda. Potuptał nasz barbarian pod więżę, zapukał, otworzył mu staruszek w szlafmycy.
-Mag Ebenezezum?
-Tak, to ja, słucham.
Sięgnięcie po miecz, ciach!
Sesja jakiegoś systemu fantasy, nasza dzielna grupa przejmuje władzę nad gildią kupców w jakimś mieście, zastraszając, szantażując, przekupując i likwidując jej prominentnych członków. Zwróciliśmy jednak uwagę straży, więc jedynym nie poszukiwanym "bohaterem" został nasz barbarzyńca. Tenże barbarzyńca miał na wyposażeniu:
1.Skórzane buty i krótkie gacie
2.Hełm z rogami
3.Miecz dwuręczny
4.Olejek do smarowania klaty.
Ja, jako taktyk tłumaczę mu, jak ma dokonać rozpoznania wieży wrogiego maga:
-Słuchaj, żaden z nas nie może za dnia tam pójść, więc pójdziesz ty.
-I za...ę maga.
-Wątpię, masz się rozejrzeć, popatrzyć na straże.
-I zabić?
-Nie będziesz miał szansy. Masz tylko się rozejrzeć. Powiedz, że przychodzisz jako klient. Tylko ostrożnie lebiego!
-Yhy.
Mistrz Gry nie przysłuchiwał się tej naradzie, a szkoda. Potuptał nasz barbarian pod więżę, zapukał, otworzył mu staruszek w szlafmycy.
-Mag Ebenezezum?
-Tak, to ja, słucham.
Sięgnięcie po miecz, ciach!
piątek, 6 czerwca 2008
Różnorodna drużyna part deux, czyli Hydraulik, Cygan i Zakonnica ratują świat.
MG: Krakonman
Gracze: Robert (Henio Adamski, hydraulik, Wirtualny Adept), Ianca (Roman Górniak, dworcowy Król Cygański, Opustoszały), MidMad (siostra Franciszka, Betanka, Niebiańska Chórzystka)
Ciąg dalszy poprzedniej sesji.
Krakonman na początku sesji wertuje podręcznik w poszukiwaniu pewnej tabeli:
- Każdy porządny podręcznik...
- On nie jest porzadny! - poprawia Robert.
- No więc... każdy podręcznik...
Disclaimer: a ja nadal uważam, że podręcznik jest dobry, pozostaje kwestia tłumaczenia...
Krakonman z Robertem przypominają szczegóły końca poprzedniej sesji.
- A, tego już nie pamiętam - przyznaje MidMad.
- Bo spałaś wtedy!
- Byłam obecna fizycznie, może nie duchowo...
- Byłaś już nie w Umbrze, ale w Rękawicy - wyjaśnia fachowo Ianca.
Postacie idą przez miasto. W pewnym momencie przechodzień potrąca zakonnicę.
- O, przepraszam siostrę!
- Nic nie szkodzi syneczku... - odpowiada dobrotliwie siostra Franciszka.
- Będziesz sie smażył w piekle! - dorzuca Krakonman głosem zakonnicy (dla podniesienia dramaturgii sceny, zapewne).
Cygan znika w pewnym momencie.
- Może on nie jest Cyganem, tylko jest z Etiopii?
- Nie no, z Etiopii już jednego mieliśmy... - wspominamy Joe Beniovsky'ego z nostalgią.
Ktoś wpada na Cygana:
- No to teraz sobie rzuć i sprawdź co okradłeś - objaśnia Krakonman.
- Automatyczny sukces?! - pyta Ianca.
Disclaimer mg: mg nie jest rasistą i wcale nie uważa ze cyganie to złodzieje...
- Szczególnie jak mieszka w hucie, co? (c) Robert.
Zaciekawiona MidMad słyszy dziwne odgłosy za oknem:
- Co to... jakieś huki i fajerwerki dzisiaj w mieście coś się dzieje?
- To paradoks! - wyjaśnia Krakonman tuż po wręczeniu Romanowi punktów Paradoksu.
- A, to spoko, bo już się martwiłam, że mecz...
W machinie, którą otrzymali gracze, zaczyna obracać sie wskazówka oznaczająca Entropię.
- A co to robi? Aha, to to od czego się buty rozlatują?
- I siostrze Franciszce zęby wypadają...
- Żeby tylko jej włosy wszystkie nie wypadły!
W tym momencie Siostra Franciszka nerwowo poprawia czepiec...
Postacie weszły do Sanktuarium:
- U nas w klasztorze na Kazimierzu mieliśmy podobne... - zaczyna siostra Franciszka.
- Na Kazimierzu?! - pozostali gracze wybuchają śmiechem.
- W Kazimierzu Dolnym, znaczy się!
- Masz brudne ręce! - stwierdza MG do jednego z graczy.
- Roman, pożyczysz chusteczki? - pada pytanie do Cygana znanego z osobliwego traktowania własnej chusteczki.
- No i co tam... - pyta Robert - rzucasz na zakazenie?
Gracze rozglądają się po pomieszczeniu.
- Patrzę na sufit.
- Tam tylko Głódź ścieka... - wspominamy changelinga z poprzedniej sesji.
- Rozglądam sie po pomieszczeniu szukając potworów.
- Nie ma potworów.. to znaczy, poza Cyganem... - wyjaśnia MG.
- Pan Górniak wysmarkał resztki zakrzepłej krwi z nosa. - mówi MG.
- A swojej przynajmniej?
- E, detale...
- Siostra Franciszka figluje z zakonnicami - opisuje Krakonman. Wszyscy radośnie chichoczą.
- O przepraszam, wielbi Boga...
- Żarliwie! - chichocze siostra.
Roman planuje przedrzeć się przez miasto:
- Biorę ze sobą k10 cyganek *turlu turlu*... wyszło mi, ze 6.
MG informuje, że Biskup kazał napisać list do betanek na zaliczenie swoim studentom:
- Kogo będą zaliczać?
- Betanki!
- A... - zadumała się siostra Franciszka, Betanka - to już wiem, dlaczego będzie ten rozłam.
Sesja dobiega końca:
- Skoro zebraliscie sie razem w jednym miejscu... - zaczyna MG.
- Dasz expa?! - pytaja zniecierpliwieni gracze.
Kilka chwil później:
- I tyle mieliśmy zrobić? - pytają zaskoczeni gracze.
- No... - zaczyna MG.
- Pedeki!? :D
Gracze: Robert (Henio Adamski, hydraulik, Wirtualny Adept), Ianca (Roman Górniak, dworcowy Król Cygański, Opustoszały), MidMad (siostra Franciszka, Betanka, Niebiańska Chórzystka)
Ciąg dalszy poprzedniej sesji.
Krakonman na początku sesji wertuje podręcznik w poszukiwaniu pewnej tabeli:
- Każdy porządny podręcznik...
- On nie jest porzadny! - poprawia Robert.
- No więc... każdy podręcznik...
Disclaimer: a ja nadal uważam, że podręcznik jest dobry, pozostaje kwestia tłumaczenia...
Krakonman z Robertem przypominają szczegóły końca poprzedniej sesji.
- A, tego już nie pamiętam - przyznaje MidMad.
- Bo spałaś wtedy!
- Byłam obecna fizycznie, może nie duchowo...
- Byłaś już nie w Umbrze, ale w Rękawicy - wyjaśnia fachowo Ianca.
Postacie idą przez miasto. W pewnym momencie przechodzień potrąca zakonnicę.
- O, przepraszam siostrę!
- Nic nie szkodzi syneczku... - odpowiada dobrotliwie siostra Franciszka.
- Będziesz sie smażył w piekle! - dorzuca Krakonman głosem zakonnicy (dla podniesienia dramaturgii sceny, zapewne).
Cygan znika w pewnym momencie.
- Może on nie jest Cyganem, tylko jest z Etiopii?
- Nie no, z Etiopii już jednego mieliśmy... - wspominamy Joe Beniovsky'ego z nostalgią.
Ktoś wpada na Cygana:
- No to teraz sobie rzuć i sprawdź co okradłeś - objaśnia Krakonman.
- Automatyczny sukces?! - pyta Ianca.
Disclaimer mg: mg nie jest rasistą i wcale nie uważa ze cyganie to złodzieje...
- Szczególnie jak mieszka w hucie, co? (c) Robert.
Zaciekawiona MidMad słyszy dziwne odgłosy za oknem:
- Co to... jakieś huki i fajerwerki dzisiaj w mieście coś się dzieje?
- To paradoks! - wyjaśnia Krakonman tuż po wręczeniu Romanowi punktów Paradoksu.
- A, to spoko, bo już się martwiłam, że mecz...
W machinie, którą otrzymali gracze, zaczyna obracać sie wskazówka oznaczająca Entropię.
- A co to robi? Aha, to to od czego się buty rozlatują?
- I siostrze Franciszce zęby wypadają...
- Żeby tylko jej włosy wszystkie nie wypadły!
W tym momencie Siostra Franciszka nerwowo poprawia czepiec...
Postacie weszły do Sanktuarium:
- U nas w klasztorze na Kazimierzu mieliśmy podobne... - zaczyna siostra Franciszka.
- Na Kazimierzu?! - pozostali gracze wybuchają śmiechem.
- W Kazimierzu Dolnym, znaczy się!
- Masz brudne ręce! - stwierdza MG do jednego z graczy.
- Roman, pożyczysz chusteczki? - pada pytanie do Cygana znanego z osobliwego traktowania własnej chusteczki.
- No i co tam... - pyta Robert - rzucasz na zakazenie?
Gracze rozglądają się po pomieszczeniu.
- Patrzę na sufit.
- Tam tylko Głódź ścieka... - wspominamy changelinga z poprzedniej sesji.
- Rozglądam sie po pomieszczeniu szukając potworów.
- Nie ma potworów.. to znaczy, poza Cyganem... - wyjaśnia MG.
- Pan Górniak wysmarkał resztki zakrzepłej krwi z nosa. - mówi MG.
- A swojej przynajmniej?
- E, detale...
- Siostra Franciszka figluje z zakonnicami - opisuje Krakonman. Wszyscy radośnie chichoczą.
- O przepraszam, wielbi Boga...
- Żarliwie! - chichocze siostra.
Roman planuje przedrzeć się przez miasto:
- Biorę ze sobą k10 cyganek *turlu turlu*... wyszło mi, ze 6.
MG informuje, że Biskup kazał napisać list do betanek na zaliczenie swoim studentom:
- Kogo będą zaliczać?
- Betanki!
- A... - zadumała się siostra Franciszka, Betanka - to już wiem, dlaczego będzie ten rozłam.
Sesja dobiega końca:
- Skoro zebraliscie sie razem w jednym miejscu... - zaczyna MG.
- Dasz expa?! - pytaja zniecierpliwieni gracze.
Kilka chwil później:
- I tyle mieliśmy zrobić? - pytają zaskoczeni gracze.
- No... - zaczyna MG.
- Pedeki!? :D
piątek, 23 maja 2008
Co się dzieje, gdy MG chce różnorodnej drużyny...
MG: Krakonman
Gracze: Robert (Henio Adamski, hydraulik, Wirtualny Adept), Jaxa (Joe Beniovsky, student z Madagaskaru, Kultysta Ekstazy), Ianca (Roman Górniak, dworcowy Król Cygański, Opustoszały), Tomek (Tadeusz Janczyk, poseł z ZChN, Hermetyk), MidMad (siostra Franciszka, Betanka, Niebiańska Chórzystka)
Kolejna z sesji via Skype.
Pierwszy kwiatek pojawił się, gdy coponiektóre graczki wymyślały swoje postacie. Ianca zaczęła zastanawiać się nad graniem Cyganem i jego Tradycją:
- W sumie "My Cyganie, co pędzimy z wiatrem"... to mogą być nawet Mówcy Marzeń
albo Verbena.
- I to, i to pasuje.
- Ojej i mogę pędzić z wiatrem!!! NAPRAWDĘ pedzic :PPPPPPP
- Tak, 5 kropek na korespondencji?:)
- :D Oj, chyba będę tym Cyganem! Zajawiłam się :D Cygańska rota: "Ore, ore szabadaba da amore!"
- Focusy - zadrutowane garnki i patelnie ;) A, i porywanie dzieci się da wyjaśnić ;)
- LOL czy to już może iść na kwiatki z sesji ? :DD
Luźne uwagi MG przed sesją:
- Hmmm... zakonnica-renegat, król cyganów i hydraulik... zajebista drożyna.
- Narzekałeś jak wszyscy solosami byli, to teraz masz. - oświeca go MidMad.
- Już mam plik pod kwiatki gotowy nawet - autorka niniejszego blogasQa melduje gotowość do sesji.
- Jakie kwiatki? Dzisiaj nie będzie kwiatków! - oznajmia MG, co zostaje skwitowane salwą śmiechu wśród pozostałych graczy.
Tradycyjnie, część graczy wymyśla swoje imiona na początku sesji:
- Nazwij się Gabriel Janowski - proponują politykowi-hermetykowi.
- Nie, bo jemu dosypują paradoks do jedzenia!
I kolejna postać:
- Będę czarnym studentem z Madagaskaru i nazwę sie Joe Beniovsky, będę potomkiem Maurycego Beniowskiego - uświadamia wszystkich Jaxa.
- O, dawno nie było murzynów na sesji... - rzuca ktoś nostalgicznie, wspominając niesławnego Cyberpunka.
- I twój ojciec jest rektorem?
- Ja jestem rektorem...
- KUL-u?
Obiecaliśmy sobie kilka rzeczy, m.in. koniec z podłym rasizmem u postaci:
- To będzie poważna sesja... - zaczyna jak zwykle wiadomo_kto.
- To WoD! będzie mrok!
- Co najmniej jeden, student z Madagaskaru. - dorzuca ktoś półgłosem.
Na sam początek sesji - skoro nie ma rasizmu, niech będzie krakowski patriotyzm lokalny:
- Jedziecie tramwajem...
- W Warszawie?! tam są tramwaje?!
- Pojazdy napędzane energią...
- ... mięśni pasażerów, pedałami.
Joe Beniovsky zna zasady survivalu w Warszawie:
- Wyglądam przez okno i patrze czy nie ma kibiców Legii, jak nie ma, to wychodzę z tramwaju...
Krakon opisuje, jakich to towarzyszy postacie mają w tramwaju:
- Wyczuwasz 4 przebudzonych...
- ...i 6 wilkolakow, 2 mumie... - dorzuca Robert.
- Czy w tym tramwaju nie ma nikogo normalnego?!
- A kierowca to wampir i najbardziej lubi nocne linie. - dorzuca bezlitośnie MG.
Joe Beniovsky mówi o swej narodowości:
- Polak afrykańskiego pochodzenia!
- A w reprezentacji gra?
Rozmowa przy flaszce, hydraulik mówi do polityka:
- Ja waszemu AWS nie wróżę dobrej przyszłości. - a rzecz dzieje się w roku 2000.
Gracze (niektórzy) degustują alkohol:
- Czarny, a powiedz "żołądkowa gorzka"... - rzuca jeden z NPC, w tej roli wcale-nie-rasistowski-Krakon.
- Śpieldalaj - oznajmia z rozbrajającą prostotą Joe.
Joe przygląda się przez chwilę, jak Cygan nagabuje namolnie siostrę Franciszkę:
- Jebane ciarnuchy - rzuca z niesmakiem do zakonnicy pod jego adresem.
Poseł po wypiciu większej ilości trunków wyskokowych:
- Jak się napiję, to mam zawsze takie głupie pomysły, tak jak wtedy jak zgłosiłem tą poprawkę...
- W sprawie zmniejszenia akcyzy na alkohol? - dopytuje się jakiś NPC (Krakon).
Okazuje się, że Warszawa nie jest zwykłym miastem...
- Kurde, kto w tym mieście nie jest magiem?!
- Motorniczy... on jest wampirem...
- i Bp Glemp, on jest wilkołakiem!
- A Głódź? - dopytuje się Cygan.
- To Nephandi!
- Nie, on jest changelingiem...
Cygan wyjmuje mocno zużytą chusteczkę, w którą wcześniej zawinął fragmenty dziwnej substancji. Chusteczka jest naprawdę bardzo intensywnie używana.
- O, przepraszam, nie z tej strony... - spostrzega się poniewczasie, gdy pozostałe postacie patrzą z odrazą.
Okazuje się, że w sprawę mógł być zamieszany changeling:
- Changeling to byl ten co wypływał spod tramwaju i krystalizował?
- Nie, to był Głódź...
Postacie napotykają na swej drodze tajemniczo brzmiące zdanie "Nil inultum remanebit". Okazuje się, że to fragment "Dies Irae", które MG nakazuje odczytać niemal w całości. Siostra Franciszka dłuuuugo czyta, wszyscy strasznie ziewają. Gdy nareszcie kończy, oprócz westchnień ulgi słychać głos Janki:
- No... to jeszcze raz!
Zagubieni gracze nie mają pomysłu na działanie:
- Co teraz robimy?
- Zróbmy rachunek sumienia.
- Wyciągam liczydło, żeby wyliczyć... - zaczyna leciwa siostra Franciszka.
- Ile będzie kosztował odpust? - zaczyna Krakon.
- Aj waj! - raduje się zakonnica.
- Ależ siostro...!
Entropia zaczyna szaleć na całego. MG się cieszy:
- Macie coś elektronicznego ze sobą? - pyta graczy. Po chwili słychać dźwięk turlania kości.
- Mehehe... - rechocze złowieszczo MG - Już nie macie.
Gracze: Robert (Henio Adamski, hydraulik, Wirtualny Adept), Jaxa (Joe Beniovsky, student z Madagaskaru, Kultysta Ekstazy), Ianca (Roman Górniak, dworcowy Król Cygański, Opustoszały), Tomek (Tadeusz Janczyk, poseł z ZChN, Hermetyk), MidMad (siostra Franciszka, Betanka, Niebiańska Chórzystka)
Kolejna z sesji via Skype.
Pierwszy kwiatek pojawił się, gdy coponiektóre graczki wymyślały swoje postacie. Ianca zaczęła zastanawiać się nad graniem Cyganem i jego Tradycją:
- W sumie "My Cyganie, co pędzimy z wiatrem"... to mogą być nawet Mówcy Marzeń
albo Verbena.
- I to, i to pasuje.
- Ojej i mogę pędzić z wiatrem!!! NAPRAWDĘ pedzic :PPPPPPP
- Tak, 5 kropek na korespondencji?:)
- :D Oj, chyba będę tym Cyganem! Zajawiłam się :D Cygańska rota: "Ore, ore szabadaba da amore!"
- Focusy - zadrutowane garnki i patelnie ;) A, i porywanie dzieci się da wyjaśnić ;)
- LOL czy to już może iść na kwiatki z sesji ? :DD
Luźne uwagi MG przed sesją:
- Hmmm... zakonnica-renegat, król cyganów i hydraulik... zajebista drożyna.
- Narzekałeś jak wszyscy solosami byli, to teraz masz. - oświeca go MidMad.
- Już mam plik pod kwiatki gotowy nawet - autorka niniejszego blogasQa melduje gotowość do sesji.
- Jakie kwiatki? Dzisiaj nie będzie kwiatków! - oznajmia MG, co zostaje skwitowane salwą śmiechu wśród pozostałych graczy.
Tradycyjnie, część graczy wymyśla swoje imiona na początku sesji:
- Nazwij się Gabriel Janowski - proponują politykowi-hermetykowi.
- Nie, bo jemu dosypują paradoks do jedzenia!
I kolejna postać:
- Będę czarnym studentem z Madagaskaru i nazwę sie Joe Beniovsky, będę potomkiem Maurycego Beniowskiego - uświadamia wszystkich Jaxa.
- O, dawno nie było murzynów na sesji... - rzuca ktoś nostalgicznie, wspominając niesławnego Cyberpunka.
- I twój ojciec jest rektorem?
- Ja jestem rektorem...
- KUL-u?
Obiecaliśmy sobie kilka rzeczy, m.in. koniec z podłym rasizmem u postaci:
- To będzie poważna sesja... - zaczyna jak zwykle wiadomo_kto.
- To WoD! będzie mrok!
- Co najmniej jeden, student z Madagaskaru. - dorzuca ktoś półgłosem.
Na sam początek sesji - skoro nie ma rasizmu, niech będzie krakowski patriotyzm lokalny:
- Jedziecie tramwajem...
- W Warszawie?! tam są tramwaje?!
- Pojazdy napędzane energią...
- ... mięśni pasażerów, pedałami.
Joe Beniovsky zna zasady survivalu w Warszawie:
- Wyglądam przez okno i patrze czy nie ma kibiców Legii, jak nie ma, to wychodzę z tramwaju...
Krakon opisuje, jakich to towarzyszy postacie mają w tramwaju:
- Wyczuwasz 4 przebudzonych...
- ...i 6 wilkolakow, 2 mumie... - dorzuca Robert.
- Czy w tym tramwaju nie ma nikogo normalnego?!
- A kierowca to wampir i najbardziej lubi nocne linie. - dorzuca bezlitośnie MG.
Joe Beniovsky mówi o swej narodowości:
- Polak afrykańskiego pochodzenia!
- A w reprezentacji gra?
Rozmowa przy flaszce, hydraulik mówi do polityka:
- Ja waszemu AWS nie wróżę dobrej przyszłości. - a rzecz dzieje się w roku 2000.
Gracze (niektórzy) degustują alkohol:
- Czarny, a powiedz "żołądkowa gorzka"... - rzuca jeden z NPC, w tej roli wcale-nie-rasistowski-Krakon.
- Śpieldalaj - oznajmia z rozbrajającą prostotą Joe.
Joe przygląda się przez chwilę, jak Cygan nagabuje namolnie siostrę Franciszkę:
- Jebane ciarnuchy - rzuca z niesmakiem do zakonnicy pod jego adresem.
Poseł po wypiciu większej ilości trunków wyskokowych:
- Jak się napiję, to mam zawsze takie głupie pomysły, tak jak wtedy jak zgłosiłem tą poprawkę...
- W sprawie zmniejszenia akcyzy na alkohol? - dopytuje się jakiś NPC (Krakon).
Okazuje się, że Warszawa nie jest zwykłym miastem...
- Kurde, kto w tym mieście nie jest magiem?!
- Motorniczy... on jest wampirem...
- i Bp Glemp, on jest wilkołakiem!
- A Głódź? - dopytuje się Cygan.
- To Nephandi!
- Nie, on jest changelingiem...
Cygan wyjmuje mocno zużytą chusteczkę, w którą wcześniej zawinął fragmenty dziwnej substancji. Chusteczka jest naprawdę bardzo intensywnie używana.
- O, przepraszam, nie z tej strony... - spostrzega się poniewczasie, gdy pozostałe postacie patrzą z odrazą.
Okazuje się, że w sprawę mógł być zamieszany changeling:
- Changeling to byl ten co wypływał spod tramwaju i krystalizował?
- Nie, to był Głódź...
Postacie napotykają na swej drodze tajemniczo brzmiące zdanie "Nil inultum remanebit". Okazuje się, że to fragment "Dies Irae", które MG nakazuje odczytać niemal w całości. Siostra Franciszka dłuuuugo czyta, wszyscy strasznie ziewają. Gdy nareszcie kończy, oprócz westchnień ulgi słychać głos Janki:
- No... to jeszcze raz!
Zagubieni gracze nie mają pomysłu na działanie:
- Co teraz robimy?
- Zróbmy rachunek sumienia.
- Wyciągam liczydło, żeby wyliczyć... - zaczyna leciwa siostra Franciszka.
- Ile będzie kosztował odpust? - zaczyna Krakon.
- Aj waj! - raduje się zakonnica.
- Ależ siostro...!
Entropia zaczyna szaleć na całego. MG się cieszy:
- Macie coś elektronicznego ze sobą? - pyta graczy. Po chwili słychać dźwięk turlania kości.
- Mehehe... - rechocze złowieszczo MG - Już nie macie.
niedziela, 11 maja 2008
Cyberpunk, czyli najbardziej rasistowska sesja na świecie
MG: Krakonman
Gracze: Lili (Abigail Smith), Król (Richard Nixon), Robert (Sven Hendriksson - murzyn), Szept (Mark Twain), MidMad (Amy Stern - zambozi)
Oprócz wspomnianych wyżej dwóch graczy, pozostali są biali. Tak, to miało ogromne znaczenie dla fabuły i bydła ;) Za niewybaczalny rasizm białasów z góry przepraszamy ;)
Kolejna z sesji via Skype.
Zaczęło się od manifestacji przynależności rasowej:
- Kim jesteś i jak się nazywasz?
- Jestem murzynem!
- Zapisz, że to murzaj, mniejsza o nazwisko, i tak zginie pierwszy. - stwierdził Szept.
- Ale ja jestem murzynem-aryjczykiem, dbam o czystość rasy, będę sie wybielał!
MidMad objaśnia sekret wymyślania najlepszych imion dla postaci:
- Najlepszy jest losowy generator imion, a przede wszystkim nazwiska z listy płac losowego podręcznika RPG.
- I twoja postać nazywa się teraz Gary Gygax? - pyta Szept.
Również Król miał problemy z wymyśleniem dobrze brzmiącego imienia i nazwiska dla postaci:
- No, to jak się w końcu nazywasz? - pyta zniecierpliwiony Krakon. - Może Richard Nixon?
- Eee...
- Jak szybko nie wymyślisz jakiegoś nazwiska to będziesz musiał się nazywać Harry Potter!
- A ty, jak się nazywasz? - Krakonek pyta Roberta.
- Sven Hendriksson... a mogłem się nazwać Sven Hanavald!
- Murzyn? Hendriksson?
- A, bo skandynawskie murzyny tak mają, prawdziwy szwed, biały blondyn! - rzuca Krakon.
- Sven, skąd masz tyle kasy? - dopytuje się ciekawski Mark Twain.
- Przysłali mi z Ku Klux Klanu - wyjaśnia ze stoickim spokojem Sven.
- Szwedzki KKK musi wspierać swoich czarnych, tak mało ich maja w Szwecji... - zadumał sie Mark.
Drużyna siedzi w karczmie... wróć, w jakiejś cyber-dyskotece i ostro imprezuje, korzystając przy tym z różnorakich używek.
- Sprawdźcie sobie odporność na narkotyki i alkohol - mówi Krakonman.
- Mark i Abigail, zjeżdżacie pod stół - stwierdza MG, bo oboje okazują się mieć słabą głowę.
- Wyciągam broń i szukam kogoś odpowiedzialnego za to zdarzenie!
- To Mistrz Gry!
- Albo Zakłady Spirytusowe!
Ktoś wrabia graczy - głównie Svena - w przynależność do bojówki komunistycznej:
- Sven, czy należysz do Armii Czerwonego Sztandaru? Jesteś komunistą?
- I aryjczykiem?
- Niee, mam alibi... jestem murzynem - wyjaśnia Sven ze stoickim spokojem.
Nie obyło się bez przechwałek pt. "kto ma większ... więcej fajnych kostek":
- Mam k30 zieloną! - Krakon.
- A ja granatową! - Szept.
- A ja sobie kupię 14tkę i 16tkę!
- Pedofil! Po co ci?
- Żeby je rzucać! - uświadomił nas Krakon.
Krakonman jak zwykle wygłosił kilkukrotnie swój "firmowy" tekst, ku uciesze zgromadzonych:
- To jest poważna sesja!
Do "meliny" wpada policja. Postacie wpadają w popłoch:
- Chowam sie w pokoju!
- Wyskakuję za okno! - deklaruje bohatersko Richard Nixon.
- A ja do kuchni - woła Mark.
- Schowaj sie w szafce z mąką! - podpowiada Amy.
- To murzyn niech się tam schowa! - odkrzykuje Mark.
- Rzuć sobie na spostrzegawczość - nakazuje MG. Szept turla kośćmi.
- Chyba chuja widzę... - stwierdza lakonicznie Mark.
- Dokładnie!
- Czarnego!
- To murzyna!
- Ale ja mam pancerz! - protestuje Sven.
- Jest za duży jak to u murzynów, wystaje ci z niego widocznie. - wyjaśnia Mark.
- Idziemy do domu Amy - rzuca któraś z postaci.
- A może do burdelu?
- Ona tam pracuje?
- Kobieta pracująca, żadnej pracy sie nie boi!
- Ty czarnuchu! - woła funkcjonariusz policji do Svena.
- Policja jest rasistowska! Ja nie jestem czarny, jestem brązowy! - żali się czarnuch.
Postacie są niepewne, czy Sven faktycznie jest niewinny:
- Kto by wierzył czarnuchowi?
- Nie bądźcie rasistami! - stwierdził Krakon, jak by sam od początku sesji nie rzucał żadnych tekstów ;)
Sven ma dość rasistowskich przytyków:
- Kupię sobie implant do zmiany koloru skory!
- Arasaki sprzedali panu rakiety! - tłumaczy Svenowi policjant.
- ...do tenisa. - dorzuca szeptem scenicznym Szept, nomen omen;)
- Macie jakieś pomysły? Co teraz robicie? - pyta MG.
- No, skoro jesteśmy w burdelu...
- Jak wygląda twoja znajomość półświatka? - pyta Krakon.
- Nie wygląda.
- Świadka... Jehowy?
- Znajomość półświatka Jehowy... nowa cecha, specjalizacja 'Żywot Briana' - dorzuca Szept.
W TV pojawiają się informacje, że Abigail i Mark są poszukiwani, a nagroda za złapanie każdego z nich to 1000 e$.
- Tak nas nisko cenią? niżej niż murzyna?! - oburza się Abigail.
- Jak nawzajem na siebie doniesiemy, to zgarniemy 2k! - kalkuluje Mark.
- Kogo tam trzymacie w celi obok?! - dopytuje się złapana przez policję Amy. - I czemu go tak biliście?!
- Bo jest czarny - wyjaśnia krótko stróż prawa.
Sven jest pobity przez policję.
- Sven, te sine sińce na twym ciele są w ogóle niewidoczne! - przygląda się mu Mark.
Pobity Sven siedzi w wiezieniu, Amy go cuci, kładąc mokrą chusteczkę na jego poobijanej twarzy.
- Sven czujesz coś mokrego na twarzy, budzisz się. - opisuje MG.
- Buee, znowu jestem w burdelu?! - mamrocze na wpół przytomny Sven, wyjawiając swoje bogate doświadczenia niczego nie spodziewającym się towarzyszom.
Sven-Myśliciel:
- Jedyne, co dobrego może z tego wyjść to zrobienie tej laski. - Wbrew pozorom chodziło o spotkanie się z NPC, byłą laską Svena.
Mark dzwoni do Svena:
- Halo?
- Za halo to w dupę walą!
- Ciekawe, ze słyszę to z ust murzyna... - podsumowuje Mark.
Sven-Myśliciel, part deux:
- Ah, zastanawiałem sie nad swoim życiem...
- I co, doszedłeś do wniosku ze widzisz je w zbyt czarnych barwach?
Wypuszczona z więzienia Amy oburza się:
- Wiecie, chcieli żebym wydala Svena za 1500 e$! to trochę mało, nie?
- Nie wiem, po ile teraz czarni na targu stoją... - zamyślił się Mark.
Postacie debatują nad faktyczną winą Svena:
- On jest za bardzo podejrzany, żeby być winnym!
- On jest już podejrzany z samego faktu, że jest czarny!
Sven-Już-Nie-Myśliciel:
- Wy myślcie, a ja jako murzyn idę wyłudzić zasiłek... na jakieś fałszywe dokumenty!
- Trzeba poszukać w necie co wiadomo o Armii Czerwonej...go Sztandaru.
- Kto ma najwięcej na szukanie w google? - wszyscy zaglądają w karty postaci.
Mark mówi Svenowi, by przyszedł do reszty drużyny:
- Jesteśmy w cafe internet, ale nie wiem czy tu wpuszczają czarnych.
Kilka chwil po kłótliwej wymianie SMS Marka ze Svenem (wiekopomne teksty to m.in. "PS. Jesteś swoim własnym wujkiem!"):
- masz mi coś do powiedzenia? - pyta Mark.
- Tak, jestem twoim ojcem. - odpowiada Sven.
- Mów mi wuju, Luke?
Krakon zastanawia się, co wywołało tak skandaliczną falę rasizmu u postaci:
- Dlaczego zawsze tak jest na sesji, jak jest murzyn w drużynie?
- Bo ty jesteś MG! - uświadamia go ktos.
Sven mówi pozostałym o informatorze, który może im pomóc:
- ten gość nazywa się Morgan Freeman i jest murzynem!
- dla odmiany!
- jakiś twój znajomy? - rzuca Mark.
- tak, twój wuj! - odpowiada Sven.
- mieszka w Chinatown.
- to stary Chińczyk...
- przecież on podobno jest murzynem?
- tak a ja przecież jestem Szwedem! - wyjaśnia Sven.
- Adoptowanym przez dwóch pedałów!
Jakiś czas później:
- Mamy biznes do ciebie... - zaczyna Amy zwracając się do Morgana Freemana.
- Chcemy ci sprzedać murzyna. - wyjaśnia bez ogródek Mark.
Sven mówi o Morganie:
- Znam go od małego...
- Nie interesuje mnie od strony których organów się znacie! - ripostuje Mark.
Dochodzi godzina 2:00 w nocy, gracze przysypiają:
- ile jeszcze będziemy grac?
- Ja nie wiem, mi sie już scenariusz skończył - stwierdza z rozbrajającą szczerością Krakonman. - od momentu jak Amy aresztowano, ja improwizuję! - Dla wyjaśnienia: Amy aresztowano po kilkunastu minutach sesji.
- To dlatego jest takie bydło!
Gracze wydają się być zagubieni:
- Jaki był cel tego scenariusza?
- Dokopać murzynowi!
Wszyscy się śmieją przez dobre 10min czasu antenowego.
- Midi, ty się śmiej, a sama nie jesteś biała!
- Jestem czarna tylko w połowie!
Na zakończenie - głęboka puenta:
- Okazuje się, że wszystko było sfałszowane... - zaczyna MG.
- Ale murzyn i tak jest winny!
To naprawdę była najbardziej rasistowska sesja na świecie ;)
Gracze: Lili (Abigail Smith), Król (Richard Nixon), Robert (Sven Hendriksson - murzyn), Szept (Mark Twain), MidMad (Amy Stern - zambozi)
Oprócz wspomnianych wyżej dwóch graczy, pozostali są biali. Tak, to miało ogromne znaczenie dla fabuły i bydła ;) Za niewybaczalny rasizm białasów z góry przepraszamy ;)
Kolejna z sesji via Skype.
Zaczęło się od manifestacji przynależności rasowej:
- Kim jesteś i jak się nazywasz?
- Jestem murzynem!
- Zapisz, że to murzaj, mniejsza o nazwisko, i tak zginie pierwszy. - stwierdził Szept.
- Ale ja jestem murzynem-aryjczykiem, dbam o czystość rasy, będę sie wybielał!
MidMad objaśnia sekret wymyślania najlepszych imion dla postaci:
- Najlepszy jest losowy generator imion, a przede wszystkim nazwiska z listy płac losowego podręcznika RPG.
- I twoja postać nazywa się teraz Gary Gygax? - pyta Szept.
Również Król miał problemy z wymyśleniem dobrze brzmiącego imienia i nazwiska dla postaci:
- No, to jak się w końcu nazywasz? - pyta zniecierpliwiony Krakon. - Może Richard Nixon?
- Eee...
- Jak szybko nie wymyślisz jakiegoś nazwiska to będziesz musiał się nazywać Harry Potter!
- A ty, jak się nazywasz? - Krakonek pyta Roberta.
- Sven Hendriksson... a mogłem się nazwać Sven Hanavald!
- Murzyn? Hendriksson?
- A, bo skandynawskie murzyny tak mają, prawdziwy szwed, biały blondyn! - rzuca Krakon.
- Sven, skąd masz tyle kasy? - dopytuje się ciekawski Mark Twain.
- Przysłali mi z Ku Klux Klanu - wyjaśnia ze stoickim spokojem Sven.
- Szwedzki KKK musi wspierać swoich czarnych, tak mało ich maja w Szwecji... - zadumał sie Mark.
Drużyna siedzi w karczmie... wróć, w jakiejś cyber-dyskotece i ostro imprezuje, korzystając przy tym z różnorakich używek.
- Sprawdźcie sobie odporność na narkotyki i alkohol - mówi Krakonman.
- Mark i Abigail, zjeżdżacie pod stół - stwierdza MG, bo oboje okazują się mieć słabą głowę.
- Wyciągam broń i szukam kogoś odpowiedzialnego za to zdarzenie!
- To Mistrz Gry!
- Albo Zakłady Spirytusowe!
Ktoś wrabia graczy - głównie Svena - w przynależność do bojówki komunistycznej:
- Sven, czy należysz do Armii Czerwonego Sztandaru? Jesteś komunistą?
- I aryjczykiem?
- Niee, mam alibi... jestem murzynem - wyjaśnia Sven ze stoickim spokojem.
Nie obyło się bez przechwałek pt. "kto ma większ... więcej fajnych kostek":
- Mam k30 zieloną! - Krakon.
- A ja granatową! - Szept.
- A ja sobie kupię 14tkę i 16tkę!
- Pedofil! Po co ci?
- Żeby je rzucać! - uświadomił nas Krakon.
Krakonman jak zwykle wygłosił kilkukrotnie swój "firmowy" tekst, ku uciesze zgromadzonych:
- To jest poważna sesja!
Do "meliny" wpada policja. Postacie wpadają w popłoch:
- Chowam sie w pokoju!
- Wyskakuję za okno! - deklaruje bohatersko Richard Nixon.
- A ja do kuchni - woła Mark.
- Schowaj sie w szafce z mąką! - podpowiada Amy.
- To murzyn niech się tam schowa! - odkrzykuje Mark.
- Rzuć sobie na spostrzegawczość - nakazuje MG. Szept turla kośćmi.
- Chyba chuja widzę... - stwierdza lakonicznie Mark.
- Dokładnie!
- Czarnego!
- To murzyna!
- Ale ja mam pancerz! - protestuje Sven.
- Jest za duży jak to u murzynów, wystaje ci z niego widocznie. - wyjaśnia Mark.
- Idziemy do domu Amy - rzuca któraś z postaci.
- A może do burdelu?
- Ona tam pracuje?
- Kobieta pracująca, żadnej pracy sie nie boi!
- Ty czarnuchu! - woła funkcjonariusz policji do Svena.
- Policja jest rasistowska! Ja nie jestem czarny, jestem brązowy! - żali się czarnuch.
Postacie są niepewne, czy Sven faktycznie jest niewinny:
- Kto by wierzył czarnuchowi?
- Nie bądźcie rasistami! - stwierdził Krakon, jak by sam od początku sesji nie rzucał żadnych tekstów ;)
Sven ma dość rasistowskich przytyków:
- Kupię sobie implant do zmiany koloru skory!
- Arasaki sprzedali panu rakiety! - tłumaczy Svenowi policjant.
- ...do tenisa. - dorzuca szeptem scenicznym Szept, nomen omen;)
- Macie jakieś pomysły? Co teraz robicie? - pyta MG.
- No, skoro jesteśmy w burdelu...
- Jak wygląda twoja znajomość półświatka? - pyta Krakon.
- Nie wygląda.
- Świadka... Jehowy?
- Znajomość półświatka Jehowy... nowa cecha, specjalizacja 'Żywot Briana' - dorzuca Szept.
W TV pojawiają się informacje, że Abigail i Mark są poszukiwani, a nagroda za złapanie każdego z nich to 1000 e$.
- Tak nas nisko cenią? niżej niż murzyna?! - oburza się Abigail.
- Jak nawzajem na siebie doniesiemy, to zgarniemy 2k! - kalkuluje Mark.
- Kogo tam trzymacie w celi obok?! - dopytuje się złapana przez policję Amy. - I czemu go tak biliście?!
- Bo jest czarny - wyjaśnia krótko stróż prawa.
Sven jest pobity przez policję.
- Sven, te sine sińce na twym ciele są w ogóle niewidoczne! - przygląda się mu Mark.
Pobity Sven siedzi w wiezieniu, Amy go cuci, kładąc mokrą chusteczkę na jego poobijanej twarzy.
- Sven czujesz coś mokrego na twarzy, budzisz się. - opisuje MG.
- Buee, znowu jestem w burdelu?! - mamrocze na wpół przytomny Sven, wyjawiając swoje bogate doświadczenia niczego nie spodziewającym się towarzyszom.
Sven-Myśliciel:
- Jedyne, co dobrego może z tego wyjść to zrobienie tej laski. - Wbrew pozorom chodziło o spotkanie się z NPC, byłą laską Svena.
Mark dzwoni do Svena:
- Halo?
- Za halo to w dupę walą!
- Ciekawe, ze słyszę to z ust murzyna... - podsumowuje Mark.
Sven-Myśliciel, part deux:
- Ah, zastanawiałem sie nad swoim życiem...
- I co, doszedłeś do wniosku ze widzisz je w zbyt czarnych barwach?
Wypuszczona z więzienia Amy oburza się:
- Wiecie, chcieli żebym wydala Svena za 1500 e$! to trochę mało, nie?
- Nie wiem, po ile teraz czarni na targu stoją... - zamyślił się Mark.
Postacie debatują nad faktyczną winą Svena:
- On jest za bardzo podejrzany, żeby być winnym!
- On jest już podejrzany z samego faktu, że jest czarny!
Sven-Już-Nie-Myśliciel:
- Wy myślcie, a ja jako murzyn idę wyłudzić zasiłek... na jakieś fałszywe dokumenty!
- Trzeba poszukać w necie co wiadomo o Armii Czerwonej...go Sztandaru.
- Kto ma najwięcej na szukanie w google? - wszyscy zaglądają w karty postaci.
Mark mówi Svenowi, by przyszedł do reszty drużyny:
- Jesteśmy w cafe internet, ale nie wiem czy tu wpuszczają czarnych.
Kilka chwil po kłótliwej wymianie SMS Marka ze Svenem (wiekopomne teksty to m.in. "PS. Jesteś swoim własnym wujkiem!"):
- masz mi coś do powiedzenia? - pyta Mark.
- Tak, jestem twoim ojcem. - odpowiada Sven.
- Mów mi wuju, Luke?
Krakon zastanawia się, co wywołało tak skandaliczną falę rasizmu u postaci:
- Dlaczego zawsze tak jest na sesji, jak jest murzyn w drużynie?
- Bo ty jesteś MG! - uświadamia go ktos.
Sven mówi pozostałym o informatorze, który może im pomóc:
- ten gość nazywa się Morgan Freeman i jest murzynem!
- dla odmiany!
- jakiś twój znajomy? - rzuca Mark.
- tak, twój wuj! - odpowiada Sven.
- mieszka w Chinatown.
- to stary Chińczyk...
- przecież on podobno jest murzynem?
- tak a ja przecież jestem Szwedem! - wyjaśnia Sven.
- Adoptowanym przez dwóch pedałów!
Jakiś czas później:
- Mamy biznes do ciebie... - zaczyna Amy zwracając się do Morgana Freemana.
- Chcemy ci sprzedać murzyna. - wyjaśnia bez ogródek Mark.
Sven mówi o Morganie:
- Znam go od małego...
- Nie interesuje mnie od strony których organów się znacie! - ripostuje Mark.
Dochodzi godzina 2:00 w nocy, gracze przysypiają:
- ile jeszcze będziemy grac?
- Ja nie wiem, mi sie już scenariusz skończył - stwierdza z rozbrajającą szczerością Krakonman. - od momentu jak Amy aresztowano, ja improwizuję! - Dla wyjaśnienia: Amy aresztowano po kilkunastu minutach sesji.
- To dlatego jest takie bydło!
Gracze wydają się być zagubieni:
- Jaki był cel tego scenariusza?
- Dokopać murzynowi!
Wszyscy się śmieją przez dobre 10min czasu antenowego.
- Midi, ty się śmiej, a sama nie jesteś biała!
- Jestem czarna tylko w połowie!
Na zakończenie - głęboka puenta:
- Okazuje się, że wszystko było sfałszowane... - zaczyna MG.
- Ale murzyn i tak jest winny!
To naprawdę była najbardziej rasistowska sesja na świecie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...

-
Bywa czasami, że człowiekowi (bynajmniej nie mi) nudzi się strasznie (to już na pewno nie ja!), więc surfuje sobie bezcelowo (to można inacz...
-
MG: Krakonman Gracze: Funio, MidMad, gościnnie: Seji, Orku, et consortes... Sesji jak widać nie było, bo gracze nie dopisali, ale kwiatki ...