niedziela, 18 marca 2012

Podpalanie Rzymu

Wiadomo nie od dziś, że sesje RPG na skype są niemal równie bydłogenne, jak sesje in real. Nie zawsze jednak udaje się zachować krucha równowagę pomiędzy bydłem a przygodą. Z dumą pochwalę sie, że tym razem się to nam udało. Jak to lubią pisać w amerykańskich filmach: podczas grania w tą sesję nie ucierpiała ani fabuła, ani żaden gracz, a tym bardziej MG nie straciła na poczytalności (no, dobra, zaczęła tylko bardziej łopotać swoja mrrroczna pelerynką, jak na prawdziwego MG przystało). A teraz do rzeczy.

System: Burning Rome (oparty na Burning Wheel)
MG: 3Jane
Gracze: smartfox - Remus Litorius (młody medyk, początkujący detektyw, zakochany skrycie w westalce Fauście), MidMad - Kornelia Julia (młoda patrycjuszka, której męża bezlitośnie zamordowano w tajemniczych okolicznościach).

Remus i Kornelia spotykają się po raz pierwszy na przyjęciu w jej domu rodzinnym. Żeby dobrze wypaść, Remus ubiera się stosownie do okazji.
- Muszę uważać, mam na sobie moją nową togę od Diora. - stwierdza Remus. Zapada chwila nieprzeniknionej ciszy. - No, przecież partner handlowy mego ojca to Opiusz Diorus, znany rzymski projektant mody!
- A jak nazywa się jego żona? - pyta Kornelia, chcąc przypomnieć sobie koligacje rodzinne.
- Jego żona to Marcja Diora, ale biorąc pod uwagę jej gabaryty (140 kg, 45 lat) to raczej Diorama!




Po pewnych wydarzeniach gracze planują zmiany w kartach postaci:
- Muszę sobie dopisać do karty "kamienne serce" - stwierdza smartfox.
- A co na to pewna westalka? - pyta MG. - Jej zależy, żebyś raczej miał coś innego kamiennego...

Dyskusja na temat użycia odpowiednich umiejętności:
- Dlaczego uważasz - pyta smartfox MG - że wyznając milość i przekonując, że Remus jest wierny i lojalny używam Falsehood?
- Bo 3Jane zna mężczyzn... - wyjaśnia MidMad.



Rzymskie imiona, odsłona 2.
- Jak się nazywa ta nadąsana niewolnica? - pyta MidMad.
- To Konstancja, zaufana twojej matki.
- Konstancja Niezadowolencja, wścibska niewolnica - precyzuje smartfox.

Obie rodziny próbują zmusić Remusa i Kornelię do małżeństwa. Kornelia wpada na pomysł zawarcia "papierowego małżeństwa", pod przykrywką którego obie postacie mogą sobie nawzajem pomóc, a jednocześnie mieć święty spokój od nagabywania przez rodziców. Oboje spotykają się w ustronnym miejscu i Kornelia wychodzi z niecodzienną propozycją:
- Proponuję, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym.
- Zaraz po tych słowach słychać parsknięcie i szelest w krzakach, zza których wychodzi bardzo zaciekawiona i mocno zaczerwieniona Konstancja [wysłana na przeszpiegi przez matkę Kornelii]. - Nie, to wcale nie bydło ze strony MG ;)



Postacie spotykają się w tawernie, w której dochodzi do bójki. Dzielny Remus robi, co może, ale pewien rosły, muskularny gladiator zdziela go ciosem w twarz, niemal nokautując. Smartfox/Remus ma na to jedną ripostę:
- Co to za gladiator, jak on się nazywa? Majkus Tajsonus?




Jedna z postaci spotkanych w karczmie nosi brzemienne w skutkach imię - Maximus. MidMad nie przepuszcza okazji do bydła i przypomina klimatyczny, do bólu rzymski kawał:
Znudzony Neron przygotowuje plan igrzysk.
- No dobra, ale ja już mam tego dość.... wszystko już było... co ja mam zrobić
żeby było ciekawie... znów ci gladiatorzy, znów dzikie zwierzęta... ile tak
można?
W tym momencie odzywa się stojący w kącie kapitan gwardii Pretorian, Maximus.
- To może ja podpowiem - rzecze skromnie i z cicha.
- Mów, Maximusie.
- Otóż może by tak...100 dziewic chrześcijańskich do słupów uwiązać, i jeden sprawny legionista pozbawiłby je dziewictwa ku radości ludu?
- Ach, Maximusie! Cóż za pomysł wspaniały! Lecz któż byłby w stanie podjąć się tak trudnego zadania?
Maximus, skromnie się uśmiechnąwszy: - No, ja bym się podjął.
Nastały igrzyska. Sto dziewic, nagich lecz z wieńcami kwiatów na czołach, przywiązano do słupów na środku areny. Lud wiwatuje.
Na arenę wychodzi Maximus. Jest prawie nagi. Słońce odbija się w kroplach potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Lud rzymski wiwatuje: Maximus, Maximus!
Pierwsza, druga, trzecia...
Maximus uśmiecha się zwycięsko. Słońce odbija się w kroplach potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Czwarta, piąta, i już dziesiąta...
Lud wiwatuje :Maximus! Maximus!
Jedenasta, piętnasta, dwudziesta...
Słońce odbija się w kroplach potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Trzydziesta, czterdziesta...
Maximus jakby się zmęczył, lecz lud wiwatuje: Maximus, Maximus!
Pięćdziesiąta, sześćdziesiąta, siedemdziesiąta...
Słońce odbija się w kroplach potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Osiemdziesiąta... osiemdziesiąta pierwsza...
Maximus wyraźnie jest już zmęczony. Słońce odbija się w w coraz większej ilości kropel potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta...
Lud wiwatuje: Maximus! Maximus!!
Dziewięćdziesiąta pierwsza... dziewięćdziesiąta druga...
Maximus bardzo zmęczony. Słońce odbija się w w coraz większej ilości kropel potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta trzecia, dziewięćdziesiąta czwarta, dziewięćdziesiąta piąta....
Słońce odbija się w w coraz większej ilości kropel potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta szósta...
Maximus już ledwo zipie, lecz lud wiwatuje: Maximus!Maximus!
Dziewięćdziesiąta siódma...
Słońce odbija się w w coraz większej ilości kropel potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta ósma...
Maximus na kolanach wlecze się do kolejnej, lecz lud wiwatuje: Maximus, Maximus!
Ledwo się podniósł....
dzie...więć...dzie...sią...ta...dzie..wią...ta....
Maximus próbuje wstać. Lecz nie wytrzymał. Padł.
A lud rzymski : Pe-dał! Pe-dał!!!!!



Po zakończonej bójce i znokautowaniu napastnika, zwycięski Remus, kulturalny, wykształcony i praktykujący lekarz, przeszukuje pokonanego zbira, zabiera mu sakiewkę, a następnie wyrzuca go na ulicę. Widząc zdumione spojrzenie towarzyszki (z szacownego rodu), wyjaśnia:
- Kornelio, nie patrz się tak na mnie, ja... tego... rozumiesz, lekarze bez granic, no.


Po chwili (potrzebnej na nabranie oddechu po ataku śmiechu):
- Czy coś jeszcze mu zabierasz? - pyta MG.
- Zabieram mu... - Remus przypomina sobie Maximusa - A dobre miał sandały?


Smartfox wyjaśnia zawiłości struktury społecznej w starożytnym Rzymie:
- Kornelia Julia jest partycjuszką, a dowodem tego jest, żee występuje w konfiguracji 1+4. Dama plus czteropak gladiatorow.


Starcie siły woli i perswazji między postaciami. Po fatalnie niezdanych testach, smartfox stwierdza brutalnie:- Ale mamy nakoksane postacie! Stealth, którego MidMad nie ma, versus observation, którego smartfox nie ma!

Milczymy z podziwem.


W pewnej chwili Remus proponuje Maximusowi wspólne wyjście do WC, żeby obgadać na osobności pewne ciemne sprawki. Maximus znienacka stwierdza z żarem: 
- Wiem, że zawsze Ci się podobałem...
A Smartfox na to: - PEEE-DAŁ! PEEE-DAŁ!


Odtrącony Maximus nie daje się przekonać do wzięcia udziału w pewnym planie. MG sugeruje:
- Może powiedz Maximusowi cos ładnego...
- Kocham cię, Maximusie!




Rzymianie nie zapominają o swoich ulubionych czworonogach. Brutus to duży i kudłaty pies rodziny Kornelii Julii. Nie wiedzieć czemu, za każdym razem, gdy on coś spsoci, Kornelia mówi z oburzeniem: 
- I ty, Brutusie...!




(c.d.n.)

wtorek, 21 czerwca 2011

Kfiatki konwentowe z akcentem międzynarodowym

Wszystkie poniższe kfiatki pochodzą od Janki - są świeżutkie, bo z samego Eternal Conu 2011, który w zeszłym tygodniu miał miejsce w miejscowości Bacharach w Niemczech.

Zainteresowanych opisem samego konwentu zapraszam do notki Janki na ten temat znajdującej się na jej blogu .


System: Zew Cthulhu, rok 2006
MG: Philip
Gracze:
Dziennikarka N.N.- Dirk
detektyw Jimmy Carlton - Ralf
specjalistka od PR w Fundacji Franka Lloyda Wrighta Scarlett Monroe - ianca
(i inni)

1. Dziennikarka/Dirk do MG:  "Jak daleko jest ze Spring Green do Miasta X.?"
MG: " Jakieś 200 mil"
D: "Na amerykanskie warunki nie da sie tego przejsc pieszo?"

2. Gracze ścigają zombie- Franka Lloyda Wrighta i docierają do jego kryjówki.
 Na scenę wkracza policja i zaczyna się dzika strzelanina, las kul dziurawi zwłoki zombiaka.
Widząc to Scarlett, chcąc uchronić zwłoki patrona fundacji przed zniszczeniem: " Nie strzelaę!!! On już przecież i tak nie żyje!"

3. Na jednej z farm w miasteczku znaleziono  owce z rozpłatanymi brzuchami, a obok niej ślady dziwnych ludzkich stóp z długimi pazurami.
Dziennikarka do detektywa:  Powiedz mi Jimmy: Jaki był NAPRAWDĘ twój związek z owca?
Detektyw: "A jak wyglądała?"


Korzystając z okazji - przerywnik komiksowy (na temat).



Sesja w "Nameless Streets" HeroQuest


MG: N.N.
Gracze:
Maria - Sibil, Witch
Jaran - Nick, Demon _(ze skrzydlami i plujacy ogniem)
Michael - Joshua, Fallen Angel (ze skrzydlami i z plonacym mieczem!)
ianca - "Scary" Terry, animated corpse, enforcer/bodyguard  (z twarzą Telly Savallasa!), ulubione powiedzonko: "Done a few odd jobs..."





Nick nie rozstaje się z piersiówka z ulubionym Jackiem Danielsem.
Gracze chcą dostać się do posiadłości Złego Gościa, ale jest otoczona murem, a brama zamknięta.
Nick postanawia przelecieć nad budynkiem i sprawdzić co się tam dzieje.
 Przed tym jednak wyciąga piersiówkę i pociąga z niej. Widząc to Sibil ostrzega:
"Nie pij, jak masz lecieć!!!!"




poniedziałek, 18 października 2010

Cała prawda o pewnym golemie...


Nadszedł czas, gdy nawet zgrzybiali, wiekowi oraz omszali (ale tylko od północnej strony!) gracze molestują MG, żeby poprowadził im coś nowego i wspaniałego. Tak oto postanowiliśmy zagrać w Wolsunga.



Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdyby nawet podczas tworzenia postaci i wstępu do sesji nie pojawiły się przeróżne kwiatki i chwaściki.
Poniżej - kilka z nich (te ocenzurowane)...


MG: JaXa de Zoo
Gracze: 3Jane (Masica Akai, zwinna półorczyca), Ianca (niziolska mistrzyni kuchni Alfreda Kuchenbauermann), Szept (Jonathan Livingwood, elf, pisarz powieści grozy), MidMad (elfia archeolog, Lady Lorna Dartmoore)
Miejsce gry: Lyonesse


Podczas, gdy zapoznawaliśmy się ze światem, jego prawidłami, krainami i historią, pojawiło się kilka ważkich pytań na tematy egzystencjalne:
- Mistrzu Gry, a skąd się biorą małe ogrzątka?
- Ogry rozmnażają się z każdym... - zaczął Jaxa obawiając się najgorszego, dlatego szybko zmienił temat i zaczął opowiadać o wolsungowej Transylwanii oraz wampirach (bo co innego może interesować krakowskich eksWoDziarzy...?).
-  A co wyjdzie z połączenia: Nosferatu + Ogr? - zaczęli dociekać gracze.
- Wyobraźcie sobie tego przystojnego, z lekka śliniącego się Draculę...


Gracze wybierają rasy postaci. Jonathan jest elfem, Lady Lorna również.
- Ale fajnie, jesteśmy w większości! Na odmianę będziemy mogli rzucać rasistowskie elfie dowcipy na temat innych ras! - coponiektórzy przypominają sobie dawne, dobre warhammerowe czasy.


Każda z postaci powinna mieć jakiś magiczny gadżet.
- A moja postać będzie miała magiczny minutnik do jajek! - wpada na pomysł Janka.
- Wyobraźcie sobie... smocze jajko na miękko! - rozmarza się któryś z graczy. 
- Gotowałaś już jajko dla królowej?
- Miałam jajko... dla Arcyksięcia Rudolfa! - wyjaśnia Alfreda, weteranka wojen i żywicielka pułków ostriackich.
- Tylko jedno?
- Aaa... to dlatego Ostria odłączyła się od Wotanii... ta kobieca siła perswazji! - Jaxie udaje się odgadnąć zagadkę jajka Arcyksięcia Rudolfa.



Wielce dystyngowana drużyna udaje się w odwiedziny do pewnego lorda. Niektóre z postaci zaczynają zdejmować płaszcze przy wejściu, lecz nigdzie nie widać służby. Nastaje mrożący krew w żyłach moment niepewności.
- Nic się nie przejmuj, jak tylko zdejmiesz płaszcz, na pewno jakiś służący się pojawi. - Jonathan uspokaja Lornę. - Ludzie z nizin tak mają, że biorą płaszcze...
- A oddają chociaż?


Czas na opis postaci - okazuje się, że Lady Lorna obdarzona jest burzą włosów... rudego koloru.
- Aha! - Szept, również grający elfem, szybko się orientuje. - To dlatego, że elfy na jesień zrzucają... eee... zmieniają kolor włosów!
- Ale te rasistowskie kawały miały dotyczyć innych ras...


Gospodarz kameralnego przyjęcia otacza się przepychem i nietuzinkowymi środkami bezpieczeństwa. Wokół domu oraz wewnątrz (!) straż pełnią golemy, w bardzo widocznych miejscach.
- Ciekawe, jak się nazywa ten golem...
- GoLEM? no, jak to jak. GoLem Stanisław!



Ciąg dalszy ani chybi nastąpi...



PS. Grafika oczywiście pochodzi ze strony Wolsunga - można ją zassać jako tapetę.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Gwiezdne Wojny w sosie afroamerykańskim...

... czyli "Black Star Warrior" nadciąga!

Fani SW (aka Gwiezdnych Wojen, nie mylić ze skądinąd kultowymi Savage Worlds) nie od dziś wiedzą, że za pewnymi kluczowymi dla starłorsów wydarzeniami stoi Lando Carlissian, król oszustów i "niejawnych" interesów. Gdyby nie zasiadł do kart z Hanem Solo, nie byłoby sielskich wycieczek "Sokołem Millenium", gdyby nie dochrapał się przedsiębiorstwa na Bespinie, Luke miałby jeszcze obie własne rąsie, a Boba Fett miałby problem z ostatnią wypłatą. Panowie z hAmeryki posiadający dużą dozę humoru i dobre umiejętności filmowe postanowili pokazać, jaki naprawdę jest Lando - jeśli dodamy do tego miejską konwencję filmową lat 70-tych oraz podlejemy sosem muzycznym w stylu funk, to otrzymamy produkcję "Black Star Warrior", do której trailer już od kilku dni wisi na youtube:




Aż chce się zagrać w sesję one-shot w takiej konwencji... jacyś chętni MG? :)


Więcej info na stronie: http://www.landoistheman.com/



sobota, 22 maja 2010

Przeminęło z wiatrem... i z wampirami

 W ramach poszukiwania nowych i ciekawych settingów (lub pomysłów na sesje) do RPG, można natknąć się na dobre pomysły na youtube.
Jesteś MG? Masz ochotę poprowadzić wampirzą sesję WoD , a nie masz pomysłu na fabułę? Wystarczy sięgnąć do klasyki: druga połowa XIX w., południowe stany USA, Wojna Secesyjna, skomplikowany wątek miłosny, kusicielskie wampiry i ich łowcy... Jak wyglądałaby zajawka takiej sesji w klimacie "Przeminęło z wiatrem"?

Zobaczcie sami:


Jak widać, nawet z pozoru dla niektórych nudna klasyka amerykańskiej powieści to kopalnia niesamowitych i mrrrocznych pomysłów na sesje ;)

PS. Jeśli ktoś pokusi się o poprowadzenie takiej sesji RPG - dajcie znać, jak wyszło :)

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Star Wars, czy Legenda Pięciu Kręgów?

Ostatnio panuje moda na przeróżne settingi erpegowe, eksperymenty z mechanikami RPG, przystosowywanie mechaniki systemu A do systemu B, itp. Niełatwo jednak spotkać na tyle odważnego MG i graczy, którzy eksperymentują również z otoczką wizualną danego systemu, czy świata. Udało mi się swego czasu grywać w Warhammera u Mistrza, który spoglądał na Stary Świat z perspektywy steampunkowej - pełno więc na sesjach było krasnoludów-górników z parowymi kilofami, gnomów budujących kolej żelazną do Altdorfu oraz szalonych naukowców z niesamowitymi trzeszczącymi machinami, pełnymi zębatek, przekładni i śrubek (jedna nawet była napędzana energią z reaktora spaczeniowego!), ale to już zupełnie inna historia...

Dziś w ramach akcji "dobry crossover nie jest zły" przedstawiam radosną wizję pewnego pomysłowego grafika - odpowiedź na pytanie: "Co by było, gdyby grać w Gwiezdne Wojny w decorum L5K?".
(Mi osobiście te grafiki - a szczególnie pierwsza - kojarzą się również lekko z kultowym Samurai Jackiem.)



Prawda, jaki ładny Chewbacca? 
A co powiecie na Jabbę w wersji XXXL?;)

UPDATE.
Znalezione w sieci przez Lili - przykład, jak ładnie (?) zwizualizowano Star Warsy w klimacie Kurosawy:




Źródła: 
1. link do bloga autora grafik (Steve Bialik): http://stevapalooza.blogspot.com/
2. Star Wars meets Akira Kurosawa: http://news.cnet.com/8301-17938_105-20002558-1.html


wtorek, 13 kwietnia 2010

Wiosenne Wampiry


Ponieważ słonko zaczyna pojawiać się za oknem - czas na trochę skondensowanego Mhhhroku i  Cierrrpienia (TM) - oto garść kfiatków Wampirzych z sesji przeróżnych.








Na początek - Mistrz Gry opisywał ze swadą wymianę poglądów między primogenami i z miejsca stworzył bydlasty klimat, mówiąc:
- Dyskusja jest dość ożywiona... jak na nieumarłych.


Pewnego razu w połowie kampanii MG opisuje pewien dialog:
- Widzisz, że on rozmawia z Marią.
- Czyli z kim? - dopytuje się zdumiony gracz.
- Z twoją primogen... - wzdycha MG zrezygnowany.

Innemu graczowi udało się wymyślić niezwykle błyskotliwy dowcip:

- Dlaczego ghule piją wampirzą krew?
- Bo jest dobra na potencję.

Gracze prowadzą śledztwo - ofiara spłonęła w niewyjaśnionych okolicznościach:
- Nie wiem co to było, ale wyglądało na spontaniczny samozapłon.
- Ale ludzie się sami z siebie nie zapalają....
- No, ja tez podejrzewam raczej zdalny cudzozapłon.


Wampir Maskarada - co się dzieje, gdy gracz nie wytrzymuje presji rozmowy z Księciem:
- Tak?! Taki z ciebie boss? Zobaczymy, jak jutro przyjdę z latarką! - te słowa na pewno można dołączyć do działu "In Memoriam"...


BG (Wampiry) znajdują się w olbrzymiej sali z zapalonymi halogenami, wypełnionej lustrami, zostali porażeni światłem, ich stan jest krytyczny, niemal konają. Przesłuchuje ich książę lwowski, właściciel domeny w której się znajdują i w której nagminnie łamią prawa. W pewnym momencie odzywa się graczka: 
- Tak właściwie, to dlaczego nam grozisz!!??


Młoda kobieta (jeszcze człowiek) spotkała się na upojnej randce z przystojnym Wampirem. MG opisuje rzucane przez uwodziciela tajemnicze, powłóczyste spojrzenia, wypowiadane przez niego romantyczne komplementy i tym podobne. Atmosfera staje się coraz gorętsza.
 - Jego usta zbliżają się sie do twojej szyi... - mówi MG.
- To ja gryzę go w ucho! - deklaruje Graczka, nie dając się uwieść (i skonsumować - dosłownie) Wampirowi.




Dwóch graczy (dość zaawansowanych) stworzyło sobie "zerówki" z dużą ilością gotówki. Na wstępie postanowili kupić sobie rezydencję, a że byli wampirami, to musiała to być najbardziej gotycka i klimatyczna rezydencja w okolicy. Posiadłość znaleźli dość szybko. Była tak gotycka i klimatyczna, że nie mogła być niczym innym, jak siedzibą księcia miejscowej domeny (o tym nie wiedzieli).
BG: Czy jest jakiś alarm?
MG: Nie.
BG: Co za syf! Jak to kupimy to se założymy! Dzwonię.
MG: Nie ma dzwonka, jest kołatka.
BG: Co za syf! Jak to kupimy to se założymy! Stukam.
Otworzył ghul księcia (gracze nie sprawdzili mu aury).
BG: Dobry! Przyszliśmy kupić ten dom.
Ghul: Słucham?????!!!!!
BG: Kupić! Głuchy jesteś?
Ghul: Zechcą panowie porozmawiać z właścicielem.
Ghul zaprowadził graczy do salonu, gdzie przy kominku siedział książę i popijał krew z pucharu (gracze nie sprawdzili mu aury).
BG: Dobry! Przyszliśmy kupić ten dom.
KS: Słucham?????!!!!!
BG: Kupić! Co wy tacy niekumaci?
KS: Obawiam się, że panów nie stać.
BG: Co ty, gościu! Mamy tyle kasy, że kupimy ten dom, ciebie i całą okolicę!
KS: Ten dom ma dla mnie duże znaczenie sentymentalne. Nie stać panów.
BG: Co tam nie stać. Gadaj cenę!
KS: On nie jest na sprzedaż.
W tym momencie jeden z BG stracił cierpliwość:
- To ja mu walę w pysk!
Już po krótkiej chwili BG leżeli połamani pod ścianą.
BG (między sobą): Eee...wiesz... to chyba jest wampir...


 "Ja się tak nie bawię!"




poniedziałek, 29 marca 2010

Cała prawda o bydle na sesjach - wyniki mrrrhocznej y plugavej sondy

Dość tego dobrego. Koniec głosowania!
W mrrrhocznej y plugavej sondzie udział wzięło miljon pieńcet;) uczestników i oto, co z tego wynika:






 Nikt się nie spodziewał Hiszpańskiej Inkwizycji, nikt też nie spodziewał się, że jednak zwycięży Star Wars (nieistotne, czy chodzi o R.I.P. pamiętny system D6 Games Workshopu, czy może o, WotCowe D20 - świat to przecież świat, n'est-ce pas?). Osobiście kibicowałam L5K (ze względu na pamiętne sesje u Jaxy, kiedy to stężenie bydła na PeDek kwadratowy wynosiło 95%, zaś "bydłodajsy" sypały się obfitym deszczem w kierunku Inkiego i moim :P).

Eh, Dżordżu Lukasie, gdybyś tylko to wiedział, siedząc w 1975 nad scenariuszem do "Nowej nadziei..." ;)

środa, 17 lutego 2010

Jaką postacią z D&D jesteś, zi0m?

Bywa czasami, że człowiekowi (bynajmniej nie mi) nudzi się strasznie (to już na pewno nie ja!), więc surfuje sobie bezcelowo (to można inaczej?) po bezkresnych morzach cyfrowych naszej kochanej sieci globalnej (znaczy, po ęternecie, no!). Czasami znajduje coś ciekawego, coś kuriozalnego, a czasami...


WTEM!
Okazuje się, że na sieci istnieje pewna Strona. Mroczna, plugawa, o tysiącu młodych i co tam jeszcze... aha, omszała od północnej strony (zupełnie jak wściekłozielone klapki Jaxy - zainteresowanych tym magicznym przedmiotem odsyłam do właściciela :P). Strona owa była owiana nimbem tajemnicy i dotychczas tylko nieliczni Wtajemniczeni znajdowali do niej drogę. Dziś jednak wszystko się zmieni, albowiem czas, by każdy Prawdziwy Gracz RPG w owe miejsce trafił. Któż nie grał w Didy? Kto nie uwielbia tarabanienia się po podziemiach z ciężkim plecakiem i obijającą się o udo patelnią? Kto z czułością nie wspomina niezliczonej liczby rzutów milionami kości (w znienawidzonego MG)? Kto nie dopieszczał swojej postaci, koksając ją gdzie popadnie (włącznie z okolicznie kicającymi królikami i niewinnymi wiewióreczkami), by w końcu zdobyć upragniony 100000..... level? 

(Na ilustracji - Prawie Goła Baba W Kusej Zbroi - czyli ulubiona postać/NPC nieletnich [i nie tylko] graczy płaci męskiej...)



Na pewno każdy kiedyś zastanawiał się też, jaką postacią z D&D mógłby być w rzeczywistości - elfim łucznikiem, rubasznym niziołkiem, nieustraszonym paladynem, a może fajtłapowatym złodziejem...? Teraz można to nareszcie sprawdzić - po odpowiedzi na jedynie 129 pytań (phi!). Gotowi? - Do dzieła:





A na deser - mój wynik (psikus!:D):


I Am A: True Neutral Human Druid
(4th Level)


Ability Scores:
Strength-12  Dexterity-13  Constitution-13  Intelligence-15  Wisdom-11  Charisma-17


Alignment:
True Neutral A true neutral character does what seems to be a good idea. He doesn't feel strongly one way or the other when it comes to good vs. evil or law vs. chaos. Most true neutral characters exhibit a lack of conviction or bias rather than a commitment to neutrality. Such a character thinks of good as better than evil after all, he would rather have good neighbors and rulers than evil ones. Still, he's not personally committed to upholding good in any abstract or universal way. Some true neutral characters, on the other hand, commit themselves philosophically to neutrality. They see good, evil, law, and chaos as prejudices and dangerous extremes. They advocate the middle way of neutrality as the best, most balanced road in the long run. True neutral is the best alignment you can be because it means you act naturally, without prejudice or compulsion. However, true neutral can be a dangerous alignment because it represents apathy, indifference, and a lack of conviction.


Race:
Humans are the most adaptable of the common races. Short generations and a penchant for migration and conquest have made them physically diverse as well. Humans are often unorthodox in their dress, sporting unusual hairstyles, fanciful clothes, tattoos, and the like.


Class:
Druids gain power not by ruling nature but by being at one with it. They hate the unnatural, including aberrations or undead, and destroy them where possible. Druids receive divine spells from nature, not the gods, and can gain an array of powers as they gain experience, including the ability to take the shapes of animals. The weapons and armor of a druid are restricted by their traditional oaths, not simply training. A druid's Wisdom score should be high, as this determines the maximum spell level that they can cast.


Find out What Kind of Dungeons and Dragons Character Would You Be?,
courtesy of Easydamus

wtorek, 1 grudnia 2009

Wiersz o Pierścieniu

Tolkien Wielkim Poetą Był. Pisarzem Też. I Lingwistą. I W Ogóle.

Po tej jakże treściwej i istotnej deklaracji, przejść mogę do meritum - dziś będzie to kilka słów na temat Wiersza o Pierścieniu, jak nietrudno się domyślić. Na fali przypominania sobie książkowej i filmowej trylogii kultowego pierwowzoru wszystkich fantastycznych RPG - "Władcy Pierścieni", zaczęłam porównywać sobie polskie i szwedzkie wydania książek. Natknęłam się na trochę ciekawych różnic (może kiedyś coś więcej napiszę, jeśli taka tematyka was zainteresuje), ale najweselej mi chyba było przy "Wierszu o Pierścieniu".


(Z lewej, droga wycieczko, zaobserwować można nowy model sagana do zupy.)



Na początek chwilka przypomnienia - jedyne słuszne, mroczne i omszałe od północnej strony tłumaczenie (Marii Skibniewskiej, oczywiście) brzmi tak:
Trzy Pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem,
Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach,
Dziewięć dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych,
Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie,
Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.


Ani słowa o krasnalach! Tłumaczenie jest super i już!

Anglijski oryginał *padnij* Mistrza Tolkiena *powstań*, brzmi tak, o:
Three Rings for the Elven-kings under the sky,
Seven for the Dwarf-lords in their halls of stone,
Nine for Mortal Men doomed to die,
One for the Dark Lord on his dark throne
In the Land of Mordor where the Shadows lie.
One Ring to rule them all, One Ring to find them,
One Ring to bring them all and in the darkness bind them
In the Land of Mordor where the Shadows lie.

Sami widzicie, że polski przekład jest i piękny i wierny w dodatku (a jednak, są takie!).

Kuknijmy teraz na szwedzką wersję (tłumacz: Åke Ohlmarks), którą pozwoliłam sobie tłumacznąć na wesoło:
Tre ringar för älvkungarnas makt högt i det blå, = trzy pierścienie dla królów elfów naćpanych władzą w błękicie (Może jest to nawiązanie do Beatlesów i "Lucy in the Sky with Diamonds"?:>)
sju för dvärgarnas furstar i salar av sten = siedem dla książąt krasnoludów w pokojach z kamienia (Dobrze, że przynajmniej wojna nie była z kamienia...)
nio för dem dödliga som köttets väg skall gå = dziewięć dla tych, którzy są śmiertelni i podążą drogą mięsa (Zapewnie byli głodni.)
en för mörkrets herre i Mordorlandets hisnande gruva = jeden dla władcy ciemności w zapierającej-dech-w-piersiach kopalni krainy Mordor (A do Wieliczki nie łaska?!)
En ring att sämja dem
= jeden pierścień, by je połączyć (W łańcuszek?)
en ring att främja dem = jeden pierścień, by je wspierać (O lasce, zapewne, w końcu mają swoje lata...)
en ring djupt i mörkrets riken
tämja dem = Jeden pierścień, by je oswoić w głębi ciemnego kraju (no co, przecież są dzikie, NEI?!)
I Mordors land, där skuggorna ruva. = W krainie Mordoru, gdzie cienie sobie wysiadują. ("Świeże jaja, komu komu!" - słychać w oddali krzyk Saurona.)


PS. Tradycyjnie przypominam kultowego "Władcę przekładów" - czyli co by było, gdyby tłumaczeniem zajęli się sławni polscy pisarze i poeci: http://www.joemonster.org/art/2810/Wladca_Pierscieni_powraca_czyli_przeklady_polskie


poniedziałek, 23 listopada 2009

Karnawał Blogowy RPG #6 - Śmierć w RPG, czyli "Famous Last Words"


W tym odcinku Waszej ulubionej telenoweli Leonsjo (Człowiek, Mag Żywiołów 10 poziomu, Laska +1 do Magicznego Trykania) kolejny raz, niestrudzenie niczym Wiluś E. Kojot (Bestia - Kojotus Psikus, Magiczna Sierść: +10 do pcheł i pecha), będzie chciał uwieść Isaurę (Ciemna Elfka, Niewolnica 2 poziomu, Zawodowa Praczka 6 poziomu, Szpiczaste Uszy: +2 do Testów Podsłuchiwania Plotek, -1 do Wygodnego Spania). (Nie)stety, nadobna i wystraszona elfia niewiasta z trudem uniknie śmierci, gdy uciekając przed napastliwym staruchem poślizgnie się na mydle i wyrżnie nosem wprost w dno balii wypełnionej praniem i mydlinami. Uratuje ją jedynie wyporność jej niebywałych uszu (i pospiesznie wydany Punkt Przeznaczenia). Co by jednak było, gdyby Złowrogi MG sprawił, że naszą drogą "uchatkę" czeka zgoła okrutniejszy los, zaś graczkę (lub gracza) - losowanie postaci od nowa? Brrr... lepiej o tym nie myśleć. Można na szczęście od tego jakże ponurego tematu odejść - pozostając jednakowoż w konwencji Karnawału Blogowego #6 proponuję (ku pamięci znanej i lubianej rubryki z MiM) przypomnienie garści najbardziej niesamowitych "Famous Last Words", jak mawiali Starożytni Babilończycy. Starożytni Rzymianie mawiali "In Memoriam...", natomiast Majowie i Aztekowie nie mówili nic, bo woleli grać w GoTa i Monopoly, a nie w RPG.

Tyle słowem wstępu - czas zacząć składanie literek:


3Jane przypomniała sobie zasłyszaną gdzieś bardzo pouczającą opowieść o pewnej sesji WoD i niesamowitym końcu pewnej drużyny.

Szła sobie drużyna przez zupełnie obce i dość im wrogie miasto, w którymś momencie Malkavian  (który miał klaustrofobię) dostał w łeb - dość, że stracił przytomność na długo. Nad rankiem drużyna wciąż nie miała żadnego porządnego schronienia, więc postanowili przenocować we własnej ciężarówce - oczywiście odpowiednio przystosowanej. W pewnym momencie Malkavian budzi się, maca wokół siebie - a tu ciasno!
W panice rzuca się na ślepo do przodu, łapie za klamkę, otwiera drzwi... i wrzeszczy, bo świeci na niego słońce!
Zatrzaskuje drzwi i maca wokół siebie:  
"Chłopaki! Chłopaki! Gdzie jesteście? Co tu kurwa tyle KURZU?!"
(W tym miejscu należy dodać, że Malkavian miał Odporność.)


Z innej sesji tego samego systemu, jeden z wampirów pyta swego młodego potomka przed udaniem się na spoczynek:
- Jesteś pewien, że dobrze zasłoniłeś okno?


Z sesji Cyberpunka:
- John, czy ty jesteś hindusem?
- Nie, a co?
- No bo masz taką czerwoną kropkę na czole...


Niektórzy gracze - szczególnie ci z za z zamiłowaniem do magii - wykazują się dużą dozą ciekawości, również jeśli chodzi o stare zwoje i zakurzone grimoire'y. 
- Co za bezużyteczny zwój! Wszystko, co tu jest napisane to w kółko: HASTUR, HASTUR, HASTUR...


Część postaci natomiast bardzo lubi obcowanie z okoliczna florą i fauną. Szczególnie młode elfki nie mogą się powstrzymać, gdy widzą nowonarodzone maleństwa:
- Spokojnie, to przecież tylko smoczy niemowlaczek... Zobaczcie, jaki słodki...


Ciężkie jest życie zapuszkowanego Paladyna - szczególnie, jeśli postanowił uwolnić okolicznych mieszkańców od siejącego zgrozę bazyliszka:
- Bazyliszek gapi się na ciebie... - MG zaczyna opis.
- Wyzywam go patrząc mu prosto w oczy. - odpowiada spokojnie Paladyn.


O tym, jak trudno jest się zorientować, co jest iluzją, a co rzeczywistością, przekonał się pewien złodziejaszek:
G: Spoglądam przez okno
MG: Pod oknem widzisz chmury.
G: Wyskakuję przez okno.
GM: Twórz nową postać.
G: CO!?! Myślałem, że to iluzja!
MG: Nie, to latający zamek. Rób nową postać.


Zdarzają się takie sytuacje, w których bycie rasistowską postacią nie popłaca. Drużyna złożona głównie z ludzi napotkała pewną szczególną rasę Elfów z nie do końca przyjaznymi zamiarami:
- Ej, to czarnuchy!

- Jesteś rasistą! To Elfowie. Co z tego, że są czarni!

Tymczasem w zatłoczonej karczmie, pewien człowiek poczuł się bohatersko, poddchodząc z miską pełną mięsiwa do ławy zajętej przez krasnoluda:  

- Posuń się, ty kurduplu! - człowiek niestety nie wiedział, że rozmawia z zaprawionym w bojach Zabójcą Gigantów.


Nawet w 7th Sea, o dziwo, śmierć zagląda postaciom w oczy, gdy ich dworność przekroczy pewien poziom:
- Sram na twój honor, miłościwy panie! - wypala z galanterią pewien szermierz o nazwisku Ramirez.



Śmierć bywa nieugięta i działa na wiele sposobów. Podczas pewnej sesji systemu Neuroshima nieustraszeni najemnicy postanowili odpocząć po świetnie wykonanym zleceniu. Wyciągnęli napoje wyskokowe, a że byli głodni...
- Co gotujesz? Zjadłbym coś... - zagaja jedna z postaci, stojąc nad kociołkiem wypełnionym parującą i smakowicie pachnącą zupą.
- Grzyyyby... - odpowiada zachęcająco drugi.



W samym środku sesji Warhammera pewien gracz wykazuje się wielkim sprytem.
- Skrzydlaty demon łapie twojego przyjaciela i leci z nim aż pod powałę tej wielkiej jaskini. - opisuje MG. W międzyczasie gracz prowadzący pochwyconą postać spogląda błagalnie na towarzysza, który gra magiem.

- Ciskam w niego kulą ognia! - wpada na genialny pomysł rzeczony mag. 


Z cyklu: krasnoludzcy łowcy skarbów mają ciężkie życie.
Scenka pierwsza:
- Truchtałeś dwie mile bez przystanku. Docierasz do Świątyni i widzisz puchar ofiarny na ołtarzu. - mówi MG.
- Muszę sobie ulżyć. Załatwiam się do pucharu.

Scenka druga:
- Widzisz statuę ogromnego skrzydlatego demona trzymającego ogromny, czerwony klejnot.
- Wspinam się i biorę klejnot.


Czasami na głupotę początkującej drużyny, która właśnie zadarła z największym czarnoksiężnikiem w okolicy, nie ma rady - załamanemu Mistrzowi Gry pozostaje jedno wyjście:
- Ok, potrzebuję wszystkich waszych kostek, żeby rzucić obrażenia.- rzuca MG lekkim tonem.


Niezapomniany tekst z sesji Star Wars (uważany za urban legend), gdy drużyna wędrowała po Gwieździe Śmierci w czasie jej wizytacji przez niejakiego Dartha V. Stanęli przed pancernymi drzwiami, obawiając się tego, co może ich za nimi czekać. Jeden gracz śmiało mówi, patrząc na skaner:
- Nie ma strachu... za drzwiami jest tylko dwóch szturmowców.
Przykłada ucho do drzwi i po chwili dodaje z ulgą: 
- I w dodatku jeden ma astmę...



Na koniec - nie mogę nie wspomnieć genezy pewnego tekstu, kultowego w pewnym krakowskim klubie miłośników sami_wiecie_czego :)
Pewien początkujący Niziołek - Zabójca Gigantów (!) był do tego stopnia krwiożerczy, iż postanowił stanąć do walki z pierwszym przeciwnikiem, który się ukaże (licząc, iż będzie to rzeczony gigant). Niemiłosierny MG rzecze:
- Wychodzi na was... smok!
- TO JA GO TNĘ! - krzyczy uradowany Niziołek.
Ten legendarny tekst do dziś pojawia się na niektórych sesjach (szczególnie w momencie, gdy gracz nie wie, co robić, lub gdy nie lubi swej postaci:>).


Uczcijmy minutą ciszy pamięć za wszystkie powyższe, jakże bohatersko poległe postacie...


A na zakończenie, żeby się tu nikomu nie zrobiło smutno, mrocznie, powłóczyście i ogólnie - zanadto emo, powracamy do jakże uroczego języka Leonsja i jego niemniej uroczej niewolnicy przy okazji przypomnienia, jak naprawdę powinna wyglądać sesja RPG, na której trup (nie) ściele się gęsto...


El Laboratorio de Dexter - D&DD

Star Wars: Gambit z Tatooine, czyli cała prawda o Hanie Solo

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… … spontanicznie zebrała się grupa śmiałków z pragnieniem powrotu do świata Gwiezdnych Woje...